-0.6 C
Warszawa
sobota, 23 listopada 2024

Bitwa o Argentynę


Prezydent Argentyny Javier Milei bardzo energicznie stara się o przywrócenie swojemu krajowi wiarygodności i przyciągnięcie inwestycji, lecz zgodnie z oczekiwaniami napotyka wiele przeszkód.

W ostatnich dniach w światowych mediach głównego nurtu ukazała się seria artykułów i relacji z Argentyny, wyrażająca zadowolenie z rekordowego spadku poparcia dla wybranego w grudniu ubiegłego roku prezydenta. Nieprzychylne Mileiowi już od czasów kampanii prezydenckiej środowiska skrupulatnie odnotowały fakt, że we wrześniu nastąpiło wyraźne tąpnięcie w sondażach wykazujących aprobatę dla jego rządów.

Niepokojące wskaźniki

Mogący jeszcze do niedawna liczyć na rekordowe poparcie polityk zaliczył spadek o ok. 7 pkt proc. Teraz jego osobę pozytywnie ocenia 44 proc. respondentów, a liczba negatywnie oceniających wzrosła do 50,7 proc. W zgodnej opinii wielu komentatorów ten spadek notowań należy wiązać z faktem zablokowania podwyżek świadczeń, które zaproponował argentyński Kongres oraz ogłoszeniem planów budżetu na 2025 r., zawierających wiele cięć wydatków. Wprawdzie Milei wygrał ubiegłoroczne wybory, głosząc wszem i wobec, że jego rządy będą polegały właśnie na cięciach, lecz – jak się okazuje – wdrażanie trudnych i koniecznych planów w życie zawsze wiąże się ze społecznym oporem.

Jeśli ktokolwiek spodziewał się, że libertariański polityk dokona cudów w ekspresowym tempie, musi teraz przeżywać spory zawód. W bieżącym roku Argentyna jest jedynym krajem w całej Ameryce Południowej, którego gospodarka skurczy się, i to aż o 3,2 proc. PKB. W sytuacji gdy nawet komunistyczna Wenezuela jest w stanie wypracować wzrost, taki obrót rzeczy może zasiać w umysłach Argentyńczyków mnóstwo wątpliwości. Jeśli dodatkowo uwzględni się fakt, że w sierpniu ogłoszono dane wskazujące na osiągnięcie rekordowego poziomu liczby osób żyjących w ubóstwie (wzrost z 41,7 do 52,9 proc. w ciągu roku), wyraźne pogorszenie wyników w sondażach wydaje się być czymś całkowicie oczywistym.

Odbudowa zaufania i finansowej równowagi

Pomimo tych oczywistych trudności, nie sposób jednak nie dostrzec wielu pozytywnych zmian, które nastąpiły w ciągu minionych miesięcy. Począwszy od lutego, w każdym kolejnym miesiącu Argentyna odnotowuje dodatnie saldo budżetowe. Nadwyżka budżetowa została także zapisana w budżecie na 2025 r. i wedle deklaracji Mileia ma ona być przekazywana na spłatę zadłużenia. Już w grudniu prezydent polecił także stopniowo odbudowywać argentyńskie rezerwy walutowe, które przez poprzednie rządy peronistów zostały całkowicie zlikwidowane!. Trudna sytuacja finansowa państwa nie pozwala na zbyt rozbudowane zakupy, ale w pierwszej połowie Bank Argentyny pozyskiwał ok. 2 mld dol. miesięcznie.

W planach budżetu na przyszły rok zawarta jest obietnica sprowadzenia inflacji do poziomu „tylko” 18,3 proc. r/r, choć jeszcze w sierpniu wyniosła ona 230 proc. Rzeczywiście, w dziedzinie ograniczania inflacji Javier Milei ma pewne opóźnienia, lecz i tak doprowadził do zauważalnego ograniczenia wzrostów cen. Przed sformowaniem jego rządu inflacja konsumencka rosła w tempie nawet 25 proc. miesięcznie, a obecnie ten sam wskaźnik spadł do poziomu ok. 3-4 proc. Tuż po objęciu urzędu Milei zdewaluował argentyńskie peso o 50 proc. w celu zwiększenia eksportu i cel ten udało mu się osiągnąć. W okresie od stycznia do sierpnia br. wartość całego wywozu z kraju wzrosła o 14,8 proc. w porównaniu z tym samym okresem poprzedniego roku.

