|

Niemiecki wywiad podbija Polskę

Czy współpraca z niemieckim wywiadem chroni Polskę przed zagrożeniem ze Wschodu, czy raczej wystawia ją na działanie struktur, które same mają poważny problem z bezpieczeństwem wewnętrznym? Działalność Bundesnachrichtendienst (BND) na terytorium RP budzi poważne wątpliwości, a Niemcy są coraz bardziej aktywni.

Magda Groń

Federalna Służba Wywiadu (BND) odpowiadająca za wywiad zagraniczny Niemiec, prowadzi działania także na terytorium Polski. Choć oba kraje są sojusznikami w NATO i UE, Berlin traktuje informacje wywiadowcze jako kluczowy komponent bezpieczeństwa narodowego. Działania te obejmują przede wszystkim operacje HUMINT (human intelligence), czyli pozyskiwanie informacji od źródeł osobowych. BND utrzymuje w Polsce sieć kontaktów i informatorów, m.in. w środowiskach politycznych, gospodarczych czy wśród mniejszości narodowych, by monitorować kwestie istotne z punktu widzenia Berlina, o czym zresztą szczegółowo informowały już niemieckie media.

Naturalnym obszarem zainteresowania jest aktywność rosyjskich służb w Polsce, jako że nasz kraj stanowi jeden z głównych celów wywiadu Moskwy w Europie. BND może niezależnie gromadzić informacje o rosyjskiej siatce szpiegowskiej działającej nad Wisłą lub wymieniać dane z Polakami na temat agentów wpływu Kremla. Innym przykładem jest obserwacja międzynarodowych grup przestępczych czy ekstremistycznych, które działając w Polsce, mogą wpływać na bezpieczeństwo Niemiec (np. przemyt, terroryzm).

BND wykorzystuje rezydenturę przy ambasadzie RFN w Warszawie oraz oficjalnych oficerów łącznikowych. Równolegle prowadzi działania z użyciem przykrycia cywilnego – NGO, firm doradczych, instytucji kultury. Oficerowie wywiadu kontaktują się z potencjalnymi źródłami informacji w środowiskach akademickich, politycznych czy gospodarczych. Jednocześnie prowadzone są działania SIGINT, obejmujące nasłuch komunikacji, m.in. z wykorzystaniem mobilnych zespołów w rejonie Suwałk oraz danych z niemieckich satelitów. Według ustaleń tygodnika „Der Spiegel” ujawnionych w 2015 r., BND inwigilowała łączność instytucji rządowych państw zaprzyjaźnionych, w tym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych RP. Niemiecki wywiad monitorował m.in. służbowe telefony i emaile polskiego MSW, podobnie jak robił to wobec resortów USA, Austrii czy Francji, co wywołało polityczny skandal. Choć kanclerz Angela Merkel deklarowała w 2013 r., że „szpiegowanie przyjaciół nie uchodzi”, okazało się, że BND działała według innej logiki. Przykład ten pokazuje, że nawet między sojusznikami wywiady prowadzą operacje, jeśli uznają to za konieczne dla własnego bezpieczeństwa.

Partnerzy czy rywale?

Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę w lutym 2022 r. relacje między BND a polskimi służbami uległy znacznemu zacieśnieniu. Wywiady państw sojuszniczych zaczęły intensywnie dzielić się informacjami o ruchach armii rosyjskiej, planach Kremla czy zagrożeniach hybrydowych. BND odegrała istotną rolę w tym wysiłku. Jak podał dziennik „Die Welt”, od maja 2022 r. niemiecki wywiad przekazał siłom zbrojnym Ukrainy ponad sto raportów oraz dane z rozpoznania satelitarnego dotyczące dyslokacji wojsk rosyjskich, a także przechwycone rozmowy rosyjskich żołnierzy. Ta wymiana informacji, w której uczestniczą również polskie służby, pozwoliła Ukrainie lepiej przygotować się na działania wroga.

Polska Agencja Wywiadu (AW) oraz Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) stały się dla BND kluczowymi partnerami w regionie. AW, jako wywiad zagraniczny RP, współpracuje z BND głównie w zakresie wymiany danych o sytuacji za wschodnią granicą (Ukraina, Białoruś, Rosja), migracjach czy potencjalnych zamachach. ABW – odpowiedzialna za kontrwywiad i bezpieczeństwo wewnętrzne – koordynuje z kolei z niemieckimi służbami działania przeciw siatkom szpiegowskim i sabotażowym działającym na terytorium Polski i krajów ościennych. Wspólnym mianownikiem tej kooperacji jest
zagrożenie rosyjskie.

