Rainer Seele ogłoszony wrogiem publicznym Austrii numer jeden! Media zarzucają byłemu CEO naftowo-gazowej grupy OMV, że uzależnił Wiedeń od Moskwy. To prawda, ale daleko niepełna. Seele jest klasycznym kozłem ofiarnym rzesz pożytecznych idiotów Kremla pragnących uniknąć własnej kompromitacji. Polowanie na wybraną czarownicę ma odwrócić uwagę opinii publicznej do rosyjskiej korupcji politycznej (i nie tylko), w której po uszy siedzą austriackie i niemieckie elity.
„Współpraca dyrektora generalnego OMV Rainera Seele z Gazpromem pogrążyła Austrię w zależności od Rosji” – komentuje rozgłośnia Deutsche Welle. Zwraca uwagę, że choć mniej znany, lobbował interesy Moskwy nie gorzej od Gerharda Schrödera. Dlaczego niemieckie media tak interesują się Seele?
Po pierwsze to nie Austriak, tylko rodowity Niemiec. Po drugie, najpierw prezesował niemieckiemu potentatowi surowcowemu Wintershall, a jeszcze wcześniej Niemiecko-Rosyjskiej Izbie Handlowej z siedzibą w Moskwie. Dlatego, po trzecie, uchodzi za gorącego orędownika wzmacniania współpracy energetycznej z Rosją, za co został odznaczony Orderem Przyjaźni, którym Putin wyróżnia szczególnie zasłużonych agentów wpływu.
Dziś Seele okrzyknięto jedynym winowajcą, a w nagonce główną rolę odgrywają liberalne media. Z kolei udziałowcy OMV żądają prawnego zbadania jego działalności, czyli oficjalnego śledztwa. Formalnym powodem jest sprawozdanie finansowe za I kwartał 2022 roku. W rubryce „straty z tytułu współpracy z Gazpromem” przedsiębiorstwo musiało wpisać 2 mld euro. Dlatego 3 czerwca, podczas walnego zgromadzenia akcjonariuszy, właściciele ponad 70 proc. udziałów odmówili Seele tzw. Entlastung, czyli zaaprobowania wyników ubiegłorocznej pracy. Rzecz w tym, że to skarb państwa ma połowę akcji gazowego monopolisty, a zarazem największej firmy Austrii.
Jak można przeczytać we wniosku o wotum nieufności „swoimi działaniami Seele przekroczył granicę, lecz konsekwencje stają się widoczne dopiero teraz”. Zapewnienie przejrzystości wymaga specjalnego śledztwa lub, jeśli zajdzie konieczność, procesu karnego.
Gwoli ścisłości, nie byłoby to pierwsze dochodzenie przeciwko Seele. Już w 2020 roku austriacki tygodnik „Profil” ujawnił długą listę zarzutów, które były skutkiem „przyjaźni z Rosją”. Chodziło m.in. o nabycie udziałów w inwestycjach Gazpromu, takich jak złoża i budowa gazociągu Nord Stream-2, podpisanie kontraktu na dostawy rosyjskiego paliwa do 2040 roku, ale także sponsorowanie petersburskiego klubu piłkarskiego „Zenith”.
Ponadto dziennikarskie śledztwo potwierdziło inwigilację liderów związku zawodowego pracowników koncernu oraz feudalną rozrzutność prezesa. Przykładem ostatniej były hojne nagrody dla zaufanych oraz wykorzystanie funduszu reprezentacyjnego godne arabskiego szejka. Ze służbowych odrzutowców Seele korzystał bez uzasadnienia i opamiętania.
Dziś byłego CEO oskarża się o błędną strategię biznesową. – Patrząc wstecz, musimy przyznać, że inwestycje dokonywane w Rosji od 2015 roku opierały się na zbyt dużym zaufaniu do Putina i konstruktywnej roli Moskwy na arenie międzynarodowej. Właściwie trzeba je nazwać pomyłką – bije się w pierś prezes rady nadzorczej OMV Mark Garrett.
Seele nie był sam
„Wyniki głosowania akcjonariuszy nie będą miały bezpośrednich konsekwencji dla 61-letniego menedżera. W grę wchodzą jedynie ewentualne roszczenia natury finansowej” – tak sytuację Seele ocenia wiedeński dziennik „Kronen Zeitung”. Dlaczego główny podejrzany może się czuć bezkarny? Najprościej mówiąc, zbyt dużo wie.
„Jeszcze poważniejsze winny być oceny, a nawet oskarżenia pod adresem tych, którzy przyczynili się do wyboru Seele na stanowisko szefa OMV lub nie sprzeciwili się jego działaniom” – wyjaśnia „Kronen Zeitung”. Natomiast tygodnik „Profil” uściśla: „Nie można w milczeniu patrzeć, jak grupa osób celowo pogrążyła Austrię i OMV w zależność od Rosji. Ci ludzie przedkładają osobiste interesy finansowe ponad moralność”.
