Tygodnik „Wprost” miał żądać 3 mln złotych od Polskich Sieci Elektroenergetycznych za promocję medialną. Gdy spółka odmówiła, jej prezes został pomówiony na łamach tygodnika Michała Lisieckiego. W kontaktach z prezesem Totalizatora Sportowego Wojciechem Szpilem Lisiecki miał powoływać się na ministra Skarbu Państwa – wynika z materiałów ABW, do których dotarła „Gazeta Finansowa”.
Na przełomie grudnia 2013 i stycznia 2014 r. do Biura Komunikacji PSE S.A. wpłynęła oferta tygodnika „Wprost” z propozycją medialnej promocji spółki PSE. Oferta opiewała na kwotę około 3 mln zł. Propozycja została odrzucona przez PSE S.A. z uwagi na zbyt wysokie koszty. W lutym 2014 r. w tygodniku „Wprost” ukazał się artykuł przedstawiający w negatywnym świetle osobę Henryka Majchrzaka – Prezesa Zarządu PSE S.A”. – czytamy w dokumencie, który Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wysłała do Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga. Polskie Sieci Elektroenergetyczne są jednoosobową spółką Skarbu Państwa.
Majchrzak nie był pierwszą ofiarą takich działań. Rok wcześniej – na przełomie grudnia 2012 r. i stycznia 2013 r. od należącego do Skarbu Państwa Totalizatora Sportowego właściciel „Wprost” chciał 2 mln zł w zamian za kontrakt reklamowo-promocyjny. Wówczas tygodnik również atakował opornego prezesa. Według notatki urzędowej ABW Lisiecki w kontaktach z Wojciechem Szpilem, ówczesnym kandydatem na prezesa Totalizatora Sportowego, miał twierdzić, że przychodzi w imieniu ministra Skarbu Państwa (był nim wówczas Aleksander Grad).
– Michał Lisiecki stwierdził z jednej strony, że on nie wpływa na dziennikarzy i redaktora naczelnego „Wprost” w ich działalności prasowej. Jednak dodał po pewnym czasie, na co zwróciłem uwagę, że jeżeli Totalizator będzie współpracował z „Wprost” to należy oczekiwać, że tygodnik nie będzie publikował krytycznych tekstów na temat spółki, bo „dziennikarzom będzie głupio atakować kogoś, kto z nimi współpracuje” – czytamy w protokole zeznania Szpila.
Oferty nie do odrzucenia
„Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego w toku prowadzonych czynności uzyskała informacje dotyczące innej spółki tj. Polskie Sieci Elektroenergetyczne S.A., o podobnym wydźwięku jak w przypadku Totalizatora Sportowego S.A”. – czytamy w piśmie pułkownika B. do Prokuratury Okręgowej Warszawa Praga z 17 lipca 2014 r.
„Na przełomie grudnia 2013 i stycznia 2014 r. do Biura Komunikacji PSE S.A. wpłynęła oferta tygodnika „Wprost” z propozycją medialnej promocji spółki PSE. Oferta opiewała na kwotę około 3 mln zł. Propozycja została odrzucona przez PSE S.A. z uwagi na zbyt wysokie koszty. W lutym 2014 r. w tygodniku „Wprost” ukazał się artykuł przedstawiający w negatywnym świetle osobę Henryka Majchrzaka – Prezesa Zarządu PSE S.A. W tej sprawie Henryk Majchrzak wystąpił przeciwko tygodnikowi „Wprost” z powództwem cywilnym zarzucając zamieszczenie w artykule nieprawdziwych informacji i żądając przeprosin oraz sprostowania zarówno na stronie internetowej tygodnika, jak i na wydaniu papierowym. Wobec determinacji ze strony H. Majchrzaka w dochodzeniu swoich racji na drodze sądowej, przedstawiciele tygodnika „Wprost” początkowo próbowali zakończyć spór polubownie, do czego jednak nie doszło. Na przełomie czerwca/lipca 2014 r. ze strony tygodnika „Wprost” wpłynęła do PSE S.A. propozycja polegająca na odpłatnym umieszczeniu nazwy oraz logo spółki PSE w pasku znajdującym się na stronie tytułowej publikacji tygodnika pt. „Energia dla klienta”. Prezes PSE S.A. odrzucił również tę ofertę” – czytamy w dokumencie.
