Pisałem niedawno o obecności Rosji w polskiej polityce wewnętrznej. Teraz trzeba przedstawić stosunki polsko-rosyjskie od drugiej strony. Wyjaśnić, dlaczego nastawienie państwa rosyjskiego oraz dużej części Rosjan jest wrogie do Polski i Polaków.
Andrzej Derlatka
twórca Agencji Wywiadu i ambasador RP w Seulu
Trwa ono od setek lat, czasem jest zaciekle wrogie, niezależnie od systemu politycznego. Przez czas licznych wojen od początku XVI w. do utraty suwerenności i upadku I Rzeczpospolitej, rozbiorów, powstań, konspiracji, zsyłek, rusyfikacji i wynaradawiania. Nawet w czasie Rosji komunistycznej i głoszonego „internacjonalizmu proletariackiego” Rosjanie sowieccy wymordowali niemal wszystkich swoich, wydawałoby się bliskich, sojuszników, polskich komunistów z KPP, za odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne, czyli polskość. Podczas masowych czystek lat 30. ubiegłego wieku wymordowano dziesiątki tysięcy Polaków przymusowo osiedlonych w specjalnych polskich rejonach „Dzierżyńskim” i „Marchlewskim” za bycie Polakami. Nawet ukrycie się za nazwiskami komunistycznych idoli im nie pomogło. Czym innym niż nienawiścią do polskiego narodu mogło być wymordowanie w Katyniu i setkach innych miejsc dziesiątek tysięcy Polaków, oczyszczanie poprzez mordy i zsyłki z nienadającego się do wynarodowienia żywiołu polskiego anektowanej zachodniej Ukrainy, Białorusi oraz Litwy i Łotwy?
Skąd się to bierze, daje odpowiedź jeden z najnowszych esejów pseudohistorycznych Dymitra Miedwiediewa b. prezydenta Rosji, a obecnie wiceprzewodniczącego Rady Bezpieczeństwa, zatytułowany: „Notatki (zamietki) na 4 listopada” szeroko nagłośniony w Rosji i poza jej granicami. Nie ma w nim niczego z wymienionych przeze mnie powyżej kwestii, a jeśli odnosi się do faktów, to dodaje zakłamaną interpretację. Daje wyobrażenie, co Rosjanie myślą o Polakach i Polsce, jaką wiedzę wynieśli z edukacji szkolnej i propagandy. Jaką politykę historyczną realizują władze rosyjskie. W obecnym momencie historycznym o tym, co Rosjanie mają myśleć o Polakach mówi im ktoś z najwyższego szczebla politycznego. Ostatnio zresztą o Polakach wypowiada się dość często i sam Putin. Narracje Miedwiediewa i Putina są tożsame, co oznacza, że Polska stała się ponownie dla Rosji bardzo ważna oraz że zaczęli jej obawiać.
Tezy wystąpień Putina i Miedwiediewa zostały wcześniej wypracowane i stanowią wytyczną dla rosyjskiej propagandy oraz „oręż” dla dezinformacji, inspiracji i manipulacji uprawianych przez rosyjską dyplomację i służby specjalne. Miedwiediew kieruje swoje tezy za granicę. Wprost ostrzega państwa Zachodu przed Polską, że wciągnie je w III wojnę światową. Apeluje do wpływowych środowisk żydowskich i Izraela, wskazując na utrzymujący się „polski antysemityzm” wyssany jakoby z „mlekiem matki”, ostrzega Ukraińców i Białorusinów przed ponoć już jawnymi zamiarami Polski zaboru ich ziem przez Polskę. Można by zbyć te brednie porzekadłem, że Moskale „mierzą innych swoją miarą”, ale to nie wystarczy, bo za bredniami Miedwiediewa stoi potęga całego rosyjskiego państwa, światowego mocarstwa nuklearnego. Miedwiediew ubolewa po wielokroć w tym kontekście, że Polska jest chroniona tarczami NATO i Unii Europejskiej. Inaczej nie byłaby aż tak silna i asertywna. Przekaz jest jasny: jeśli nie chcecie kłopotów wywoływanych przez nieodpowiedzialną Polskę – porzućcie ją.