Chodzi o tzw. Putin-Versteher, czyli „rozumiejących Putina”, jak w Niemczech i Austrii nazywa się biznesmenów, a przede wszystkim polityków budujących kariery na lobbowaniu rosyjskich interesów. Poprzednik Seele, Gerhard Reuss twierdzi, że w 2014 roku, tuż po aneksji Krymu i rozpoczęciu pierwszej fazy napaści na Ukrainę, OMV opanowała „frakcja” agentów wpływu Putina. Pożyteczni idioci wśród menedżerów i „kluczowych” udziałowców wzywali do pogłębienia współpracy gospodarczej z Federacją Rosyjską. Według nich koncern miał skorzystać z epokowej szansy, odgrywając w procesie wiodącą rolę.
Reussa zepchnięto na boczny tor, ponieważ wraz z ExxonMobil chciał inwestować w rumuńskie złoża na czarnomorskim szelfie. Wspierał również alternatywny wobec Rosji unijny projekt dostaw azerskiego gazu rurociągiem Nabucco. Austriacki koncern wycofał się z obu projektów, ponieważ ostre weto nałożyła Moskwa. Natomiast Rainer Seele doprowadził do tego, że wielkość rocznych dostaw Gazprom – OMV wzrosła ponad trzykrotnie. Wynik jest taki, że na początku 2022 roku Austria była zależna od rosyjskiego gazu w 80 procentach! Dla porównania zależność Niemiec wynosi „tylko” 55 proc.
Dlatego wśród oskarżonych powinien znaleźć się Sebastian Kurz. Cudowne dziecko austriackiej polityki porównywane z pieszczochem „starej Unii” Emanuelem Macronem. W latach 2013-2021 Kurz był kolejno ministrem spraw zagranicznych i kanclerzem Austrii. To jasne, że ze względu na strukturę własnościową koncern nie mógł i nie może realizować inwestycji bez zgody rządu. Strategia biznesowa musiała być pochodną politycznych ustaleń na linii Wiedeń-Moskwa. A te w największym skrócie można opisać, jako walc z Putinem. Także w bardzo dosłownym sensie. W 2018 roku morderca ukraińskich dzieci był gościem honorowym na weselu ówczesnej minister spraw zagranicznych Austrii Karin Kneissl. Tylko naiwny uwierzy, że przyczyną wizyty zbrodniarza była szampańska zabawa, a nie poufne negocjacje z Kurzem i jego ekipą. Tyle że wówczas był dla politycznego biznesowego Wiednia cennym partnerem. Pech chciał, że napaść na Ukrainę przewróciła stolik gry, przekształcając brudne interesy w krwawe. Aby dziś nadal udawać zachodnioeuropejskie elity, które brzydzą się incydentów, takich jak Bucza, potrzebny był kozioł ofiarny i czarownica w rodzaju Seele.
Prawda wygląda inaczej. Klasa polityczna Austrii i Niemiec została do szpiku kości skorumpowana przez Kreml. Upublicznione, kompromitujące fakty z życia dyrektora OMV, minister Kneissle i kanclerza Schrödera potwierdzają tylko regułę, która nie omija samego Kurza oraz Angeli Merkel.
Urzędująca kanclerz odegrała przecież główną rolę w tuszowaniu szpiegowsko-finansowej afery Jana Marsalka. Dla przypomnienia latem 2020 roku Niemcami wstrząsnęła tzw. afera stulecia. Zbankrutował operator transakcji elektronicznych Wirecard. Firma przebojem weszła na giełdowy index DAX-30, czyli niemiecki odpowiednik nowojorskiego S&P-500. Tymczasem wspaniałe rezultaty Wirecard okazały się wynikiem podwójnej księgowości. Z kont beniaminka największej gospodarki Europy zniknęło bezpowrotnie 1,9 mld euro i najprawdopodobniej finansują napaść na Ukrainę. Mózg skandalu, członek zarządu Wirecard i dla odmiany Austriak Jan Marsalek uciekł via Białoruś do Moskwy pod opiekuńcze skrzydła rosyjskiego wywiadu. Okazał się rosyjskim agentem.
Tymczasem niemiecki kontrwywiad wraz z wiedeńskim odpowiednikiem nabrały wody w usta. Prawdopodobnie dlatego, że korupcyjny udział w skandalu brali prominentni politycy rządzącej wówczas CDU/CSU. W Bundestagu powstała nawet opozycyjna inicjatywa, aby wezwać na tę okoliczność Angelę Merkel. Jednak do dziś głucho o pracach parlamentarnej komisji śledczej i wynikach przesłuchania szefowej rządu.
Czy w takich okolicznościach można się dziwić, że głównymi sponsorami rosyjskiej wojny są Berlin i Wiedeń? Tylko Niemcy przelewają miesięcznie na konta Gazpromu ponad 600 mln euro za dostawy gazu. W obu krajach władzę trzyma lobby Putin-Versteher, na czele z obecnym kanclerzem Olafem Scholzem, któremu dzielnie sekunduje inny „przyjaciel Władimira” Emanuel Macron.