Już w pierwszych miesiącach wojny dało się zaobserwować bezpośrednie skutki współdziałania. Na przykład w marcu 2023 r. ABW rozbiła siatkę agentów rosyjskich planujących dywersje na polskiej infrastrukturze kolejowej – zatrzymano dziewięć osób podejrzanych o przygotowania do sabotowania transportów z pomocą wojskową dla Ukrainy. Śledztwo ujawniło, że byli to cudzoziemcy (m.in. z Białorusi i Ukrainy) działający na zlecenie rosyjskiego wywiadu. Według nieoficjalnych informacji, namierzenie grupy było możliwe dzięki współpracy polskich służb z partnerami – w tym zapewne z BND, która monitorowała ruchy podejrzanych także poza granicami Polski. O transgranicznym charakterze tych wysiłków świadczy choćby oficjalny komunikat ABW z października 2024 r., który potwierdza, że w obliczu nasilenia działalności dywersyjnej ze strony Rosji, polskie służby prowadzą intensywną współpracę międzynarodową m.in. z władzami Litwy, Niemiec i Wielkiej Brytanii. W praktyce oznacza to stałą wymianę danych wywiadowczych, tworzenie wspólnych zespołów analitycznych, a nawet koordynowanie operacji śledczych, gdy agenci wrogich służb przemieszczają się między krajami.

O skali zacieśnienia relacji świadczy bezprecedensowy krok podjęty w lutym 2025 r. – publiczne ogłoszenie przez wywiady Polski i Niemiec wspólnej akcji przeciw zagrożeniom hybrydowym. Na profilach społecznościowych Agencji Wywiadu oraz BND opublikowano wspólny komunikat: „Silni razem: AW i BND stale współpracują, aby zwalczać rosyjską działalność wywrotową w Europie”. Przyznano w nim, że oba państwa wspólnie przeciwdziałają rosyjskim atakom hybrydowym – od cyberataków i dezinformacji po sabotaż infrastruktury krytycznej. Tak otwarte deklaracje są nietypowe dla służb wywiadowczych, które zwykle działają z zachowaniem dyskrecji. Niemniej, gest ten miał znaczenie symboliczne – pokazał jedność Warszawy i Berlina wobec działań Kremla. Potwierdzono przy tym wspólne stanowisko, że rosyjskie operacje wywrotowe nie odbywają się bez wiedzy najwyższych władz na Kremlu, co podkreśla konieczność stanowczej reakcji sojuszniczych wywiadów.

Szpieg Moskwy w sercu BND

Pod koniec 2022 r. współpracę wywiadowczą Niemiec z sojusznikami – w tym z Polską – zachwiała poważna afera szpiegowska w BND. W grudniu 2022 r. zatrzymano wysoko postawionego funkcjonariusza tej służby, pułkownika Carstena L. pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji. Był to jeden z największych skandali wywiadowczych w powojennej historii RFN – jak określił tygodnik „Der Spiegel” – który ujawnił szczegóły tej rażącej infiltracji BND przez obcy wywiad. Carsten L. pełnił służbę w newralgicznym wydziale rozpoznania technicznego BND (Technische Aufklärung), odpowiadającym za globalny nasłuch komunikacji telefonicznej, internetowej i satelitarnej. Dzięki temu miał dostęp do ogromnej ilości tajnych informacji, w tym danych pozyskiwanych od służb sojuszniczych takich jak NSA czy GCHQ. W praktyce, jako analityk tego pionu, przeglądał i kopiował wyniki najważniejszych operacji SIGINT prowadzonych przez Niemcy i ich partnerów, a kopie dokumentów przez pośrednika przekazywał Rosjanom.

Pułkownik Carsten L. działał wspólnie z cywilnym wspólnikiem – biznesmenem Arthurem E., który pełnił rolę kuriera. Prokuratura ustaliła, że we wrześniu i październiku 2022 r. Carsten L. wykonał zdjęcia lub zrzuty ekranowe co najmniej dziewięciu tajnych plików z systemów BND, a następnie przekazał nośniki Arthurowi E., który wywiózł je do Moskwy i przekazał rosyjskiej Federalnej Służbie Bezpieczeństwa (FSB). Wśród skradzionych materiałów znalazły się m.in. szczegółowe informacje wywiadowcze BND o Jewgieniju Prigożynie i Grupie Wagnera, a więc dane ściśle związane z wojną w Ukrainie. Za swoje usługi L. otrzymał od Rosjan co najmniej 450 tys. euro, a jego wspólnik 400 tys. euro. Ślady tych pieniędzy znaleziono zresztą w domu agenta. Podczas przeszukania odkryto pakiet banknotów opiewający na 400 tys. euro ukryty przez Carstena L.

