Giełda Papierów Wartościowych zakwalifikowała Getin Holding na listę alertów. Jednak bardziej niepokojący dla Leszka Czarneckiego powinien być pierwszy prawomocny wyrok na korzyść frankowiczki, klientki jego banku.
GPW podjęła decyzję w sprawie Getin Holding w środę 26 września. Już następnego dnia kurs akcji holdingu spadał nawet o 8 proc. Natomiast od 1 października kurs firmy Czarneckiego nie jest płynny, a ustalany dwa razy w ciągu dnia. Największe szkody imperium Czarneckiego w ostatnim czasie przyniosła afera GetBack, ale znacznie poważniejsze problemy wiszą na horyzoncie. Otóż we wrześniu zapadł pierwszy prawomocny wyrok, przyznający rację klientce Getin Noble Banku i unieważniający jej kredyt we frankach.
Rocznicowa burza
Dziesięć lat temu Leszek Czarnecki (w maju skończył 56 lat) został ogłoszony najbogatszym Polakiem według rankingu magazynu Forbes. Jego majątek szacowano wówczas na ponad 6 mld złotych. Wystarczyło kilka tygodni, by miliarder stał się bohaterem sensacji zamieszczonych na łamach „Rzeczpospolitej”, której dziennikarz opublikował przekazane mu dokumenty z Instytutu Pamięci Narodowej dotyczące Czarneckiego. Skandal odbił się na wizerunku i majątku przedsiębiorcy. Dziesięć lat później Czarnecki znowu staje w obliczu potężnych zawirowań i ponownie odbijają się one na jego biznesie.
Afera GetBack – firmy windykacyjnej, którą stworzył, a następnie (w 2016 roku) sprzedał, wciągnęła go w medialną burzę, a status pokrzywdzonego na niewiele się zdaje. Od wybuchu afery akcje jego firm notowały potężne spadki. Najgorsze okazały się ostatnie dni września oraz decyzja GPW o zakwalifikowaniu Getin Holding na listę alertów i wykreśleniu akcji z indeksu sWIG80 i WIG-banki. O tym, że w imperium Czarneckiego źle się dzieje, wśród finansistów i dziennikarzy wiadomo było od dawna, jednak na dzień przed ogłoszeniem decyzji GPW o sytuacji miliardera zrobiło się głośno za sprawą publikacji „Polityki” i „prasy kolorowej”, która zainteresowała się doniesieniami nt. męża jej stałej bohaterki – dziennikarki Jolanty Pieńkowskiej.
– Leszek Czarnecki, właściciel jedynego prywatnego polskiego banku, musi do swojego finansowego imperium dołożyć miliard złotych. Tak źle jeszcze nie było – alarmowała red. Joanna Solska w „Polityce”, we wtorek 25 września, a informacje zaczęły kolportować serwisy plotkarskie. Jak relacjonował portal Business Insider, inwestorzy zareagowali błyskawicznie i już w czwartek 27 września kurs akcji holdingu spadał nawet o 8 proc. – Lista alertów GPW to coś zupełnie innego niż lista ostrzeżeń KNF. Giełda co kwartał robi przegląd indeksów i typuje z nich tzw. spółki groszowe, których kurs nie jest wyższy niż 1 złoty. Ich notowania charakteryzują się dużą zmiennością. Wystarczy mały ruch, aby osiągnąć duże wzrosty, bądź straty. Technicznie, lista alertów grupuje wyłącznie spółki, których średni kurs za ostatnie trzy miesiące był niższy niż 50 groszy – wyjaśniał red. Damian Szymański, dodając, że od pierwszego października kurs firmy Czarneckiego nie będzie płynny, a ustalany dwa razy w ciągu dnia.
– Notowania Getinu od kwietnia znajdują się poniżej poziomu 1 złotego. W ciągu roku spadły one o 84 proc. Jednym z głównych problemów holdingu są obecnie zmiany w Idea Banku (Getin jest głównym udziałowcem), który zaangażował się w sprzedaż obligacji GetBacku. Od czasu wypłynięcia afery GetBacku kurs akcji banku spadł o ok. 72 proc. – podkreślał dziennikarz Business Insider. W piątek 28 września uwagę Czarneckiemu poświęciła Polska Agencja Prasowa, wskazując, że Getin Noble Bank zanotował w drugim kwartale br. roku 116,1 mln złotych straty (ok. 100 mln złotych więcej niż rok wcześniej), tym samym przebijając czarne scenariusze analityków.
