Zatrzymany w Polsce za Nord Stream
Z adwokatem podejrzanego Wołodymyra Z., Tymoteuszem Paprockim, rozmawia Krzysztof Ziemiec.
Odnoszę wrażenie, że polskie władze robią wszystko, żeby wydać Niemcom Wołodymyra Z.
Po zatrzymaniu mojego klienta prokuratura go przesłuchała i skierowała wniosek o zastosowanie aresztu na 7 dni, co następnie Sąd Okręgowy uczynił. Następnie Prokuratura Okręgowa w Warszawie złożyła wniosek o prawną dopuszczalność wydania Wołodymyra stronie niemieckiej wraz z wnioskiem o zastosowanie tymczasowego aresztowania. Sąd Okręgowy zastosował areszt. Co prawda nie na sto dni, jak wnioskowała prokuratura, ale na 40 dni. Takie są fakty – ocenę pozostawiam Państwu.
W internecie buzuje, emocje są ogromne. Wiele osób pisze, że Wołodymyr Z. jest bohaterem narodowym Polski i Ukrainy. Że zrobił wszystko, żeby wojny nie było, żeby wysadzić coś, co minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski opisywał wiele lat temu jako pakt Ribbentrop-Mołotow – czyli ten rurociąg, który połączył Niemcy i Rosję z pominięciem takich państw jak Białoruś czy Polska. Dzisiaj ten sam minister milczy. Premier milczy, minister sprawiedliwości milczy.
Czy to jest sprawa polityczna? Nie wiem. Natomiast z oczywistych przyczyn, jeżeli mówimy o Nord Stream 2, mówimy o rurociągu łączącym Rosję z Niemcami – czyli mówimy o tanim gazie tłoczonym do naszego zachodniego sąsiada. Jeżeli mamy na uwadze pełnoskalową wojnę, która toczy się w Ukrainie i chyba nikt nie ma wątpliwości, że agresorem jest Rosja, to zatrzymanie w całym tym układzie geopolitycznym – który, niestety, sąd zdaje się pomijać – obywatela Ukrainy w polskim areszcie, siłą rzeczy zahacza o relacje między innymi Polski, Ukrainy i Niemiec.
Na pewno zainteresowanie sprawą jest bardzo duże, biorąc pod uwagę ilość mediów i dziennikarzy kontaktujących się z kancelarią. Jest bardzo dużo pytań dotyczących wyjaśnienia całej sprawy. Niestety – mówię to bardziej jako Polak – najczęstsze pytanie brzmi: jak to jest możliwe, że Polska, która tak mocno angażowała się i angażuje w pomoc Ukrainie, tymczasowo aresztowała kogoś, kto jest podejrzewany o wysadzenie Nord Stream2?
I to pytanie jest bardzo trudne. Sąd mówi wprost, że nie interesuje go sytuacja geopolityczna, nie interesuje obywatelstwo ściganego i nie patrzy na to, co dzieje się wokół – czyli na codzienne naloty na Ukrainę, drony, które mamy w Polsce, ani problemy na wschodniej granicy. Sąd stwierdza, że skoro strona niemiecka wydała europejski nakaz aresztowania, a kara za popełnienie tego czynu to 15 lat, to na zasadzie wzajemności i zaufania do strony niemieckiej należy zabezpieczyć prawidłowy tok postępowania.
Czy Tusk odda Wołodymyra Z. Niemcom?
Dlaczego Niemcom tak bardzo na tym wszystkim zależy? Wydali europejski nakaz aresztowania. Do tej pory były one wydawane raczej w bardzo poważnych sprawach, typu zabójstwo, przestępstwa groźne, rabunek. A tu mamy wysadzenie zaledwie rurociągu, który i tak był nieczynny. Po drugie, wiedzą o tym człowieku wszystko, inwigilują go, a teraz domagają się ekstradycji.
To nie jest pytanie do mnie, choć niestety jest to jedno z pytań, na które opinii publicznej i dziennikarze próbują uzyskać odpowiedź.
Na pewno widać daleko idącą determinację po stronie niemieckiej w wykonaniu europejskiego nakazu aresztowania. Śledząc wypowiedzi dziennikarzy i polityków niemieckich, można zauważyć, że podkreślają, iż Polska powinna wypełnić swoje międzynarodowe zobowiązania – właśnie w tej bardzo specyficznej procedurze.
Trzeba zaznaczyć, że europejski nakaz aresztowania to uproszczona forma ekstradycji, która ma umożliwić szybkie przekazywanie osób oskarżanych o najcięższe przestępstwa – handel narkotykami, produkcję narkotyków, zabójstwa – z jednego kraju do drugiego. Procedura przewiduje termin stu dni.
