Wiele razy mogliśmy się już przekonać, że obecna polska konstytucja nie sprawdza się w praktyce. Najwyższy czas, aby została uchwalona nowa, która uporządkowałaby ustrojowy chaos w naszym państwie.
PiS ma już pomysł jak tego dokonać.
W październiku 2016 r. partia Jarosława Kaczyńskiego zleciła przygotowanie ankiety konstytucyjnej trojgu prawników: prof. Annie Łabno z Uniwersytetu Śląskiego, prof. Bogumiłowi Szmulikowi z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego i prof. Bogusławowi Banaszakowi z Uniwersytetu Zielonogórskiego. Wszyscy troje zostali też członkami Rady Legislacyjnej przy premierze. Byli również autorami ekspertyz dla PiS na temat Trybunału Konstytucyjnego, gdy toczył się wokół niego zażarty spór polityczny. Główną ideą przygotowanej ankiety była próba uzyskania informacji na temat zmian, których warto dokonać w naszej ustawie zasadniczej. Tymczasem spośród 102 uniwersyteckich prawników, do których wysłano dokument, odpowiedzi udzieliło jedynie 14. Pozostali nie wyrazili nim zainteresowania, co wskazuje na to, że nie widzą potrzeby nowelizacji konstytucji. A szkoda, bo dobra ustawa zasadnicza może służyć przez dziesiątki lat, nie tylko rządom partii Jarosława Kaczyńskiego.
Co wynika z odpowiedzi?
Z ankiety nie wynika spójna i jasna wizja kształtu naszej przyszłej konstytucji. Kierunki zaproponowanych zmian po prostu gdzieś się rozchodzą i zostały dość mgliście zarysowane. W aspekcie ustroju politycznego uwagę zwracają dwie kwestie. Po pierwsze, postulat wprowadzenia ustroju kanclerskiego, w którym premier ma bardzo silną pozycję. Z kolei rola prezydenta ma być znacznie ograniczona. Druga sprawa, to rola Sejmu i Senatu. O ile ten pierwszy ma nadal odgrywać rolę decydującą w całym procesie ustawodawczym, o tyle w ocenie konstytucjonalistów rola izby wyższej parlamentu winna ulec znacznemu ograniczeniu.
W ankiecie wskazano m.in., że mogłaby odpowiadać za sprawy związane z łącznością naszego kraju ze środowiskami polonijnymi. Warto zwrócić uwagę na postulat wykreślenia z przyszłej konstytucji ochrony własności, która dziś jest w rozdziale „zasady ustrojowe” i pozostawienia jej tylko jako prawo podmiotowe jednostki. Takie rozwiązanie mogłoby jednak oznaczać, że w przyszłości możliwe byłoby zastosowanie „ograniczenia w obrocie niektórymi rodzajami własności”. Z ankiety wynikło również, że należy precyzyjnie uregulować „zasadę suwerenności narodu”. W tym przypadku musiałoby się to wiązać z odpowiedzią na pytanie dotyczące tego, czy wola narodu wyrażona w wyborach ma być rzeczywiście absolutnie najważniejszą. Nie ma jednak w tej materii jednomyślności wśród konstytucjonalistów.
Wskazano również na konieczność poszerzenia skargi konstytucyjnej tak, by „bardziej odpowiadała społecznym oczekiwaniom” obywateli. Chodzi głównie o to, aby można było zaskarżyć nie tylko niekonstytucyjny przepis, ale też sprzeczny z konstytucją wyrok sądu. Jednocześnie zaproponowano likwidację Trybunału Konstytucyjnego (TK) i przekazanie jego kompetencji Izbie Konstytucyjnej Sądu Najwyższego.
