Afera z szefem Komisji Nadzoru Finansowego pokazała, że hasło PiS o uczciwości w polityce jest tylko hasłem.
Przez ostatnie trzy lata swoich rządów politycy PiS, chwaląc się sukcesem programu „500 plus”, tudzież pojedynczymi doskonałymi wynikami spółek skarbu państwa, rzucali hasło „wystarczyło nie kraść”. Aluzja była czytelna. Poprzednicy, przede wszystkim z rządu PO- PSL, kradli i dlatego nie starczało na socjalny program pomagający rodzicom. We wtorek 13 listopada ta legenda została ośmieszona przez szefa Komisji Nadzoru Finansowego Marka Chrzanowskiego. Został on nagrany przez właściciela m.in. Getin Noble Bank i Idea Bank znanego biznesmena Leszka Czarneckiego.
W marcu 2018 r. Chrzanowski zasugerował biznesmenowi, że jego starania o pomoc nadzoru w uzdrowieniu banków zakończą się skutecznie, jeżeli zatrudni wskazanego przez niego prawnika, zaprzyjaźnionego z żoną szefa KNF. Ten zaś nie tylko poleca jego usługi, ale wyraźnie sugeruje, iż wynagrodzenie powinno być powiązane z wynikiem banku. Czarnecki twierdzi, że szef KNF napisał na kartce kwotę wynagrodzenia, której oczekuje dla prawnika, miało chodzić o 1 proc. wartości Getin Noble Banku, czyli bagatela o 40 mln zł. Na tę okoliczność jest gotów poddać się badaniu wariografem. Szef KNF twierdzi, że nic takiego nie pisał. Jednak nie ma to większego znaczenia. To, co słychać, bez wątpienia jest przestępstwem. Urzędnik państwowy, dysponujący olbrzymimi kompetencjami, sugeruje petentowi swojego urzędu, kogo ma zatrudniać i jak wynagradzać. W tej sprawie nie ma nawet cienia wątpliwości.
Reakcja polityków PiS jest żenująca. Zwracają uwagę, że Czarnecki zwlekał z ujawnieniem nagrania osiem miesięcy. Jakby miało to jakiekolwiek znaczenie dla oceny czynu Chrzanowskiego. Co więcej, atakują Czarneckiego. Nikt nie posypał głowy popiołem. Chrzanowski ma 37 lat, jest doktorem habilitowanym i robił błyskotliwą karierę. Miał silnych promotorów w PiS. Bagatelizowanie tego, co się wydarzyło, pokazuje, że politycy PiS nie tyle są zszokowani tym, co usłyszeli, ile raczej tym, że ktoś odważył się nagrać jednego z ich ludzi i to ujawnić. Mimo hucznych zapowiedzi PiS nie rozliczył żadnej z afer, która miała miejsce za rządów PO-PSL.
Nawet tam, gdzie sprawy są ewidentne, jak np. sprzedaż firm państwowych po zaniżonej cenie, śledztwa się ślimaczą, a zarzuty są stawiane tylko płotkom. Polacy nie lubią hipokryzji. PiS doszedł do władzy, obiecując uczciwość. A dał im to, co zwykle: czyli biznesy i układziki, czerpanie pełnymi garściami z państwowej kasy. PiS po prostu odsunął jedne świnie od koryta władzy i wprowadził własne. O tym, że źle się dzieje w KNF, „Gazeta Finansowa” pisała wielokrotnie. Żadne służby państwowe nie zadziałały w tej sprawie. Widać zaś wyraźnie, że patologiczny układ w KNF miał wysoko postawionych protektorów.
To, czy PiS przetrwa tę aferę, zależy tylko od jednego. Czy Marek Chrzanowski, tak jak Lew Rywin „weźmie wszystko na klatę” i nie powie, z kim współpracował. Czy też zacznie mówić. W tym drugim wypadku PiS może podzielić los SLD, które nigdy nie podniosło się po komisji śledczej ds. afery Rywina.