0.5 C
Warszawa
czwartek, 26 grudnia 2024

Agrentyna – kraj kryzysów

Argentyńskie peso nieustannie traci na wartości i niestety bardzo prawdopodobne jest to, że kolejny południowoamerykański kraj pogrąży się niedługo w ostrym kryzysie.

 W przypadku Argentyny można niestety mówić o regularnych nawrotach kryzysów, a kraj ten zdążył już sobie nawet zyskać opinię szczególnie często nawiedzanego przez rozmaite gospodarcze zawirowania. To właśnie tam w marcu 2001 roku wybuchło gospodarcze przesilenie, które dostarczyło bodajże najbardziej widowiskowych w najnowszej historii scen ulicznych burd, niszczenia publicznego mienia i starć z policją. Choć Wieli Kryzys w USA z 1929 roku był o wiele bardziej drastyczny i obfitujący w dramatyczne wydarzenia (m.in. skoki zbankrutowanych inwestorów ze szczytu wieżowców), to właśnie sceny rozgrywające się przed niemalże dwiema dekadami w Buenos Aires oddziaływują dziś na społeczne wyobrażenie kryzysu bardziej niż cokolwiek innego.

Oczko w głowie inwestorów

Argentyna płaci dziś ogromną cenę za to, że w dawnych czasach była ukochanym dzieckiem bankierów i inwestorów. W drugiej połowie XIX wieku brytyjskie imperium widziało w tym kraju „drugie Stany Zjednoczone”. Skutecznie odciągnąwszy jej elity od wpływów Hiszpanii, Wielka Brytania kierowała do Argentyny nawet 40–50 proc. wszystkich swoich zagranicznych inwestycji. Buenos Aires z liczącego na początku XIX w. ok. 40 tys. mieszkańców miasteczka przerodziło się pod koniec stulecia w milionową aglomerację, która jako pierwsza w całej Ameryce dorobiła się własnego metra. Brytyjskie inwestycje przyciągały tysiące imigrantów z Europy, dla których Argentyna stanowiła nową „ziemię obiecaną”.

Piękny sen o wielkości prysł jednak niczym bańka w 1890 roku za sprawą bankructwa domu bankierskiego Baring Brothers z Londynu. Ów bank inwestycyjny przyciągał do Buenos Aires setki inwestorów, lecz prowadził bardzo nieostrożną politykę finansową. Kryzys z 1890 roku przeszedł do historii jako „kryzys Baringów”, lecz także jako „kryzys argentyński”, gdyż ekspansja kredytowa w Anglii przełożyła się na ogromny boom także w Argentynie. Wspominam tu o nim dlatego, że już wtedy pojawił się problem, który powraca chronicznie właściwie aż do dziś. Rozwijająca się za brytyjskie kredyty Argentyna już w XIX w. bardzo chętnie zadłużała także własne państwo.

W ciągu dekady poprzedzającej kryzys pożyczyła sporą sumę 85 mln ówczesnych funtów, przez co miała później ogromne problemy ze spłatą długu. Od tamtych czasów Argentyna nie zyskała już nigdy więcej miana „tygrysa” czy też „nowej ziemi obiecanej”, lecz utrwalił się schemat prowadzący do kolejnych finansowych tarapatów (wybuchały kolejno w 1914, 1931, 1934, 1980, 1985, 1989, 1995 i 2001 roku). Dzięki licznym, tradycyjnym koneksjom w świecie finansów Argentyna nie ma zazwyczaj problemów z zaciąganiem horrendalnie wysokiego długu, przez co jest w stanie prowadzić bardzo nieodpowiedzialną politykę socjalną. Stanowi to wręcz przepis na powracające nieustannie kolejne fale kryzysów.

Galopujące problemy

W ciągu ostatnich dwóch tygodni argentyńska waluta straciła na wartości aż 20 proc. w stosunku do dolara. (…)

Cały artykuł w Gazecie Finansowej 19/2018

{source}

Gazeta Finansowa 19/2018

{/source}

FMC27news