2 C
Warszawa
piątek, 27 grudnia 2024

Bezkarni manipulatorzy

Światowi liderzy sektora bankowego, tacy jak Citigroup, JP Morgan, Goldman Sachs, RBS określani są często, jako „zbyt duzi, by upaść”. Okazuje się, że są także zbyt wielcy, by przestać oszukiwać swoich klientów i to na masową skalę. Tylko w latach 2013–2016 wymienione banki zgodziły się dobrowolnie zapłacić tytułem kar ponad 42 mld USD za wprowadzenie w błąd inwestorów, działania spekulacyjne na rynku finansowym oraz w związku ze sprzedażą obligacji powiązanych z rynkiem nieruchomości w USA. W latach 2014 – 2015 dopłaciły regulatorom rynków finansowych (odpowiednik polskiej Komisji Nadzoru Finansowego) w USA, Wielkiej Brytanii i w Szwajcarii ponad kolejnych 7 mld USD za nielegalne manipulowanie kursami dolara, jena, franka, funta i euro, na globalnym rynku w latach 2008 – 2012.

To, co było oczywiste dla innych regulatorów, dla polskiej Komisji Nadzoru Walutowego niewarte było uwagi i zajęcia się okolicznościami dziwnych wahań kursu euro, dolara i franka szwajcarskiego w stosunku do złotego, jakie miały miejsce w roku 2008 (patrz – grafika). Co więcej, żaden organ państwa polskiego nie próbował, jak na razie, wyjaśnić kolejnego ważnego zdarzenia na polskim rynku finansowym – opóźnienia o ponad dwa lata wprowadzenia do systemu prawnego przepisów dyrektywy unijnej, zwanej MiFID. Fakt ten miał, jak się później okazało, kluczowe znaczenie dla wszystkich dotkniętych procederem masowej sprzedaży toksycznych opcji walutowych niszczących firmy, kredytów frankowych wpędzających w wieczne długi, czy polisolokaty, na których zarabiają tylko banki. Opóźnienie wdrożenia reguł MiFID oznaczało dla setek tysięcy nieświadomych obywateli wielomiliardowe straty finansowe pokrywane z prywatnych lub firmowych kont. Zastanawia fakt, że polski rząd, a zwłaszcza KNF uznały, że ważniejszy jest interes międzynarodowych bankierów niż ochrona interesów polskich obywateli. Patrząc na działania władz amerykańskich czy brytyjskich, też można dostrzec pobłażliwość dla powtarzających się rażących przypadków łamania prawa przez elity finansowe świata, ale przynajmniej od czasu do czasu urzędnicy odbierają im część nieuczciwie zarobionych środków.

Niechciana dyrektywa

Gdy w roku 2004 Parlament Europejski uchwalał dyrektywę 2004/39/WE w sprawie rynków finansowych, jego głównym celem była ochrona interesów nagminnie oszukiwanych klientów banków. Dyrektywa nałożyła na banki obowiązek szczegółowego informowania wszystkich klientów o ryzykach związanych z oferowanymi produktami finansowymi. Co więcej, banki mają obowiązek diagnozowania potrzeb i możliwości swoich klientów oraz dostosowywania produktów do rzeczywistych potrzeb. Receptą na chciwość miało być ograniczenie sytuacji, w której banki wykorzystując braki wiedzy i profesjonalnego doświadczenia klientów oferują produkty, na których tylko one zarabiają. Wielkość nałożonych kar na bankowych gigantów za potwierdzone przypadki łamania prawa i nadużywanie zaufania klientów pokazują, że przepisy te miały jak najgłębszy sens.

Patrząc na deklaracje polityków wszystkich opcji na temat troski, jaką przywiązują do ochrony interesów swoich wyborców dziwić musi fakt, iż polski rząd, jako jeden z ostatnich w Unii Europejskiej zdecydował się na wprowadzenie przepisów dyrektywy do krajowego porządku prawnego. W maju 2006 roku rząd Jarosława Kaczyńskiego przekazał do prac parlamentarnych projekt tzw. ustawy wdrożeniowej, uzyskawszy wcześniej pozytywną opinię Europejskiego Banku Centralnego. Przedterminowe wybory spowodowały jednak, że pierwsze czytanie projektu odbyło się dopiero 9 stycznia 2008 r., już w nowo wybranym parlamencie, w którym większość miała koalicja PO-PSL. Projekt skierowano do komisji finansów publicznych, kierowanej wówczas przez posła Zbigniewa Chlebowskiego. Jednak ten nie miał głowy do zajmowania się sprawami ważnymi dla milionów ludzi. Był to przecież czas intensywnych prac nad ważną dla pana posła ustawą hazardową.

Co ciekawe, tempa prac nie przyśpieszyła nawet złożona 7 kwietnia 2008 r. skarga do ETS przez Komisję Europejską przeciwko Rzeczpospolitej Polskiej o to, że „poprzez nieprzyjęcie przepisów ustawowych, wykonawczych i administracyjnych koniecznych dla wykonania dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2004/39/WE z dnia 21 kwietnia 2004 r. w sprawie rynków instrumentów finansowych, a w każdym razie poprzez niepoinformowanie Komisji o przyjęciu tych przepisów, Rzeczpospolita Polska uchybiła zobowiązaniom ciążącym na niej na mocy wymienionej dyrektywy”. Dodatkowym bodźcem do podjęcia działań w tym zakresie miało być obciążenie Rzeczpospolitej Polskiej kosztami postępowania przez ETS.