Prezes PSE Majchrzak, który nie uległ „Wprost”, wygrał wytoczony tygodnikowi proces. W lipcu na łamach pisma opublikowano przeprosiny autora zniesławiającego artykułu, Cezarego Bielakowskiego. Bielakowski – według KRS – jest założycielem Związku Zawodowego „Porozumienie Pracowników Public Relations i Mediów Reputacja” oraz prezesem spółki Stereo, firmy Stereo Media Cezary Bielakowski oraz członkiem zarządu Sport Life Fundacja Promocji i Rozwoju Sportu. Jak czytamy w portalu „Wirtualne Media” redakcja „Wprost” nie odpowiedziała na ich pytania ws. tych przeprosin, a właściciel tygodnika poinformował, krótko na Twitterze, że był to efekt ugody.
Przychodzę od ministra
W notatce urzędowej płk. Jana B. z 16 lipca 2014 r. czytamy, że prezes Totalizatora Sportowego Wojciech Szpil, który pierwszy padł ofiarą „Wprost” skontaktował się z ABW z powodu „niepokojących, jego zdaniem, działań ze strony Michała Lisieckiego”.
Gdy przyszły prezes Totalizatora Sportowego był jeszcze członkiem zarządu i zajmował się marketingiem, zjawić się miał u niego Lisiecki i powiedzieć, że „przychodzi od ministra [Skarbu Państwa] w celu finansowego wsparcia organizacji jakiejś imprezy”. W odpowiedzi Lisiecki usłyszał, że jeżeli minister osobiście się zwróci w tej sprawie, to zostanie ona rozważona. Tak się jednak nie stało, ale – niejako w odpowiedzi – we „Wprost” pojawił się atakujący kandydującego na prezesa artykuł.
31 grudnia 2012 r. Lisiecki miał się spotkać z nowo wybranym prezesem Totalizatora Sportowego i oświadczyć, że „Totalizator ma jakieś zobowiązania wobec Point Group (wydawca „Wprost” – red.), mające polegać na korzystaniu z oferty reklamowej tej platformy przy okazji organizacji imprez związanych z przyznawaniem m.in. „Nagród Kisiela” i „Złotej Kaczki”.
Szpil miał odpowiedzieć, że Totalizator Sportowy może sponsorować różne imprezy w celu promocji swojego wizerunku, ale po ocenie czy jest to zasadne i korzystne dla spółki. Poprosił o przesłanie oferty. Ta wkrótce wpłynęła. Lisiecki domagał się 2 mln zł, podczas gdy wartość tej usługi wyceniona została przez TS na nieco ponad 300 tys. zł. Gdy oferta Lisieckiego została odrzucona w tygodniku „Wprost” zaczęły się pojawiać artykuły przedstawiające prezesa Totalizatora w negatywnym świetle.
Co ciekawe – od momentu odrzucenia oferty Lisieckiego, związanych z nim mediami miało powstać aż 12 (!) artykułów przedstawiających prezesa Totalizatora w złym świetle. W nienależących do Lisieckiego mediach krytyki TS próżno było szukać.
Pytany o opisane sprawy Lisiecki nadesłał nam odpowiedzi za pośrednictwem swojej rzeczniczki prasowej. W odpowiedziach czytamy, że opisane przypadki są „bezprawną i bezpodstawną insynuacją, naruszającą dobra osobiste prezesa Lisieckiego, których celem jest wyłącznie jego zniesławienie”, zdarzenia „nie miały miejsca”, a Lisiecki „nie zna osobiście” prezesa PSE ani Aleksandra Grada i nie powoływał się na wpływy u niego.