Lider „alfa”
Ostatni tydzień września okazał się dla Czarneckiego trudny z jeszcze innego powodu. W dniu ogłoszenia przez Giełdę decyzji o zakwalifikowaniu Getin Holding na listę alertów, „Rzeczpospolita” poinformowała o przełomowym – dla frankowiczów i banków – prawomocnym wyroku ws. kredytu walutowego. Zgodnie z decyzją sądu klientka, która w 2008 roku zaciągnęła kredyt walutowy, ma zwrócić tylko tyle, ile dostała od banku. Sąd apelacyjny unieważnił jej umowę. O ile „Rzeczpospolita” nie wskazała, o który bank chodzi, to dzięki sygnaturze akt portal Bezprawnik. pl ujawnił, że sprawa dotyczy banku Czarneckiego.
– Klientka wystąpiła z pozwem o częściowe unieważnienie umowy kredytowej w zakresie przeliczania kredytu z wykorzystaniem kursów walut i zwrot ponad 85 tys. złotych, jako kwoty wynikającej z zastosowania przez bank niekorzystnej dla niej indeksacji zadłużenia. […] Alternatywnie wystąpiła też o unieważnienie całej umowy – wyjaśniał mec. Mariusz Korpalski, reprezentujący klientkę Getin Noble Banku.
– Można by zadać pytanie: dlaczego właściwie sądy miałyby unieważnić taką umowę? Klientka przecież wiedziała, na co się pisze. Tak samo wiedział bank… Właśnie w tym rzecz: jej zdaniem Getin Noble Bank wiedział doskonale, jeszcze przed udzieleniem kredytu, że taka umowa jest opatrzona ryzykiem kursowym. W latach wcześniejszych bank był w końcu ostrzegany, chociażby przez Komisję Nadzoru Finansowego, Narodowy Bank Polski czy nawet Związek Banków Polskich. Tymczasem zarówno sąd okręgowy, jak i apelacyjny, uznały, że tak skonstruowana umowa nie spełnia w ogóle ustawowej definicji umowy kredytowej.
Zgodnie z art. 69 prawa bankowego, obciążanie kredytobiorcy ryzykiem kursowym nie mieści się w żadnym elemencie umowy kredytowej. Warto przypomnieć, że art. 69 ust. 1 prawa bankowego zobowiązuje kredytobiorcę jedynie do zwrotu pożyczonej sumy powiększonej o odsetki oraz do zapłaty prowizji banku. Jednocześnie ma on wykorzystać pożyczone pieniądze zgodnie z warunkami umowy – omawiał sytuację red. Rafał Chabasiński z Bezprawnika. Adwokat klientki Getin Noble Banku nie ukrywał, że jest to wyrok przełomowy.
– To pierwszy tego typu wyrok w skali kraju na poziomie sądu apelacyjnego, który wywołuje wiążący skutek dla banku i jego klienta – podkreślił mec. Korpalski. Dla Czarneckiego to dość niewygodna sytuacja. Jak zauważają finansiści i dziennikarze, jego banki posiadają spore obciążenie kredytami hipotecznymi właśnie we frankach szwajcarskich.
Ruchy kadrowe
Mimo że Czarnecki wciąż robi dobrą minę, a w księgarniach można znaleźć jego najnowszą książkę, o wymownym tytule „Lider alfa”, to – jak zauważają eksperci – „świta” zaczyna go opuszczać. Co ciekawe, czołowi menedżerowie (jak prezes Idea Banku Jarosław Augustyniak), zaczęli odchodzić już pod koniec 2017 roku. W tym roku najgłośniejszym było odejście dyrektor biura analiz i komunikacji Idea Banku – Katarzyny Siwek (tuż przed wybuchem afery GetBack).
– Prezes Getin Noble Banku kilka miesięcy temu deklarował, że nie ma już nic pod dywanem. Wydawało się, że czas strat zbliża się ku końcowi. Nic bardziej mylnego. Gorzej niż w drugim kwartale bieżącego roku było w historii banku tylko dwa razy – ocenił sytuację Czarneckiego analityk Money.pl Jacek Frączyk.