Już za kilka tygodni poznamy kształt nowej ustawy regulującej opiekę zdrowotną w Polsce. Zapowiada się kolejna odsłona medycznej utopii.
Nowe zmiany zaprojektowano przede wszystkim z myślą o szacowanej na 400 tys. osób grupie nieubezpieczonych Polaków. Według ministra zdrowia, Konstantego Radziwiłła, zapisane w polskiej konstytucji prawo dostępu do usług medycznych finansowanych z budżetu obliguje rządzących do zapewnienia opieki nawet tym, którzy nie opłacają obecnie żadnej składki. Wedle nowych przepisów nawet nieubezpieczeni mają mieć dostęp do bezpłatnej podstawowej służby zdrowia, gdyż – jak uważają twórcy nowej ustawy – koszty prowadzenia ewidencji ubezpieczonych są rzekomo większe niż koszty usług lekarza pierwszego kontaktu, a jednocześnie zaniechanie wykonania badań na wczesnym etapie choroby generuje wielkie koszty przy rozwinięciu się choroby, za której leczenie koniec końców i tak musi zapłacić państwo.
Oprócz zagwarantowania usług medycznych wszystkim Polakom bez względu na finansowy wkład Prawo i Sprawiedliwość zamierza oprzeć swoją medyczną rewolucję także na likwidacji Narodowego Funduszu Zdrowia i skierowaniu płaconych składek bezpośrednio do budżetu centralnego. Rząd z kolei miałby przekierowywać otrzymane środki do dyspozycji wojewodów, którzy powołaliby w ramach swoich urzędów specjalne jednostki zastępujące wojewódzkie oddziały NFZ.
Ciąg do centralizacji
Zwolennicy zachowania obecnego stanu rzeczy przekonują, że Narodowy Fundusz Zdrowia działa bardzo wydajnie, a jego koszty funkcjonowania wynoszą zaledwie 1 proc. zbieranych składek, lecz PiS nie od dziś znane jest ze swoich centralistycznych tendencji. Wojewodowie nie stanowią wszak elementu władzy lokalnej, lecz są mianowani bezpośrednio przez Prezesa Rady Ministrów.
Podstawową motywacją dla dokonywanych zmian jest bez wątpienia próba skierowania do państwowej służby zdrowia dodatkowych funduszy z budżetu państwa. Na chwilę obecną służba zdrowia ma do zagospodarowania przede wszystkim te środki, które uzyskuje w postaci składek, które stanowią ok. 9 proc. naszego wynagrodzenia. Wiele podmiotów, które podpisuje kontrakty z NFZ-em prowadzi dodatkowo działalność tzw. komercyjną, oferując usługi odpłatne (nieobjęte programem państwowych składek).
Ten schemat ma się odtąd zmienić, gdyż rządząca ekipa zamierza przeznaczać na leczenie Polaków nadliczbowe środki, których tradycyjnie szukać zamierza w uszczelnieniu systemu podatkowego oraz dodatkowych wpływach z podatku obrotowego od sprzedaży, czy też podatku bankowego. Biorąc jednak pod uwagę to, że spodziewane, mające wedle zapowiedzi władzy przynieść dodatkowo kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt miliardów złotych zmiany podatkowe są jednocześnie „zaklepane” jako źródło finansowania kilku innych sztandarowych projektów, można mieć poważne wątpliwości odnośnie do tego, czy budżet będzie w stanie faktycznie dołożyć cokolwiek do składek zdrowotnych.
PiS wprowadzane zmiany uzasadnia tym, iż podobnie uczyniły m.in. Hiszpania, czy też Włochy. W rzeczywistości zaś nieoficjalnie wiadomo, że tak naprawdę nowa ustawa ma powstrzymać proces częściowej komercjalizacji służby zdrowia, który w ostatnich latach pomagał uratować wiele fatalnie zarządzanych szpitali oraz jednostek podległych Ministerstwu Zdrowia. W czasach rządów Platformy Obywatelskiej sprywatyzowano w całości lub częściowo wiele szpitali powiatowych, co bardzo nie podoba się wrogo nastawionemu do procesów rynkowych Prawu i Sprawiedliwości. Z tego właśnie powodu państwowe szpitale i jednostki mają uzyskać w zapisach nowej ustawy priorytet względem prywatnych podmiotów rywalizujących dziś z nimi o kontrakty z NFZ.
Ciężko oprzeć się wrażeniu, że proponowana zmiana przyczyni się nie tylko do centralizacji władzy, ale i jednocześnie do osłabienia procesów rynkowych w utopijnie zarządzanej dziś służbie zdrowia. Nowa ustawa przewiduje oparcie się na sieci szpitali państwowych, które zostałyby wytypowane do świadczenia kompleksowych usług, przez co nie musiałyby konkurować z innymi jednostkami o kontrakt. Choć nie jest to prawdziwa rynkowa konkurencja, pozwala jednak ograniczać nadużycia i nieefektywność w zarządzaniu, a wedle nowej ustawy jej funkcjonowanie ma zostać zminimalizowane.
————————————————
Więcej w najnowszej „Gazecie Finansowej”