Z Leonem Komornickim, generałem dywizji Wojska Polskiego w stanie spoczynku, rozmawiał pułkownik Andrzej Derlatka
Wyobraźmy sobie, że Polska prowadzi wojnę.
Po pierwsze, musimy mieć silną obronę, by odeprzeć zmasowane uderzenia powietrzne, rakietowe. Sami nie jesteśmy w stanie tego uczynić, tylko ze Stanami Zjednoczonymi i z Europą. Ale musimy tu być liderem. Nie możemy też czekać, co zrobi Europa, kroczyć za nią, bo to niespójność interesów. Ostatnia sprawa, to zdolność do otwarcia i później wykonania odwetowego uderzenia powietrzno-rakietowego, symetrycznego lub większego, jak robi to Rosja, żeby nie dopuścić, aby ugrupowania lądowe przekroczyły granicę państwa. To wymaga utrzymania sił zbrojnych w gotowości bojowej i zdolności bojowej i alarmowej, czyli żeby zachować żywotność potencjału obronnego państwa.
Zgadza się. To samo dotyczy przeniesienia obrony na terytorium agresora.
Rosja się wtedy będzie bała, jeżeli to będzie poparte siłą. A tego nie ma Europa dzisiaj. To co mówi Trump: trzeba wygrać pokój, siłę poprzez siłę, a nie wojnę. Nie chodzi o prowadzenie wojny, osłabianie się. Służba wojskowa powinna być powszechna. I nie powinno to być elementem gry politycznej. Ten element trzeba pilnie przywrócić, bo czasu mamy bardzo mało. To jest istotna rzecz. Tak dla świadomości społecznej o potrzebie obrony, jak i osobistego zaangażowania na rzecz obrony kraju. Inaczej mówiąc, służba wojskowa ma być prawem, obowiązkiem i przywilejem.
I zaszczytem.
Tak jest. Możemy wydawać ogromne pieniądze, a ludzie nie będą się utożsamiać z tym, co jest właśnie strategią bezpieczeństwa, potrzebą obrony ojczyzny. Naród to jest ogromna siła. Przede wszystkim w stu procentach musimy produkować w kraju amunicję. To jest fundamentalna rzecz. Ukraina potrzebuje jej do wszystkich rodzajów broni. Tak samo drony, które są dziś elementem podstawowego sprzętu wojskowego. Na pewno nie będziemy produkować F-35 czy Patriotów, ale możemy uczestniczyć w produkcji elementów istotnych z punktu widzenia funkcjonowania tego sprzętu wojskowego. Przede wszystkim jednak amunicja. To ona powinna zabezpieczyć rosnące potrzeby armii wojującej czy broniącej. Nie wystarczy mieć to, co na początku wojny jest dostępne, bo to będzie zużyte, zniszczone, zepsute. Nie chodzi o to, żeby naprawiać. Będą też straty techniczne. W związku z tym trzeba mieć jednostki sprzętu gotowe natychmiast trafić jako uzupełnienie. To jest właśnie zaplecze zabezpieczające. Ciągłość działań. Nie może być żadnej przerwy w działaniach, a te działania muszą być potęgowane. Na ten moment tego nie mamy. W związku z tym trzeba przystąpić do rozmów i negocjacji, żeby Amerykanie, tak jak to zrobiono w Korei Północnej czy w Turcji, zbudowali wspólnie z nami w ramach rozwoju gospodarczego kraju zaplecze.
Zgadza się.
To jest kluczowa rzecz. A tego zabrakło w tej prezentacji, którą pan premier Tusk robił na Giełdzie Papierów Wartościowych. Tam w ogóle na ten temat gdzieś wyparował.
Jedynym krajem w Europie, który ma broń jądrową, sam ją opracował, są Francuzi. To jest najpotężniejsze państwo w tej chwili w Europie. Powinniśmy z Francją też prowadzić dialog.
Jeżeli Amerykanie nie dadzą nam tego parasola, tego odstraszania nuklearnego, konwencjonalnego, to oczywiście.
Też uważam, że jest niezbędne. NATO podpisało z Rosją akt stanowiący o stosunkach. W jego rezultacie jest zakaz stacjonowania na ziemiach nowych państw NATO broni jądrowej i znaczniejszych sił natowskich. W związku z tym mamy rotacyjną obecność amerykańską.
To jest jedyna, można powiedzieć, pozostałość z Układu Warszawskiego w NATO, bo te kraje Holandia, Belgia, Niemcy, Włosi, Turcja są objęte programem nuclear sharing. W przestrzeni naszego bezpieczeństwa są też kraje nadbałtyckie.
Otworzyliśmy się na ten obszar.
Ostatnie spotkanie, które miało miejsce w Londynie, odbyło się bez tych krajów. To poważny błąd. Nasze bezpieczeństwo, jeżeli chodzi o Polskę, determinowane jest przez bezpieczeństwo krajów bałtyckich.
Taki jest zamysł Amerykanów. My mamy gwarantować bezpieczeństwo krajów nadbałtyckich głównie, Niemcy też, ale Niemcy w skali całej Europy oczywiście, i państw skandynawskich.
To też jest istotne, żeby w tę całą wojnę, już w tej chwili amerykańsko-ukraińską można powiedzieć, za bardzo się nie angażować. Oczywiście Ukraina jest kluczowa, ważna, ale musimy się wykazać daleko idącą zdolnością adaptacyjną i sztuką dyplomacji. Zbytnie zaangażowanie może nas narazić na przykre słowa, a później może nawet kroki ze strony Stanów Zjednoczonych.