2.5 C
Warszawa
poniedziałek, 23 grudnia 2024

Zbyt przedsiębiorcze państwo

Polski Holding Spożywczy

Pomysł, aby Polski Holding Spożywczy posiadał także własną sieć sklepów, to najlepszy przykład tego, że państwo zbyt śmiało dbające o swoje interesy może bardziej zaszkodzić, niż pomoc.

O koncepcji powołania Polskiego Holdingu Spożywczego (PHS) mówi się już od dobrych kilku lat. Za tą nazwą kryje się tak naprawdę idea, aby powołać do życia nową strukturę organizacyjną i biznesową dla podmiotów, które od dawna należą do skarbu państwa. Wbrew wielu krytycznym głosom, które wieszczyły, że pod rządami „dobrej zmiany” dokonywana jest nacjonalizacja kolejnych obszarów gospodarki, PHS ma za zadanie skoordynować wysiłki polskiej branży rolniczej w zakresie dostarczania produktów spożywczych na rynek. Jak wskazywał wcześniej minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, nowy podmiot miałby uzupełnić lukę, jaka powstała w wyniku zbyt pochopnych decyzji prywatyzacyjnych zdających polskich producentów na łaskę lub niełaskę zagranicznych podmiotów.

Kilka lat przygotowań
Liderem Polskiego Holdingu Spożywczego ma zostać spółka Polski Cukier, lecz docelowo w jej skład miałyby wejść także inne, prężne podmioty rynku rolno-spożywczego. Prace nad powołaniem nowego podmiotu przez stosunkowo długi czas trwały w martwym punkcie, gdyż poszukiwano odpowiedniego finansowania (mówiło się o kwocie 200 mln zł). Teraz pieniądze wreszcie się znalazły, a utworzenie PHS wydaje się szczególnie uzasadnione ze względu na spore zawirowania, jakie spotkały branżę rolno-spożywczą w związku z pandemią koronawirusa. Z dnia na dzień wstrzymano eksport wielu produktów, a ich transport stał się utrudniony.

Jak pokazały ostatnie trzy dekady, polskie rolnictwo stanowi wciąż jedną z najbardziej prężnych branż, która odgrywa decydującą rolę w zakresie eksportu (obecnie aż 30 proc. polskiej produkcji rolniczej trafia na zagraniczne rynki). Polska mogłaby być jednak jeszcze większą potęgą, gdyby wiele zakładów przetwórczych nie zostało na początku lat 90. sprywatyzowanych za grosze i przekazanych w ręce obcego kapitału. Najbardziej odczuwają to polscy sadownicy i ogrodnicy, którzy są zdani na łaskę podmiotów, które najczęściej nie mają na uwadze interesów rodzimych wytwórców. Istnienie Polskiego Holdingu Spożywczego i jego działalność w obszarze produkcyjnym są jak najbardziej usprawiedliwione i można się nawet pokusić o stwierdzenie, że zbyt długo zwlekano z jego powołaniem. Problem polega jedynie na tym, że ostatnie wypowiedzi niektórych przedstawicieli rządu zdają się sugerować, że PHS może się stać pretekstem do uruchomienia znacznie większego projektu. W jednym z wywiadów wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń stwierdził, że nie wyklucza tego, iż pewnego dnia Polski Holding Spożywczy stworzy także własną sieć dystrybucyjną w postaci sklepów na terenie całej Polski. Gdy po jego słowach wybuchła mała medialna burza, szybko wycofał się ze swojej wypowiedzi zastrzegając, że taki scenariusz na razie nie jest brany pod uwagę.

Widmo państwowej sieci sklepów
O całej sprawie stało się jeszcze bardziej głośno, gdy „Rzeczpospolita” ujawniła, że na celowniku rządu znalazła się sieć Żabka a nawet polska część sieci Tesco. W projekt miałyby być zaangażowane finansowo również PKN Orlen i PGNiG. Doniesienia te są zapewne dziennikarską kaczką, której nie warto poświęcać zbyt wiele uwagi, lecz mimo wszystko sam fakt, iż wiceminister aktywów państwowych w spontaniczny sposób wyraził możliwość wejścia na rynek spożywczy, może dawać pewne powody do niepokoju. Oznacza to bowiem, że tego typu pomysł ma poparcie w kręgach władzy, lecz pospiesznie odżegnano się od niego w następstwie medialnego poruszenia. Ewentualny pomysł przejęcia którejś ze znanych sieci sklepów spożywczych byłby wyjątkowo szkodliwy, gdyż w powszechnym odbiorze państwowe sklepy najmocniej kojarzą się z minionym systemem gospodarczo-politycznym. Polacy pamiętają wciąż, jak wyglądała szara rzeczywistość PRL, której częścią składową były właśnie państwowe sklepy, w których wiecznie brakowało towarów. Uruchomienie detalicznej dystrybucji w ramach Polskiego Holdingu Spożywczego byłoby więc wizerunkowym strzałem w stopę.

