0.1 C
Warszawa
piątek, 27 grudnia 2024

Polowanie na Zuckerberga

Mark Zuckerberg dostał od Facebooka 10 mln dolarów na ochronę siebie i rodziny. Jak rekordowe spadki akcji i kolejne afery wpłyną na przyszłość firmy?

 Pod koniec lipca wartość akcji Facebooka spadła o ponad 120 mld dolarów. Z kolei komisja ds. mediów brytyjskiej Izby Gmin zarekomendowała, by portal Marka Zuckerberga został poddany dodatkowemu nadzorowi, a firma zaczęła być traktowana jak przedsiębiorstwo i płaciła większe podatki. Jednak te wydarzenia mogą okazać się tylko początkiem problemów inwestującym w internetowego giganta. W sierpniu, po ujawnieniu kolejnej afery z wykorzystaniem portalu do ingerencji w wybory, ze stanowiska odszedł szef ds. bezpieczeństwa Facebooka Alex Stamos. Sam Zuckerberg dostał od swojej firmy 10 mln dolarów na ochronę siebie i rodziny.

Czarny lipiec

26 lipca na otwarciu amerykańskiej giełdy cena akcji Facebooka spadła o ok. 18 proc. Kapitalizacja spółki skurczyła się tym samym o ok. 124 mld dolarów. Jak informował „Bloomberg”, było to pokłosie publikacji wyników firmy za drugi kwartał 2018 roku oraz „kiepskich” prognoz na kolejne lata. Wśród nich wizja zahamowania wzrostu liczby użytkowników portalu.

– Przychody okazały się gorsze od oczekiwań rynku – wyniosły 13,23 mld dolarów wobec konsensusu na poziomie 13,36 mld dolarów. Choć różnica może wydawać się niewielka, to nie o nią w gruncie rzeczy chodzi. Inwestorzy nie uwierzyli w wyjaśnienia władz spółki, które gorsze wyniki tłumaczyły pochodną osłabienia się wartości dolara, nacisku na nowe produkty, czyli tzw. stories oraz wzrostu wydatków na bezpieczeństwo użytkowników (RODO) – komentował red. Damian Szymański z „Business Insider Polska”. Spadek, jaki zanotowała firma Marka Zuckerberga, okazał się rekordowy. Największy w historii amerykańskiej giełdy (poprzedni rekord należał do Intela – spadek o 91 mld dolarów w jeden dzień, w 2000 roku). Zysk netto na akcję Facebooka wyniósł 1,74 dolara (szacowany był na 1,72), a globalna liczba dziennych aktywnych użytkowników Facebooka wyniosła 1,47 mld wobec oczekiwanych 1,49 mld.

– Zysk był nieco lepszy od konsensusu, a do apokalipsy wystarczyła kumulacja dwóch czynników – prognoza obniżenia dynamiki w drugiej połowie roku do wysokich wartości jednocyfrowych oraz silny wzrost kosztów, który wywołany został przez konieczność dopasowania się do trudniejszego otoczenia regulacyjnego oraz zatuszowania skandalu Cambridge Analytica – wyjaśniał w rozmowie z „Business Insider” Kamil Cisowski – analityk DI Xelion. Jak zauważył red. Szymański, po ogłoszeniu wyników Facebooka w środę 25 lipca – akcje firmy w handlu posesyjnym początkowo zniżkowały o ponad 8 proc., ale gdy ogłoszono, że spodziewane jest spowolnienie wzrostu przychodów w następnych latach, wartość akcji spadała skokowo – o 15 proc, o 18 proc, a na końcu o 24 proc.

– To oznaczało spadek wartości rynkowej o niemal 148 mld dol. w ciągu zaledwie 90 minut – kwitował Szymański. Skurczył się też majątek Marka Zuckerberga (do 77 mld dolarów – czwarte miejsce listy najbogatszych). Co warte odnotowania – jeszcze dzień wcześniej, przed ogłoszeniem wyników, wartość Facebooka szacowano na 629 mld dolarów.

Brytyjski sztylet

Jednak nie był to koniec złych wieści dla firmy Zuckerberga w lipcu. Wkrótce po giełdowym trzęsieniu ziemi media obiegła informacja, że brytyjska komisja ds. mediów przy Izbie Gmin zarekomendowała, by Facebook został poddany dodatkowemu nadzorowi. Ponadto firma Zuckerberga zacznie być traktowana jak przedsiębiorstwo – a nie jak dotychczas jako platforma internetowa. Zabieg ten ma sprawić, że firma zacznie odprowadzać w Brytanii wyższe podatki. Potrzebę zwiększenia nadzoru nad Facebookiem brytyjscy deputowani tłumaczyli skalą problemu tzw. fake news – nieprawdziwych informacji rozpowszechnianych za pomocą platformy, a także wpływaniem na opinię publiczną.

