1.6 C
Warszawa
czwartek, 26 grudnia 2024

Komisja Niekompetencji Finansowej

Raport NIK w sprawie działań KNF w sprawie SK Bank Wołomin nie pozostawia wątpliwości. Podwładni Andrzeja Jakubiaka działali nierzetelnie i przekazywali nieprawdziwe dane dla ministra finansów i NBP.

Potwierdzają się podane dwa tygodnie temu informacje „Gazety Finansowej” o kontrolach w sprawie licznych nieprawidłowości w sprawie działań Komisji Nadzoru Finansowego. Najwyższa Izba Kontroli opublikowała już pierwszy raport, w którym wytyka urzędnikom KNF niekompetencję i zaniedbania.

„Zdaniem NIK, działania nadzorcze podejmowane przez Komisję Nadzoru Finansowego i jej Urząd wobec Spółdzielczego banku Rzemiosła i Rolnictwa w Wołominie były nie w pełni rzetelne, a także nieskuteczne w zakresie realizacji celu nadzoru bankowego” – brzmi ocena NIK. Cały raport to ciąg zarzutów inspektorów wobec działań KNF. Trudno doszukać się w nim choćby jednego pozytywnego zdania. Ocena dotyczy działań Komisji za poprzedniego przewodniczącego Andrzeja Jakubiaka, którego kadencja upłynęła w ubiegłą środę. Zdaniem NIK, to spóźnione działania kierowanej przez niego instytucji „wpłynęły na wysokość strat deponentów i innych wierzycieli Banku, którzy nie odzyskają środków z masy upadłościowej Banku”.

NIK zastrzega, że nie przebadał wszystkich dokumentów w tej sprawie, a jedynie wytworzone przez sam KNF. „NIK nie miała możliwości przeprowadzenia kontroli w SBRzR w Wołominie, pozwalającej na ocenę działań zarządu tego banku oraz weryfikację adekwatności działań UKNF do rzeczywistej sytuacji Banku z uwagi na brak ustawowych uprawnień do kontroli w tym zakresie”. Oznacza to, że nie zbadano czy – tak jak wielokrotnie pisaliśmy – by przejąć bank urzędnicy działali ramię w ramie z gangsterami. Tym aspektem sprawy zajmuje się Centralne Biuro Antykorupcyjne. Przypomnijmy: nieco ponad tydzień temu agenci biura zatrzymali za wyłudzenia kredytów w innym banku spółdzielczym Dariusza U. ps. „UZI”. To właśnie on według naszych ustaleń był prawdziwym sprawcą upadłości SK Bank Wołomin. Jednak nie dokonałby tego, gdyby nie urzędnicy Komisji Nadzoru Finansowego. – Byłymi przedstawicielami KNF kierowały ich prywatne interesy, które generują teraz koszty społeczne, Skarbu Państwa, klientów, właścicieli oraz pracowników SK Banku. Realne straty spowodowane upadkiem banku szacowane są obecnie na ok. 3 mld zł – komentuje w rozmowie z nami Jan Bajno, były prezes SK Banku.

Bo rósł zbyt szybko

W wywiadzie udzielonym w czerwcu 2016 „Gazecie Finansowej” były prezes SK Banku stwierdził, że przyczyną wrogiego stosunku KNF był szybki rozwój kierowanej przez niego firmy, która zaczynała wychodzić już poza skalę przewidzianych dla banków spółdzielczych i przez to konkurowała z bankami komercyjnymi o kapitale zagranicznym. Ustalenia kontroli NIK zdają się potwierdzać te słowa. „Cele (strategiczne SK Banku – red.) były spójne wewnętrznie, ale ich realizacja w ocenie UKNF wiązała się z dalszym zbyt szybkim rozwojem Banku na niemal wszystkich płaszczyznach jego działalności” – czytamy w raporcie Izby. Taki rozwój miał rzekomo zwiększać ryzyko operacyjne Banku. „Departament Bankowości Spółdzielczej i Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych pismem z dnia 4 sierpnia 2014 r. skierowanym do Departamentu Inspekcji Bankowych i Instytucji Płatniczych wskazywał na konieczność objęcia SBRzR w Wołominie procesem inspekcyjnym. Jedynym uzasadnieniem wniosku była wysoka dynamika wzrostu skali działania Banku oraz związany z nią wzrost ryzyka” – potwierdza NIK. Jednocześnie zdaniem inspektorów, jeżeli tak dynamiczny wzrost jest rzeczywistym i jedynym powodem do dokonania kontroli przez KNF, to należało to zrobić o wiele wcześniej, gdyż niespotykany wręcz rozwój banku utrzymywał się przynajmniej od 2012 r.

W podpisanym przez przewodniczącego Andrzeja Jakubiaka w ostatnim dniu swojego urzędowania piśmie, KNF tłumaczy się i zgłasza zastrzeżenia wobec raportu. Brak podjęcia wcześniejszych inspekcji SK Banku wyjaśnia prozaicznie – brakiem czasu i obłożeniem innymi zadaniami.

