|

Strategiczny zwrot Ameryki a polska racja stanu

Potrzebujemy zupełnie innych instrumentów działania oraz zmiany sposobu myślenia i przygotowania społeczeństwa do nadchodzących wyzwań. Zastanawiam się, czy elity III Rzeczypospolitej będą w stanie sprostać temu zadaniu. To pytanie dotyczy przyszłości Polski w nowym, wymagającym kontekście.

Jacek Bartosiak
założyciel i właściciel Strategy&Future

Pojawiły się informacje, a w zasadzie plotki, że rząd Stanów Zjednoczonych zakończył przygotowywanie strategicznego przeglądu obronnego. To moje swobodne tłumaczenie nazwy tego wewnętrznego dokumentu Pentagonu. Obrazuje on wojskowe zasoby amerykańskie. Jak w każdej dobrej strategii chodzi o to, aby zasoby, którymi się dysponuje, połączyć z pragnieniami czy celami, które chce się osiągnąć. Bo gdy zasoby są zbyt małe, wychodzi farsa.
Dlaczego dokument ten jest ważny z punktu widzenia Polski? Pogłoski mówią, że zaleca on wycofanie się USA na zachodnią hemisferę i koncentrację na bezpieczeństwie wewnętrznym. Co, gdyby się to potwierdziło? Oznaczałoby to rezygnację Amerykanów z prymatu. Europa zostałaby wówczas pozostawiona co najmniej w formule offshore balancing, czyli punktowego oddziaływania, ale bez stałej, twardej obecności i gwarancji bezpieczeństwa. Podobnie na Pacyfiku – co dawałoby państwom Eurazji większą swobodę. Proszę sobie wyobrazić, jaka zapanowałaby wówczas panika nad Wisłą. Liczyliśmy, że Amerykanie nas obronią, a nie że będziemy musieli robić to sami. To byłaby fundamentalna zmiana.
Niemniej pamiętajmy, że dokument wciąż jest w fazie prac. Może zostać przeredagowany albo niektóre rekomendacje mogą nie uzyskać zgody. Choć wygląda na to, że zasoby amerykańskie pozwalają dziś jedynie na takie rozwiązania. Cała przebudowa świata, o której mówi Trump i którą realizuje od kwietnia, nakładając sankcje, kary na kolejne państwa i grożąc selektywną ochroną, ma na celu utrzymanie prymatu dolarowego – tego niesamowitego przywileju, że kapitał spływa do USA, a Amerykanie mogą go ewaluować, jak chcą. W dużym uproszczeniu, tylko dzięki temu Stany jeszcze nie zbankrutowały i dysponują ogromnymi nadwyżkami kapitałowymi na inwestycje, na przykład w Dolinie Krzemowej. Amerykanie chcą zredefiniować system, jednocześnie zachowując prymat dolara. To jednak „łapanie się lewą ręką za prawą nogę”. Kwadratura koła, ponieważ prymat dolarowy doprowadził amerykańską gospodarkę do uzależnienia od produkcji pieniądza kosztem produkcji realnej i kosztem klasy średniej – na rzecz elit.


