3.5 C
Warszawa
czwartek, 7 listopada 2024

CZAS PRZEDWOJENNY

Zaskakujące dla wielu stwierdzenie Donalda Tuska, że żyjemy w czasie przedwojennym, może być interpretowane na dwa sposoby. Pierwszy – nasz region, Europę i świat dotykają cyklicznie kolejne wojny, bo nie udało się dotąd zbudować systemu bezpieczeństwa zbiorowego, a od II wojny światowej cieszymy się stosunkowo długim okresem pokoju, który nie może trwać wiecznie. Druga interpretacja zakłada, że można się rychło spodziewać, iż coraz bardziej agresywna polityka Rosji i Chin doprowadzi do konfliktu wojennego w Europie i na świecie.

Andrzej Derlatka, twórca Agencji Wywiadu i ambasador RP w Seulu

Warto zastanowić się, dlaczego wybuchają wielkie wojny światowe oraz – biorąc pod uwagę rozwój sytuacji geopolitycznej w Europie i na świecie – czy będzie kolejny konflikt. Mamy podstawy, by prognozować. Wynikają one z analizy czasów przedwojennych przed I i II wojną światową. Wbrew pozorom zachodzą podobieństwa, które pozwalają na wyciągnięcie istotnych wniosków dla oceny obecnej sytuacji na świecie. Liczą się w niej podstawowe kryteria: interesy państw (narodów), siła militarna i gospodarcza, ideologia państw (narodów), rozbudzone emocje społeczne. Powiązane pokazują stan gotowości do wojny lub jej brak. W tym kontekście warto rozważyć następujące lekcje z dwóch wojen światowych i ich podobieństwa do obecnej sytuacji.

1. Do obu wojen przystąpiły bloki polityczno-militarne zbudowane na bazie wsparcia wspólnych interesów. W I wojnie światowej było to tajne antyrosyjskie trójprzymierze zawarte przez Niemcy, Austro-Węgry i Włochy w 1882 r. (pierwotnie bez Włoch jako tajne dwuprzymierze). Po drugiej stronie w 1892 r. powstał sojusz Rosji i Francji, w 1904 r. sojusz Francji i Wielkiej Brytanii (entente cordiale) oraz od 1907 r. – Rosji i Wielkiej Brytanii. Do obu bloków przystępowały i z nich występowały różne kraje. Na przykład Turcja w 1914 r. przystąpiła do trójprzymierza, a Włochy wystąpiły z niego w 1915 r. i odwróciły sojusze, przystępując do ententy.

Przed II wojną światową Niemcy utworzyły swój blok polityczno-militarny razem z Włochami i Japonią. Do wejścia do niego nieskutecznie nęciły Polskę, skutecznie zaś i – inne kraje Europy Środkowej: Węgry, Rumunię i Bułgarię. Po drugiej stronie stanął blok Wielkiej Brytanii, Francji, krajów Beneluksu i Polski, a zapraszana Rosja Sowiecka wybrała sojusz z Niemcami, co pozwoliło im i Rosji (pakt Ribbentrop-Mołotow) wywołać II wojnę światową.

Obecnie również mamy dwa bloki polityczno-militarne. Z jednej strony państwa NATO, z drugiej – kraje nowej osi skupione wokół Rosji i Chin: Koreę Północną, Białoruś i Iran. Łączą je – z wyjątkiem sojuszu Rosji i Korei Północnej oraz Chin z Koreą Północną – niejawne wojenne układy sojusznicze, o których dowiadujemy się pośrednio, np. po wzajemnych dostawach broni.

2. Występują nierozwiązywalne konflikty interesów. Przed I wojną światową był to głównie konflikt o Bałkany, na których obszarze ścierały się interesy Rosji realizującej program panslawistyczny i prawosławno-mesjanistyczny, oraz Austro-Węgier i Włoch. Niemcy – świadome swojej potęgi gospodarczej i militarnej – chciały nowego podziału świata, dostępu do kolonii oraz złóż surowców. Wielka Brytania i Francja (a także Hiszpania, Portugalia, Belgia i Holandia) uważały podział świata za już dokonany. USA, realizujące politykę izolacjonizmu, uznały obszar Ameryki Południowej i Środkowej za obszar swoich wyłącznych wpływów i interesów (doktryna Monroe). O swoje wpływy w Azji Wschodniej upomniała się Japonia, już wtedy będąca potęgą militarną i gospodarczą. Francja chciała odzyskania Alzacji i Lotaryngii utraconych po kompromitującej klęsce w wojnie z Prusami w 1871 r. i odwetu.

