USA – Wenezuela: wojna nerwów
Presja, eskalacja, ryzyko – tak w skrócie można podsumować obecną sytuację Boliwariańskiej Republiki Wenezueli, która znów znalazła się w centrum uwagi – choć tym razem w związku z twardą polityką administracji Donalda Trumpa. Trwa militarna mobilizacja społeczeństwa, a w kraju pogłębia się kryzys humanitarny.

Po kontrowersyjnych wyborach w Wenezueli w 2024 roku, w których reżim Nicolasa Maduro ogłosił zwycięstwo mimo oskarżeń o fałszerstwa, stosunki między Caracas a Waszyngtonem weszły w fazę ostrej konfrontacji. Nowa administracja prezydenta Donalda Trumpa, zaprzysiężona w styczniu br., porzuciła poprzednią taktykę „kija i marchewki” na rzecz bezpośredniego nacisku. Waszyngton wprowadził wtórne cła handlowe wobec państw kupujących ropę z Wenezueli oraz przeprowadził ataki militarne na wodach Karaibów, wymierzone w podejrzanych o przemyt narkotyków. Jak zauważył dziennik „Financial Times”, decyzja o 25-proc. taryfie może „wywrócić globalne przepływy ropy” i uderzyć w importerów z Azji, takich jak Indie i Chiny.
Ekonomia jak broń
W marcu br. Donald Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze nakładające 25-proc. cła na towary z państw, które kupują ropę lub gaz z Wenezueli. Dotyczy to zarówno zakupów bezpośrednich, jak i pośrednich. Biały Dom doprecyzował, że taryfa ma charakter dodatkowy i może obowiązywać nawet przez rok od ostatniego importu wenezuelskiej ropy przez dany kraj.
Dziennik „El País” zauważa, że lista potencjalnie dotkniętych krajów obejmuje m.in. Hiszpanię, Indie, Chiny oraz sąsiadów Wenezueli z regionu Karaibów. Z kolei argentyńska gazeta „La Nación” podkreśla, że decyzja ta może mieć „poważne konsekwencje rynkowe”. Niemieckie media gospodarcze, takie jak „Die Welt”, wskazują na podstawy prawne działań USA (ustawa IEEPA) oraz na wysoką podatność partnerów europejskich na amerykańskie cła wtórne, które de facto wymuszają rezygnację z handlu z Caracas. Na te informacje szybko zareagował rynek surowcowy – w kwietniu eksport ropy z Wenezueli spadł o 11,5 proc.
Polska 2050 NIE PRZETRWA?! Pawłowski o końcu koalicjantów Tuska
Essequibo: spór graniczny
W kontekście napięć między Caracas a Waszyngtonem nie można pominąć narastającego konfliktu terytorialnego z Gujaną o region Essequibo. Sporne terytorium obejmuje ponad 160 tys. km², co stanowi niemal dwie trzecie powierzchni Gujany. Dodajmy, że Gujana jest w strefie wpływów USA, a sporny teren jest wyjątkowo bogaty w złoża ropy. I choć obecnie jest administrowany przez rząd w Georgetown i objęty postępowaniem przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości (MTS), Wenezuela od 2023 r. eskaluje sytuację zarówno na poziomie symbolicznym, jak i politycznym. Przypomnijmy, że dwa lata temu Wenezuela przeprowadziła nawet ogólnokrajowe referendum obywatelskie, które potwierdziło roszczenia mieszkańców Wenezueli do spornego terenu.
W 2025 r. Caracas posunęło się dalej, organizując wybory lokalnych władz dla „stanu Guayana Esequiba”, mimo ostrzeżeń ze strony Gujany i MTS. „The Washington Post” opisał to jako „prowokację podważającą suwerenność Gujany”, a światowe agencje poinformowały o wniosku Georgetown do Trybunału o zastosowanie środków tymczasowych w celu powstrzymania wenezuelskich działań. Choć nie doszło do fizycznego przejęcia terytorium, mamy do czynienia z polityczną aneksją „na papierze”, która niesie za sobą realne konsekwencje: napięcie wokół eksploatacji złóż ropy w bloku Stabroek przez koncern ExxonMobil oraz niepewność powodującą napięcia wśród inwestorów.
Tę ocenę wzmacnia incydent z marca br., kiedy to prezydent Gujany Irfaan Ali poinformował o wtargnięciu wenezuelskiego okrętu na obszar produkcyjny w rejonie uznawanym przez Gujanę za swoje wody terytorialne. Jak podał „The Guardian”, jednostka zbliżyła się do instalacji Exxona, co uznano za „poważny incydent” i pogwałcenie ustaleń międzynarodowych o nieużywaniu siły. Georgetown uruchomiło wojskową odpowiedź oraz kanały dyplomatyczne; wsparcie dla Gujany wyraziły Stany Zjednoczone oraz Organizacja Państw Amerykańskich. Caracas broni się, że działania miały miejsce w „obszarze do delimitacji”. W praktyce mamy jednak do czynienia z testowaniem granic prawa międzynarodowego oraz polityką faktów dokonanych w rejonie kluczowym dla przemysłu naftowego.
Miałem miliardy — i przyszedł kryzys życia. Jarek Tadla szczerze o upadku i odbudowie. | K. Krupa
Trwa militaryzacja społeczeństwa
W odpowiedzi na rosnące napięcia międzynarodowe i konfrontacyjny kurs USA, Caracas przeszło do wewnętrznej mobilizacji. Od sierpnia br. władze uruchomiły szeroko zakrojony program „obrony powszechnej”. Minister obrony Wenezueli Vladimir Padrino López oraz kierownictwo partii socjalistycznej ogłosiły masowe werbunki do tzw. Milicji Boliwariańskiej, rozlokowanie 284 „stref frontowych” i cotygodniowe szkolenia wojskowe dla ludności cywilnej. W całym kraju rozmieszczono siły wojskowe, policyjne i cywilne formacje obronne. „El País” donosił, że liczba deklarowanych „milicjantów” waha się między czterema a ośmioma milionami. Dodajmy, że w ramach działań propagandowych media latynoamerykańskie relacjonowały szkolenia kobiet uczących się obsługi broni.
