|

Moody’s wycenia Trumpa

Agencja Moody’s postanowiła obniżyć Stanom Zjednoczonym rating, dając tym samym wyraz swojego politycznego zaangażowania. Prawdą jest jednak także to, że Donald Trump robi wciąż zbyt mało, aby poprawić sytuację finansową swojego kraju.

Długoterminowy rating kredytowy USA został właśnie obniżony z AAA do AA1. Z perspektywy wielu państw taka ocena pozostaje niespełnionym nigdy marzeniem, ale dla największej potęgi finansowej świata jest równoznaczna z poważną rysą na wizerunku.

Skrywana niechęć

Decyzję agencji Moody’s trudno ocenić inaczej niż jako stricte polityczną. Wpisuje się ona w szereg innych działań podejmowanych przez świat korporacyjno-finansowy w ostatnich miesiącach. Przejawem tego były choćby ogłaszane szumnie przez kolejne znane postaci z Wall Street zapowiedzi sprzedaży akcji Tesli, ostentacyjne zrywanie kontaktów biznesowych ze spółkami należącymi do Trumpa czy też ogromny rwetes, który podniósł się wraz z rozpoczęciem wojny handlowej.

Główni liderzy big techu pojawili się na inauguracji Trumpa, ale znaczna część środowisk korporacyjno-biznesowych najchętniej jak najszybciej pozbyłaby się nowego prezydenta. Ich nastawienie dało o sobie znać choćby w czasie awantury o wdrażanie w firmach neomarksistowskich programów DEI, które zawzięcie zwalcza nowa administracja. Część liderów Wall Street, takich jak Jamie Dimon z J.P. Morgan, daje niedwuznacznie do zrozumienia, że chciałaby, aby rządy formacji „Make America Great Again” skończyły się jak najszybciej.

Nowy rating agencji Moody’s należy odczytywać głównie jako kolejną odsłonę tego samego sporu. W pewnym sensie nie dziwi więc, że dyrektor ds. komunikacji w Białym Domu Steven Cheung skomentował obniżkę notowań amerykańskiego państwa w lekceważący sposób, podważając jednocześnie kompetencje głównego ekonomisty Moody’s. W chwili gdy powstawał ten tekst, Donald Trump nie zdążył się jeszcze odnieść bezpośrednio do obniżki ratingu, choć, jak nietrudno się domyślić, ton jego wypowiedzi będzie równie lekceważący.

Ocena poniewczasie

Niezwykle wymowne w opublikowanym przez Moody’s uzasadnieniu decyzji jest to, że wspomina się w nim o „ponad dekadzie wzrostu wskaźników długu państwowego i stóp procentowych do poziomów znacznie przewyższających te w krajach o podobnym ratingu”. Gdyby jednak wskaźnik długu rzeczywiście był główną przyczyną podjętej właśnie decyzji, to należałoby podjąć ją co najmniej kilka lat wcześniej. Tak zresztą uczyniły pozostałe agencje z tzw. Wielkiej Trójki: Standard & Poor obniżył rating USA do AA1 już w 2011 r., a Fitch przed dwoma laty.

Pretekstu dla Moody’s dostarczyły kwietniowe dane opublikowane przez Departament Skarbu, które wykazały wzrost zadłużenia do poziomu 122 proc. PKB. Warto jednak pamiętać, że ten sam wskaźnik w szczytowym momencie wzrósł do aż 130,4 proc. w marcu 2021 r., a mimo to ekonomiści z prestiżowej agencji nie dali wyrazu swojemu zaniepokojeniu. Do działania przeszli dopiero w sytuacji, gdy nowa administracja zaczęła podejmować pierwsze inicjatywy na rzecz poprawy stanu publicznych finansów.

Po tym jak Fitch obniżył rating Stanów Zjednoczonych w 2023 r., w ciągu kolejnych trzech miesięcy wartość indeksu S&P 500 spadła o 10 proc. Można debatować nad tym, jak wielki wpływ na taki obrót wydarzeń miała sama obniżka, a jak dalece inne wydarzenia gospodarcze lub polityczne, lecz z całą pewnością oceny Wielkiej Trójki oddziałują na rynki inwestorskie. Podobnie było zresztą w 2011 r., a niezliczone przykłady z całego świata również wskazują wyraźnie, że ratingów nie można po prostu lekceważyć.

Zdaniem Moody’s deficyt budżetowy w USA może za 10 lat osiągnąć wartość aż 9 proc. PKB, a same odsetki od długu mają odpowiadać 30 proc. całego PKB. Przy tego typu prognozach nawet rating AA1 może wydawać się nieco zbyt optymistyczny.

Niedoceniane działania

Pomimo tych twardych argumentów wystawiający Trumpowi negatywną ocenę ekonomiści całkowicie pomijają to, że niemalże główny wysiłek amerykańskiej administracji nakierowany jest na redukcję deficytów. Tym kluczowym jest oczywiście deficyt handlowy, który ma przecież ogromny wpływ na kondycję finansów publicznych. Prowadzone wciąż dosłownie z całym światem negocjacje w sprawie umów handlowych mogą wkrótce, co pokazuje choćby kształt wstępnego porozumienia z Wielką Brytanią, przełożyć się na dalsze wzmocnienie statusu dolara, zwiększenie wpływów podatkowych od firm nastawionych na eksport oraz całego przemysłu czy też obniżyć koszty finansowania długu.

Zero tolerancji

Amerykański prezydent rzeczywiście zajął bardzo komfortową dla siebie pozycję, ponieważ starania na rzecz redukcji deficytów scedował głównie na Muska. Jego polityczny podwykonawca powierzone zadanie chętnie przyjął, ale wydaje się, że nie docenił tego, jak bardzo jest trudne. Potrzebuje jednak protekcji Trumpa, bez którego jego biznes byłby narażony na wściekłe ataki opozycji.

Wydaje się jednak, że amerykański prezydent powinien zrobić znacznie więcej niż do tej pory w zakresie finansów publicznych. Sytuacja dojrzała do tego, aby podjąć kroki analogiczne do tych, na które zdecydowano się w zakresie ochrony granic: brak tolerancji dla nielegalnego przekraczania granic powinien iść w parze z brakiem tolerancji dla dalszego zwiększania deficytu. Moody’s spóźnił się z obniżką ratingu o co najmniej kilka lat, lecz sam obniżony rating nie jest niezasłużony i trzeba z tego faktu wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Podobne wpisy