Niemałym zainteresowaniem deputowanych cieszyły się też dane użytkowników, jakie pozyskiwali „kontrahenci” Facebooka. To oczywiście pokłosie afery Cambridge Analytica, w której pojawił się wątek wpływania na głosujących w okresie referendum ws. Brexitu. Kwestię płacenia podatków przez Facebook podnosiła niedawno również polska minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz. Minister Emilewicz oświadczyła, że w 2017 roku Facebook nie zapłacił w Polsce żadnego podatku.

– Mam nadzieję, że polscy europosłowie zadadzą pytanie dotyczące tego, dlaczego Facebook w Polsce nie zapłacił ani złotówki CIT-u w poprzednim roku? […] Jest to pewnie pytanie zadawane przez wiele jurysdykcji podatkowych dziś w Europie. Myślę, że jest czas najwyższy na ucywilizowanie globalnych platform, korzystających z europejskich danych, świadczących usługi dla klientów w Europie – przekonywała w maju minister.

Czarne chmury?

Z kolei ostatniego dnia lipca Facebook opublikował oświadczenie, w którym zakomunikował, że usunął 32 strony oraz konta ze swoich platform ( Facebook oraz Instagram). Były to strony zaangażowane w „skoordynowane nieautentyczne zachowanie”.

– Wciąż jesteśmy na bardzo wczesnym etapie naszego dochodzenia i nie znamy wszystkich faktów, w tym również tego, kto za tym stoi – wyjaśniał portal Zuckerberga. Komunikat zbiegł się w czasie z publikacją „The New York Times” o skoordynowanej kampanii w mediach społecznościowych przed wyborami do amerykańskiego Kongresu. Według dziennikarzy na samym Facebooku miało działać kilkadziesiąt wykreowanych do tego celu kont, a ich aktywność wyszła na jaw w toku dochodzenia ws. domniemanych ingerencji w kampanię prezydencką z 2016 roku.

– Tego rodzaju zachowania nie są dozwolone na Facebooku, ponieważ nie chcemy, aby osoby lub organizacje tworzące sieci kont, wprowadzały w błąd innych na temat tego, kim są lub co robią. […] Dzielimy się tym, co wiemy dzisiaj, biorąc pod uwagę związek między tymi „złymi aktorami” i protestami, które są planowane w Waszyngtonie. […] Oczywiste jest, że ktokolwiek założył te konta, podjął znacznie więcej starań, aby ukryć swoją prawdziwą tożsamość niż rosyjska Internet Research Agency (IRA) w przeszłości. Uważamy, że może to częściowo wynikać ze zmian, które wprowadziliśmy w ciągu ostatniego roku, aby tego rodzaju nadużycia były znacznie trudniejsze (twórcy kont ukrywali tożsamość, m.in. korzystając z sieci VPN, lub płacąc osobom trzecim, by tworzyły reklamy w ich imieniu – red.) – informował 31 lipca, po publikacji „Th e New York Times”, Facebook. Zablokowane konta działały na platformie Zuckerberga od wielu miesięcy – najstarsze nawet od marca 2017 roku.

– Najbardziej obserwowane strony na Facebooku to Aztlan Warriors, Black Elevation, Mindful Being i Resisters. […] Przez te konta utworzono ponad 9 500 postów – poinformował Facebook. Na 150 reklam (niektóre wyświetlały się użytkownikom jeszcze w czerwcu br. roku) zamieszczonych na Facebooku ww. konta wydały ok. 11 tys. dolarów. Co ciekawe – jedna z zablokowanych stron zwoływała użytkowników Facebooka na protest planowany na 10 sierpnia w Waszyngtonie (zainteresowało i wyraziło chęć udziału w nim ok. 2600 osób). Co prawda Facebook przedstawił swoje odkrycie jako pokaz skuteczności swoich działań (dane następnie trafiły do organów ścigania i Atlantic Council’s Digital Forensic Research Lab – badającego nadużycia na Facebooku), ale otwartym pozostało pytanie o skalę podobnych działań, jakie wykryć się nie udało.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news