0.1 C
Warszawa
czwartek, 26 grudnia 2024

DELFINOWIE POD DYWANEM

Zakulisowe walki w obozie „dobrej zmiany” stają się coraz brutalniejsze. Czy dojdzie do „nocy długich noży”?

Walki frakcyjne w obozie dobrej zmiany przypominają słynne walki „buldogów pod dywanem”, jak nazywał wewnętrzne starcia polskich komunistów Stefan Kisielewski. Niby nie dzieje się nic, ale po jakimś czasie robi się zamieszenie i wypada trup buldoga – tłumaczył obrazowo. Uważni obserwatorzy polskiej sceny politycznej co prawda ciał jeszcze nie widzą, ale pod dywanem walka trwa w najlepsze. Zamiast buldogów walczą jednak „delfinowie”: ten namaszczony przez Jarosława Kaczyńskiego – premier Mateusz Morawiecki, z tym, który uważa, że to dziedzictwo należy się jemu – czyli ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze. Najgorsze z punktu widzenia dobrej zmiany może być to, że obaj przeciwnicy są silni, a więc walka może być długa i wyniszczająca i nie zakończyć się nawet wtedy, gdy dojdzie do rekonstrukcji rządu.

– Ziobro przesyła pozdrowienia – tak internauci skomentowali publikację portalu Onet.pl pt. „Afera taśmowa: co kryją akta. Kelnerzy obciążają Morawieckiego”. Dziennikarze podkreślili, że są pierwszymi, którzy oficjalnie dotarli do materiałów afery podsłuchowej. Dysponentem akt jest dziś sąd, który skazywał bohaterów afery podsłuchowej, więc politycy i dziennikarze chcą widzieć w tej sprawie wojnę ministra sprawiedliwości z premierem. Dlaczego miałby on toczyć wojnę z premierem? Jeżeli wierzyć nieoficjalnym informacjom mediów i polityków, Mateusz Morawiecki od początku bycia premierem chce się pozbyć Ziobry z rządu. Pierwsze podejście na początku 2018 roku miało zostać zablokowane przez aferę z rzekomym przyjęciem i niespłaceniem 96 tys. pożyczki przez ojca premiera Kornela Morawieckiego. Pożyczającym miał być ks. Tomasz Jegierski, a pieniądze miały pochodzić z grantów BZ WBK i PKO BP przyznanych w 2012 r. Szefem pierwszego z banków był wówczas Mateusz Morawiecki, a drugiego jego przyjaciel Zbigniew Jagiełło. Morawiecki senior odrzucił oskarżenia, ale zamieszanie medialne i możliwość wszczęcia śledztwa miały pomóc zatrzymać Ziobrze stanowisko.

W czerwcu gruchnęła zaś informacja, że Prokuratura Regionalna (dawniej Apelacyjna) w Szczecinie wszczęła śledztwo w sprawie zaniżania przez banki całkowitego kosztu kredytu, wprowadzenie w błąd w ten sposób kredytobiorców i doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem wielkich rozmiarów. Czyli krótko mówiąc, bada, czy nie doszło do oszustwa przy przyznawaniu kredytów we frankach szwajcarskich. A te, jak wiadomo, dawał szeroką ręką kierowany przez Morawieckiego BZ WBK.

Skąd pomysł, że ma to związek z Morawieckim? Wystarczy popatrzeć na zbieżność czasową. Postępowanie w tej sprawie trwało od dwóch lat. Wystarczyło jednak, aby w połowie grudnia Morawiecki został premierem, by prace ruszyły „jak z kopyta”. Dopuszczenie przez prokuraturę dziennikarzy Onetu.pl do akt nie jest przypadkiem. Dziś cała Warszawa plotkuje, że po wyborach samorządowych nastąpi kolejna rekonstrukcja rządu. A Morawiecki najchętniej pozbyłby się z niego właśnie Zbigniewa Ziobry i ministra koordynatora służb Mariusza Kamińskiego.

Ludzie rzadko wyciągają wnioski z przeszłości. Mało kto dziś pamięta, że w latach 2001– 2005 rządzący SLD miał wszystko: premiera, prezydenta, większość w Sejmie. Ba, nawet udało się rozbudzić gospodarkę, wzrost gospodarczy szalał, bezrobocie spadało, płace rosły, a Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. SLD władzę jednak stracił z kretesem. Wszystko dlatego, że walczący ze sobą Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller nie byli w stanie zaprzestać wyniszczającej potyczki. Wiele wskazuje na to, że podobny los grozi dziś rządom dobrej zmiany.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news