10.1 C
Warszawa
poniedziałek, 7 października 2024

Pierwsze fronty III wojny światowej

Nieubłaganie kończy się względny czas pokoju na świecie. Tworzą się ponownie dwa przeciwstawne bloki wojskowo-polityczne wokół Chin i USA oraz strefy wpływów wielkich mocarstw. Konflikty lokalne mają często charakter konfliktów „proxy”, czyli konfliktów zastępczych, znanych z czasów „zimnej wojny” w miejscach ścierania się stref wpływów. Z obawy o wywołanie nuklearnego konfliktu globalnego nie dochodzi na szczęście do konfrontacji militarnej mocarstw nuklearnych, ale wspierają one skonfliktowane strony, każde swoją. 

Andrzej Derlatka

twórca Agencji Wywiadu i były ambasador RP w Seulu

Znane z czasów „zimnej wojny” lokalne konflikty niekiedy trwały kilkanaście lat jak konflikt wietnamski, inne są od kilkudziesięciu lat w stanie zamrożenia i trwają do dziś jak, konflikt koreański. Według Global Conflict Tracer na świecie jest obecnie ok. 20 czynnych konfliktów zbrojnych, mających znaczenie lokalne, bądź co najwyżej regionalne (jak konflikt pomiędzy Egiptem a Etiopią o nową tamę na Nilu). Niewiele ma potencjał, by stać się konfliktami globalnymi, ponieważ nie angażują się w nie światowe mocarstwa nuklearne i nie mają charakteru „proxy”. Potencjał na wojny globalne mają: zamrożona wojna koreańska, w którą zaangażowane są obok zwaśnionych stron także USA i Chiny, wojna Rosji przeciwko Ukrainie, ekspansja Chin na Morzu Południowochińskim do „linii 9 kresek”, aneksja Tajwanu przez Chiny i obecna wojna Izraela z Hamasem.

Wojna z Hamasem, czyli z Iranem

W przeciwieństwie do poprzednich wojen toczonych przez Izrael od momentu powstania z arabskimi sąsiadami ta ma najbardziej groźny charakter dla Izraela. Za wojną z Hamasem stoi Iran, największy i nieprzejednany wróg Izraela. Iran w ciągu ostatnich kilkunastu lat udowodnił skuteczność w polityce międzynarodowej. Stworzył nieformalny sojusz państw „Szyickiego Półksiężyca” z Irakiem, Syrią i Libanem. Przyczynił się walnie do pokonania Państwa Islamskiego (ISIS) przez rządzący w Syrii reżim Asada oraz antyasadowskiej opozycji. Pomógł w faktycznym opanowaniu Libanu przez satelicką, szyicką organizację terrorystyczną Hezbollah (Partia Boga). Sfinansował, wyposażył i wyszkolił Hamas. Przy pomocy instruktorów wojskowych przekształcił Hamas z luźnych terrorystycznych oddziałów partyzantki miejskiej w zdyscyplinowane wojsko. Używając Hezbollahu i Hamasu prowadzi działania terrorystyczne i partyzanckie przeciwko Izraelowi. Jest ponadto coraz więcej dowodów na to, że wojskowy plan operacyjny niedawnego krwawego ataku Hamasu w dniu 7 listopada br. został przygotowany w sposób sztabowy przez Teheran.

Iran to bardzo groźny przeciwnik. Jego siły zbrojne liczą ok. 525 tys. żołnierzy oraz ok. 160 tys. „Strażników Rewolucji Islamskiej”, do tego ok. 350 tys. rezerwistów. Armia Iranu jest dobrze wyszkolona i wyposażona m.in. w rakiety balistyczne i pociski manewrujące rodzimej produkcji, zdolne do przenoszenia broni jądrowej (Iran zaprzecza, by posiadał broń jądrową, ale ma potencjał do jej produkcji, i z uwagi na bliską współpracę z Koreą Płn. może już posiadać głowice nuklearne). Samodzielnie umieszcza satelity wojskowe na orbicie z własnej wyrzutni. Broń irańska dostarczana Rosji jest dobrej jakości i skuteczna (np. drony). Nawiązał sojusz z Rosją i rozwija z nią współpracę wojskową i technologiczną. Ma traktat o „wszechstronnej współpracy” z Chinami. Jest członkiem zdominowanej przez Chiny Szanghajskiej Organizacji Współpracy. To największa na świecie regionalna organizacja polityczna, gospodarcza i obronna, zarówno pod względem zasięgu geograficznego, jak i liczby ludności. Obejmuje 60 proc. kontynentu euroazjatyckiego. Jej członkami są m.in. Rosja, Indie, Pakistan, Kazachstan. Przyłączył się do BRICS – moderowanej przez Chiny, Indie, Brazylię i Rosję – światowej organizacji współpracy gospodarczej państw chcących zniesienia dominującej roli gospodarki i waluty USA oraz reformy ONZ.