Wynurzenia Miedwiediewa są tożsame z wcześniejszymi Putina o Polsce i Polakach, jak np. obwinienie Polski o wybuch II wojny światowej, czy oskarżenia o polski antysemityzm, który miał zachęcić Hitlera do mordowania Żydów (wg. Putina polski ambasador w Berlinie Lipski w latach 30. ubiegłego wieku miał zapowiedzieć „wystawienie pomnika Hitlerowi, jeśli ten rozwiąże problem żydowski w Polsce”). Miedwiediew idzie dalej i analizuje krytycznie całą polską historię. Z tych „analiz” wysuwa jeden wniosek: Rosja od setek lat musi się bronić przed agresywną i zaborczą Polską.
„Na początku było słowo”
Według biblii wszystko zaczęło się od słowa. U Putina też. Z tym że słowa Putina zapoczątkowały zbrodnie. Pseudohistoryczne eseje Putina poprzedziły napaści Rosji na Ukrainę w 2014 r. i 2022 r. Stworzyły podbudowę ideologiczną agresji, stworzyły fikcję jedności narodowej Rosjan, Białorusinów i Ukraińców, uznając ich za jeden naród rosyjski. Tak rozumianych Rosjan w Noworosji i Małorosji (tak Putin określa prawie całą Ukrainę) w jego fantasmagoriach gnębią i wynaradawiają naziści spod znaku UPA, banderowcy i nacjonaliści odrzucający „ruskij mir”. Nie jest kwestią przypadku, że rosyjscy żołnierze w zajmowanych miejscowościach, takich jak Bucza, czy Irpięń, najpierw uporczywie polowali na rzekomych banderowców i nazistów. Szukali ich zawzięcie i „ustalali” za pomocą tortur i wymuszeń, a „ustalonych” mordowali na miejscu, lub przemieszczali do „obozów filtracyjnych”. Dowodami ich „nazizmu” były nawet proukraińskie tatuaże.
Putin coraz częściej określa Ukraińców mianem zdrajców, którzy chcą zaprzedać swój kraj Zachodowi. „Ujawnił” ostatnio, że ukraińscy „zdrajcy” chcą oddać zachodnią Ukrainę Polsce. Uznał, że Rosji „nic do tego”, ale gdyby zaborczy Polacy chcieli sięgnąć po Białoruś, to spotkają się z militarnym odporem „państwa związkowego” (ZBIR).
Putin i Miedwiediew widzą relacje Rosji z Polską na przestrzeni wieków jako walkę o panowanie na obszarze pomiędzy naszymi krajami, dzisiejszą Białoruś i Ukrainę, o rząd dusz Białorusinów i Ukraińców: „Tak naprawdę mówimy o banalnym geopolitycznym interesie Warszawy. Jeśli ziemie białoruska i ukraińska są dla niej „herbami” związanymi z historią obecności Polski na tych terenach, to dla Mińska, Moskwy i Kijowa mówimy o początkach wspólnej państwowości”.
Polska dysponuje miękką siłę wzoru atrakcyjnej zachodniej kultury, cywilizacji, tradycji i własnej odrębnej od „ruskowo mira” historii. Ta polska siła kulturowego przyciągania skutkowała też polonizacją, wchłanianiem elit społecznych i intelektualnych, ich „opolaczaniem” według Rosjan. Siłę przyciągania polskości pokazuje obawa przed dalszą polonizacją, jedną z głównych przyczyn odmowy przez Litwę odbudowy Rzeczpospolitej Obojga Narodów po odzyskaniu niepodległości i nieprzyjaznej wobec polskości polityce przez całe dziesięciolecia, w tym po 1991 r. Na te obawy starała się odpowiedzieć wizja suwerennych Białorusi, Ukrainy i Litwy związanych sojuszem z Polską. Miedwiediew uważa ją za największe zagrożenie, podobnie jak szerzej nieznane w Polsce prace XIX wiecznego historyka Feliksa Duchińskiego (udowadniał, że Rosjanie nie są Słowianami, a narodem turańskim).
