Choć Prawo i Sprawiedliwość uchodzi za partię odważnie wydającą publiczne pieniądze, jak dotąd zachowuje godną podziwu dyscyplinę budżetową.
Według najnowszych szacunków w okresie od stycznia do lipca obecnego roku rządzącej partii udało się wypracować nawet przejściową nadwyżkę budżetową. Dochody (206,1 mld zł) przewyższyły wydatki (203,8 mld zł), co zapewnia rządzącym niezwykle komfortową sytuację w kolejnych miesiącach. Co prawda szanse na to, że rok budżetowy zakończy się pierwszą od 1990 roku nadwyżką budżetową, są raczej niewielkie, lecz możliwy do osiągnięcia jest wynik, który jeszcze do niedawna wydawał się całkowitą abstrakcją. Na tym etapie roku deficyt miał już wynosić przeszło 25 mld zł, co pozwala sądzić, że na koniec roku zamiast zapisanych w ustawie 59 mld zł można się spodziewać zdecydowanie niższej sumy.
Inaczej niż poprzednicy
Tak dobre dane stanowią na pewno rodzaj zaskoczenia, gdyż do tej pory partia Jarosława Kaczyńskiego nie słynęła z żelaznej dyscypliny w zakresie publicznych finansów. Pierwszy rok rządów (2016) zakończyła z deficytem ok. 46 mld zł, który wprawdzie został ograniczony w relacji do PKB (do ok. 2,4 proc.), lecz nie odbiegał zasadniczo od wyników osiąganych przez poprzedników. Wybitnie zdyscyplinowane nie były także budżety w czasie poprzednich rządów PiS, gdy na stanowisku premiera zasiadali najpierw Kazimierz Marcinkiewicz, a następnie Jarosław Kaczyński. Deficyt w czasie ich rządów osiągał wynik odpowiednio 25,1 i 16 mld zł. W zestawieniu z wielkimi deficytami z okresu rządów Leszka Millera, polityka finansowa Prawa i Sprawiedliwości stanowiła niewątpliwy postęp, lecz zaledwie dwuletni i burzliwy okres rządów nie pozwalał na zbyt daleko idące oceny. Jerzy Buzek również zaczynał swoje rządy od zwiększonej dyscypliny, a odchodził ze stanowiska ze słynną „dziurą Bauca”.
Dnia nie chwali się przed zachodem słońca, lecz 2017 rok może okazać się swego rodzaju przełomem w zakresie publicznych finansów. Tak optymistyczna ocena wynika przede wszystkim z aktywności rządu w zakresie walki z mafiami wyłudzającymi zwrot podatku VAT oraz paliwową, a także z większej gospodarności po stronie wydatków. Politycy PiS zgłosili nawet pomysł, aby wszystkimi wyłudzeniami, których wartość oszacowano na ok. 200 mld zł, zajęła się specjalna komisja śledcza. Jej powołanie byłoby niezwykle korzystne, gdyż oprócz ujawnienia środowisk przestępczych pozwoliłaby zdemitologizować rzekomą konieczność utrzymywania wysokiego deficytu budżetowego, z którym mieliśmy do czynienia w czasie rządów Donalda Tuska. O ile działania komisji ds. wyłudzeń podatku VAT byłyby bardziej skuteczne niż funkcjonowanie komisji badającej aferę Amber Gold, można byłoby liczyć na pokazanie, że kulawy budżet nie służy nikomu poza patologicznym układom skupionym wokół ośrodka władzy.
O obecności takich patologicznych układów można bez wątpienia mówić w przypadku rządów Platformy Obywatelskiej, która przez osiem lat rządów wykazywała zadziwiającą bierność wobec wszechobecnego procederu wyłudzania podatku VAT przy pomocy fałszywych faktur. Jak wiadomo, pasywność ta pozwalała Donaldowi Tuskowi i jego ekipie prowadzić propagandę fałszywego sukcesu, gdyż fałszywe faktury nie tylko zawyżały dane dotyczące polskiego eksportu, lecz także zwiększały oficjalny wskaźnik wzrostu PKB. Przy pomocy tego oszustwa udawało się więc tworzyć pozory dobrej koniunktury, jak i zaspokoić finansowo środowiska mafijno-przestępcze.
