Miliony złotych zostały w ostatnich latach wyprowadzone nie tylko z ENEI, ale i innych państwowych spółek energetycznych.
Wyjaśnienie jak do tego doszło oraz ustalenie osób odpowiedzialnych za ten proceder to zadanie, które stoi dzisiaj przed naszymi służbami i prokuraturą.
Za rządu PO- PSL z państwowych spółek energetycznych wyprowadzono miliony złotych, których nie da się już odzyskać. CBA zatrzymała właśnie szereg osób, które oskarża się, iż dokonały takiej operacji w państwowym koncernie energetycznym ENEA. Całą aferę ujawniła już ponad dwa lata temu „Gazeta Finansowa”.
Operacja „Anaconda”
29 czerwca agenci CBA zatrzymali dwóch byłych członków zarządu koncernu ENEA: Maksymiliana G. oraz Krzysztofa Z. Pierwszy był w przeszłości wiceprezesem zarządu całej grupy kapitałowej ENEA, a po odejściu ze stanowiska kierował spółkami działającymi na rynku energetycznym. Drugi również był wiceprezesem zarządu grupy kapitałowej ENEA. Prezesował też Elektrowni Kozienice, firmy wchodzącej w skład grupy kapitałowej ENEA. Cała sprawa ma związek z transakcją zakupu przez ENEĘ transgranicznej naziemnej linii Wólka Dobryńska – Brześć, łączącej systemy energetyczne Polski i Białorusi. Do transakcji tej doszło w sierpniu 2011 r. kiedy energetyczny gigant za ponad 15 mln zł (taką kwotę podało CBA, ale dochodzą jeszcze miliony złotych na wydane na doradców) zakupił pakiet kontrolny (61 proc.) akcji w spółce Annacond Enterprises, do której łącze należało.
Zdaniem śledczych w tej transakcji chodziło jedynie o wyprowadzenie pieniędzy z państwowej ENEI, które trafiły na konto bankowe tajemniczej cypryjskiej spółki powiązanej z międzynarodowym handlarzem broni. Obaj zatrzymani mają ponosić odpowiedzialność za doprowadzenie do tej transakcji. Usłyszeli już w tej sprawie prokuratorskie zarzuty. Jak ustali śledczy, Maksymilian G i Krzysztof Z. „nie dopełnili ciążących na nich obowiązków”, a także „działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami oraz w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez inną osobę zawarli umowę i doprowadzili do przelania na konto cypryjskiego banku w Larnace kilkunastu milionów złotych w sytuacji, gdy zakupiona spółka nie prowadziła w tym czasie żadnej działalności gospodarczej i generowała tylko straty”.
Dla dziennikarzy „Gazety Finansowej” zatrzymanie Maksymiliana G. i Krzysztofa Z. i przedstawienie im przez prokuraturę zarzutów w związku z wymienioną transakcją jest powodem do satysfakcji. Jako pierwsi opisaliśmy bowiem w styczniu i marcu 2016 r. (GF nr 5/2016 i GF nr 12/2016), kulisy tej transakcji. Przedstawiliśmy wówczas okoliczności tajemniczej śmierci posła PO i szefa sejmowej speckomisji Konstantego Miodowicza, bardzo bliskiego przyjaciela Maksymiliana G.
Przez następne dwa lata wokół tej sprawy zapanowało całkowite milczenie. Na nasze pytania nikt nie chciał udzielić żadnej odpowiedzi. Nie zrobiły tego nawet obecne władze ENEA S.A. W międzyczasie Maksymilian G, wytoczył nam proces karny, zarzucając pomówienie. W tym postępowaniu ma niebawem zeznawać Krzysztof Z., drugi z zatrzymanych przez CBA, który zapewne dowodzić będzie niewinności swojego kolegi. Bój sądowy z Maksymilianem G. toczymy od ponad dwóch lat. Co ciekawe, po naszych publikacjach Maksymilian G. został bohaterem jednego z programów TV Republika, gdzie redaktor Piotr Nisztor pozwolił mu przedstawiać się jako patriota walczący o polskie interesy. Swoją drogą ta audycja została jakiś czas temu usunięta z sieci. Szkoda, że dziennikarz TV Republika nie ma teraz odwagi publicznie przeprosić za obronę Maksymiliana G.