W ankiecie znalazły się także postulaty innych zmian. M.in. wskazano, że do rozdziału pierwszego konstytucji, który mówi o zasadach ustrojowych – należy wpisać „zasadę dialogu społecznego”. Podkreślono również, że dialog społeczny wymaga uwzględnienia znacznie większej ilości partnerów niż tylko państwo – pracownik – pracodawca. W ankiecie wskazano również, że „prawa socjalne” obywateli powinny znaleźć się w dziale „zadania państwa”, a nie w części mówiącej o prawach i wolnościach jednostki. Zwrócono również uwagę na konieczność uregulowania norm związanych z zupełnie nowymi dziedzinami. Do takich zaliczono m.in. technologie, genetykę i ochronę środowiska. Co ciekawe, w ankiecie tak naprawdę zabrakło propozycji dotyczących władzy sądowniczej. Jak lapidarnie skomentowała to prof. Łabno:
– Nie mogliśmy przecież napisać nic innego: sądy mają być niezależne, a sędziowie – niezawiśli. Reasumując: ankieta konstytucyjna w sensie merytorycznym nie przyniosła oczekiwanego rezultatu. Na jej bazie nie da się łatwo stworzyć nowej konstytucji.
Prezydent chce zapytać Polaków
Ogłoszenie wyników ankiety wywołało do tablicy prezydenta Dudę. Już w czasie kampanii wyborczej w 2015 r. Duda mówił o tym, że obecna ustawa zasadnicza się nie sprawdziła i powinna zostać zmieniona. Teraz prezydent stwierdził, że dołoży starań, aby rozpoczęta w Polsce debata na temat projektu nowej konstytucji była kontynuowana. Zwłaszcza, że za kilkanaście dni świętować będziemy kolejną rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja. 26 kwietnia br. odbędzie się debata pod tytułem „Wspólnie o konstytucji”, w której mają wziąć udział przedstawiciele samorządu terytorialnego i organizacji pozarządowych. Będzie to podsumowanie dotychczasowych konsultacji w sprawie referendum konstytucyjnego. Nie jest wykluczone, że prezydent poinformuje wówczas o pytaniach, jakie miałyby zostać w nim postawione.
O potrzebie takiego referendum Duda mówił już tok temu. Twierdził wówczas, że chciałby, aby odbyło się w setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, czyli dokładnie 11 listopada 2018 r. Zdaniem prezydenta stworzenie nowej konstytucji jest zbyt wielkim wyzwaniem, aby nie zapytać o nią obywateli. Prezydent najprawdopodobniej przedstawi kilka propozycji pytań, jakie miałyby zostać zadane Polakom. Mają one koncentrować się wokół roli ustrojowej prezydenta, Sejmu i prezesa Rady Ministrów. Może to oznaczać, że prezydent chce także, aby Polacy sami wskazali, za jakim modelem ustrojowym naszego państwa się opowiadają. Z pewnością Andrzej Duda wolałby wcześniej wiedzieć, jak rzeczywiście mogłaby wyglądać jego druga kadencja, czy nadal miałby realną władzę w swoim ręku, czy też pełniłby już tylko rolę czysto dekoracyjną? Z pewnością byłoby to również ważne dla jego potencjalnych kontrkandydatów, a zwłaszcza dla jednego z nich – Donalda Tuska.
Ułomności konstytucji z 1997 r.
Gdy w 1989 r. zaczęły się w Polsce zmiany polityczne, nikt nie zaprzątał sobie głowy nową konstytucją mimo tego, że ta, która obowiązywała, została uchwalona w czasach stalinowskiej Polski (1952 r.). Potem jednak rządzący musieli znaleźć jakieś rozwiązanie zastępcze, które obowiązywałoby do czasu uchwalenia zupełnie nowej ustawy zasadniczej. Dlatego 1 sierpnia 1992 r. polski parlament pospiesznie przeforsował tzw. Małą Konstytucję, a ówczesny prezydent Lech Wałęsa szybko ją podpisał. Miała ona uporządkować podstawowe zasady ustrojowe państwa. Tego zadania jednak nie spełniła.
