Uprościć procedury
Kazimierz Krupa w programie „Gospodarka, głupcze!”, rozmawia z Jackiem Sochą, byłym przewodniczącym Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, ministrem skarbu, partnerem w firmie doradczej Alvarez & Marsal.
Jak oceniasz stan polskiej giełdy w 2025 r. Czy spełnia oczekiwania jej twórców?
Niestety nie. Rynek się zwija. Kapitalizacja giełdy w relacji do PKB dramatycznie spadła w ostatnich 15 latach. To efekt wielu czynników – m.in. demontażu OFE, przeregulowania rynku, braku strategii i odwagi decyzyjnej.
Jeżeli chodzi o OFE, zaczęliśmy je demontować już 15 lat temu – i zrobiliśmy to tak skutecznie, że dziś nikt nie potrafi powiedzieć, czym tak naprawdę są. Czy to kolejna tykająca bomba? Proces psucia był powolny, ale systematyczny. Kropla po kropli, decyzja po decyzji, rynek kapitałowy był osłabiany.
Mam na myśli przede wszystkim tzw. suwak, czyli mechanizm nakazujący systematyczne przekazywanie środków z OFE do ZUS. Z chwilą, gdy uczestnik funduszu osiąga określony wiek, OFE musi sprzedać część aktywów, by przekazać środki do systemu publicznego. To oznacza wymuszoną podaż akcji i ciągły drenaż rynku. Taki model – powtarzany cyklicznie i bezrefleksyjnie – nie ma żadnego sensu.
Dlatego trzeba dziś poważnie zastanowić się, jak zwiększyć podaż kapitału trafiającego na giełdę. Nie mówię, że pieniędzy na rynku jest za mało – wręcz przeciwnie.
Na rynku jest kapitał – wystarczy spojrzeć na depozyty ludności i firm. Środków jest dużo. Tyle że one omijają giełdę. Mamy przykłady trzech dużych ofert publicznych: Allegro, Żabka i Diagnostyka. Popyt na akcje tych spółek sięgnął aż 8 mld zł. A ile spółek pozyskało realne finansowanie z rynku kapitałowego? Zaledwie 80 mln.
To pokazuje, że problem nie leży w braku pieniędzy, ale w barierach systemowych. Spółki nie chcą wchodzić na giełdę, bo nie opłaca im się to – nie ze względów finansowych, tylko proceduralnych i regulacyjnych.
Właśnie dlatego rozpoczęliśmy wspólnie z Rafałem Brzoską projekt deregulacyjny. Analizujemy, co należy uprościć, znieść, zmienić. Sam naliczyłem około 60 przepisów, które są surowsze, niż tego wymaga prawo unijne. To nie są tylko detale. To realne blokady rozwoju rynku kapitałowego w Polsce.
Wspomniałeś o OFE. Suwak emerytalny to główny problem?
Tak. To rozwiązanie systemowe, które działa jak stały odpływ kapitału z rynku. OFE muszą sprzedawać akcje, by przekazywać środki do ZUS. To niszczy płynność, psuje zaufanie. Potrzebujemy zmiany. OFE powinny być urynkowione i włączone w szerszy system dobrowolnego oszczędzania – IKE, IKZE.
A więc mniej państwa?
Tak. Nie może być tak, że państwo jednocześnie reguluje rynek, kontroluje go i jest jego uczestnikiem – poprzez Skarb Państwa w spółkach. To prowadzi do konfliktu interesów i podważa zaufanie.
Czyli powrót do liberalizacji?
Racjonalizacja. Rynek musi być bezpieczny, ale nie może być zduszony regulacjami. Dziś mamy nadregulację – tzw. gold plating. Przepisy są bardziej restrykcyjne niż wymagają tego unijne dyrektywy. Przykład? KNF żąda listy osób powiązanych z członkami rad nadzorczych, łącznie z gosposią czy dwuletnim dzieckiem – z PESEL-em. I kara 500 tys. zł, jeśli nie dostarczysz w terminie.