Wyłudzenia VAT i pranie pieniędzy
Maksymilian G. został zatrzymany przez CBA w czerwcu 2017 r. wraz z trzema innymi osobami. Prokuratura Okręgowa w Warszawie zarzuciła wszystkim aresztowanym, że wspólnie dokonali wyłudzenia podatku VAT na kwotę nie mniejszą niż 60 mln złotych oraz „wyprali” co najmniej kolejne 14 mln złotych. W ocenie warszawskiej prokuratury zatrzymani byli członkami grupy przestępczej, zajmującej się m.in. wystawieniem fikcyjnych faktur VAT oraz ich sprzedażą w celu zaniżenia zobowiązań podatkowych. Prokuratura oskarżyła ich także o przywłaszczenie pieniędzy oraz wyłudzanie środków unijnych. Rolę kierowniczą miał odgrywać Maksymilian G., który po odejściu ze spółki ENEA działał w kilku innych spółkach branży energetycznej.
Sąd Okręgowy w Warszawie na posiedzeniu w dniu 9 czerwca 2017 r. zdecydował o trzymiesięcznym areszcie dla Maksymiliana G., obawiając się możliwości mataczenia z jego strony. Ten areszt został przedłużony o kolejne trzy miesiące. W listopadzie 2017 r. Maksymilian G. opuścił areszt i kontynuował wytoczony nam proces. Warszawska prokuratura okręgowa kontynuowała jednak śledztwo w sprawie jego działań w ENEA, przesłuchując świadków i dokonując kolejnych zatrzymań. Wyniki tego dochodzenia dobrze pokazują jak ogromne pieniądze „wyciekały” z budżetu naszego państwa, wskutek działań przestępczych szajek. Teraz tą sprawą zajął się sąd. Zapewne za jakiś czas Maksymilian G. usłyszy w tej sprawie wyrok.
Kulisy działalności
Miejmy również nadzieję, że usłyszy wyrok za transakcję zakupu przez ENEĘ udziałów w spółce Annaconda Enterprises, do której należało transgraniczne łącze energetyczne Wólka Dobryńska –Brześć, której ENEA jest nadal właścicielem, pomimo starań, aby się jego w końcu pozbyć. Łącze to powstało w 2003 r. jako bezpośrednie połączenie dwóch bloków białoruskiej Elektrowni Bierezowskaja do polskiego systemu elektroenergetycznego (operatora systemu dystrybucyjnego), ale już w 2008 r. przestało być używane, nie spełniało bowiem niezbędnych wymogów technicznych. Właścicielem tego przewodnika była spółka Annacond Enterprises, powiązana z niejakim Wesleyem Michalczykiem, biznesmenem, którym od lat interesowały się amerykańskie służby specjalne, głównie z powodu jego zaangażowania w proceder nielegalnego handlu bronią.
Zakup ostatecznie sfinalizowano w sierpniu w 2011 r. ENEA S.A. nabyła wówczas od cypryjskiej spółki Zelino Limited, także powiązanej z Wesleyem Michalczykiem 61 proc. udziałów w firmie Annacond Enterprises, do której należało łącze energetyczne Wólka Dobryńska – Brześć. Pozostałą część udziałów w Anaconada Enterprises zachowała inne cypryjskie przedsiębiorstwio – Goleda Trading Limited, także związane z Michalczykiem. Jak szacowaliśmy, ENEA wydała na tę transakcję od 20 do 30 mln złotych. Prawie jedną trzecią tej kwoty pochłonęły fikcyjne usługi firm doradczych. Była wśród nich tajemnicza firma Arimpex, która nie miała nawet swojego biura.
