Prawica rośnie w siłę

Za nami wybory prezydenckie, a przed nami wybory parlamentarne. Czy odbędą się one w terminie, czyli jesienią 2027 r.? A może czekają nas przedterminowe wybory? Może nawet jeszcze późną jesienią tego roku?

Wszystko jest wynikiem tego, co wydarzyło się 1 czerwca – zwycięstwo Karola Nawrockiego nad Rafałem Trzaskowskim. Zamiast domknięcia systemu i pełni władzy dla obozu Donalda Tuska i centrolewicowej większości mamy teraz – jeśli wybory odbędą się w terminie – dwa i pół roku równowagi między prezydentem wywodzącym się ze środowisk prawicowych a centrolewicową większością.

Formą „ucieczki do przodu” była niemal natychmiastowa zapowiedź premiera Donalda Tuska dotycząca głosowania nad wotum zaufania dla jego gabinetu.

Dlaczego mówię o „ucieczce do przodu”? Bo nie tylko politycy opozycji, ale także publicyści mediów liberalno-lewicowych, które dotąd wspierały Donalda Tuska, wskazują na jego odpowiedzialność za wynik wyborów prezydenckich. Wielu komentatorów uważa, że to nie było głosowanie „za Trzaskowskim”, ale „przeciwko Trzaskowskiemu” z powodu niepopularności rządu Tuska.

Nie mam wątpliwości, że obecna większość – mimo wewnętrznych napięć – jeszcze się nie rozpadnie. Sytuacja Lewicy i Trzeciej Drogi po wyborach prezydenckich jest trudna.

Magdalena Biejat osiągnęła słabszy wynik niż Adriana Zandberga. Z kolei Szymon Hołownia, próbując poprawić wynik z 2020 r., zakończył rywalizację z wynikiem 4,99 proc., co sprawiło olbrzymie problemy dla Trzeciej Drogi. Obie formacje nie mają wyjścia – muszą poprzeć rząd Donalda Tuska.

Pytanie, co wydarzy się za kilka miesięcy, pozostaje jednak otwarte. Obecna większość i sam Donald Tusk nie mają pomysłu na wyjście z kryzysu, w którym znaleźli się po przegranych wyborach prezydenckich. Mówi się nawet, że planem na „poprawę” sytuacji jest… powołanie rzecznika prasowego. To pokazuje brak koncepcji i potwierdza tezy wielu obserwatorów: koalicja zawarta w 2023 r. była zlepkiem środowisk od Zandberga po Sawickiego. Łączyło ich tylko jedno – odsunięcie PiS od władzy i dostęp do instytucji państwowych.

Jeśli spojrzymy na „dokonania” tej ekipy – oczywiście w cudzysłowie – to jest ich bardzo niewiele. Szczególnie w kontekście niezrealizowanych obietnic kampanii 2023 r.
Co więcej, media wspierające Tuska skompromitowały się w trakcie kampanii i teraz nie będą go już osłaniać.

Sytuacja jest patowa. Tusk chciałby podporządkować sobie Lewicę i Trzecią Drogę, ale te formacje w obliczu kryzysu zaczynają mówić o potrzebie zachowania podmiotowości. Głośnym przykładem jest wypowiedź Michała Kamińskiego, wicemarszałka Senatu, który stwierdził wprost, że z tym premierem koalicja nie dotrwa do wyborów i nie przedłuży legitymacji na kolejne cztery lata.

Nie jest tajemnicą, że także w Koalicji Obywatelskiej rośnie niezadowolenie. Czy to nie czas na rozpoczęcie dyskusji o zmianie premiera? Na razie to scenariusz mało realny, ale jeśli sytuacja się zaostrzy, możliwa jest wymiana jesienią tego roku.

W blokach startowych czeka już potencjalny kandydat na premiera – Radosław Sikorski. Przypomnę – przegrał wybory prezydenckie w 2010 r. z Komorowskim i ostatnie z Trzaskowskim. Teraz liczy na rewanż, wspierany m.in. przez Romana Giertycha i Michała Kamińskiego.

Jeśli notowania premiera Tuska i jego koalicji dalej będą spadać, coraz więcej osób zacznie domagać się zmiany. Obecna sytuacja na centrolewicy jest niestabilna, choć głosowanie nad wotum zaufania da Tuskowi jeszcze kilka miesięcy „prolongaty”.

Wrócimy do tego tematu zapewne za trzy-cztery miesiące, kiedy sytuacja może dojrzewać do zmiany premiera. Mamy też jednak drugą stronę sceny politycznej – Prawo i Sprawiedliwość – która również nie do końca zrozumiała wynik wyborów prezydenckich.

Prezydent Karol Nawrocki zdobył 55 proc. głosów wyborców PiS-u, ale 45 proc. to głosy m.in. sympatyków Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna. Przed nami naturalna rywalizacja po prawej stronie sceny – między PiS-em, Konfederacją i Koroną Brauna.

Prawica rośnie w siłę – to pokazały wybory prezydenckie – ale karty nie zostały jeszcze rozdane. Czeka nas więc politycznie gorące lato i gorąca jesień – zarówno w obozie Tuska, jak i Kaczyńskiego. Będzie się działo.

Podobne wpisy