Najważniejszym osiągnięciem Javiera Milei jest jednak odbudowanie wizerunku Argentyny jako kraju, który chce się naprawiać i wyrwać z gospodarczej otchłani, w której coraz szybciej się pogrążał. Jego reformy już w pierwszych tygodniach zyskały akceptację Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz innych międzynarodowych instytucji, bez których przełamanie stanu permanentnego bankructwa nie będzie nigdy możliwe. Pod rządami Mileia Argentyna zaczęła spłacać wszystkie zobowiązania i powoli odzyskuje status państwa, wobec którego można mieć zaufanie. Tuż po ogłoszeniu planów budżetu na kolejny rok kursy argentyńskich obligacji wyraźnie wzrosły.

Przyciągnąć sztuczną inteligencję

Oprócz narzucenia twardych fiskalnych norm, opanowania inflacji czy odbudowy wiarygodności kredytowej argentyńskiego państwa Javier Milei usilnie stara się o to, aby jego ojczyzna zaczęła ponownie przyciągać zagraniczne inwestycje. Jego poprzednicy stawiali coraz wyraźniej na Chiny, lecz nowa głowa państwa bardzo chce pogłębić więzy gospodarcze ze Stanami Zjednoczonymi i uczynić z Argentyny kraj stanowiący regionalne mocarstwo w zakresie korzystania ze sztucznej inteligencji. W tym celu w czasie niedawnej wizyty w Stanach Zjednoczonych spotkał się z Markiem Zuckerbergiem oraz Elonem Muskiem, którzy stoją na czele wiodących projektów w tej dziedzinie. Milei zachwalał swój kraj jako najbardziej liberalny i sprzyjający inwestycjom.

W celu przyciągnięcia wielomiliardowych inwestycji już w czerwcu w Argentynie została uchwalona specjalna ustawa oferująca firmom pragnącym pozostać w kraju, co najmniej 30 lat specjalne zniżki podatkowe oraz mechanizmy walutowe ułatwiające przepływ kapitału. Krytycy tej inicjatywy już zaczęli narzekać, że Milei rozdaje wielkim zagranicznym podmiotom ulgi, które nieustannie odbiera zwykłym Argentyńczykom. W pewnym sensie trudno się mu jednak dziwić, bo przez ostatnie lata w Argentynie doszło do rzadko spotykanej wielkiej destrukcji kapitału poprzez inflację oraz skrajnie socjalistyczną politykę rządu. Milei ma świadomość, że jego kraj może się podnieść z kolan jedynie pod warunkiem, że pomogą mu w tym wielkie zagraniczne podmioty, które ożywią eksport i zwiększą produktywność pracy.

Argentyna, wzorem Europy Środkowo-Wschodniej po 1989 r., wchodzi w okres, w którym musi wiele rzeczy zbudować praktycznie od podstaw. Jej zubożałe społeczeństwo będzie musiało jeszcze długo godzić się na niskie płace, które będą magnesem przyciągającym podmioty z zagranicy. Jeśli jednak obecny kurs zorientowany na szukaniu oszczędności, stabilizacji budżetu oraz sprzyjaniu przedsiębiorczości zostanie podtrzymany, osiągnięcie wielkiego sukcesu jest możliwe. Argentyna nie wzięła się przecież znikąd – jest krajem, który był kiedyś najbogatszy na kontynencie.

Najważniejszą kwestią pozostaje jednak to, czy Javier Milei zdoła utrzymać się przy władzy wystarczająco długo, aby jego program zaczął przynosić spodziewane efekty i przełożył się na satysfakcję społeczeństwa. Ostatnie tąpnięcie w sondażach zwiastuje, że moda na Javiera Milei może ustać w krytycznym momencie, w którym gospodarka będzie się wreszcie przestawiała na docelowe tory. Nowy prezydent Argentyny z pewnością łatwiej zdołałby przekonać wszystkich do swojego programu, gdyby tylko miał możliwość zastosowania swego rodzaju „terapii szokowej”. Na takie rozwiązanie w systemie politycznym Argentyny nie było jednak miejsca i dlatego pozytywne efekty zarządzonych zmian wciąż nieustannie mieszają się ze skutkami zarządzeń poprzedników. W Argentynie rozgrywa się obecnie decydujący okres bitwy o jej przyszłość. Być może Javier Milei zakładał, że najtrudniejszym zadaniem, przed jakim stanął, było zwycięstwo w wyborach pod libertariańskim sztandarem. Dziś zapewne już wie, że jeszcze bardziej wymagające będzie wcielenie swojego programu w życie.

Jakub Wozinski

FMC27news