Kulminacją tych działań był zorganizowany kilka dni temu ogólnokrajowy „dzień szkoleniowy”, podczas którego uczestnicy uczyli się „wszystkiego” – od obsługi karabinka po taktykę oporu długotrwałego. „Le Monde”, RFI i „Jamaica Observer” relacjonowały kolejki do punktów treningowych, pokazy uzbrojenia i wystąpienia oficerów. Minister obrony w publicznych wypowiedziach podkreślał również, że utworzono setki stanowisk szkoleniowych, a w kraju ma działać ponad 1000 punktów rekrutacyjnych.
Choć formalnie uczestnictwo w Milicji Boliwariańskiej ma charakter dobrowolny, rzeczywistość wskazuje na co najmniej silną presję udziału. Ministerstwo obrony zaprzecza istnieniu powszechnego poboru, jednak szkolenia trafiają do szkół, zakładów pracy i wspólnot lokalnych. Jak przypomina wenezuelski portal Cotejo, brak jest oficjalnego dekretu nakazującego obowiązkowe szkolenie cywilne, ale w praktyce wiele osób poddawanych jest presji uczestnictwa.
Ten proces militaryzacji nie jest oderwany od kontekstu międzynarodowego. W miarę jak USA zwiększają obecność na Karaibach i przeprowadzają operacje antynarkotykowe, Caracas odpowiada manewrami wojskowymi i mobilizacją obrony cywilnej. Jak informowała agencja AFP, władze przedstawiają te działania jako formę odstraszania przed ewentualną inwazją. Wszystko to pogłębia spiralę napięcia między Waszyngtonem a Caracas, podnosząc ryzyko incydentów granicznych, zwłaszcza na kierunku Essequibo. Działania wenezuelskiego rządu wzmacniają także legitymizację dla dalszego nacisku ze strony USA – zarówno w wymiarze ekonomicznym, jak i militarnym.
Przypomnijmy, że we wrześniu br. miały miejsce trzy ataki militarne, które przeprowadziły siły zbrojne USA na łodzie podejrzane o przemyt narkotyków, wypływające z Wenezueli. W pierwszym ataku zginęło 11 osób, w drugim 3 osoby, a trzeci atak miał być przeprowadzony w tajemnicy, ale – bez szczegółów – poinformowały o nim „Financial Times” i „The Washington Post”.
W odpowiedzi Caracas oskarżyło USA o „agresję”, zerwało kontakty polityczne i przeprowadziło manewry wojskowe. Prezydent Maduro ogłosił mobilizację ośmiu okrętów z 1200 pociskami. Światowe media przyglądające się sprawie potwierdziły zwiększenie obecności marynarki USA w regionie. Donald Trump zagroził kolejnymi sankcjami, jeśli Wenezuela nie zgodzi się na ekstradycję przestępców.
MICHAŁ SIKORSKI Ksiądz Jakub z „1670”. Nowa twarz polskiego kina!
Co dalej?
Na arenie międzynarodowej Caracas nałożyło odwetowe cła na towary z Brazylii (15–77 proc.), co zaskoczyło Brazylię i wywołało interwencje izb handlowych z regionu Roraima.
„Financial Times”, „Le Monde”, „Der Spiegel” i „Die Welt” relacjonują narastającą konfrontację i nietypowy charakter wtórnych sankcji. Jednocześnie w USA trwa spór prawny o legalność taryf celnych wprowadzanych przez Donalda Trumpa. Jak informują media, amerykańskie sądy zaczynają jednak wydawać niekorzystne dla prezydenta wyroki, nawet w sprawach niezwiązanych bezpośrednio z Wenezuelą. „Jerusalem Post” informuje z kolei, że Wenezuela pojawia się w licznych analizach dotyczących działań Iranu i libańskiego Hezbollahu. USA oskarżają Caracas o współpracę z siatkami narkotykowymi i praniem pieniędzy, w tym przez gang Tren de Aragua i „Cartel de los Soles”. Trump wykorzystuje te oskarżenia jako argument w retoryce „narcoterroryzmu”.
W najbliższych miesiącach możliwe są trzy scenariusze rozwoju sytuacji. Pierwszy zakłada dalsze zaostrzanie presji: utrzymanie taryf, rozszerzenie działań militarnych oraz kontynuację finansowego nacisku. Eksport wenezuelskiej ropy najprawdopodobniej będzie nadal maleć, a ryzyko incydentu zbrojnego na Karaibach pozostaje wysokie. „Financial Times” podkreśla, że przesunięcie akcentów z egzekwowania prawa na użycie siły militarnej oznacza jakościową zmianę w amerykańskiej polityce wobec regionu.
Drugi scenariusz zakłada tzw. pragmatyzm energetyczny. Ograniczone wznowienie działalności europejskich koncernów mogłoby złagodzić szok podażowy, choć jednocześnie utrzymać presję polityczną wobec Caracas. Jak wskazywały międzynarodowe ag-
encje, to podejście pozwala na manewrowanie między interesami gospodarczymi a celami politycznymi.
Trzeci scenariusz to opcja dialogu. Wenezuelski prezydent Nicolas Maduro wysyła sygnały gotowości do rozmów. Jednak po stronie USA dominuje obecnie twarda linia, reprezentowana m.in. przez sekretarza stanu Marco Rubio, zdecydowanego na kontynuację presji wobec rządów Nicolasa Maduro.