3.6 C
Warszawa
poniedziałek, 23 grudnia 2024

Czarny koń francuskich wyborów

Awans Erica Zemmoura do pierwszej ligi francuskiej polityki pokazuje, że ci, którzy uważali, iż wraz z przegraną Donalda Trumpa kończy się czas populistów w polityce, kompletnie się mylili. On się dopiero zaczyna.

– Jeśli wygram te wybory, nie będzie to kolejna zmiana władzy, ale rekonkwista najwspanialszego kraju świata – mówił Eric Zemmour na swoim pierwszym wiecu po oficjalnym ogłoszeniu, że będzie ubiegał się o prezydenturę Francji. Drobny, bo liczący zaledwie 163 cm wzrostu Zemmour (31 sierpnia skończyć 63 lata) jest jednym z popularniejszych francuskich publicystów. Prawdziwą popularność dał Zemmourowi telewizyjny program „On n’est pas couche” („Nie jesteśmy w łóżku”), czyli sprzedawanie polityki w sposób popkulturowy. Dzięki mediom elektronicznym jego książki zaczęły sprzedawać się 20 tys. egzemplarzy dziennie. Gdy we wrześniu wydał książkę „Francja nie powiedziała swojego ostatniego słowa”, to okazało się, że chociaż formalnie nie był politykiem, nie stała za nim żadna partia, to chciało na niego głosować już około 20 proc. Francuzów. Wydaje się, że to on może stanąć naprzeciwko Emmanuela Macrona. Chociaż ma radykalne poglądy antyislamskie, to sam jest Francuzem o korzeniach algiersko-żydowskich. Powtarza, że jest wdzięczny francuskiej kulturze za skutecznego podbicie i naturalizację jego przodków. We Francji rekonkwista, to nie pusty termin polityczny. To nawiązanie do wypchnięcia Arabów z Hiszpanii w XV w. O ile w sprawie integracji europejskiej Zemmour stara się być wyważony, pamiętając jak jego obecna rywalka Marie Le Pen „przejechała się” na haśle opuszczenia strefy euro podczas wyborów prezydenckich w 2017 r., to ze sprawy zatrzymania muzułmańskiej inwazji na Francji uczynił główny punkt swojego programu.

Prawica 2.0

Jego poglądy szokują francuskie elity, a sam Zemmour jest trudny do zaszufladkowania. Przebija przez jego wypowiedzi jedna teza widoczna nawet w tytułach jego książek: „Melancholia francuska” (2010) i „Samobójstwo francuskie” (2014). Zemmour ostrzega przed ciągłym dryfowaniem kraju, który kiedyś należał do liderów Europy i  świata, a dziś cywilizacyjnie się stacza. Jego nostalgia do wielkiej Francji łatwo kojarzy się ze słynnym hasłem, które wskrzesił Donald Trump, zdobywając prezydenturę w 2016 r. na przekór całemu establishmentowi USA: „Uczyńmy Amerykę znowu wielką”. Na początku 2021 r. sondaże dawały mu około 5 proc. Jego główna rywalka Marie Le Pen z Frontu Narodowego w wyścigu o poparcie radykalnych wyborców miała wówczas prawie 30 proc. Pod koniec listopada pojawiły się sondaże, w których Zemmour gromadzi większe poparcie niż ona.

Gdy Marie Le Pen nie odniosła spodziewanego sukcesu w wyborach regionalnych, Zemmour dostrzegł swoją szansę i bez litości ją wypunktował jako słabą intelektualnie, a wygraną w wybo[1]rach na prezydenta Francji jako coś, co jest zupełnie poza jej zasięgiem. Zaczął nazywać ją lewicową kandydatką, która stała się zwolennikiem feminizmu i socjalizmu w gospodarce.

Zemmour poprawił ofertę Marie Le Pen. Jego wzorców należy szukać we wspomnianym Trumpie, ale także w Borisie Johnsonie. Obu tych polityków lekceważono i niedoceniano. Zemmour od Trumpa i Johnsona wziął hasła egoizmu narodowego i izolacjonizmu. Stara się też adresować swój przekaz do konkretnej grupy wyborców, nie do wszystkich. Marie Le Pen poległa w poprzednich wyborach, bo mając 34 proc. poparcia w drugiej turze wyborów w 2017 r., starała się złagodzić swój przekaz tak, aby stać się akceptowalną dla ludzi o poglądach centrowych. To właśnie wykorzystał Zemmour, atakując ją „od prawej”. Odwołuje się on do legendy Charles’a de Gaulle’a, którego rządy po wojnie ocierały się o autorytaryzm. Chce połączenia „patriotycznej burżuazji” (czyli elit), z ludem.