Dla porównania, w sprawach ekstradycyjnych poza Unią Europejską, np. do Stanów Zjednoczonych, procesy mogą trwać rok, półtora, a nawet dwa lata, ponieważ sąd polski musi analizować dowody, okoliczności sprawy i wszelkie elementy, które mogłyby wskazywać na motywy drugiej strony. W tym czasie istnieje więcej pola do dyskusji na temat motywów, okoliczności i dowodów.
Natomiast w procedurze europejskiego nakazu aresztowania ogranicza się ona w zasadzie do formułkowego procesu: oświadczenie jednego kraju, że ściga daną osobę, powoduje, że drugi kraj wydaje obywatela.
Są przekonani, że ten człowiek odpowiada za czyn, którego go oskarżają?
Trudno inaczej interpretować fakt wystawienia tych dokumentów. W zakresie materiału dowodowego miałem możliwość zapoznania się tylko z jego częścią. To nie jest sytuacja, w której strona niemiecka musi przedstawiać dowody stronie polskiej tak, żeby sąd polski albo polski prokurator zapoznawał się z okolicznościami sprawy. Bazujemy na formularzach i oświadczeniach, a nie na przekazywaniu konkretnych dowodów. To dlatego uważam, iż strona niemiecka instrumentalnie wykorzystała mechanizm do ścigania zabójców w sprawie, która jest przynajmniej dyskusyjna, mając na uwadze fakt, że jest to obywatel Ukrainy i że na Ukrainie toczy się wojna.
Patrząc na motywację w zakresie ścigania – czy powstała szkoda po stronie państwa niemieckiego? Nie mi to oceniać. Z boku mam pewne wątpliwości. Zwróćmy uwagę, że do tych zniszczeń nie doszło na odcinku znajdującym się na terytorium Niemiec, co jest bardzo ważne. Teren, o którym mówimy, należy do Danii, a jednak skutki ataku na infrastrukturę krytyczną miały nastąpić na terenie Niemiec.
Nie wiem, do czego Niemcy potrzebują tego procesu. Czy chodzi o to, aby w nim wykazać obywatelom Ukrainy, że miał miejsce wrogi akt sabotażu konstytucyjnego? Przyzna Pan, że brzmi to groźnie.
Trzeba sobie jednak zadać jedno podstawowe pytanie: czy jakikolwiek obywatel Ukrainy może lub powinien stanąć pod zarzutem na terenie Unii Europejskiej za zniszczenie mienia rosyjskiego, de facto w sytuacji, w której w jego kraju toczy się pełnoskalowa wojna, w której każdego dnia giną ludzie? Rosyjska machina wojenna dokonuje zniszczeń w tym kraju.
To jest podstawowe zagadnienie prawa międzynarodowego, które będziemy poddawać pod rozwagę polskiego sądu, apelując do sumienia i mądrości składu orzekającego, który musi rozważyć niestandardowe sytuacje. Dotychczas Sąd Okręgowy, decydując o tymczasowym aresztowaniu, zrobił wszystko, żeby nawet nie dotknąć tej materii, mówiąc tylko o zabezpieczeniu prawidłowego procesu.
Polska WINNA wojnie?’ Merkel odwraca fakty! | ANALIZA – AMB. DERLATKA
Ale to polskie państwo staje przed taką odpowiedzią. Bo jeżeli mamy trójpodział władzy, a sądownictwo jest jednym z elementów, to rozstrzygnięcie, mając na uwadze cały ładunek emocjonalny tej sprawy, kontekst milionów Ukraińców mieszkających w Polsce albo mających kontakt z Polską, ukształtuje ciężar tego, jak definiujemy działania wojenne, jak definiujemy, kto jest agresorem, a kto się broni.
Czy może być taka sytuacja, że patriota broniący swojego kraju stanie się osobą oskarżoną i przestępcą w innym kraju europejskim? Proszę zwrócić uwagę na powagę tych słów. W tym momencie wykraczamy poza kwestie Wołodymyra Z.– dotyczy to Ukrainy. Niech to będzie sprawa Ukrainy, niech jedzie do Niemiec się bronić. Być może takie podejście część osób ma, ale co będzie w sytuacji zagrożenia, gdyby był to obywatel Polski? Ja tu będę stawiał pytania, jak będziemy kształtowali wykładnię prawa międzynarodowego.
Sprawa jest coraz bardziej emocjonalna, nabiera rumieńców, nawet staje się powoli trochę polityczna, i część polityków uważa, że władze Polski powinny zrobić wszystko, żeby ten człowiek został w Polsce, bo tam za naszą zachodnią granicą nie czeka go sprawiedliwy sąd i sprawiedliwy wyrok.