Ponadto nie ma, póki co, żadnych przesłanek do tego, aby nie próbować uzdrowić sytuacji na rynku sieci sprzedaży przy pomocy innych, mniej interwencjonistycznych metod. Pomimo tego, że od wielu lat na naszym rodzimym rynku dominują tak silne marki jak Biedronka, Lidl czy też Netto, wielki sukces odnosi polska sieć Dino, która, zaczynając skromnie, potrafiła rzucić wyzwanie najmocniejszym i jest obecnie jedną z najjaśniejszych gwiazd warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. Rzecz jasna trudno oczekiwać, aby każdemu udawało się odnaleźć w tak trudnej i silnie zagospodarowanej branży, niemniej jednak warto pamiętać, że obecnie funkcjonuje wiele rozwiązań prawnych premiujących potentatów. Jednym z nich są specjalne strefy ekonomiczne, które zapewniają polskiemu fiskusowi wiele korzyści, niemniej jednak stanowią istotne narzędzie premiujące dużych i prężnych graczy. Więcej energii niż w zakładanie nowych państwowych spółek można by też włożyć w przygotowanie lepszych rozwiązań prawnych i podatkowych, które choć częściowo zapobiegałyby wyprowadzaniu zysków bez konieczności płacenia podatków, czy zachęcałyby do większej konkurencji i działalności gospodarczej.

Zbyt ambitne państwo
Choć sama idea skoordynowania działalności branży przetwórczej w sektorze rolno-spożywczym ma głęboki sens z punktu widzenia ochrony polskich interesów, należy mimo wszystko pamiętać o tym, że nadmierne poleganie na publicznej własności niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwa. Nie od dziś wiadomo, że premier Mateusz Morawiecki jest zwolennikiem idei „przedsiębiorczego państwa”, które, wbrew liberalnym mitom, ma aktywnie dbać o dobro rodzimej gospodarki. Istnieje jednak ryzyko, że nadmiernie przedsiębiorcze państwo może swoją działalnością sprawić, że nie pozostanie zbyt wiele miejsca do popisu dla zwykłych przedsiębiorców.

Polskie rolnictwo jest ważną branżą dla całej polskiej gospodarki i nie ma się co dziwić temu, iż rząd pragnie udzielić mu wsparcia. Dzięki swoim rozmiarom Polski Holding Spożywczy ma zapewnić polskiemu rolnictwu większe możliwości działania. Najważniejsze jest jednak to, żeby pamiętać, iż państwowa własność nie może się stać podstawowym środkiem kształtowania życia gospodarczego. Polska niewątpliwie cierpi wciąż na to, że w wyniku komunizmu oraz pozostawiającej wiele do życzenia transformacji ustrojowej nie dorobiła się swoich własnych, rozpoznawalnych na całym świecie marek. Kraje takie jak Dania czy Belgia posiadają firmy o globalnym zasięgu, a Polska doczekała się swojej tak naprawdę dopiero za sprawą producenta „Wiedźmina”, CD Projektu. Pod rządami „dobrej zmiany” państwo próbuje tworzyć swego rodzaju „protezy”, co w niektórych branżach jest jak najbardziej zrozumiałe i potrzebne, lecz stosowane na szeroką skalę może zadławić gospodarkę.

Wypada więc tylko mieć nadzieję, że Polski Holding Spożywczy nie poszerzy nigdy spektrum swojej działalności o sieć sklepów, gdyż oznaczałoby to kapitulację wobec prób zbudowania naprawdę konkurencyjnej i silnej gospodarki. Uwaga nowej spółki powinna skupić się na ekspansji na rynkach zagranicznych oraz stworzeniu lepszych warunków działalności dla rodzimych producentów.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news