Inspekcja KNF uznała, że Bank źle klasyfikował kredyty. Oznaczało to konieczność stworzenia rezerw i odpisów. SK Bank więc zamiast zysku w 2014 r., powinien – według urzędników – mieć ponad 56 mln zł straty. – Strata na 11 sierpnia 2015 r. wykazana przez audytora z ramienia KNF została celowo wytworzona ewidencyjnie – i nie jest stratą rzeczywistą. Pozorny stan straty uzyskano m.in. przez tworzenie zawyżonych rezerw oraz zaniżanie albo pomijanie wartości zabezpieczeń kredytowych. Dlatego ten bilans powinien zostać zweryfikowany przez biegłego rewidenta – niezależnego od KNF – twierdzi Bajno. Niezależnie od tego, kto ma tu rację, dalsze wydarzenia nie świadczą dobrze o Jakubiaku i jego podwładnych. Nakazano bankowi przedstawienie programu naprawczego w całkowicie nierealnym terminie 2,5 miesiąca. Gdy mimo tego taki dokument został sporządzony, Komisja Nadzoru Finansowego go odrzuciła i wprowadziła zarząd komisaryczny. To wzbudziło panikę. W ciągu zaledwie tygodnia klienci wycofali ze swoich kont ponad 961 mln zł. Tego ciosu SK Bank nie mógł przetrwać. – Do upadłości SK Banku doprowadziła decyzja KNF z 10 sierpnia 2015 r. o wprowadzeniu zarządu komisarycznego. Wtedy Komisja podała nieprawdziwe dane, że SK Bank miał stratę na koniec 2014 r., gdy w rzeczywistości bank wykazał zysk netto 6,7 mln zł. Decyzja KNF z 22 listopada 2015 r. o zawieszeniu działalności SK Banku również zawiera nieprawdziwe informacje, że po przeprowadzonej kontroli (której faktycznie nie było) stwierdzono stratę. W istocie w bilansie podpisanym przez zarząd komisaryczny bank wykazał zysk 9,2 mln zł netto – oskarża Bajno.

KNF wyłudza kredyt

O manipulacji danymi finansowymi banku przez KNF czytamy także w raporcie NIK: „Przewodniczący KNF nie dołożył należytej staranności, aby w opiniach przekazanych w sierpniu 2015 r. do Narodowego Banku Polskiego i Ministerstwa Finansów dotyczących wypłacalności SBRzR w Wołominie, zawrzeć wszystkie informacje istotne dla oceny sytuacji ekonomiczno-finansowej Banku”. Zgodnie z ustaleniami inspektorów, właśnie takie przekazanie zafałszowanego obrazu sytuacji SK Banku skłoniło Ministra Finansów do udzielenia gwarancji na kwotę aż 250 mln zł dla NBP, który  z kolei wypłacił kredyt kierowanemu już wówczas przez zarząd komisaryczny SK Bankowi. Te pieniądze państwo straciło.

Jak do tego doszło? Ustanowiony przez KNF zarząd komisaryczny próbował się ratować zaciągając 500 mln kredytu w NBP. Miał on być zabezpieczony m.in. 250 mln zł gwarancji Skarbu Państwa. I tu stała się zdumiewająca rzecz. By ułatwić swoim nominatom zachowanie banku, szef KNF przesłał do NBP i Ministra Finansów opinię, że finanse SK Banku są stabilne i gwarantują spłatę kredytu. Stwierdził, że dokumenty finansowe banku i opinia biegłego rewidenta sporządzona na koniec 2014 r., w pełni oddają sytuację wołomińskiej instytucji finansowej. To o tyle dziwne, że jeszcze niedawno jego urzędnicy te same dokumenty uznali za nierzetelnie sporządzone i fałszujące rzeczywistość. To przecież te właśnie zastrzeżenia dały powód do wprowadzenia komisarzy. A gdy ci już się usadowili na stanowiskach, niewiarygodne dokumenty nagle stały się wiarygodne! I do tego zarzutu Jakubiak się odnosi w przesłanym do NIK piśmie. „Błędnie przypisano Przewodniczącemu KNF działania realizowane przez Komisję jako organ kolegialny. Pominięto fakt odbycia posiedzeń KNF oraz Komitetu Stabilności Finansowej, na których omawiana była sytuacja SK Banku”. Czyli – to nie ja, to cała grupa była, a tak w ogóle to ja stałem z boku i co złego to oni. A przecież w Komitecie Stabilności byli przedstawiciele NBP i Ministra Finansów, więc to oni powinni byli swoim szefom powiedzieć, jak było. Ten sposób myślenia przewija się jeszcze kilkukrotnie w piśmie Jakubiaka. „Kontrola skoncentrowała się na ocenie przewodniczącego KNF, tymczasem jej przedmiotem miało być sprawowanie nadzoru nad Spółdzielczym Bankiem Rzemiosła i Rolnictwa w Wołominie w latach 2013-2015 przez Komisję Nadzoru Finansowego”. Dodatkowo w dokumencie ostatnie trzy słowa są pogrubione i podkreślone.

Kadencja Andrzeja Jakubiaka dobiegła już końca. Przed nowo powołanym szefem tej instytucji stoi teraz trudne działanie. Jeżeli nadzór nad sektorem finansowym ma w końcu działać, potrzebne są bardzo poważne zmiany. Tymczasem w samym urzędzie trwają działania służb i prokuratorów. A opisywani przez nas urzędnicy coraz częściej biorą zwolnienia lekarskie i nie pojawiają się w siedzibie KNF.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news