Pełnoskalowa wojna USA i Izraela z Iranem jest więc trudna i rodzi wiele niewiadomych jak np. reakcje Rosji i Chin. Jednakże może dojść do niej w wyniku nieprzewidywalnych zdarzeń na zasadzie domina. Tym bardziej że walki w Gazie mogą pochłonąć od 50 do 300 tys. ofiar wśród Palestyńczyków, a to spowoduje wzburzenie całego świata muzułmańskiego.

Wojska USA mają stanowić nie tylko zaplecze logistyczne i zaopatrzeniowe dla armii Izraela, ale ochraniać i zabezpieczać Izrael i jego armię w trakcie walk w strefie Gazy przeciwko Hamasowi od strony Iranu. Wejście USA do wojny przeciwko Hamasowi nie grozi eskalacją do poziomu wojny nuklearnej, przynajmniej na razie. Same walki z Hamasem mają pozostawać na barkach armii izraelskiej. Natomiast Izrael jest już konfrontowany z atakami na swoje siły zbrojne i ludność  cywilną ze strony Hezbollahu z Libanu i z Syrii. Większe zaangażowanie Iranu w wojnie musi spowodować reakcję Izraela i USA. A to ryzyko wojny pełnoskalowej.

Z informacji na temat trwających od kilku tygodni przygotowań armii izraelskiej do lądowej inwazji na Strefę Gazy wynika, że USA pełnią dodatkowo nie tylko rolę asekuracyjną, ale i doradczą. W niektórych aspektach wręcz kierują operacją (np. wymuszając na Izraelu spowolnienie przygotowań i działania humanitarne, jak np. wznowienie dostaw wody, czy przywrócenie internetu). USA mają na Bliskim Wschodzie interesy, które nie są tożsame z interesem Izraela, natomiast łamanie przez wojska Izraela praw wojny obciążałoby też USA jako najbliższego sojusznika, do tego zaangażowanego jawnie w pewnych obszarach bezpośrednio w ten konflikt. Nie wydaje się, by obecnie w interesie USA było rozpoczęcie wojny z Iranem, do czego Izrael wielokrotnie w przeszłości wzywał USA. Jakkolwiek USA dostarcza Izraelowi od lat uzbrojenie (samoloty uderzeniowe, systemy rakietowe, flotyllę samolotów – tankowców powietrznych itd.) przystosowanych do ew. wojny z Iranem, to dopuszczał rozprawę z Iranem przez arabskie sunnickie państwa regionu Zatoki Perskiej, a nie swój bezpośredni udział.

Sieć tzw. Porozumień Abrahama Izraela z sannickimi państwami arabskimi, współnegocjowana przez Izrael i USA, jest skierowana przeciwko szyickiemu Iranowi, i stanowi solidne podwaliny pod taką potężną antyirańską koalicję wojenną. Sterowany przez Iran Hamas zaatakował Izrael w przededniu finalizacji przez Izrael i USA negocjacji kluczowego „Porozumienia Abrahama” z wrogą Iranowi Arabią Saudyjską. W sposób udany doraźnie storpedował to porozumienie oraz skomplikował relacje Arabii Saudyjskiej z USA. Antyariańskie nastawienie państw regionu pozostanie, pomimo wysiłków Chin, które niedawno doprowadziły do nawiązania stosunków dyplomatycznych Arabii Saudyjskiej z Iranem. Powrót do Porozumienia Abrahama jest więc kwestią czasu po zakończeniu wojny z Hamasem.

USA wysłały w rejon wojny z Hamasem potężne siły, głównie w celu odstraszania i powstrzymywania Iranu. Do już rozlokowanych sił wysłano dodatkowo dwa lotniskowce: USS Dwight Eisenhower i najnowszy USS Gerald Ford, posiadający więcej supernowoczesnych samolotów niż całe polskie lotnictwo wojskowe. Wzmocniono dodatkowo bazy USA w regionie (Katarze, Turcji i Arabii Saudyjskiej). USA posiadają w rejonie łącznie ok. 30 tys. żołnierzy (razem z bazami polowymi w Syrii i Iraku), co jest wystarczające do odstraszania, ale nie na pełnoskalową wojnę.

Jeśli jednak do rozprawy z Iranem dojdzie, jej uczestnikiem może być zaskakująco – Turcja.