Nie mi oceniać, czy wymiar sprawiedliwości Niemiec wypełnia wszystkie standardy dotyczące prowadzenia procesu i odpowiedzialności karnej, którą można ponieść. Ale skoro można przy tych wszystkich elementach, o których mówiłem, zarzucać komuś popełnienie czynu, a następnie być może go skazać i obciążyć kosztami naprawy… Chciałbym zwrócić uwagę, że niemiecki kodeks karny mówi, iż sprawca przestępstwa musi naprawić szkodę.
W związku z tym ten obywatel Ukrainy, jeśli byłby skazany, miałby zapłacić, jak rozumiem, setki milionów euro. Nie znam na dzisiaj i nie chcę znać ceny naprawy rurociągu Nord Stream, ale zadajmy sobie pytanie: czy w takim układzie ten obywatel Ukrainy będzie zobligowany zwrócić tej spółce, w której pakiet większościowy ma Gazprom, pieniądze za zniszczenie? Zobaczmy na skutki rozstrzygnięcia, które stoi przed polskim sądem.
Część opinii publicznej uważa, że gdyby polski sąd ugiął się pod presją Niemiec i pozwolił na ekstradycję tego człowieka, to byłby to dowód, że jesteśmy wasalem i nic nie znaczymy.
To byłby sygnał, który oczywiście wykracza poza kwestię prawa, bo wyrok i postanowienie sądu ma pewne skutki. Postanowienie sądu w tej sprawie ma daleko idące konsekwencje, i na barkach sądu stoi bardzo trudne zagadnienie dotyczące wielu elementów, które wyślą również sygnał w świat.
Dziennikarzy w Argentynie, Japonii, Korei czy RPA nie będą interesowały przepisy dotyczące europejskiego nakazu aresztowania, które zaczynają się od artykułu 67 i dalej. Będą patrzeć: „Aha, Polacy wydali Ukraińca Niemcom, Niemcy go skazali. W sumie Polacy nie są przyjaciółmi Ukrainy, w sumie Polacy wspierali Niemców.
Pana klient nie przyznaje się do winy.
Mój klient nie popełnił żadnego przestępstwa na szkodę Niemiec.
Orwell 2025? Palade OSTRO: Koniec wolności słowa w Polsce i UE?
Jaka będzie Pana linia obrony?
Jako pierwszy dowie się o tym sąd. Ale tutaj nie postawię kropki, tylko przecinek. Myślę, że pewne elementy dotyczące tej podstawowej linii obrony wynikają z prawa międzynarodowego – w kwestii kształtowania konfliktu zbrojnego, w kwestii tego, w jaki sposób obywatele kraju będącego w stanie wojny mają prawo bądź też nie do obrony i co stanowi przestępstwo czy też nie – to są te elementy, o które na pewno tutaj ujmiemy. To bardzo mocno utrudnia interpretację przepisów.
Fakt, że formalnie Rosja nie uznaje tej sprawy jako konfliktu, tworzy paradoks. Jeśli mamy do czynienia z konfliktem zbrojnym, stosujemy oczywiste przepisy dwustronne. Natomiast Rosja nie uznaje tej wojny jako konfliktu zbrojnego, odsuwając w ten sposób możliwość stosowania wszystkich przepisów zarezerwowanych właśnie dla konfliktów zbrojnych. To taki paradoks w kontekście tej sprawy.
Co jeśli za 40 dni znów będzie przedłużenie aresztu? O czym to będzie świadczyło Pana zdaniem?
Mam nadzieję, że Sąd Apelacyjny rozpozna w szybkim tempie zażalenie na postanowienie o tymczasowym aresztowaniu, tak aby mój klient mógł z wolnej stopy reprezentować swoje interesy, aby były równe szanse bronienia jego legitymacji formalnej dotyczącej kwestii, jakie przestępstwa może obywatel Ukrainy, czyli kraju w stanie wojny, ewentualnie wykonywać, i aby wskazać na niedopuszczalność europejskiego nakazu aresztowania.
Uważam, że pierwszą najważniejszą rzeczą jest to, aby Wołodymyr odpowiadał w tym procesie z wolnej stopy. Ma wszystkie elementy dotyczące związków z Polską, które normalnie kwalifikowane są jako uprawniające do niestosowania tymczasowego aresztu. Mam nadzieję, że Sąd Apelacyjny w pierwszej kolejności rozpozna te argumenty, zamieniając środki izolacyjne, a następnie wyznaczy pierwszą rozprawę. Choć to jest 40 dni, sąd polski może wydłużyć postępowanie o kolejne 30 dni.