Przed II wojną Niemcy odbudowały swoją potęgę militarną i gospodarczą i zażądały rewizji porządku powstałego w wyniku – ich zdaniem – wysoce niesprawiedliwego traktatu wersalskiego, przewrócenia utraconych terenów w Czechach, Polsce i Francji oraz dodatkowego obszaru tzw. lebensraum (przestrzeni życiowej). Włochy chciały nowych kolonii w Europie (Grecja i Albania) oraz w Afryce (Libia), a Rosja – odzyskania terenów utraconych po I wojnie światowej (kraje bałtyckie, Polska, Mołdawia). Japonia wysuwała roszczenia i toczyła zwycięskie wojny o Mandżurię, resztę Chin i całą Azję Południowo-Wschodnią.

Obecnie Rosja znowu oficjalnie (ultimatum z 17 grudnia 2021 r.) wysuwa roszczenia do obszarów utraconych w wyniku rozpadu Związku Sowieckiego albo w celu ich ponownego przyłączenia (część Ukrainy), albo włączenia do swojej strefy wpływów (kraje bałtyckie, Białoruś, Polska, Czech, Słowacja, Węgry, Rumunia, Mołdawia, Bułgaria, Kazachstan, Gruzja), czyli chce odbudowy imperium. Chiny na razie oficjalnie wysuwają roszczenia do Tajwanu, całego obszaru Morza Południowochińskiego i południowej części Morza Wschodniochińskiego z wyspami należącymi do Tajwanu i Japonii, Filipin, Wietnamu (część już zagrabiły) i indyjskich części Tybetu oraz Kaszmiru, a nieoficjalnie do całej Mongolii i dalekowschodniej, obecnie rosyjskiej, części Syberii z Władywostokiem. Są pośrednim uczestnikiem formalnie toczącej się nadal wojny koreańskiej. Japonia dąży do odzyskania od Rosji Wysp Kurylskich. Są to konflikty nierozwiązywalne z uwagi na kompletnie przeciwstawne stanowiska zainteresowanych stron. Na niektórych trwają wojny i konflikty zbrojne (Ukraina, Korea) lub się niedawno toczyły (wietnamskie Wyspy Paracelskie).

3. Ideologia wojenna i nastroje społeczne. W państwach angażujących się w I wojnę światową panowało dla niej ogromne społeczne poparcie, niezależnie od stron konfliktu. Interesy poszczególnych państw – dzięki propagandzie wojennej – były utożsamiane przez społeczeństwa jako własne. Z entuzjazmem tysiące Niemców, Francuzów, Rosjan i Brytyjczyków zgłaszały się do wojska. Ludzie byli przekonanymi o przewadze i rychłym zwycięstwie ich państw oraz słuszności wojny.

Przed II wojną światową zachodziły już istotne różnice. O ile w Niemczech, Włoszech oraz Japonii społeczeństwa były otumanione propagandą wojenną i wręcz parły do wojny (szczególnie w hitlerowskich Niemczech), o tyle w zachodnioeuropejskich, demokratycznych społeczeństwach panował dystans do udziału w konflikcie, a w USA wręcz dominowały nastroje izolacjonistyczne.

Obecnie poparcie dla rządu i wojny ma charakter bezprzykładny w Rosji, w Chinach i Korei Północnej oraz w Iranie. Roszczenia Rosji popiera ponad 80 proc. obywateli tego państwa. Wola Iranu co do zniszczenia państwa Izrael wzbudza wręcz entuzjazm perskiego społeczeństwa. Podobnie jest w Korei Północnej i Chinach. Czy poparcie to jest obiektywnie prawdziwe, trudno zweryfikować, bo są to państwa zamknięte, autorytarne i niedemokratyczne. Są to jednak kraje zajmujące prowojenne roszczeniowe pozycje, stosujące agresywną propagandę wojenną, z groźbami użycia broni jądrowej włącznie. Propaganda wojenna jest stosowana głównie na użytek wewnętrzny, by wzmóc psychozę wojenną. Można zacytować Czechowa, który pisał, że jeśli w pierwszym akcie sztuki teatralnej na ścianie wisi strzelba, to najpóźniej w ostatnim akcie musi wystrzelić.

