1.3 C
Warszawa
poniedziałek, 9 grudnia 2024

Pół miliona za urzędnika

CBA będzie mogło nałożyć do pół miliona złotych kary na firmy przedwcześnie zatrudniające byłych urzędników, którzy podejmowali decyzje w ich sprawach.

Od 10 tysięcy złotych do pół miliona – tyle będą wynosić kary, jakie Centralne Biuro Antykorupcyjne nałoży na firmę, która zatrudni byłego urzędnika, przed upłynięciem nowego, wydłużonego zakazu pracy.

Mariusz Kamiński, minister koordynator ds. służb specjalnych chce zmian, które wprowadzą możliwość nakładania kary na przedsiębiorców, którzy zatrudnią urzędników podejmujących decyzje w sprawach ich dotyczących.

Trzyletni zakaz

Obecnie urzędnik odchodząc z państwowej posady, objęty jest rocznym zakazem pracy w firmie, wobec której podejmował decyzje. Przepis ten teoretycznie miał ukrócić wypadki, gdy urzędnik podejmował działania na rzecz danego przedsiębiorcy, a następnie – w ramach „wynagrodzenia” – dostawał od niego sowitą pensję.

Według Ministra Koordynatora Mariusza Kamińskiego prawo w tym zakresie okazało się niewystarczająco skuteczne. Już w październiku Rządowe Centrum Legislacji opublikowało projekt ustawy o jawności życia publicznego.

Nowa ustawa ma zastąpić trzy obowiązujące obecne (o dostępie do informacji publicznej, o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne – czyli ustawę antykorupcyjną i o działalności lobbingowej).

Jedną z najważniejszych zmian, która zacznie obowiązywać wraz z wejściem w życie ustawy, jest właśnie wydłużenie okresu zakazu pracy w firmach, na których rzecz urzędnicy podejmowali decyzje. Okres ten zostanie wydłużony z roku do trzech lat.
Ci spośród nich, którzy będą chcieli pracować dla firmy, wobec której podejmowali decyzje, będą mieli prawo ubiegać się o skrócenie zakazu. Decyzja o tym, czy trzyletni zakaz pracy zostanie skrócony, będzie podejmowała komisja ds. rozstrzygania konfliktów interesów, powołana przez premiera.

Za złamanie zakazu urzędnik będzie mógł trafić do więzienia nawet na dwa lata. Osiągnięty przez niego dochód będzie natomiast konfiskowany.

Kary i rejestr

Dla pracodawców, którzy złamią nowe przepisy i zatrudnią urzędnika, czekać będą dotkliwe kary finansowe. Według zmian proponowanych przez ministra koordynatora, szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego będzie mógł nakładać na niestosujących się do prawa przedsiębiorców kary od 10 tysięcy złotych do aż
500 tys. złotych.

Minister Kamiński chce również stworzyć jawny rejestr wszystkich umów cywilnoprawnych. Publikowany będzie w Biuletynie Informacyjny Publicznej lub na stronach internetowych.

– Mają to robić wszystkie jednostki sektora finansów publicznych, przedsiębiorstwa państwowe, instytuty badawcze, spółki zobowiązane (z co najmniej 10 proc. udziałem Skarbu Państwa lub samorządu oraz ich spółki córki). Umowy spółek mogą być częściowo niejawne ze względu na tajemnicę przedsiębiorstwa i prowadzenie działalności konkurencyjnej. W całości jednak ma je znać Centralne Biuro Antykorupcyjne – wyjaśnia Wojciech Tumidalski z „Rzeczpospolitej”.

Nowości dotkną również samorządy. Wójtowie i członkowie władz samorządu wojewódzkiego otrzymają zakaz pracy i działania na rzecz spółek prawa handlowego. Nie będą też mogli pobierać kilku pensji z tytułu członkostwa we władzach wielu spółek zobowiązanych. Oznacza to, że np. samorządowiec zasiadający we władzach jednej spółki i pobierający z tego tytułu wynagrodzenie, będzie mógł zasiadać we władzach spółki-córki, ale pobierać wynagrodzenia już móc nie będzie.

Co więcej – jeżeli prezydent miasta (lub burmistrz czy wójt) usłyszy zarzuty korupcyjne, a sąd zadecydował o aresztowaniu, prezes Rady Ministrów wyznaczać będzie komisarza. Tym samym władza nie będzie przekazywana (jak jest to obecnie) do zastępców, którzy mogli być oddanymi przyjaciółmi popełniającego przestępstwo.