Trudno zrozumieć przyczyny, dla których minister Jacek Rostowski przygotował projekt autopoprawki do gotowego już i zaakceptowanego przez EBC projektu wdrożeniowego, który był tak bardzo opóźniony. Rostowski postanowił dorzucić do gotowego projektu przepisy niezwiązane w żaden merytoryczny sposób z treścią rozwiązań mających chronić miliony Polaków przed pazernością sektora finansowego. Jedno jest pewne – pomysł z autopoprawką był niezwykle skuteczny w opóźnieniu o prawie dwa lata uchwalenia norm prawnych, które uniemożliwiłyby zorganizowaną grabież polskich obywateli poprzez toksyczne instrumenty oferowane przez banki – opcje, kredyty frankowe i polisolokaty. Ciekawe, czy kiedyś dowiemy się, jakie racje przemawiały za pomysłem ministra finansów, który postanowił pozbawić NBP prawa do bycia akcjonariuszem Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych, kluczowej instytucji dla rozliczania transakcji na polskim rynku finansowym? Co więcej, pomysł ministra Rostowskiego skrytykował zarówno EBC, jak i polski Trybunał Konstytucyjny. W swoim wyroku z dnia 16 lipca 2009 r. Trybunał stwierdził, że zarówno sam pomysł, jak i tryb jego uchwalania był niezgodny z konstytucją oraz że dopisany w ten sposób artykuł ustawy nie był związany z ustawą wdrożeniową.

Warto w tym miejscu prześledzić „cuda” wokół ustawy wdrożeniowej, jakich świadkiem był ówczesny sejm. Autopoprawka Rostowskiego została skierowana do Komisji Finansów Publicznych, która odesłała ją do stałej podkomisji do spraw instytucji finansowych. Podkomisja odrzuciła pomysł Rostowskiego. Podobną opinię wyraziła w dniu 21 lipca 2008 r. cała komisja finansów publicznych. W związku z taką decyzją autopoprawka Rostowskiego nie została wprowadzona do projektu ustawy wdrożeniowej opracowanego przez Komisję Finansów Publicznych i przedstawionego w sejmie do II czytania.

Cud w Komisji Finansów

I tu stał się kolejny „cud”. Wbrew woli całej Komisji Finansów Publicznych w czasie drugiego czytania ustawy wdrożeniowej przewodniczący komisji poseł Zbigniew Chlebowski ponownie, tym razem indywidualnie, zaproponował autopoprawkę w rządowej wersji. Aby taki fakt mógł zaistnieć, musiała być zgoda ministra Rostowskiego. Mając niezbędną większość parlamentarną rząd przeforsował poprawkę Chlebowskiego 26 lipca 2008 r. Następnie, mimo prób jej usunięcia w senacie utrzymał zapis w dalszych fazach prac parlamentarnych. 22 września 2008 r. prezydent Lech Kaczyński skierował ustawę wdrożeniową do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o zbadanie jej zgodności z konstytucją. Wyrok Trybunału był bezlitosny dla autorów przepisu. Trybunał uznał pomysł za niezgodny z konstytucją.

Gdyby chodziło tylko o zapisy ustawy, zapewne sprawa skończyłaby się jak wiele podobnych w poprzednich kadencjach parlamentu. Jednak w czasie, gdy poseł Chlebowski skutecznie blokował zarówno przepisy ustawy wdrożeniowej, jak i te dotyczące hazardu przez Polskę przetaczała się wielka, dobrze zorganizowana i niezwykle kosztowna akcja oferowania toksycznych instrumentów finansowych – opcji walutowych i kredytów frankowych, dla których poziom kursu walut miał kluczowe znaczenie. Warto sobie przypomnieć, że lipcu i w sierpniu 2008 r. odnotowano rekordowo wysoki kurs złotego w stosunku do EUR (3,2 PLN/EUR – 27.07.2008 r.) oraz do USD (2,03PLn/USD – 27.07.2008 r). Był to czas, gdy doradcy bankowi masowo nakłaniali swoich klientów do brania kredytów w obcej walucie i zabezpieczania swojej działalności gospodarczej przed dalszym, nieuchronnym ich zdaniem, umacnianiem się polskiego złotego.

Co było potem, wszyscy wiemy. W okresie kolejnych 5 miesięcy kurs złotego diametralnie się odwrócił i odnotował rekordowy spadek (+53 proc. wzrosło EUR – 4,9 PLN/EUR – 17.02.2009 r., +86 proc. wzrósł USD – 3,77 PLN/USD – 16.02.2009 r.). W tym samym okresie waluty innych krajów naszego regionu osłabiły się jedynie o 10-20 proc. Ten nagły i tak radykalny zwrot w notowaniach złotego nie miał uzasadnienia ekonomicznego. Nie przewidywali go ani analitycy bankowi, ani eksperci zatrudnieni w instytucjach rządowych. Tysiące polskich firm wpadło w poważne tarapaty, musząc spłacać wielomiliardowe kwoty przewidziane w umowach na opcje.

FMC27news