Przed II wojną światową ówczesny system bezpieczeństwa zbiorowego – Liga Narodów – całkowicie zawiodła. Teraz mamy nowy system – Organizację Narodów Zjednoczonych. Powszechnie uważany jest za nieskuteczny, tak jak jej poprzedniczka.

Uderz w stół

Szerokim echem, nie tylko w Polsce, odbiły się niedawne wypowiedzi dwóch polskich generałów. Najpierw szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, gen. Wiesław Kukuła, ostrzegł słuchaczy w przemowie inauguracyjnej nowego roku akademickiego Akademii Wojsk Lądowych: „Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy tym pokoleniem, które stanie z bronią w ręku w obronie naszego państwa. I nie zamierzam ani ja, ani – jak myślę – żaden z was, przegrać tej wojny. Wygramy ją, wrócimy i będziemy nadal budować Polskę”.

Słowa te wywołały szok i konsternację. Niektórzy w Polsce zażądali dymisji generała, tak jakby miała ona odwrócić bieg wydarzeń, które na razie wskazują na nieuchronność rychłej wojny. Generał po prostu powiedział prawdę, bez owijania w bawełnę. Inni generałowie i politycy na Zachodzie powołują się na analizy ekspertów wojennych o gotowości Chin do ataku na Tajwan ok. 2027 r. oraz zgraniu z tym ataku Rosji na NATO. Eksperci i think-tanki analizują rosyjską produkcję wojenną i alarmują o jej dynamicznym wzroście. Rzadko informują o podobnym wzroście w Chinach oraz o ewentualnym otwarciu chińskich magazynów wojennych dla armii rosyjskiej w czasie spodziewanej wojny.

Były szef Sztabu Generalnego WP, gen. Rajmund Andrzejczak, wywołał swoją wypowiedzią na podobny temat wściekłość w Moskwie. Podczas konferencji Defending Baltics w Wilnie gen. Andrzejczak powiedział: „Ukraina daje nam kilka lat. Jeśli Rosja wygra w Ukrainie, będziemy mieli jedną dywizję rosyjską we Lwowie, jedną w Brześciu i jedną w Grodnie. Jeśli zaatakują choćby centymetr litewskiego terytorium, odpowiedź nadejdzie natychmiast. Nie pierwszego dnia, ale w pierwszej minucie. Uderzymy we wszystkie strategiczne cele w promieniu 300 km. Zaatakujemy bezpośrednio Petersburg”. Rozwścieczyło to wierchuszkę Kremla. W jej imieniu słowa te skomentował były prezydent Rosji Miedwiediew: „Ten emerytowany głupek lepiej wspomniałby liczne rozbiory Polski i nie drażnił bestii. A przecież Warszawa była częścią Imperium Rosyjskiego. Stęskniłeś się?”. Dla Miedwiediewa Polska jest „hieną Europy”, która ma agresywne zamiary wobec zachodniej Ukrainy, Białorusi i okręgu królewieckiego. W XIX w. była w propagandzie moskiewskiej nazywana Judaszem Słowiańszczyzny, bo nie uznawała przywództwa Rosji w Słowiańszczyźnie. Teraz jesteśmy wrogiem, bo bronimy siebie i innych przed jej napaścią. Jesteśmy od wieków wrogiem Rosji i to się nie zmienia. Warto tu zaproponować Miedwiediewowi wycieczkę do Smoleńska, to trochę ponad 100 km od Moskwy. Jest tam zamek, była siedziba polskiego wojewody smoleńskiego, a miasto okalają mury obronne częściowo wybudowane przez Polaków. Nie mówiąc już o tym, że w Moskwie na Kremlu przez dwa lata do 1612 r. była polska załoga. Koleje historii są więc różne. Nie zawsze Rosja dyktowała warunki. Niech Miedwiediew nie będzie tak pewny swego.