Co ciekawe BND nie wykryła sama „kreta” w swoich szeregach – sygnał o przecieku wyszedł od zagranicznych służb partnerskich. Jak donosił „Der Spiegel”, wywiady sojusznicze (prawdopodobnie amerykańskie lub brytyjskie) analizując straty w swoich materiałach, nabrały podejrzeń, że w BND doszło do wycieku, i poinformowały stronę niemiecką. To pokazuje, że kontrola kontrwywiadowcza wewnątrz BND zawiodła, a agencja musiała polegać na pomocy zewnętrznej, by zdemaskować zdrajcę we własnym kraju. Carsten L. został aresztowany tuż przed Bożym Narodzeniem 2022 r., zaś kilka tygodni później zatrzymano powracającego z zagranicy Arthura E. – dokładnie na lotnisku w Monachium, gdy wrócił z podróży do USA. Sprawa nabrała międzynarodowego rozgłosu. Niemieckie media określiły ją jako najpoważniejszą kompromitację niemieckiego wywiadu od dekad, a zachodni partnerzy Niemiec zareagowali z nieukrywanym oburzeniem.

Skutki kompromitacji

Skandal z Carstenem L. podważył zaufanie sojuszników do BND, co przyznawali sami Niemcy. „Der Spiegel” wskazywał, że zdemaskowanie rosyjskiego szpiega w niemieckim wywiadzie nastąpiło w krytycznym momencie wojny, gdy bezpieczna wymiana wrażliwych informacji między sojusznikami była kluczowa. Tymczasem okazało się, że część z tych informacji – zamiast trafić do Kijowa czy NATO – wyciekła do Moskwy. „Der Spiegel” napisał wręcz, że to „najgorszy, niezwykle żenujący scenariusz dla Niemców”. W rezultacie doszło do natychmiastowych reperkusji. Szefowie wywiadów innych państw zapewniali co prawda oficjalnie o kontynuacji współpracy z Berlinem, ale na roboczym poziomie zauważono wyraźną powściągliwość partnerów z NATO wobec Niemiec. Według ustaleń niemieckich dziennikarzy, rządy USA, Wielkiej Brytanii i innych krajów czasowo ograniczyły wymianę informacji wywiadowczych z BND. Brytyjskie media podawały nawet, że Londyn rozważa, czy dalej przekazywać Berlinowi swoje najbardziej wrażliwe dane. Oficerowie wywiadu brytyjskiego mieli być „najbardziej wściekli” z powodu zdrady – potwierdził to były funkcjonariusz BND Erich Schmidt-Eenboom w rozmowie z „The Telegraph”, zaznaczając, że szczególnie Brytyjczycy poczuli się zagrożeni ujawnieniem ich tajemnic. W kuluarach NATO zaczęto kwestionować wiarygodność i bezpieczeństwo niemieckiej służby.

Dla Polski, znajdującej się na pierwszej linii konfrontacji z Rosją (polska granica stała się faktycznie granicą NATO z obszarem działań wojennych), afera również była powodem do niepokoju. Choć oficjalnie Warszawa nie komentowała incydentu tak ostro jak Londyn, można założyć, że polskie służby przeprowadziły własną analizę szkód. Należało sprawdzić, czy informacje przekazywane Niemcom dwustronnie lub na forach sojuszniczych (np. dotyczące ruchów wojsk rosyjskich przy granicy Polski, szlaków przerzutów broni na Ukrainę, czy operacji kontrwywiadowczych przeciw agenturze rosyjskiej w Polsce) mogły trafić za pośrednictwem Carstena L. do Moskwy. Jeśli tak, mogło to potencjalnie zagrozić polskim interesom, np. dekonspirując prowadzone operacje lub narażając życie źródeł wywiadowczych.