ENEA S.A. wraz z nabyciem większościowego pakietu Anaconada Enterprises, stanęła przed zasadniczym problemem, co zrobić z linią, która od 2008 r. pozostawała nieczynna i nie nadaje się do użycia w celach, jakie oficjalnie deklarowały władze koncernu? Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że cała ta transakcja nastąpiła nie tylko wbrew interesom ENEI, ale też z rażącym naruszeniem wszelkich zasad handlowych. Faktycznym beneficjentem tej transakcji był jedynie podmiot sprzedający udziały w Annacond Enterprises, czyli cypryjska spółka Zelino Limited. W rezultacie tej transakcji doprowadzono do potężnej straty finansowej ENEI, sięgającej łącznie od 20 do 20 mln zł.
Wśród wielu osób, jakie pojawiały się przy tej transakcji, kluczową rolę odegrał Maksymialian G., który następnie odszedł z ENEI i rozpoczął własną działalność biznesową na rynku energetycznym. Zasiadał w kilku prywatnych spółkach energetycznych, które m.in. obracały paliwami oraz ich pochodnymi. Jedną z takich spółek była Roca Trade, która była także udziałowcem spółek Roca Petrol, Roca Property i Momo Property. Jego nazwisko przewijało się także w spółkach Termokor, Elko, Krex, Silesia Petrol i wielu innych, jakie działały w ostatnich latach w branży energetycznej. Maksymilian G. był również przez wiele lat udziałowcem kancelarii prawnej, która obsługiwała należącą do grupy ENEI elektrownię w Kozienicach, nawet wtedy, gdy G. pełnił funkcje wiceprezesa zarządu grupy kapitałowej ENEA S.A. W spółkach z udziałem Maksymialna G. przewijali się nie tylko byli oficerowie polskich służb, ale także ludzie od lat znani naszym organom ścigania.
Dziki wschód
Nie od dzisiaj wiadomo, że energetyka to branża, w której mamy do czynienia z przepływem naprawdę dużych pieniędzy, które często stawały się łupem przestępców. Często odbywało się to poprzez zawieranie przez nasze państwowe spółki energetyczne umów zakupu innych działających na tym rynku podmiotów (bądź udziałów w nich), często takich, które generowały straty albo były od dawna „martwe”. Taką transakcją był właśnie zakup przez ENEĘ udziałów w spółce Annacond Enterprises.
W kwietniu CBA zatrzymała osoby odpowiedzialne za sfinalizowanie przez inną państwową spółkę energetyczną – PGE Energia Odnawialna, zakupu Elektrociepłowni w Przeworsku, która kiedyś wchodziła w skład nieistniejącej już Cukrowni Przeworsk. Jej właścicielem kilkanaście lat temu został Ecobamal – prywatna spółka z branży energetycznej, która nabyła ją wówczas za niecałe 2,5 mln zł. W 2010 r. firma odsprzedała Elektrociepłownię w Przeworsku za 22 mln zł PGE Energia Odnawialna S.A., spółce wchodzącej w skład Grupy PGE, którą kontroluje nasz Skarb Państwa.
Jak łatwo zauważyć, PGE Energia Odnawialna, zapłaciła za Elektrociepłownię w Przeworsku dziesięciokrotnie więcej, niż zapłacił za nią Ecobamal. Warte podkreślenia jest, że Elektrociepłownia w Przeworsku nie działała już od 2005 r. Jak się potem okazało, cześć z owych 22 mln złotych, tj. około 6 mln zł trafiło na konto pewnej spółki zarejestrowanej na Gibraltarze, której nazwa pojawiła się wcześniej w ujawnionych materiałach dotyczących afery „Panama papers”.
O zakupie „martwej” Elektrociepłowni w Przeworsku przez państwową spółkę PGE Energia Odnawialna pisaliśmy zresztą na naszych łamach w maju 2017 r., stawiając pytanie o działania organów ścigania w tej sprawie. Nie ulega dzisiaj wątpliwości, że miliony złotych zostały w ostatnich latach wyprowadzone nie tylko z ENEI, ale i innych państwowych spółek energetycznych. Wyjaśnienie jak do tego doszło oraz ustalenie osób odpowiedzialnych za ten proceder to zadanie, które stoi dzisiaj przed naszymi służbami i prokuraturą.