Na poziomie retoryki Zemmourowi udaje się wszystko. Oficjalnie nie rzuca hasła wyjścia Francji z Unii Europejskiej, ale jego rozważania o suwerenności cieszy serca eurosceptyków. Oficjalnie też przychylnie wypowiadał się o orzeczeniach polskiego Trybunału Konstytucyjnego, który ogłosił prymat prawa polskiego nad unijnym. Brexit, czyli opuszczenie przez Wielką Brytanię Unii Europejskiej, nazywał zaś „dowodem odwagi”.

Mówi to, co myśli

O Zemmourze z sympatią mówi super popularny we Francji (i nie tylko!) pisarz Michel Houellebecq, autor bestsellera „Uległość”, w którym w 2022 r. wybory prezydenckie we Francji wygrywał wyznawca islamu. To się jeszcze nie stanie, ale pokazuje, że we Francji budzi się duch niezgodny na grzeczne polityczne poprawne społeczeństwo, które lansuje obecny prezydent Emanuel Macron.

Zemmour domaga się wprost narzucania chrześcijańskich imion dzieciom muzułmańskich imigrantów. Ma też sprawę karną za podżeganie do nienawiści rasowej. Za wypowiedź z września 2020 r., w której stwierdził, że nieletni imigranci, bez opieki, powinni zostać wydaleni z Francji, bo to „złodzieje, to mordercy i gwałciciele”. Wyrok w tej sprawie zostanie ogłoszony w przyszłym roku. Z mówienia tego, o czym myśli, Zemmour zrobił atut w debacie publicznej. Swoim przeciwnikom zarzuca zakłamanie i strach przed mówieniem prawdy.

Zemmour nie ma żadnych oporów, aby wyrażać aprobatę dla porównywania islamu do nazizmu. Jest zwolennikiem przywrócenia kary śmierci. Uważa, że pracodawcy mają prawo odmówić zatrudniania kandydatów do pracy tylko dlatego, że są oni czarni lub Arabami. Bez wstydu głośno mówi, że władza polityczna w państwie powinna należeć do mężczyzn, a rolą kobiet powinno być posiadanie i wychowywanie dzieci. Chwali francuskiego generała, który dokonał masakry muzułmanów podczas kolonizacji Algierii. Trzon wyborców Zemmoura stanowią mężczyźni, starsi ludzie i wyższa klasa średnia. Jednak jeżeli uda mu się przejść do drugiej tury, to poprze go zdecydowana większość wyborców Marie Le Pen. Komentując małą frekwencję w jej okręgu wyborczym w wyborach regionalnych, Zemmour wbił jej mocną szpilę. Powiedział, że ludzie nie widzą już dużej różnicy między Le Penem a prezydentem. „Marine Le Pen mówi jak Emmanuel Macron, Emmanuel Macron mówi jak Marine Le Pen”.

To, że ten zarzut nie jest tylko efektowną figurą retoryczną, pokazała debata liderki Ruchu Narodowego z aktualnym ministrem spraw wewnętrznych Macrona, Geraldem Darmaninem. To on jej zarzucał, że „nie była wystarczająco twarda” w stosunku do islamu, przeciwstawiając jej wypowiedziom politykę swojego rządu w walce z imigracją i obronie sekularyzmu. Odpowiedź Le Pen była tak „miękka”, że zdezorientowany dziennikarz, który prowadził dyskusję, mógł jedynie powiedzieć: – Mamy wrażenie, że to, co oboje mówicie i myślicie, jest takie samo. Zwycięstwo Zemmoura mogłoby być więc ogromny szokiem dla brukselskich elit. Daleko większym, niż gdyby wybory wygrała już „ucywilizowana” Marie Le Pen. Zemmour zdaje się politykiem formatu Johnsona i Trumpa, który będzie prowadził politykę, którą uważa za korzystną dla Francji, nie oglądają się na enigmatyczne wspólne interesy całej Unii Europejskiej.

Dla francuskiej i europejskiej lewicy Zemmour to koszmarnie zależnie od tego, czy wygra wybory, czy nie. Dzięki niemu obecne elity muszą coś robić z hasłami i tematami, które on narzuca. Lewicowi publicyści krzyczą już bezsilnie o „zemmouryzacji umysłów”, czyli przemianie francuskiego dyskursu publicznego w pochwałę islamofobii, ksenofobii oraz rasistowskich i seksistowskich idei. Awans Zemmoura do pierwszej ligi francuskiej polityki pokazuje, że ci, którzy uważali, iż wraz z przegraną Donalda Trumpa kończy się czas populistów w polityce, kompletnie się mylili. On się dopiero zaczyna.

FMC27news