Łże-liberałowie
W czasie kampanii wyborczych przed wyborami parlamentarnymi w 2005 i 2007 roku Donald Tusk postawił silnie na ukazanie swojej partii jako obrońcy zasad gospodarczego liberalizmu. Po przejęciu władzy bardzo szybko okazało się jednak, że zasady te traktowane były przez niego bardzo instrumentalnie, czego ewidentnym przykładem był brak jakiejkolwiek dyscypliny budżetowej. W czasie siedmiu lat swoich rządów Tusk doprowadził do zwiększenia się deficytu budżetowego aż o 70 proc. oraz zadłużył Polskę na dodatkowe 400 mld zł. Jednocześnie na potrzeby swojej nieodpowiedzialnej polityki na bieżąco rewidował ustawy o finansach publicznych tak, aby zmienić kwalifikację przekraczanych progów ostrożnościowych. Zamiast typowego dla liberalizmu gospodarczego narzucania dyscypliny, Tusk prowadził politykę rozrzutną i nieodpowiedzialną, a gdy jej efekty zaczęły grozić utratą stabilności, znacjonalizował majątek OFE wart 150 mld zł.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości przedstawiają niekiedy swoje dotychczasowe rządy jako proces naprawy państwa po nadużyciach i niegospodarności z okresu rządów Donalda Tuska i Platformy Obywatelskiej. Bez wątpienia należą im się słowa uznania za to, jak energicznie wzięli się za walkę z mafijnymi środowiskami pasożytującymi na publicznych pieniądzach, lecz warto pamiętać, iż epokę Donalda Tuska tworzyły także m.in. podwyżki stawek podatku VAT, czy też składki rentowej. Rządy obecnego Przewodniczącego Rady Europejskiej stały pod znakiem kreatywnej księgowości, zadłużania i podwyżek podatków. Jeśli Prawo i Sprawiedliwość chce się zapisać w pamięci Polaków jako partia, która zerwała z marazmem i nadużyciami z okresu rządów Platformy Obywatelskiej, powinno zdecydować się na o wiele odważniejsze kroki niż do tej pory.
PiS zaskakuje
Zgodnie z narracją opozycji Prawo i Sprawiedliwość miało się „wywrócić” właśnie na gospodarce, a dokładniej na wydatkach związanych z programem 500 plus, darmowymi lekami czy też Mieszkaniem Plus. Zdaniem m.in. lidera Nowoczesnej Ryszarda Petru, PiS nie zna się na gospodarce i wcześniej czy później doprowadzi do ostrej recesji gospodarczej. Po blisko dwóch latach rządów ekipy Jarosława Kaczyńskiego, tego typu opinie stają się jednak coraz bardziej oderwane od rzeczywistości. Gospodarka wcale nie wyhamowała, a PiS pokazuje, że realizując swoje programy socjalne, pamięta o zachowaniu odpowiedniej dyscypliny.
Politycy PiS chwalą się, że same tylko dodatkowe wpływy z VAT pozwoliły sfinansować program 500 plus. Likwidacja patologii i nadużyć jest oczywiście szalenie istotna, lecz jako taka nie może stanowić głównego punktu programu, który pozwoliłby Polsce wejść na ścieżkę dynamicznego rozwoju. PiS dzielnie walczy z mafiami i układami, lecz jego przywódcy są osobami nieskorymi do dokonywania jakichkolwiek większych zmian.
Najlepiej świadczy o tym równie głośny, co martwy Plan Morawieckiego. Już ponad półtora roku temu rząd przyjął ogólne postanowienia Planu na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, lecz od tego czasu dokonano jedynie kosmetycznych zmian. Zamiast wielkiego pakietu ustaw sprzyjających gromadzeniu bogactwa przez Polaków, ograniczono się zapisów, które m.in. ułatwiają przejmowanie działalności gospodarczej po śmierci małżonka. Plan Morawieckiego dostarczył PiS-owi alibi, że reformuje Polską gospodarkę, lecz w rzeczywistości jego zakres oddziaływania jest minimalny.
PiS odnosi bez wątpienia pierwsze sukcesy w zakresie polityki budżetowej, lecz samo zachowywanie dyscypliny to zdecydowanie za mało, aby doprowadzić do długo oczekiwanego przez Polaków przełomu w gospodarce. W Wielkiej Brytanii mieszka na stałe ponad milion Polaków, dla których sukcesy w walce z mafią paliwową czy vatowską nie mają absolutnie żadnego znaczenia, gdyż w ich ojczyźnie nadal zarabia się średnio cztery razy mniej niż na zachodzie.
Dane dotyczące kondycji budżetu dają z pewnością powody do optymizmu, lecz Dobra Zmiana nie powinna się zadowalać samym tylko ukróceniem patologii. Wyniki sondażowe wskazują na szczytowy poziom poparcia dla partii rządzącej, która być może już nigdy więcej nie będzie miała tak komfortowej sytuacji do dokonania gruntownej reformy systemu podatkowego czy też emerytalnego. Oby nie zaprzepaściła tej wielkiej szansy.