Co prawda Prezydent Turcji Erdogan organizuje właśnie propalestyńskie i antyizraelskie masowe manifestacje, podczas których oskarża Izrael o zbrodnie wojenne, to strategicznym celem Turcji jest odbudowa jedności państw i narodów turkijskich. Temu ma służyć Organizacja Państw Turkijskich do której – oprócz Turcji – należą Kazachstan, Uzbekistan, Kirgistan i Azerbejdżan, a obserwatorami są Turkmenistan i Węgry (obecnie Budapeszt preferuje stepowy rodowód turański Węgrów). Blisko spokrewnieni z Turkami są Azerowie, których większość zamieszkuje obecnie poza Azerbejdżanem w Iranie. Azerowie mówiący azerskim dialektu jeżyka tureckiego stanowią około 20 – 30 proc. ludności Iranu (oficjalnie 14 mln, nieoficjalnie ok. 25 mln) spośród 87 mln obywateli. Azerowie są w Iranie prześladowani narodowościowo. Używanie jeżyka tureckiego jest zakazane w szkołach, sądach, strukturach rządowych, a także w wojsku. Ostatnie sukcesy wojenne Azerbejdżanu przeciwko Armenii (nie bez pomocy Turcji i Izraela) podniosły dumę narodową Azerów i pobudziły dążenia do odbudowy jedności narodu przy pomocy Turcji. Za sukcesami wywiadu Izraela przeciwko Iranowi stoi głównie współpraca z wywiadem Azerbejdżanu, za zgodą Turcji.

Wojna w Europie

Dotychczas spekulacje o ewentualnym zagrożeniu wojennym w Europie były domeną publicystów i komentatorów. Analizy stanu zagrożenia są dokonywane przez służby wywiadowcze, które nie mają w zwyczaju je ujawniać. Ich treści możemy się domyślać z wypowiedzi polityków. Czasem politycy celowo ujawniają je jak np. Prezydent Biden w przededniu rosyjskiej agresji na Ukrainę, by przestrzec władze rosyjskie. Tak też można potraktować wypowiedź ministra obrony Niemiec Pistoriusa. W dniu 29 października br., czyli parę dni temu oświadczył: Musimy na nowo oswoić się z myślą, że w Europie może wybuchnąć wojna. A to oznacza, że musimy się na nią przygotować. Musimy grać defensywnie, podkreślił przy tym, że Bundeswera i społeczeństwo musi zostać przygotowane na nadchodzące niebezpieczeństwo. 

Wspomniał, że nie da się zmodernizować i wzmocnić armię Niemiec w 2-3 lata, po ponad 30 latach zaniedbań. Problem ten dotyczy nie tylko Niemiec, ale i np. Francji, która ma najsilniejszą armię w Europie liczącą ok. 270 tys. żołnierzy (Niemcy mają ok. 185 tys.). Problem w tym, że gros sił Francji to niezwykle kosztowna marynarka wojenna, z lotniskowcami i atomowymi okrętami podwodnymi, wyposażona w strategiczną broń jądrową i potężne lotnictwo. Francja zaniedbała swoje wojska lądowe.

Tak więc zapowiedź nielubianego w polskim wojsku ministra Błaszczaka o woli zbudowania najsilniejszych wojsk lądowych w Europie, to nie jest tylko typowa dla tego polityka fanfaronada, ale rzeczywistość. Europa jest rozbrojona i praktycznie bezbronna wobec potencjalnej agresji Rosji (ok. 1.5 mln żołnierzy). Odbudowa sił zbrojnych u naszych europejskich sojuszników potrwa co najmniej dekadę, o ile będzie na to ich polityczna zgoda. Jest co do tego uzasadniona wątpliwość, ponieważ np. Wlk. Brytania właśnie realizuje redukcję swoich wojsk lądowych. Tak więc bez wsparcia USA Europa nie będzie w stanie realnie się obronić. A co będzie, jeśli siły zbrojne USA będą zaangażowane na innych teatrach działań wojennych na Bliskim i Dalekim Wschodzie?

