4.5 C
Warszawa
poniedziałek, 23 grudnia 2024

Rozbity bank

Poznański sąd zadecydował, że umowa na zakup obligacji GetBack jest nieważna, a poszkodowana powinna odzyskać wszystkie pieniądze

Czy banki i domy maklerskie, które naciągały klientów, mają się czego obawiać?

Przed poznańskim sądem zapadł pierwszy wyrok w aferze GetBack. Sąd stanął po stronie poszkodowanej akcjonariuszki firmy windykacyjnej. Natomiast sam GetBack domaga się odszkodowania od obsługującej go firmy audytorskiej Deloitte. Spółka oskarża audytora, iż nie wywiązał się należycie z obowiązków i nie zbadał należycie sprawozdań finansowych, co doprowadziło do kłopotów windykatora.

Nadzieja dla poszkodowanych
W piątek 6 marca w Sądzie Okręgowym w Poznaniu zapadł wyrok w sprawie akcjonariuszki GetBack, która chciała odzyskać pieniądze. W podobnej sytuacji znajduje się ok. 9 tysięcy inwestorów, których straty sięgać mogą 2,5 mld złotych. Pozew został złożony przeciwko Idea Bank S.A. i PNP S.S w czerwcu 2019 r. Kobieta chciała wykazać, że w sposób nieważny nabyła obligacje Get- Back za pośrednictwem Idea Banku oraz ówczesnego Polskiego Domu Maklerskiego.
– Sposób nabycia wskazuje jednak, że do transakcji nie mogło dojść; transakcja była nieważna. I z tego tytułu właśnie powód domagał się stosownego odszkodowania od Idea Banku oraz od Polskiego Domu Maklerskiego, obecnie PNP – przekonywała Beata Strzyżowska, radca prawna reprezentująca poszkodowaną.

Strzyżowska tłumaczyła, że umowa ta naruszała określone postanowienia ustaw z rynku papierów wartościowych oraz kodeksu cywilnego. Chodzi m.in. o zarzut missellingu, czyli oferowania produktów w sposób wprowadzający w błąd. Sąd uznał, że zawarta umowa jest nieważna, a za straty kobiety odpowiada zarówno biuro maklerskie sprzedające obligacje, jak i bank, którego pracownik zaoferował dokonanie inwestycji. Zgodnie z wyrokiem poszkodowana akcjonariuszka ma teraz odzyskać pełną zainwestowaną w obligacje GetBack kwotę, wraz z odsetkami o wartości ok. 100 tys. złotych. Co więcej – sąd nadał wyrokowi klauzulę natychmiastowej wykonalności.

Zawiodło państwo
W uzasadnieniu wyroku sędzia Urszula Jabłońska-Maciaszczyk podkreśliła, że sprawa poszkodowanej dowodzi, jak bardzo potrzebna jest ochrona instytucji demokratycznego państwa prawa. Wcześniej zarzuty wobec instytucji państwowych, na czele z Komisją Nadzoru Finansowego, stawiała Najwyższa Izba Kontroli. Według NIK KNF mogło wyłapać oszustwa wcześniej. – Instytucje powinny sprawnie, rzetelnie i bezstronnie, a także z pokorą ze względu na swój służebny charakter oraz z szacunkiem udzielać ochrony słabszym uczestnikom obrotu gospodarczego, nie tylko przez tworzenie przepisów, ale również dopilnowanie, aby przepisy te były przestrzegane – powiedziała sędzia.

W uzasadnieniu przytaczanym przez Radio Zet czytamy, że „klientka pozwanego Idea Banku w czerwcu 2019 r. została poinformowana przez pracownika banku Marcina Sz., nieposiadającego licencji maklera papierów wartościowych, o możliwości nabycia obligacji GetBack S.A. za kwotę co najmniej 50 tys. złotych. Oferta została przedstawiona jako bardzo korzystna z przewidywanym zyskiem w postaci regularnych wysokich miesięcznych odsetek. Decyzję należało podjąć szybko z uwagi na limitowany czas dostępu, wielu chętnych i niepowtarzalność okazji”. – Sąd uznał jednak, iż umowa ta nie została skutecznie zawarta, na podstawie art. 58 kodeksu cywilnego należy bowiem stwierdzić, że dotknięta jest ona nieważnością z uwagi na sprzeczność z prawem (…), a także zasadami współżycia społecznego w tym przypadku, dobrymi obyczajami, jakimi winien kierować się przedsiębiorca profesjonalnie zajmujący się sprzedażą instrumentów finansowych w stosunku do konsumentów – powiedziała sędzia Jabłońska-Maciaszczyk. Co istotne, sędzia wskazała, że pozwany bank przyjął strategię polegającą na żądaniu oddalenia powództwa z uwagi na brak stosunków prawnych łączących go z powódką i nie zawierał żadnych umów związanych z nabyciem przedmiotowych obligacji GetBack.


