Nawrocki na Westerplatte: reparacje zamiast amnezji
Prezydent Karol Nawrocki podczas wystąpienia na Westerplatte jasno zadeklarował, że Polska będzie domagać się od Niemiec reparacji wojennych. To pierwsze tak jednoznaczne stanowisko nowej głowy państwa wobec Berlina i własnych wyborców.

– Aby móc budować oparte o fundamenty prawdy i dobre relacje partnerstwo, musimy załatwić kwestię reparacji od państwa niemieckiego, których jako prezydent Polski domagam się jednoznacznie dla dobra wspólnego. Reparacje nie będą alternatywą dla historycznej amnezji, ale Polska jako państwo przyfrontowe, najważniejsze państwo wschodniej flanki NATO, potrzebuje i sprawiedliwości, i prawdy, i jasnych relacji z Niemcami, ale także reparacji od państwa niemieckiego – powiedział prezydent Karol Nawrocki podczas wystąpienia na Westerplatte.
To ważny sygnał wysłany przez nowego prezydenta zarówno do polskiej, jak i – co nie mniej ważne – niemieckiej opinii publicznej. Dla Polaków to komunikat, że głowa państwa utożsamia się jednoznacznie z obozem suwerennościowym i tożsamościowym, wyczulonym na kwestie dziedzictwa i tradycji. Dla świata – informacja, że Polska nie zamierza poddawać się „pedagogice wstydu” narzucanej od lat 90. To swego rodzaju świecka religia, według której Polacy powinni znać swoje miejsce w szeregu i bezrefleksyjnie powtarzać to, co mówi Zachód. Nie pytać, nie analizować pod kątem tego, czy to dobre dla kraju. Wszak mądrzejsi, z długą demokratyczną tradycją, wiedzą lepiej.
Sygnał, który popłynął z Westerplatte, wysłany do Berlina, ma też znaczenie dla teraźniejszych i przyszłych relacji między Polską a Niemcami. To, co tu i teraz jest, widzimy sami. Niemal każdy dzień przynosi nam aż nadto dowodów, że Polska staje się – w dobie rządów centrolewu – gospodarstwem pomocniczym Republiki Federalnej Niemiec. W sprawie atomu cisza, żeglowność Odry wygaszona, CPK stoi w miejscu, wiatraki od Siemensa przy każdym polskim domu. Jeśli kolej szybkiej prędkości – to też pod Niemców. Mitteleuropa w pełnym rozkwicie.
OSTRE PRZEMÓWIENIE NAWROCKIEGO NA WESTERPLATTE! I Palade komentuje
Jednak prezydent Nawrocki musi patrzeć z perspektywy całej swojej kadencji, czyli do 2030 r. To oznacza, że jeśli nie będzie jakiejś wywrotki, to zmiana rządzącego Polską układu ma szansę dokonać się po wyborach w 2027 r. Niezależnie jednak od tego, czy będzie to koalicja PiS, czy mniejszościowe gabinety PiS czy Konfederacji – służalczego stosunku do Niemców już nie będzie. Nie oznacza to jednak, że będzie dużo łatwiej pewne zobowiązania od Niemców wyegzekwować.
Temat jest trudny prawnie, o czym mówili eksperci prawa międzynarodowego, w tym prof. Stanisław Żerko. Oni mówią wprost: trudne, na granicy niewykonalności. Rozmawiamy o kwocie wyliczonej precyzyjnie w 2023 r. przez Instytut Strat Wojennych w raporcie opisującym skalę morderstw, grabieży, zniszczeń dokonanych przez Niemców po napaści na Polskę we wrześniu 1939 r. Mówimy o kwocie 850 mld dol., czyli ponad 3 bln zł. Dla porównania, to odpowiednik prawie pięciu rocznych budżetów naszego kraju.
W walce o zadośćuczynienie nie jesteśmy sami. Swoje wyliczenia przedstawiła kilka lat temu Grecja, a także Namibia, choć w tym przypadku ma to związek ze spuścizną kolonialną Rzeszy. Pomimo tego temat reparacji jest konsekwentnie odrzucany przez Berlin. Dla tak bogatego państwa te 3 bln zł to niemała suma. Ale chodzi o coś znacznie głębszego. W kolejce mogliby ustawić się także inni – Niemcy dały się wszak we znaki wielu państwom i narodom.
