Wbrew orzeczeniom sądów administracyjnych oraz Trybunału Konstytucyjnego skarbówka pobiera PIT od pracowników, którzy wykorzystują prywatne samochody do celów służbowych.
Pod koniec stycznia br. dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej (KIS) wydał interpretację, zgodnie z którą pracodawca jest obowiązany do potrącenia zaliczki na PIT od przychodów pracownika, wynikających ze zwróconych mu kosztów używania prywatnego samochodu do celów służbowych. Co prawda stanowisko fiskusa jest w tej materii niezmienne od wielu lat, jednak kilka miesięcy temu Naczelny Sąd Administracyjny (NSA) uznał wykładnię skarbówki za błędną. Po stronie pracowników stanął już wcześniej Trybunał Konstytucyjny. Zarówno w pierwszym, jak i w drugim wypadku sędziowie zgodnie uznali, że nie może być mowy o podatku, gdy pracownik działa w interesie pracodawcy i z tego tytułu są mu zwracane koszty (np. podróży służbowych). Cóż jednak z tego, skoro urzędnicy nie zauważają tych orzeczeń i ciągle twierdzą, że pracownik musi zapłacić PIT, nawet jeżeli nie doszło do przysporzenia majątkowego?
Na czym polega spór?
Spór pomiędzy podatnikami (ewentualnie płatnikami) a fiskusem w sprawie podatku od zwróconych kosztów pracownikom ciągnie się od wielu lat. Ci pierwsi twierdzą, że nie powinni płacić (potrącać) daniny, z kolei urzędnicy jak mantrę powtarzają, że podatek należy uiścić. Uściślając, konflikt dotyczy sytuacji, gdy pracownik wykorzystuje swój prywatny pojazd do celów służbowych. Taka sytuacja ma najczęściej miejsce, gdy pracodawca nie dysponuje własną flotą samochodów, natomiast rodzaj działalności gospodarczej wymusza częste podróże osób zatrudnionych (np. rzeczoznawcy, przedstawiciele handlowi itd.). Receptą na deficyt firmowych pojazdów jest rzecz jasna wykorzystanie aut należących do pracowników. Przy czym problem podatkowy dotyczy wyłącznie jazd lokalnych, czyli tych na obszarze określonym w umowie o pracę (np. w granicach danej miejscowości, powiatu lub województwa). Czym innym są bowiem jazdy lokalne, a czym innym podróże w ramach delegacji służbowych. W wypadku tych drugich nie ma wątpliwości, że zwrócone koszty nie są opodatkowane. Zgodnie z ustawą o PIT pracodawca może rozliczyć się z pracownikiem w dwojaki sposób. Najpopularniejszym jest tzw. kilometrówka, która ma tę zaletę, że w miarę obiektywnie odzwierciedla rzeczywiste koszty podróży. Sposób ten polega bowiem na przemnożeniu faktycznie pokonanej odległości (w kilometrach – na podstawie odczytu licznika) przez właściwą stawkę określoną w rozporządzeniu Ministra Infrastruktury (obecnie 0,8358 zł za 1 km dla pojazdu o pojemności skokowej silnika powyżej 900 cm3). Drugi sposób to ryczałt, polegający na ustaleniu (z góry) stałego, miesięcznego dystansu, a następnie przemnożeniu go przez wspomnianą stawkę. Obliczona w ten sposób kwota jest następnie zwracana pracownikowi, ekwiwalent za poniesione koszty eksploatacji samochodu prywatnego w interesie pracodawcy. Spór pomiędzy podatnikami a fiskusem dotyczy właśnie tego, czy ten zwrot stanowi dla osoby zatrudnionej przychód podlegający opodatkowaniu, czy też nie.
Najpierw Trybunał Konstytucyjny
Analogiczna sprawa wylądowała w 2014 r. na wokandzie Trybunału Konstytucyjnego. W głośnym wyroku z 8 lipca 2014 r. (sygn. akt K 7/13) TK stanął po stronie pracowników i pracodawców, przedkładając ich interes ponad fi skalnymi zakusami skarbówki. W uzasadnieniu wspomnianego wyroku Trybunał zauważył, że za przychód pracownika mogą być uznane tylko takie świadczenia, które zostały spełnione za jego zgodą i w jego interesie (a nie w interesie pracodawcy) i przyniosły mu korzyść w postaci powiększenia aktywów lub uniknięcia wydatku, który musiałby ponieść, a korzyść ta jest wymierna i przypisana indywidualnemu pracownikowi. TK doprecyzował, że nie ma znaczenia, jaką postać będzie miała ewentualna korzyść majątkowa – czy będzie to forma pieniężna, czy też rzeczowa. Istotny jest bowiem obiektywny fakt jej uzyskania. Jeżeli zaś do tego nie doszło – podkreślił TK – wówczas nie ma mowy o podatku. Mimo iż wspomniane orzeczenie Trybunału powinno skłonić fiskusa do głębszej refleksji i zmiany wykładni na korzyść podatników, to nic podobnego nie nastąpiło. Dyrektor KIS nadal wydawał interpretacje według utrwalonej, profiskalnej linii. Również sądy administracyjne niechętnie sięgały po wyrok TK. Wyjątkiem były jednak orzeczenia WSA w Warszawie, który kilkukrotnie stanął po stronie podatników, powołując się na orzeczenie Trybunału (np. wyroki: z 12 stycznia 2018 r. sygn. akt III SA/Wa 74/17 oraz z 11 grudnia 2017 r. sygn. akt III SA/Wa 3831/16).
