Oficer Służby Kontrwywiadu Wojskowego został nagrany, jak werbował dziennikarza „Gazety Finansowej”.
Oficera poznałem 13 czerwca 2017 roku. Informator skontaktował się ze mną, twierdząc, że odezwie się do mnie ktoś ważny i żebym był „miły”. Mniej więcej po dwóch godzinach zadzwonił do mnie „ktoś”. Butny głos w słuchawce powiedział, że musimy się spotkać. Chociaż nie przedstawił się, postanowiłem zaryzykować i udać się na wskazane miejsce. Umówiliśmy się na Starym Mieście. Gdy już dojeżdżałem, dostałem polecenie, aby wejść do restauracji „Pędzący Królik” nieopodal Teatru Wielkiego. Po chwili zjawił się „mój” niedoszły prowadzący. Wiek około 35–40 lat, aparat ortodontyczny i niechlujnie przyszyty czerwoną nitką guzik od marynarki na rękawie. Do tego na klapie marynarki zapinka z wizerunkiem Orła Białego, niestety do góry nogami… Z restauracji udaliśmy się do siedziby Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego przy ulicy Senatorskiej, który od lat sprawuje nadzór nad rynkiem farmaceutycznym w Polsce. Oficer chciał mi zaimponować, biorąc mnie na pierwsze spotkanie właśnie tam. Chciał też, abym zapoznał się z zagadnieniami, które w formie materiału miałbym opublikować w „Gazecie Finansowej”. Przed wejściem do siedziby GIF powiedział:
– Teraz będziesz pracować dla nas.
– Dla nas? – Zapytałem.
Pokazał mi legitymację Służby Kontrwywiadu Wojskowego, mówiąc:
– To my zawsze dbaliśmy o ten kraj. Nie słuchaj tych bzdur o WSI.
Spotkanie minęło w sielskiej atmosferze. Między innymi poruszona została kwestia rzekomej łapówki, którą miał przyjąć były wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda. Oficer SKW stwierdził: – Łanda wziął za to 60 milionów.
Podczas naszego spotkania od samego początku oficer SKW wypowiadał się niepochlebnie o byłym wiceministrze. Twierdził, że od paru lat się nie lubią, a jego (tzn. Łandy) główne problemy to zasługa SKW i jego samego. W oświadczeniu wydanym w zeszłym tygodniu Krzysztof Łanda zaprzeczył „doniesieniom” oficera SKW i zapowiedział pozew m.in. wobec autora niniejszego tekstu oraz oficera SKW (chociaż nigdy nie przesądzaliśmy, że tak było, jedynie przytoczyliśmy wypowiedź funkcjonariusza SKW). Przy tym niestety Krzysztof Łanda minął się z prawdą. Według bowiem mojej najlepszej i najpewniejszej wiedzy, nie pozostaje ze mną w żadnym sporze sądowym. Również GIF zaprzeczył, abym był obecny na spotkaniu z owym oficerem SKW w siedzibie Inspektoratu, a samo spotkanie nie miało miejsca. Dlatego zwróciliśmy się z serią pytań do rzecznika tej instytucji. Pytaliśmy m.in. o to, czy GIF udostępni prokuraturze na żądanie monitoring z 13 czerwca 2017 roku, na którym powinienem być uwidoczniony, jak wchodzę do siedziby przy ulicy Senatorskiej w asyście innych osób, w tym oficera SKW. Jednak do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Co łączy GIF i Komisję ds. afery Amber Gold?
W gabinecie rodem z lat 90. oprócz mnie znalazło się 4 mężczyzn. Na ścianach gabinetu znajdowały się dwa dyplomy. Jeden z nich to było wyróżnienie dla Zbigniewa Niewójta, za znalezienie się na liście 100 najbardziej wpływowych ludzi świata medycyny w Polsce. Drugi dyplom był podziękowaniem dla GIF wystawionym przez CBŚ… W siedzibie poznałem kulisy planowanych akcji wobec niektórych firm operujących na rynku farmaceutycznym. Jedną z nich było zwabienie podstępem do siedziby GIF prezesa hurtowni leków, a następnie zatrzymanie go, gdy wychodził z siedziby Inspektoratu. To, co mnie uderzyło, to wybiórcze podejście do tematu i ściganie tylko niektórych firm za nadużycia na rynku farmaceutycznym.
Jednym z mężczyzn obecnych podczas spotkania był Tomasz Wysocki, który na swoją zgubę wydrukował ze swojego konta e-mail na serwerze GIF.GOV.PL dokumenty, które przekazał następnie mi oficer SKW. W trakcie krótkiego spotkania poznałem brudne kulisy pracy GIF. To wówczas oficer SKW stwierdził, że były wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda za „politykę lekową” przyjął 60 milionów złotych łapówki. Nie przeszkodziło mu to później uwzględnić Łandy w planie budowy tzw. policji farmaceutycznej. Gdy zapytałem oficera SKW, dlaczego GIF i czemu ma służyć to spotkanie, powiedział mi, że wraz z GIF chce tworzyć nieformalną strukturę, która będzie zajmowała się ściganiem firm farmaceutycznych i dystrybutorów leków. W pewnym momencie na spotkanie wszedł, jak go później zidentyfikowałem, pełniący obowiązki szefa GIF – Zbigniew Niewójt. Zgromadzeni przywitali go z uśmiechami na twarzy. W tym „mój” oficer, który jak się okazuje, jest z nim na per „Zbysiu”. W trakcie spotkania omawiano zmiany, które mają zostać wprowadzone w ustawie o refundacji leków.
Pytanie, czy urzędnik państwowy w randze ministra może lobbować za pośrednictwem mediów?
Do tego rozmawiano, w jaki sposób w mediach opisać odwołanie Krzysztofa Łandy z urzędu wiceministra zdrowia. Panowie rozmawiali też o publikacji, która ma ukazać się na temat byłych pracowników Ministerstwa Zdrowia oraz byłej premier Ewie Kopacz, a także innych polityków obecnej opozycji.
Następnie rozmowa zeszła na działania legislacyjne posła PiS z okręgu łódzkiego, Waldemara Budy. Parlamentarzystę oceniono jako psującego interes obecnych na spotkaniu. W pewnym momencie oficer SKW rzucił, że w jego sprawie spotka się z „Asią”, jak się później okazało, chodziło o Joannę Kopcińską, która w październiku 2016 roku stanęła na czele struktur PiS w okręgu łódzkim. W 2016 roku została też członkiem komisji śledczej ds. Amber Gold, gdzie pełni funkcję wiceprzewodniczącej komisji i zasiada obok Małgorzaty Wassermann. „Aśka” miała wpłynąć na posła Budę, aby ten wycofał się ze swoich pomysłów. „Mój” oficer podczas jednego ze spotkań przechwalał się także, że idzie na spotkanie z przewodniczącą Komisji ds. Amber Gold, czyli Małgorzatą Wassermann. Zwróciliśmy się z prośbą o odniesienie się do twierdzeń, że SKW aktywnie wpływa na działania Komisji ds. Amber Gold i kontaktuje się z jej członkami. Do tej pory nie otrzymaliśmy komentarza od MON ani SKW.