Prace nad nową ustawą zasadniczą tak naprawdę zaczęły się jeszcze przed przyjęciem Małej Konstytucji. W kwietniu 1992 r. uchwalono ustawę o trybie przygotowania i uchwalenia Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. Powoływała ona do życia Komisję Konstytucyjną, która miała zająć się przygotowaniem ostatecznej wersji dokumentu. W ustawie zapisano również że nowa konstytucja zostanie uchwalona przez Zgromadzenie Narodowe, a następnie zostanie poddana pod głosowanie w referendum. W toku prac do Komisji Konstytucyjnej wniesionych zostało aż osiem projektów nowej ustawy zasadniczej. Obok koncepcji Lecha Wałęsy, własne propozycje zgłosiła Unia Demokratyczna i Sojusz Lewicy Demokratycznej. Pojawił się również wspólny projekt Polskiego Stronnictwa Ludowego i Unii Pracy. Swoje wnioski zgłosiła także Konfederacja Polski Niepodległej, Porozumienie Centrum wreszcie pojawił się projekt obywatelski, nad którym prace koordynowane były przez NSZZ „Solidarność”.
Prace robocze nad tekstem nowej polskiej konstytucji zakończyły się ostatecznie na początku 1997 roku. 2 kwietnia 1997 r. Zgromadzenie Narodowe przyjęło dokument po uwzględnieniu większości poprawek zgłoszonych przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Kolejnym krokiem było referendum, które odbyło się 25 maja 1997 r. Przy niewielkiej frekwencji (wyniosła ona 42,86 proc. uprawnionych), większość biorących w nim udział Polaków (52,71 proc.) opowiedziała się za jej przyjęciem. 16 lipca 1997 r. Kwaśniewski podpisał tekst Konstytucji i zarządził jej opublikowanie w Dzienniku Ustaw. Weszła w życie 17 października 1997 r.
Do tej pory miały miejsce jedynie dwie nowelizacje. W 2006 r. Sejm uchwalił ustawę o zmianie art. 55 Konstytucji, która to zmiana m.in. umożliwiła dokonywanie ekstradycji między innymi na podstawie europejskiego nakazu aresztowania. Druga miała miejsce w 2009 r. kiedy Sejm uchwalił zmianę art. 99, na którego podstawie do Sejmu lub do Senatu nie może być wybrana osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności. Były to zmiany kosmetyczne, które nie zmieniają zasadniczej konstrukcji ustawy zasadniczej. Wielu konstytucjonalistów od dawna zwracało uwagę, że obecna konstytucja gwarantuje ustrojowy chaos. Mogliśmy się o tym przekonać zwłaszcza w ostatnich latach, np. śledząc relacje pomiędzy prezydentem Andrzejem Dudą, który jest konstytucyjnym zwierzchnikiem naszych sił zbrojnych a byłym już szefem MON Antonim Macierewiczem.
W stronę systemu kanclerskiego
Ujawniony w ankiecie konstytucyjnej postulat zapisania w przyszłej konstytucji systemu kanclerskiego nie jest zaskoczeniem. Prezes Jarosław Kaczyński od dawna optuje za stworzeniem systemu władzy podobnego do tego, jaki dzisiaj funkcjonuje w Niemczech. Jak wiadomo, rola kanclerza jest w niemieckiej konstytucji rolą zasadniczą, zwłaszcza jeśli idzie o władzę wykonawczą. Niemiecki prezydent pełni funkcje czysto reprezentacyjne i wyłania go parlament. Taka konstrukcja ustrojowa zapobiega konfl iktom w najwyższych kręgach władzy. Zdaje sobie z tego sprawę Jarosław Kaczyński. Niewątpliwie prezes PiS chce wyraźnego wzmocnienia władzy premiera i dlatego właśnie optuje za modelem niemieckim.
Problem jest tylko taki, że nawet jeśliby partia Jarosława Kaczyńskiego chciała zapisać takie rozwiązanie w nowej Konstytucji, to nie jest w stanie jej przeforsować, bo najzwyczajniej nie ma większości kwalifikowanej. Mogłaby to zrobić tylko wtedy, gdyby w wyborach parlamentarnych w 2019 r. odniosła zwycięstwo na miarę Viktora Orbana, który po ostatnich wyborach parlamentarnych może liczyć na blisko 2/3 miejsc w węgierskim parlamencie. Krótko mówiąc, prezes PiS chce systemu kanclerskiego, ale nie jest w stanie przeforsować konstytucji, w której zostałby on jasno zapisany.