Pistorius nie wymienił, gdzie ta nowa wojna w Europie może wybuchnąć. Z oceny potencjałów ewentualnych konfliktów jawi się możliwa wojna w Mołdawii, która cały czas jest na krawędzi wojny domowej, do której szczuje swoich zwolenników Rosja. Mołdawia jest konstytucyjnie państwem neutralnym, a jej siły zbrojne mają charakter symboliczny i są znacznie słabsze od rosyjskich wojsk okupacyjnych mołdawskiego Naddniestrza. Innym realnym miejscem z potencjałem na wojnę jest Republika Serbska w faktycznie utrzymywanej przez Unię Europejską Bośni i Hercegowinie. Bośniaccy Serbowie w swej masie nie chcą przynależności do Bośni i Hercegowiny i chcą połączenia z Serbią. Kolejnym miejscem jest Kosowo, gdzie albański rząd w Prisztinie wbrew porozumieniom nie chce przyznać autonomii gminom zamieszkałym przez Serbów. Potencjał na wojnę ma też zamieszkała przez muzułmańskich Albańczyków zachodnia część Macedonii Północnej. Tamtejsi Muzułmanie tradycyjnie ciążą ku Turcji, kiedyś panującej na Bałkanach. Jeśli Turcja by się zaangażowała, np. wysyłając „siły pokojowe”, to z konfliktów lokalnych powstałby konflikt regionalny, od którego dzieli tylko krok do wojny w Europie. Turcja wykorzystałaby ją z pewnością do zmiany granicy z Grecją, o której po wielokroć mówi, że jest niesprawiedliwa i powinna przebiegać w połowie Morza Egejskiego, a nie tuż przy wybrzeżu Turcji. Tylko dzięki członkostwu obu państw w NATO udawało się łagodzić prowokowane przez nich liczne incydenty i konflikty. Jednak Turcja obecnie dystansuje się od NATO, budując swoją niezależną mocarstwową politykę na Bliskim i Środkowym Wschodzie. Jednym z narządzi jest potężna, świetnie uzbrojona i wyszkolona ponad 600 tys. armia (druga w NATO).

Rewelacje bułgarskie

Jedną z najlepiej zorientowanych w sytuacji w Rosji jest bułgarski wywiad. W przeszłości zażyłe stosunki Bułgarii i Rosji pozwoliły mu zbudować dobrą sieć informacyjną. Informacje bułgarskiego wywiadu są najczęściej wartościowe. Agencje wywiadowcze USA na przykład oceniają prawdopodobieństwo użycia przez Rosję taktycznej broni jądrowej za niewielkie. Mniej optymistyczne stanowisko zaprezentowała kilka tygodni temu Państwowa Agencja Bezpieczeństwa Narodowego (DANS) – bułgarski wywiad. Jego zdaniem „Rosyjska inwazja na Ukrainę w 2022 r. znacząco osłabia istniejącą architekturę bezpieczeństwa w Europie (…). Wojna na Ukrainie może się nasilić i objąć inne kraje”. I dalej: „Region Morza Czarnego i Kaukazu stał się obszarem o pierwszorzędnym znaczeniu ze względu na rosyjską agresję na Ukrainie, która doprowadziła do koncentracji zdolności NATO do obrony państw członkowskich i powstrzymywania Rosji. Działania wojskowe zachowują potencjał do eskalacji i rozprzestrzeniania się poza terytorium Ukrainy, a masowego rażenia nie można całkowicie wykluczyć”.

Implikacje dla Polski

Polska nie może pozostawać osamotniona w Europie i być uzależniona pod względem bezpieczeństwa, podobnie jak inne państwa europejskie od potęgi USA. Możliwość wybuchu wielkiej wojny na świecie oznacza automatyczne zaangażowanie USA, ponieważ we wszystkich potencjalnych konfliktach, które mogą przerodzić się w wojny, są zaangażowane żywotne interesy tego państwa. Wbrew oficjalnemu stanowisku Stanów Zjednoczonych (np. niedawna wypowiedź Prezydenta Bidena o „potędze USA”) nie są one wszechpotężne. Udział w kilku konfliktach wojennych jednocześnie dramatycznie ograniczy ew. pomoc państwom europejskim. Pomoc militarna udzielana Ukrainie obnażyła ograniczone zapasy broni, a zwłaszcza amunicji. Przemysł zbrojeniowy USA jest dopiero pobudzany do działania i efekty będą widoczne dopiero za 5-8 lat. USA nie są w stanie np. zaspokoić zapotrzebowania na nowoczesne samoloty bojowe w rozsądnym czasie (którego coraz mniej) nawet własnego lotnictwa. Stąd np. zakup przez Polskę samolotów w Republice Korei (na szczęście możliwy). Europa, a także Polska muszą przygotować się do samodzielnej obrony, a także do ewentualnego wsparcia dla USA. Widzą to politycy europejscy, proponując zmiany traktatów Unii Europejskiej, proponując integrację przemysłów obronnych (początek dały wspólna produkcja i dostawy amunicji na szczęście z udziałem Polski). W interesie Rosji i innych wrogów jest Europa podzielona i faktycznie bezbronna. Rosyjska agentura wpływu agresywnie atakuje więc unijne projekty zmian traktatowych, w Polsce też. Czas, by nasi politycy to zrozumieli.

Po więcej materiałów zapraszamy na:

https://fmc27news.com/prawo/

https://gf24.pl/podatki/

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news