Po odzyskaniu przez Polskę suwerenności w 1989 r. i otwarciu granic, nasze społeczeństwa na nowo się odkryły, zwłaszcza dobrą historię ponad 400 letniej wspólnej państwowości. Ukrywaną i zakłamywaną w Związku Sowieckim, na Białorusi, Ukrainie. Za krzewienie prawdy na ten temat na Białorusi siedzą w więzieniach liczni przedstawiciele opozycji białoruskiej, prawda historyczna jest tam bowiem zagrożeniem dla reżimu. Niezależnie od antypolskiej indoktrynacji przez system edukacyjny reżim Łukaszenki wydaje gigantyczne sumy na propagandę oczerniania Polski i Polaków. Finansowane są akcje propagandowe w mediach, produkuje się antypolskie filmy, wydaje się książki, itp. Efekty są mizerne, bo cała opozycja białoruska buduje swoją tożsamość na historii wywodzonej z Wielkiego Księstwa Litewskiego i Rzeczpospolitej Obojga Narodów, poprzez którą naród białoruski był związany z Zachodem. Obecnie z ponad 100 tys. studentów zagranicznych w Polsce ogromna większość to ukraińska i białoruska młodzież.
Odpór Polsce
Esej Miedwiediewa jest wielowarstwowy. Generalnie ma charakter propagandowo-edukacyjny dla rosyjskich i promoskiewskich elit na Białorusi, Ukrainie wszędzie tam, gdzie kruszy się idea „ruskiego miru” oraz trzeba konfrontować się z propolskim i prozachodnim zwrotem zwłaszcza na Białorusi i Ukrainie. Jest też wyraźnym ostrzeżeniem dla Polski, państw europejskich, środowisk żydowskich i reszty świata, ponieważ jakoby obecna polityka Polski prowadzi do wywołania III wojny światowej.
Nawiązując do „Święta Jedności Narodowej Rosji”, czczonego z nakazu Putina od grudnia 2004 r. w zamian świętowania 7 listopada rocznicy Rewolucji Październikowej, na pamiątkę wyzwolenia Moskwy spod polskich rządów w 1612 r. i zakończenia okresu smuty (zamętu), w którym pogrążona była Rosja. W ten sposób Putin manifestował wyjście Rosji z kolejnej smuty po upadku i rozpadu imperium Rosji Sowieckiej i tym symbolem zapowiadał odbudowę imperium Rosji.
Polski naród jawi się Miedwiediewowi jako niezwykle agresywny, w przeciwieństwie oczywiście do Rosjan. Pisze on tak: „Polska na przestrzeni 11 wieków swojej historii często wolała rozwiązywać problemy z sąsiadami za pomocą siły militarnej, jak na przykład barbarzyńskie zachowanie Polaków w Moskwie i na Kremlu w czasach kłopotów na początku XVII wieku. Od 960 do 1795 r. Polacy brali udział w około 247 konfliktach międzynarodowych, co oznacza, że musieli walczyć mniej więcej raz na trzy lata. Polska utrzymała tę dynamikę w okresie międzywojennym 1918-1939, biorąc udział w co najmniej siedmiu starciach zbrojnych na swoich granicach”.
Miedwiediew pominął fakt, że od bitwy pod Orszą 1514 r., jako pierwszej gdy Polacy jako sojusznik Litwy starli się w jej obronie z Rosjanami (zwycięsko zresztą, co przypomniał na 11 listopada Zelenski) Polska toczyła wojny niemal wyłącznie w obronie przed Rosjanami „zbierającymi ziemie Ruskie”. Inne granice, zwłaszcza z Niemcami, Prusami i Austrią były przez setki lat spokojne. A w tym czasie Moskwa prowadziła wojny zaborcze z Turcją, Szwecją, Litwą, na Kaukazie i zdobywała Syberię. Budowała imperium.