– Większą jawność zakłada się też w stanowieniu prawa – i to nie tylko na szczeblu centralnym, ale też w samorządach. Dziś – jak mówił wiceminister Wąsik – tylko instytucje rządowe mają obowiązek prowadzić jawny wykaz prac legislacyjnych. W założeniach zaplanowano, by także samorząd terytorialny, uchwalający akty prawa miejscowego, musiał prowadzić taki jawny rejestr. W części, która ma zastąpić ustawę o działalności lobbingowej, zaproponowano, by lobbysta zawodowy, który chce brać udział w procesie stanowienia prawa, miał obowiązek dołączenia do swego akcesu informacji o mocodawcach, w której wskaże, kto finansuje jego działalność. Osoba fizyczna, która chciałaby się włączyć w proces stanowienia prawa, musiałaby przedłożyć informację o podmiotach, z których pochodzą jej dochody przez ostatnie dwa lata – wyjaśnia red. Tumidalski, zaznaczając, że rozwiązania będą miały zostawanie również na szczeblu samorządowym.

Jawność obejmie również postępowania administracyjne, które mają być jawne w całości. Z kolei dla dziennikarzy ciekawą może okazać się zmiana dotycząca dostępu do informacji publicznej. Termin na udzielenie odpowiedzi ma zostać skrócony z obecnych 60 do 30 dni.

Za i przeciw

– Proponowana ustawa ma wzmocnić transparentność oraz kontrolę społeczną nad osobami sprawującymi funkcje publiczne. Przedstawione propozycje w wielu obszarach są zbliżone do takich aktów prawnych jak: UK Bribery Act, Foreign Corrupt Practices Act czy też od niedawna obowiązująca francuska ustawa antykorupcyjna Sapin II. (…) Projekt ustawy o jawności życia publicznego, jeśli pozostanie w kształcie, w jakim została przedstawiona, bardzo istotnie zmieni ramy prawne przeciwdziałania korupcji w Polsce. Zauważalny jest duży rozmach proponowanych rozwiązań. Z jednej strony mamy do czynienia z promowaniem transparentności i propozycjami daleko idących ujawnień (nie da się ukryć, że wśród wielu osób budzą one kontrowersje). Z drugiej zaś bardzo mocno wspiera się wprowadzanie efektywnych procedur antykorupcyjnych i chroni sygnalistów. Można nazwać to inną – wyższą – ligą aktywnej walki z korupcją, bez precedensu w tej części Europy. Jednocześnie będzie to także duże wyzwanie dla wielu organizacji – ocenili projekt Mariusz Witalis i Jarosław Grzegorz z firmy doradczej EY w rozmowie z „Rzeczpospolitą”.

Jednak projekt ustawy spotkał się też ze sporą krytyką. Pod szczególnym ostrzałem znaleźli się
tzw. sygnaliści. Chodzi o pracowników, którzy zauważając nieprawidłowości, alarmują odpowiednie organy – takie jak CBA. Pracownicy ci mają być objęci specjalnym prawem. Status sygnalisty będzie nadawać prokurator.

– Ostatnio jest głośno o sygnalistach. Czyli tych, którzy będą donosić do prokuratury o różnych nieprawidłowościach w swojej firmie. A „srebrniki” będzie mu wypłacał jego pracodawca, w postaci tego, że nie będzie mógł go zwolnić z pracy. Czyli ktoś, kto będzie donosił na swojego pracodawcę do prokuratury, będzie otrzymywał od tego pracodawcy wynagrodzenie. Machiavelli by na to nie wpadł – mówi „Gazecie Finansowej” Witold Polkowski z Pracodawców RP.

– Nie widzę związku między powszechną jawnością a realizacją celu antykorupcyjnego. Autorzy projektu zapominają o prawie do prywatności i zasadzie proporcjonalności. Bycie urzędnikiem nie odbiera prawa do poszanowania jego prywatności i życia rodzinnego. (…) Dlaczego ochrona ma dotyczyć tylko osób, które złożą doniesienie o przestępstwach korupcyjnych? Co z sygnalistami zgłaszającymi naruszenia praw człowieka, mobbing, nadużycia władzy? – ocenił projekt Wojciech Klicki z fundacji Panoptykon w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.

FMC27news