Nie bez powodu od lat 50. wyspecjalizowane agendy niemieckiej administracji próbują światu na nowo opowiedzieć historię, szczególnie tę z okresu II wojny światowej. Manipulacja faktami historycznymi jest realizowana przez Berlin z żelazną konsekwencją. Nie z Niemcami, lecz z nazistami w roli głównej. Do tego dochodzi poszerzanie listy współodpowiedzialnych – choćby za Holokaust – także o Polskę. W tym wyraźnie pomaga spory odłam opinii publicznej państwa położonego na terenie Palestyny. Można by powiedzieć, że razem grają z ostrzałem polskiej bramki.
Pamiętamy kapitulancką postawę tak zwanych elit z początku III RP. Misie Mazowieckiego z Kohlem. Gruba kreska. A co w zamian? Zgoda na aktywność Polsko-Niemieckiego Funduszu Pojednania z wypłacanymi ofiarom niemieckich morderców w latach 1939–1945 grosikami. Jak można porównywać te kilka miliardów złotych do rzeczywistych strat? W wymiarze ludzkim oznaczały one przecież śmierć 17 proc. obywateli Polski. Warszawa to klepnęła.
Czego jednak można się spodziewać po tak zwanych elitach okrągłego stołu, gdzie po obu stronach była agentura polska i niepolska. W kolejnych latach każdy, kto podnosił kwestię reparacji, odbijał się od ściany. Nie mogło być inaczej. Przez minione trzydzieści pięć lat Niemcy zbudowali sobie, poprzez rozmaite fundacje, stowarzyszenia, uczelnie, stypendia, a mniej oficjalnie – fundusz wynagrodzeń wywiadu RFN, czyli BND – sieć agentów wpływu. Ludzi piastujących często ważne funkcje państwowe, którzy z wdzięczności za wypłacane euro i otarcie się o wyższą cywilizację Rzeszy Niemieckiej służyli i służą przede wszystkim realizacji niemieckich interesów w Polsce.
Po 2015 r. była nadzieja, zwłaszcza przy pełni władzy, że PiS – określające się jako ugrupowanie patriotyczne – będzie efektywniejsze w domaganiu się od Niemców zadośćuczynienia za popełnione zbrodnie i zagrabienie majątku. Sam fakt, że raport wspomnianego Instytutu Strat Wojennych ujrzał światło dzienne w kampanii 2023 r., nie najlepiej świadczy o tej formacji. Dla niektórych mogło być to potwierdzeniem gry wyłącznie na zdobycie wyborców.
Po ostatnich wyborach, wobec zwrotu ku Berlinowi, jakiekolwiek próby podjęcia tematu są niemożliwe. Rok temu były kanclerz Scholz powiedział jednoznacznie: „żadnych reparacji”. Oczywiście wyraził żal za to, co jego rodacy zrobili podczas II wojny światowej na ziemiach polskich. Powiedział coś o 400 mln euro na wypłaty dla ofiar. Może uruchomią je za pięć lat, tylko wtedy dla polskich ofiar może być już za późno.
Ponad połowa Polaków popiera żądania reparacji. Jedna trzecia jest przeciw. Tak wygląda z grubsza podział na suwerennistów, tożsamościowców, a po drugiej stronie – Europejczyków nad Wisłą. Dobrze by było, gdyby prezydent i jego zaplecze, a szerzej partie mogące tworzyć większość po 2027 r., te propolskie, przygotowały się na jeszcze jedno, oby bardziej efektywne dla nas, starcie z Niemcami.
Licytować z pozycji 3 bln, nie zapominać o zwrocie zagrabionych dóbr – bo to jest akurat łatwiejsze do wyegzekwowania. Ale to wszystko wymaga rzeczy najważniejszej: dobrego sprzedania naszych słusznych żądań Europie i światu. Polityki historycznej na miarę XXI w.
My musimy mieć większość świata po naszej stronie. Po ponad 80 latach jeszcze raz musi wyraźnie wybrzmieć, kto był katem, a kto ofiarą. Kto musi ponieść odpowiedzialność za czyny – także w wymiarze materialnym. Warto tę walkę raz jeszcze podjąć. Na Westerplatte prezydent Karol Nawrocki dał sygnał, że jest gotów być twarzą tej batalii.