Przyjęcie regulacji proponowanych przez Brukselę może doprowadzić do wzrostu cen nawet o 2 zł za 100 gramów w przypadku wołowiny czy cielęciny.
Unijna biurokracja zaglądnie do naszych talerzy. Dwa tygodnie temu „Gazeta Finansowa” opisała kontrowersyjne założenia projektu przepisów wprowadzających w Polsce tzw. podatek od cukru. Teraz okazuje się, że unijni biurokraci zamierzają przebić polskiego ustawodawcę i wprowadzić w każdym państwie członkowskim UE ujednolicony „podatek od mięsa”, zwany „opłatą środowiskową” (z ang. sustainability charge). Celem tego rozwiązania jest ograniczenie emisji dwutlenku węgla, za którą – jak argumentuje część ekologów oraz aktywistów – odpowiada hodowla zwierząt. Przyjęcie regulacji proponowanych przez Brukselę może doprowadzić do wzrostu cen nawet o 2 zł za 100 gramów w przypadku wołowiny czy cielęciny.
Podatek na ratunek klimatu
Pomysłodawcy nowej, ujednoliconej opłaty (głównie europosłowie z partii zielonych i socjaldemokratów) zwracają uwagę, że hodowla zwierząt odpowiada za około piątą część emisji gazów cieplarnianych. Dlatego też – argumentują – nawet drobne ograniczenie spożywania mięsa może doprowadzić do zmniejszenia ilości emitowanego dwutlenku węgla. W jaki sposób zrealizować ten cel? Oczywiście nakładając nowy podatek, ponieważ tylko radykalny wzrost cen może zniechęcić konsumentów od zakupu produktów mięsnych.
– To odpowiedni moment, abyśmy podjęli zdecydowane działania w zakresie polityki dotyczącej wpływu białka zwierzęcego na środowisko, którego cena jest sztucznie utrzymywana na zbyt niskim poziomie przez zdecydowanie zbyt długi czas – wyjaśnił Philip Mansbridge, członek Koalicji TAPP, w skład której wchodzą główne organizacje rolnicze, zdrowotne i ekologiczne. Organizacja ta postuluje, aby od 2022 r. we wszystkich krajach unijnych wprowadzić dodatkową opłatę za sprzedawane mięso.
– Mamy tu rozwiązanie, które jest sprawiedliwe dla rolników i wspiera przejście na system żywności oparty w większym stopniu na roślinach, którego tak pilnie potrzebujemy, jeśli poważnie myślimy o łagodzeniu zmian klimatu − stwierdził Mansbridge podczas prezentacji raportu TAPP.
Wołowina tylko dla elity
Pomysłodawcy tego rozwiązania obliczyli, że dzięki nowej daninie uda się do 2030 r. zaoszczędzić nawet 32 mld euro rocznie. Ich zdaniem kwota ta mogłaby zostać przeznaczona na rzecz zrównoważonego rozwoju we wszystkich krajach członkowskich oraz na wsparcie gospodarstw domowych o niskich dochodach. TAPP twierdzi ponadto, że wprowadzenie nowej opłaty zostałoby zrekompensowane obniżeniem podatku VAT na niektóry produkty. Z raportu przedstawionego przez TAPP wynika, że ceny wołowiny i cielęciny miałyby wzrosnąć o ok. 47 eurocentów za 100 gramów, czyli średnio o 2 złote. Z kolei wieprzowina podrożałaby o ok. 36 eurocentów (1,50 zł). Natomiast za każde 100 gramów kurczaka konsumenci musieliby dopłacić 17 eurocentów (0,73 zł). Autorzy projektu twierdzą, że nowy podatek doprowadziłby do zmniejszenia o 67 proc. spożycia wołowiny, 57 proc. − wieprzowiny, 30 proc. – drobiu.
Przeczytaj też:
Rząd nakłada podatek na polskie owoce …
Podatek od zawartości cukru w cukrze …
Spurek popiera podatek od mięsa
W Polsce nie brakuje entuzjastów nowej daniny. Wśród nich największą zdaje się europosłanka Sylwia Spurek, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich (2015- 2019).
„Branża mięsna powinna pokrywać swoje koszty środowiskowe i być może płacić dodatkowy podatek. To pozwoliłoby ograniczyć spożycie mięsa i promować bardziej przyjazną dla środowiska i zdrowia produkcję żywności” – napisała na Twitterze. Do komentarza Spurek odniosło się m.in. Stowarzyszenie Libertariańskie, które w swoim wpisie zasugerowało, że „zawsze można sięgnąć po wzorce znane z byłego bloku wschodniego: wprowadzić reglamentację i mięso na kartki”.
MM