Absurd goni absurd.
A przecież w 1998 r. dopuściliśmy 105 spółek do obrotu giełdowego. Dziś spółki wolą schodzić z giełdy, niż na nią wchodzić. Bo się nie opłaca. Koszty, ryzyka, odpowiedzialność karna – za duże. Zysk – niewielki.
Pracujesz teraz z Rafałem Brzoską nad pakietem deregulacyjnym. Co zawiera?
Mamy 41 propozycji dla rynku kapitałowego. Chcemy uprościć procedury, obniżyć koszty IPO, ograniczyć nadmiar sprawozdań. Chcemy, by koszty debiutu giełdowego były odliczane od podatku, by więcej firm chciało się rozwijać przez rynek. Chcemy też zmienić podatek Belki — wzorem rynku nieruchomości, brak podatku po 5 latach trzymania akcji.
To miałoby ogromne znaczenie dla inwestorów indywidualnych.
I dla rynku. Dziś inwestor indywidualny jest karany – płaci 19 proc. podatku, nawet jeśli inwestuje długoterminowo. A przecież inwestowanie długoterminowe to nie gra. To rozwój. Tymczasem inwestorzy kupują nieruchomości, nie akcje. Rynek finansowy przegrywa z rynkiem mieszkaniowym. To trzeba zmienić.
A Giełda jako spółka giełdowa?
Też problem. Giełda została źle sprywatyzowana. Zamiast być silnym centrum rozwoju regionu, została podporządkowana polityce. Większość przychodów czerpie z obrotu – więc podnosi opłaty, by wykazać zysk. To zniechęca domy maklerskie i inwestorów. Koło się zamyka.
Giełda Papierów Wartościowych, paradoksalnie, nie powinna być spółką giełdową. Uważam, że decyzja o jej upublicznieniu była błędem. Cofnięcie tej decyzji dziś praktycznie nie wchodzi w grę – wymagałoby ogromnych nakładów finansowych, by „ściągnąć giełdę z giełdy”.
Dlaczego to tak problematyczne? Otóż giełda jako spółka notowana na własnym parkiecie żyje przede wszystkim z opłat od obrotu giełdowego. To oznacza, że koszty ponoszone przez domy maklerskie i inwestorów muszą być wysokie, by zapewnić GPW zysk. A przecież jako spółka giełdowa musi regularnie wykazywać zysk na akcję, pokazywać rozwój i rentowność. Tyle że… jest na to zbyt mała i nie ma innych, zdywersyfikowanych źródeł przychodów.
To efekt decyzji sprzed kilkunastu lat, nazwanej wtedy „prywatyzacją giełdy”, choć tak naprawdę była to jedynie operacja formalna – giełda nadal pozostaje pod kontrolą Skarbu Państwa.
Czy wasze propozycje mają szansę zostać wdrożone?
Tak. To nie jest „event PR”. To realna praca ponad 600 osób w 30 zespołach. Ja koordynuję zespół rynku kapitałowego. Przesłaliśmy nasze propozycje do Komitetu Stałego Rady Ministrów. Teraz czekamy na reakcję ministra finansów i szefa KNF. Jeśli z 500 propozycji przejdzie 200 – to będzie sukces.
Ale mamy też drugą narrację – patriotyzm gospodarczy.
Patriotyzm gospodarczy rozumiem tak jak Niemcy – nie mówić o nim, tylko go realizować. W Polsce to często hasło, za którym kryje się centralizacja, nacjonalizacja, kontrola. A przecież rynek kapitałowy to wolność, konkurencja, zaufanie.
Czy jesteś optymistą?
Nie robiłbym tego, gdybym nie wierzył. Mamy silne domy maklerskie, fundusze, struktury nadzoru. Potrzebujemy decyzji, że rynek kapitałowy jest kluczowy. Że to nie kasyno, tylko narzędzie rozwoju gospodarki. Marzę, by wróciło 30–40 debiutów rocznie. Byśmy znowu inwestowali w przyszłość.