Afera Carstena L. stała się katalizatorem głębokich zmian organizacyjnych w BND. Po zatrzymaniu zdrajcy, kierownictwo niemieckiego wywiadu oraz rząd w Berlinie zdały sobie sprawę, że konieczne są natychmiastowe działania naprawcze, aby odzyskać zaufanie partnerów. Jednym z pierwszych kroków było polecenie przeprowadzenia szczegółowego audytu wewnętrznego w BND, mającego zbadać, jak to możliwe, że oficer o tak radykalnych poglądach i problematycznej przeszłości uzyskał dostęp do najtajniejszych danych. Audyt ujawnił szereg zaniedbań: Carsten L. nie ukrywał w pracy swoich skrajnych poglądów (m.in. w rozmowach twierdził, że uchodźcy powinni być rozstrzeliwani), jednak jego przełożeni ignorowali te sygnały. W szafce agenta znaleziono ulotki nacjonalistycznej AfD, co także zbagatelizowano. Wyszło na jaw, że mechanizmy kontrolne i filtr bezpieczeństwa personalnego w BND zawiodły i to pomimo reform z lat wcześniejszych.

Dlatego po aferze, rząd RFN zwiększył fundusze na bezpieczeństwo wewnątrz BND, w tym na bardziej szczegółowe background check funkcjonariuszy (sprawdzanie ich powiązań, sytuacji finansowej, światopoglądu pod kątem potencjalnych podatności na werbunek). Podjęto też decyzję o ściślejszej współpracy między BND a kontrwywiadowczą agencją BfV w zakresie weryfikacji kadr – tak, by świeże spojrzenie innej służby wychwytywało sygnały, które mogłyby umknąć wewnętrznym strukturom BND.

Działania te miały oczywiście na celu odzyskanie zaufania partnerów zagranicznych, w tym Polski. Berlin zdawał sobie sprawę, że sojusznicy będą ostrożnie podchodzić do kontaktów z BND, dopóki Niemcy nie pokażą, że „uszczelnili” swoją służbę. Wydaje się, że podjęte kroki zaczęły przynosić efekt – sygnały z początku 2024 r. wskazywały, że amerykańska CIA i brytyjskie MI6 stopniowo przywracają pełniejszą wymianę informacji z Niemcami, uznając, że ryzyko powtórki takiego incydentu zostało zredukowane. Także dla polskich służb istotne były gwarancje, że tajemnice przekazywane BND nie wyciekną ponownie. Można przypuszczać, że strona polska otrzymała od Niemców zapewnienia o konkretnych działaniach naprawczych (być może w postaci tajnego raportu przekazanego partnerom), co ułatwiło odmrożenie pełnej współpracy operacyjnej w 2024 r.

Relacje z Polską

Pod koniec 2024 i w 2025 r. dało się zaobserwować znormalizowanie relacji wywiadowczych między Polską a Niemcami. Obie strony wyciągnęły wnioski z kryzysu – Niemcy poprawili bezpieczeństwo swojej służby, zaś Polacy zyskali jeszcze silniejszą pozycję w tej relacji (przez pewien czas to Berlin musiał zabiegać o odbudowę zaufania). Priorytety kooperacji na 2025 r. odzwierciedlają nadal dynamiczne wyzwania bezpieczeństwa w regionie: głównym wspólnym mianownikiem pozostaje zagrożenie ze strony Rosji.

Przede wszystkim Polska i Niemcy wspólnie analizują i namierzają agenturę rosyjską. W Polsce od początku wojny zatrzymano już kilkadziesiąt osób współpracujących z rosyjskimi lub białoruskimi służbami, co pokazuje skalę problemu. BND i ABW regularnie wymieniają się danymi o podejrzanych osobach przekraczających granice, monitorują szlaki przerzutowe (np. jak agenci GRU przedostają się do UE przez Białoruś), dzielą się wynikami przesłuchań ujętych szpiegów. Tego typu współpraca ma na celu rozbicie szerszych sieci wywiadowczych, które często operują transgranicznie. Przykładem może być wspólne rozpracowanie w 2024 r. grupy osób podejrzanych o obserwację polskich portów i terminali gazowych – informacje BND o kontaktach tych osób w Niemczech pomogły ABW w ich ujęciu (szczegóły operacji pozostają niejawne, ale o rezultatach poinformowano w raporcie polskiego koordynatora służb).