Przeczytaj też:

KNF mógł uchronić inwestorów GetBack …

TYKAJĄCA BOMBA GETBACK …

Co dalej z GetBack? …


Po ogłoszeniu wyroku Idea Bank zapowiedział apelację. – Należy podkreślić, że w przedmiotowej sprawie sąd uwzględnił powództwo w części, a wyrokowi został nadany rygor natychmiastowej wykonalności jedynie w zakresie odnoszącym się do PNP – poinformował bank w wypowiedzi dla „Pulsu Biznesu”.
Warto zauważyć, że Idea Bank stara się polubownie rozwiązać spór z obligatariuszami GetBacku, którzy kupili obligacje, korzystając ze wsparcia sieci sprzedaży Idea Banku. Dotychczas reklamacje złożyło ok. 52 proc. z nich. – Każda reklamacja jest rozpatrywana indywidualnie, w uzasadnionych przypadkach zapraszamy klientów do polubownego załatwienia sporu. Do 3 marca 2020 r. podpisaliśmy ugody z 72 klientami, a kolejne 82 osoby są w trakcie procesu zawierania ugód. Łącznie do tej pory odkupiliśmy od klientów obligacje GetBack o wartości 9 mln 510 tys. złotych – przekonuje bank w rozmowie z dziennikiem.

Audytorzy na celowniku
W cieniu sądowych batalii rozgrywa się jednak znacznie ciekawszy wątek afery. Otóż GetBack wystąpił na wojenną ścieżkę z Deloitte, który to audytor obsługiwał windykatora. Jak ujawnił „Dziennik Gazeta Prawna”, GetBack złożył wniosek z zawezwaniem Deloitte Audyt do próby ugodowej w warszawskim sądzie rejonowym. Windykator chce od Deloitte niemal 307 mln zł odszkodowania. Nowe władze GetBack oskarżają brytyjskiego giganta o niewywiązanie się ze swoich obowiązków przy badaniu sprawozdania finansowego.

Sprawa jest w Polsce bezprecedensowa. Smaczku dodaje fakt, że polski oddział Deloitte przygarnął swego czasu ludzi Arthura Andersena, który to audytor upadł w atmosferze gigantycznego skandalu podczas afery Enronu.
Teraz GetBack wskazuje na dokumenty za rok 2016 i sprawozdania za pierwsze półrocze 2017 r. – czyli tuż przed wejściem na giełdę. Przypomnijmy, że afera GetBack wybuchła na początku 2018 r., gdy wyszło na jaw, że windykator jest na skraju bankructwa. Zasiadający wówczas w zarządzie GetBack usłyszeli zarzuty prokuratorskie.

„Dziennik Gazeta Prawna” zauważył, że to już drugie wezwanie GetBack wobec Deloitte do wypłaty odszkodowania. W połowie 2019 r. minął termin, w którym windykator oczekiwał od Brytyjczyków 15 mln zł odszkodowania. – Jeśli się nie uda, a wiele wskazuje na to, że Deloitte nie zgodzi się na wypłatę odszkodowania, to skierowany zostanie zapewne pozew cywilny przeciwko audytorowi – przekonywał informator „DGP”. Deloitte broni się, że podczas badania sprawozdań finansowych GetBacku postępował zgodnie ze standardami zawodowymi i przeprowadził odpowiednie procedury.

W piśmie, które trafiło do sądu, a którego treść ujawnił „Dziennik Gazeta Prawna” GetBack wskazuje, że Deloitte np. nie „zauważył”, że w sprawozdaniach ówczesny zarząd spółki niewłaściwie wskazywał strukturę przychodów, a to sugerowało inwestorom bardzo dobrą sytuację finansową windykatora, wyższe przychody i zyski. Tymczasem dane finansowe, m.in. odzyski z portfeli wierzytelności, były zawyżane, co potwierdziła, już po wybuchu afery, KNF. „Nagła radykalna poprawa wyników w sprawozdaniu finansowym jest dla biegłego rewidenta podstawowym sygnałem ostrzegawczym, że sprawozdanie może być istotnie zniekształcone, a przedstawione w nim wyniki – zawyżone” – brzmi fragment zarzutów GetBack wobec Deloitte.

W takiej sytuacji audytor powinien zgłosić zastrzeżenia do sprawozdania finansowego lub odmówić wydania opinii. Tak się nie stało. Ponadto nowe władze GetBack wskazują, że biegły rewident Deloitte nie wychwycił tego, że sprawozdania nie pokazywały wyników z obrotu portfelami wierzytelności. Spółka, zamiast zarabiać na windykowaniu z nich należności, znaczną część przychodu osiągała ze sprzedawania ich z jednego funduszu sekurytyzacyjnego do innego. Deloitte nie weryfikował też, czy w GetBack działają procedury kontroli wewnętrznej. A to one powinny wykazać oszustwa w sprawozdawczości finansowej.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news