Miedwiediewa boli, że Polska i inne państwa z nią graniczące, z obawy przed agresywną Rosją, zwiększają swoje potencjały militarne. Polska staje się istotnym podmiotem pośród państw stawiających opór ekspansji rosyjskiej i zauważa, że jej rola niestety znacznie wzrosła. Dzięki rosnącej sile politycznej i militarnej staje się oparciem dla słabszych sąsiadów oraz wspiera Ukrainę. Miedwiediew pokrętnie przedstawia skutek jako przyczynę. Imputuje jakieś rzekome intencje ekspansjonistyczne Polski wobec Ukrainy i Białorusi. Wbrew faktowi, że ogromna większość Polaków uważa obecne granice za korzystne i nie chce powrotu Kresów Wschodnich do Polski. Polacy i nawet antyeuropejski rząd PiS chcą by Ukraina i Białoruś weszły całe do Unii Europejskiej. To jest cudowny walor Unii Europejskiej, że roszczenia terytorialne nie mają sensu.
Polska wywołuje III wojnę światową
Miedwiediew tworzy karkołomne i absurdalne implikacje: „Warszawa (…) agituje jej (Ukrainy) obecnego niezrównoważonego psychicznie przywódcę na rzecz maksymalnego zbliżenia z Zachodem i kontynuacji wojny z Rosją. Dziś bezwzględna większość społeczeństwa polskiego wykazuje nastroje skrajnie rusofobiczne. W tych warunkach ich społeczeństwo, przy pomocy przyjaciół z NATO, będzie aktywnie namawiać elity polityczne swojego kraju do wysłania wojsk na terytorium Ukrainy. Jednocześnie projekcja polityki zagranicznej działań współczesnej Polski bardzo przypomina strategię III Rzeszy w przededniu II wojny światowej. (…) Polskie władze nie ukrywają już tych planów na szczeblu oficjalnym. Wybierając za wzór awanturniczą politykę Hitlera(…) Pierwszym i całkiem prawdopodobnym jest wprowadzenie na Ukrainę wojska polskiego w celu zajęcia, być może krwawego, ziem zachodnio-ukraińskich i przyłączenia ich do Polski. Pomimo obłudnych wypowiedzi Warszawy, narody polski i ukraiński nigdy nie były i nigdy nie będą braterskie(…). Polska stwarza bezpośrednie zagrożenie dla ukraińskiej państwowości (…) nawet profaszystowski reżim w Kijowie to rozumie.
„Zwiększenie potencjału militarnego samej Polski i polskiej obecności wojskowej na Ukrainie może wywołać bezpośrednią konfrontację między Warszawą a Białorusią i Rosją” „regionalne zgrupowanie wojsk Państwa Związkowego (Rosji i Białorusi) udzieli adekwatnej odpowiedzi, aby zapobiec zagrożeniom, jakie płyną ze złych ambicji polskiego establishmentu, a Polska może być „lekkomyślnie” wspierana przez swoich sojuszników z NATO. I rozpocznie się nowa wojna światowa.
Jego zdaniem „awanturnicze działania Polski, jeśli zostaną bezmyślnie poparte przez sojuszników z NATO, mogą mieć znacznie bardziej niebezpieczne konsekwencje dla całego świata”. „I wtedy Polska odegra rolę «hieny Europy», która rozpętała trzecią wojnę światową”.
Miedwiediew podkreślił także, że w rozwiniętej części Unii Europejskiej słabo skrywana nienawiść do Polski, a w szczególności do PiS, nadal będzie istniała. Będzie to coraz bardziej nadwyrężać relacje Warszawy z europejskimi gigantami, przede wszystkim Niemcami i Francją: „Tam (w Niemczech i Francji) będą mieli nadzieję na dojście do władzy innych sił proeuropejskich. Teraz czołowe państwa UE uważają polskie władze za złośliwych parobków, którzy samolubnie wykorzystują wszystkie jej instytucje wyłącznie do własnych celów, nie wnosząc nic do europejskiego skarbu państwa”.