USA NIE POMOŻE?! Bartosiak: Polska zostanie SAMA



Świat akceptował ten układ, dopóki Amerykanie go nie nadwyrężali i nie używali dolara jako broni. Jednym z powodów powstania BRICS było właśnie to, że USA zaczęły wykorzystywać dolara do presji w relacjach międzynarodowych. I tu tkwi problem. Gdyby Amerykanie naprawdę chcieli uzdrowić swoją gospodarkę, musieliby zrezygnować z prymatu dolarowego. Tymczasem on powoduje dalsze rozwarstwienie społeczne i deindustrializację kluczowych sektorów. Moim zdaniem tego nie zrobią. Zachęty do inwestycji przemysłowych nie rozwiążą strukturalnego problemu – wolumeny są zbyt duże. Podejście Donalda Trumpa widzimy choćby w relacjach z Indiami. Jeśli Europa przyjęła koncesje wobec Trumpa – jak sugerowała Ursula von der Leyen – to są to tylko rozwiązania tymczasowe. Tego modelu nie da się utrzymać. Europejskie społeczeństwa tego nie zaakceptują. Amerykanie mają więc poważny problem.
Jeśli dokument Pentagonu okaże się prawdziwy, będziemy mieli pewność, że USA nie dysponują zasobami wojskowymi, by gwarantować bezpieczeństwo. Pojawiają się więc „nożyce” – bardzo niebezpieczne. Wzrasta ryzyko wojen. Ujawni się tak zwana pułapka Kindlebergera: wraz z osłabieniem amerykańskiej projekcji siły powstaje próżnia bezpieczeństwa – na przykład w Polsce czy całym regionie. Rosjanie mogą chcieć to przetestować, tak jak Chińczycy wokół Tajwanu. Równocześnie spada wiarygodność prymatu dolarowego. Polega on na przekonaniu, że USA przyjdą z pomocą sojusznikom, dostarczą broni, zasobów, a dolar będzie zawsze dostępny. Jeśli coraz więcej państw uzna, że Amerykanie manipulują walutą, ograniczają dostęp czy zakazują jej używania – jak groził Trump – pojawi się potężny dylemat bezpieczeństwa i ryzyko złamania systemu. To kolejna kwadratura koła. Jak USA rozwiążą ten problem, to pytanie za bilion dolarów, a odpowiedź zadecyduje o następnych pięćdziesięciu latach historii świata.
Co to oznacza dla Polski? W scenariuszu negatywnym może się okazać, że klasa polityczna III RP – państwa stworzonego w dobie prymatu amerykańskiego i w tym paradygmacie funkcjonującego – nie dostrzeże konsekwencji. Elity będą broniły status quo i własnych osiągnięć, wcale niemałych. To naturalna postawa: zaprzeczać i udawać, że nic się nie zmieniło. Będziemy więc tkwić w kognitywnym „zamrożeniu”, jakby system międzynarodowy nadal był ten sam.
W scenariuszu pozytywnym elity dostrzegą zagrożenia – mimo deklaracji Donalda Trumpa – i natychmiast dokonają fundamentalnej rewizji kilku polityk. Polska musi wówczas prowadzić grę dwutorową wobec Stanów Zjednoczonych i Europy, utrzymując bardzo dobre kontakty z Amerykanami i podkreślając rolę lojalnego sojusznika, a jednocześnie wzmacniając pozycję Polski w Europie poprzez deklarację podmiotowości i chęci współpracy. Nawet napięcia między prezydentem a rządem mogłyby w takim kontekście działać wiarygodnie wobec sojuszników. Jednocześnie, mimo wzajemnej wrogości, przywódcy polityczni powinni spotkać się w zamkniętym gronie i wypracować trzecią drogę – opartą na ścisłej współpracy regionalnej ze Szwecją, Finlandią, Ukrainą, Rumunią, a być może w przyszłości także z Turcją. Tylko taki układ mógłby zbudować siłę odstraszania i równowagę wobec Rosji, zwłaszcza gdyby NATO i zachodni sojusznicy okazali się niepewni.
Taka sytuacja wymuszałaby fundamentalne zmiany w polityce państwa polskiego. Niezbędna byłaby głęboka reforma wojskowa, odmienna od obecnie prowadzonej, a także wielka reforma systemu poboru i przeszkolenia do Wojska Polskiego wraz ze zmianą podejścia do zakupów zbrojeniowych. Polska musiałaby budować własny system świadomości sytuacyjnej, przeprowadzić szeroką deregulację, aby uruchomić rodzimy kapitał i przedsiębiorczość oraz stworzyć przyszłe prywatne koncerny zbrojeniowe dostarczające na miejscu nowych technologii, zwłaszcza podwójnego zastosowania, które okazują się decydujące na współczesnym polu walki. Oznaczałoby to mniej zakupów w Stanach Zjednoczonych i zachodniej Europie, a więcej współpracy regionalnej – szczególnie ze Szwecją i Ukrainą, które dzielą z nami ryzyko. To jest przyszłość. Należy przygotować się na scenariusz, w którym Amerykanie wycofają się za Atlantyk, choćby częściowo.
Wówczas Niemcy chętnie zrzucą „kajdany amerykańskie”. Europa prawdopodobnie cofnie się, rezygnując z ambicji pogłębiania integracji, a Niemcy będą chciały odzyskać poczucie siły, ograniczając się do czterech swobód rynku. W takim układzie Polska może zostać zdyscyplinowana makroekonomicznie i osierocona – najpierw przez Amerykę, a później przez Unię Europejską. To absolutnie zmieni postawę naszych elit politycznych.
Powinniśmy więc jak najszybciej zmienić kierunek działań. Mam na myśli pełną deregulację przemysłu i nowych technologii – coś na wzór ustawy Wilczka. Kluczowe są inwestycje kapitałowe, nie państwowe, lecz prywatne, skierowane w sektor uwolniony od biurokracji, nadmiernych przepisów i wpływu służb. Równolegle konieczna jest głęboka reforma Sił Zbrojnych RP, tak aby przekształcić je w element przemysłu nowych technologii – w modelu cywilno-wojskowej fuzji – oraz stopniowo uniezależniać się od Stanów Zjednoczonych. To właśnie w tym kierunku powinna zmierzać przyszłość.


SZOK! Nowa akcyza dzieli Polaków?! Podwyżka cen cukru i alkoholu | Sonda



Można mówić także o innych aspektach, ale kluczowe pytanie brzmi: czy nasze elity, które dziś postrzegają siebie jako współtwórców sukcesu Rzeczypospolitej, z jej wzrostem PKB, czystymi ulicami i odnowionymi miastami, są w stanie zrozumieć, że wchodzimy w nową epokę? Potrzebujemy zupełnie innych instrumentów działania oraz zmiany sposobu myślenia i przygotowania społeczeństwa do nadchodzących wyzwań. Zastanawiam się, czy elity III Rzeczypospolitej będą w stanie sprostać temu zadaniu. To pytanie dotyczy przyszłości Polski w nowym, wymagającym kontekście.

Podobne wpisy