Oba państwa kładą również duży nacisk na wymianę informacji o rosyjskich kampaniach dezinformacyjnych i cyberatakach. Strona niemiecka dzieli się z polską wywiadowczymi analizami dotyczącymi np. grup hakerskich powiązanych z GRU, które atakują instytucje rządowe i infrastrukturę energetyczną. Polska z kolei przekazuje Niemcom swoje doświadczenia z frontu wojny informacyjnej, m.in. dane o fałszywych narracjach rosyjskich w polskojęzycznym internecie, które mogą być preludium do podobnych operacji w Niemczech. W tym obszarze do gry włączają się także organizacje międzynarodowe, np. działające w Rydze NATO-wskie Centrum ds. Komunikacji Strategicznej (StratCom CoE), gdzie specjaliści z Polski i Niemiec wspólnie ćwiczą reagowanie na wrogą propagandę. BND i AW uczestniczą w tych wysiłkach, dostarczając danych wywiadowczych o źródłach dezinformacji. Ataki hybrydowe obejmują też sabotaż infrastruktury – po tajemniczych incydentach uszkodzenia kabli podmorskich na Bałtyku, które podejrzewano o działalność rosyjską, polskie i niemieckie służby zaczęły ściśle koordynować monitoring infrastruktury krytycznej, wymieniając się np. danymi z patroli i boi nasłuchowych na morzu.

Zarówno Polska, jak i Niemcy aktywnie wspierają Ukrainę, także w domenie informacyjnej. Agencja Wywiadu RP prowadzi na wschodzie własne operacje rozpoznawcze, a zdobytymi informacjami dzieli się z partnerami. BND, mając rozbudowane środki techniczne (satelity rozpoznawcze, stacje nasłuchowe), stale przekazuje dane o ruchach wojsk rosyjskich, które poprzez centrum wymiany wywiadowczej NATO trafiają też do Polski i dalej na Ukrainę. Odbudowanie zaufania do BND sprawiło, że w 2025 r. Polska ponownie chętnie korzysta z danych niemieckiego wywiadu, np. zdjęć satelitarnych z rejonu Kaliningradu czy Białorusi, które BND udostępnia niemal w czasie rzeczywistym. Taka synergia zwiększa świadomość sytuacyjną obu krajów. W zamian Polska dzieli się z Niemcami np. informacjami od uchodźców z Ukrainy, którzy przekazują wieści o sytuacji na terenach okupowanych – to cenne uzupełnienie obrazu dla analityków BND. W ten sposób wywiady obu państw faktycznie uzupełniają nawzajem swoje możliwości.

Co dalej?

Relacje wywiadowcze Polski z BND znów są intensywne. Wspólne oświadczenia medialne, zadania SIGINT, praca przy rozpoznaniu zagrożeń ze strony Białorusi i Grupy Wagnera, wspólne działania w cyberprzestrzeni. Wszystko to buduje obraz głębokiej integracji. Ale też zależności.

Współpraca Polski z BND jest nie tylko kontynuowana, jest wręcz promowana jako wzór w UE. Tymczasem eksperci w kuluarach pytają: czy Polska nie powinna była wyciągnąć twardszych wniosków z afery szpiegowskiej z pułkownikiem Carstenem L.? Czy ABW i AW nie powinny postawić twardych warunków: pełnego audytu, przejrzystości lub przynajmniej prawa do wglądu w sposób wykorzystania przekazywanych danych?

Niestety, takie głosy w tej sprawie nie były zbyt liczne – dominował za to ton dyplomatyczny. Tyle że wywiad to nie dyplomacja.

Prognozy do 2030 r. wskazują na możliwe powstanie wspólnych polsko-niemieckich zespołów analitycznych, integrację danych SIGINT, a także wspólne prace nad sztuczną inteligencją wspierającą analizę danych wywiadowczych. W obliczu niestabilnej sytuacji globalnej, rola Polski i Niemiec jako wywiadowczego duetu wewnątrz UE może znacząco wzrosnąć.

Niemniej, za formalnym partnerstwem Niemiec z polską Agencją Wywiadu (AW) i Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW), kryje się dużo bardziej złożony obraz. Za fasadą wspólnych działań pojawia się poważne ryzyko dla polskiego bezpieczeństwa. Im więcej danych przekazujemy, tym większa odpowiedzialność za to, czy są one bezpieczne.

Z raportów amerykańskich think tanków wynika, że ok. 2030 r. może powstać wspólny, europejski system integracji wywiadowczej. Polska musi zatem zadbać o pełny udział, a nie wyłącznie o status dostawcy informacji. Bez wątpienia w obecnym układzie to Berlin wciąż gra pierwsze skrzypce – nawet po kompromitacji ze zdrajcą we własnych szeregach.

Podobne wpisy