Zauważył jednak, że po rozpoczęciu przez Rosję wojny przeciwko Ukrainie, Polska zyskała sławę „zaciekłego obrońcy umierającej Ukrainy” i głównego sojusznika Waszyngtonu w regionie. To jednak tylko wzmocni opinię Polski jako „parweniusza” wśród eurazjatyckich wielmożów (…) Ostatecznie przyczyni się to do destabilizacji Unii Europejskiej, „aż do pełnoprawnych rozgrywek” w „przyjaznej” rodzinie Unii Europejskiej, a nawet upadku UE z winy Polski (…) Nieposkromiony egoizm polskich elit w perspektywie średnioterminowej może również doprowadzić do pogorszenia stosunków Warszawy ze stolicami państw bałtyckich, które do tej pory postrzegają Polskę jako „rdzennego członka obecnej rusofobicznej uprzęży (…) Rszczenia senioralne mogą wytrącić z równowagi nawet flegmatyczne elity bałtyckie (…) Wtedy ich tymczasowy sojusz pęknie, zwłaszcza że historyczne korzenie sojuszu polsko-litewskiego już dawno zgniły”
Najlepsze wyjście – upadek Polski
Miedwiediew ostrzega Europę: (…) „Zatem obecna rusofobiczna polityka rewizjonistyczna Polski nie daje powodów do optymizmu. Kraj ten wciąż czeka na odpowiedni moment, aby po raz kolejny zalać Europę Wschodnią krwią dla osiągnięcia własnych celów”.
Ostrzega Polaków: (…)”Historia nie raz wydawała bezlitosny werdykt zuchwałym Polakom: niezależnie od tego, jak ambitne byłyby plany odwetowe, ich upadek mógł doprowadzić do śmierci całej polskiej państwowości. A ci, którzy jeszcze wczoraj wydawali się niezawodnym sojusznikiem, w dogodnym momencie wykorzystują osłabiony kraj wyłącznie do własnych, wąskich, egoistycznych interesów. Sprzedają ją i zdradzą. I na pewno nie będzie to Rosja, z którą od kilku stuleci bezskutecznie próbuje walczyć jej niespokojny zachodni sąsiad. Niestety, ułomni warszawiacy i panowie nie chcą wyciągnąć wniosków z własnej historii. Jednak w niedalekiej przyszłości będzie mogła się na nich zemścić w pełni, demonstrując polskiej elicie swoją złowrogą cykliczność.
Czy będzie nam wtedy smutno z powodu upadku współczesnej polskiej państwowości? Nie ma potrzeby kłamać. Odpowiedź może być tylko jedna: absolutnie nie!
Czy i jak reagować
Wynurzenia Miedwiediewa i Putina warto znać, bo jednoznacznie pokazują, że Rosja jest wrogiem Polski. Prawie każde sformułowanie eseju Miedwiediewa podszyte jest kłamstwem w wspólnej rosyjsko-polskiej historii. Są w Polsce nadal kręgi rusofilskie i prorosyjskie partie i organizacje. Często antyukraińskie. Chciałbym wierzyć, że ci ludzie kierują się tylko złudzeniami i są zmanipulowani np. propagandą okresu PRL.
Miedwiediew odnotowuje z przerażeniem prozachodni zwrot społeczeństw białoruskiego i ukraińskiego i utożsamia go z wielowiekowymi knowaniami agresywnej Polski. Natomiast ma on tylko częściowy związek z samą Polska. Są to historyczne społeczne procesy obejmujące i jednoczące całą Europę, których Białorusini i Ukraińcy chcą być częścią. Nie chcą żyć dalej w zakłamaniu Ruskowo Mira i pod dominacją zapóźnionej społecznie, kulturalnie, politycznie i gospodarczo Rosji. Kontrast pomiędzy represyjnym społeczeństwem państw Ruskowo mira, a demokracjami zachodnimi, w tym Polską, jest katastrofalny. Ciśnienie w kierunku zmian nie zmniejszy się.
Rosja szowinistów wielkoruskich nie zniknie. Nadal będzie się miotała w obronie supermocarstwowego status quo, który powoli się kruszy. Rosja albo przyłączy się do Zachodu, albo popadnie w całkowitą zależność od Chin. Na razie brnie w to drugie.
Niestety, czeka nas Polaków wieloletni okres wyrzeczeń na rzecz wzmocnienia obronności, bo Moskale ustępują tylko przed realną siłą. A my dla Rosji jesteśmy najgroźniejsi.