Czołowy brytyjski think-tank RUSI (Royal United Services Institute) ostrzega przed III wojną światową i nieprzygotowaniem Europy w jednej z ostatnich analiz: Rosja w ciągu dwóch lub trzech lat w pełni odbuduje potencjał przemysłu zbrojeniowego. Planem Kremla ma być uderzenie na NATO, gdy Chiny zaczną operację zaczepną przeciwko Tajwanowi. „Chiny są bardzo zainteresowane wspieraniem Rosji, aby pozostała ona poważnym zagrożeniem militarnym w Europie, które odsunie uwagę Stanów Zjednoczonych i Zachodu. Co ważniejsze, jedyny prawdopodobny scenariusz, w którym Rosja mogłaby bezpośrednio zaatakować europejskie państwa NATO, ma miejsce podczas równoczesnego starcia lub faktycznego konfliktu, w wyniku którego siły amerykańskie będą w dużej mierze skupione w regionie Indo-Pacyfiku. Rosja będzie miała silną motywację, aby skorzystać z jedynej w życiu okazji do rozbicia NATO, podczas gdy Stany Zjednoczone nie będą mogły skutecznie wzmocnić Europy. Do lat 2026-2028 rosyjski przemysł będzie już od dawna realizował produkcję zbrojeniową na pełną skalę, co umożliwi odbudowanie coraz bardziej zaprawionych w bojach sił”.

Sytuacja w zakresie dostaw sprzętu wojskowego dla Rosji stale się poprawia. Jej fabryki standaryzują mniej typów czołgów, haubic artyleryjskich i UAV, co skutkuje stałym wzrostem produkcji. Z ok. 40 rakiet dalekiego zasięgu miesięcznie na początku inwazji Rosja produkuje obecnie ponad 100 miesięcznie. Produkcja amunicji artyleryjskiej wzrosła prawie dwukrotnie, a ostatnio została uzupełniona o ponad 1 mln pocisków (…) z Korei Północnej. W Iranie utworzono także fabryki, aby zwiększyć odporność i zwiększyć wydajność rosyjskich działań zbrojeniowych po ogromnych stratach w wydatkach na sprzęt i amunicję w ciągu ostatnich 18 miesięcy wojny.

Oś Chin i Rosji planuje eskalację napięć w innych wojennych ogniskach zapalnych, takich jak Półwysep Koreański i Bliski Wschód. Zbieżność z nasileniem rosyjskiej ofensywy na Ukrainie oraz atakami artyleryjskimi Korei Północnej (na razie na bezludne wyspy na granicy) oraz próbami rakietowymi i atakami balonowymi, jest nieprzypadkowa. Reżim dokonał zmian w konstytucji, usuwając wzmianki o ewentualnym zjednoczeniu oraz nazywając Koreę Południową największym wrogiem. Po swojej stronie strefy zdemilitaryzowanej zniszczył wszystkie szlaki drogowe i kolejowe, które i tak od wojny nie były użytkowane (za wyjątkiem szlaku z Seulu do Kesongu). Zapowiedział ponadto zmiecenie Republiki Korei z powierzchni ziemi bronią atomową. Korea Północna jest całkowicie uzależnionym od Chin satelitą i nic nie dzieje się tam bez aprobaty Chin. Akcja jest więc skoordynowana.

Podobnie jest na Bliskim Wschodzie. Ataki irańskiej osi oporu (Hezbollah, Hamas, Huti i milicje szyickie w Iraku) na Izrael oraz faktyczne zamknięcie Kanału Sueskiego atakami z Jemenu na statki na Morzu Czerwonym pokazują, gdzie – równolegle do Europy i na Półwyspie Koreańskim – może rozlać się wojna.

Tocząca wyczerpującą wojnę w Ukrainie Rosja nie zapomina o wspieraniu irańskiego sojusznika oraz podporządkowanych mu organizacji osi oporu. Żołnierze izraelscy po wkroczeniu do Libanu odkryli tam magazyny, w których była też broń rosyjska i chińska. Statki na Morzu Czerwonym są atakowane też rakietami pochodzącymi z Rosji i Chin. Iran dostaje obecnie wsparcie w postaci nowych samolotów wielozadaniowych Su35, systemów przeciwlotniczych S400, rakiet manewrujących i przeciwokrętowych oraz dronów. Putin ostrzegł w czerwcu, że Moskwa może uzbroić wrogów Zachodu w odpowiedzi na uzbrajanie przez nią Ukrainy i upoważnienia Kijowa do użycia zachodniej amunicji do ograniczonych ataków na terytorium Rosji, potwierdzając: „zastrzegamy sobie prawo do działania w ten sam sposób”. Jak widać na Bliski Wschód idą dostawy broni, a Zachód nadal nie daje zgody na atakowanie terytorium Rosji bronią zachodnią.

FMC27news