Przeczytaj też:
Noworoczne trzęsienie ziemi w podatkach
Miało być dobrze, wyszło jak zwykle
Argumentacja skarbówki bazuje głównie na literalnej interpretacji przepisów ustawy o PIT. Urzędnicy wskazują, że pracodawca nie ma obowiązku potrącenia daniny tylko w sytuacjach ściśle określonych w przepisach, a mianowicie: gdy pracownik wykorzystuje swój samochód w ramach podróży (delegacji) służbowych albo gdy zalicza się do grupy podatników będących pracownikami poczty, lasów lub opieki społecznej. I w jednym, i w drugim wypadku ustawa o PIT przewiduje zwolnienie podmiotowe z obowiązku zapłaty podatku. Nie dotyczy ono jednak zwrotu kosztów za jazdy lokalne (w granicach określonych w umowie o pracę), które są czym innym aniżeli delegacje służbowe. Tym samym skarbówka ma rzeczywiście mocny argument po swojej stronie. Wszelkie zwolnienia z opodatkowania stanowią bowiem wyjątek od zasady powszechności opodatkowania, tymczasem – zgodnie z doktryną prawniczą – wyjątków nie należy interpretować rozszerzająco.
Później precedensowy wyrok NSA
Pozostawało kwestią czasu, kiedy sprawą ostatecznie zajmie się NSA, którego orzeczenia mają większy posłuch wśród urzędników aniżeli pojedyncze orzeczenia WSA, komentarze ekspertów czy też publikacje prasowe. W końcu w precedensowym wyroku z 16 października 2019 r. (sygn. akt II FSK 3531/17) NSA nieoczekiwanie stanął po stronie podatników, którym pracodawcy zwracają koszty podróży służbowych prywatnym samochodem. Sprawa dotyczyła spółki prowadzącej działalność gospodarczą w niewielkiej wsi, na słabo zaludnionym terenie, kiepsko skomunikowanym z pobliskimi gminami. Firma zatrudnia pracowników z okolicznych miejscowości, oddalonych o kilkanaście kilometrów od swojej siedziby, z którymi zamierza podpisać umowy przewidujące wykorzystanie ich prywatnych pojazdów do celów służbowych w ramach jazd lokalnych, związanych z działalnością gospodarczą. Wobec powyższego stanu faktycznego spółka wystąpiła do Dyrektora Izby Skarbowej w Bydgoszczy z wnioskiem o wydanie indywidualnej interpretacji, zadając pytanie, czy będzie obowiązana do potrącenia zaliczki na PIT z tytułu zwróconych kosztów pracownikom. Fiskus kategorycznie stwierdził, że taki obowiązek wystąpi, dlatego też firma zaskarżyła niekorzystną interpretację do WSA w Gdańsku. W wyroku z dnia 21 czerwca 2017 r. (sygn. akt I SA/Gd 461/17) sąd I instancji uznał stanowisko skarbówki za prawidłowe, wobec czego spółka zaskarżyła wyrok do NSA. Ten zaś, we wspomnianym wyroku z 16 października ubiegłego roku, stanął po stronie skarżącego i ostatecznie uchylił indywidualną interpretację oraz wyrok WSA w Gdańsku. Sąd kasacyjny, argumentując swoje orzeczenie, powołał się na wspomniany wyrok TK z 2014 r. NSA podkreślił, że nie można uznawać za przychody pracownika zwracanych mu wydatków, które poniósł na rzecz pracodawcy, bo to nie należy do jego obowiązków. Ponadto, skoro pracownik nie uzyskał przysporzenia majątkowego, to nie ma mowy o żadnym przychodzie – zauważył sąd.
A skarbówka i tak swoje
Wydawać by się zatem mogło, że po kilku orzeczeniach WSA w Warszawie, po wyroku TK z 2014 r. oraz po najnowszym rozstrzygnięciu NSA, ugruntowała się solidna linia orzecznicza, korzystna dla podatników, którą powinny respektować organy podatkowe. Nic bardziej mylnego. W interpretacji z 30 stycznia br. (sygn. akt 0115-KDIT2.4011.73.2019.1.RS) dyrektor KIS po raz kolejny stwierdził, że pracodawca jest obowiązany do potrącenia podatku od zwróconych kosztów pracownikowi z tytułu wykorzystywania prywatnego pojazdu dla celów służbowych w jazdach lokalnych. Tym razem sprawa dotyczyła rzeczoznawcy, który większość swojej pracy wykonywał w terenie. We wniosku o wydanie interpretacji pracownik powołał się zarówno na wspomniany wyrok TK, jak i na precedensowe orzeczenie NSA. Do tego pierwszego dyrektor KIS-u w ogóle się nie odniósł, natomiast drugie marginalizował na rzecz literalnej interpretacji przepisów ustawy o PIT. A zatem fiskus niejako skopiował swoje wcześniejsze interpretacje, zupełnie pomijając nową linię orzeczniczą. Co prawda sądy administracyjne nie mają kompetencji prawotwórczych, jednak ich orzeczenia nierzadko stanowią punkt odniesienia przy dokonywaniu wykładni przepisów. Dlatego też urzędnicy powinni uwzględnić precedensowy wyrok NSA w omawianej interpretacji.