3.4 C
Warszawa
poniedziałek, 23 grudnia 2024

Złoto docenione przez NBP

Począwszy od sierpnia Narodowy Bank Polski, po raz pierwszy od prawie dwóch dekad zaczął zwiększać rezerwy w złocie. Czy to początek nowego trendu?

Mowa wprawdzie o niewielkich ilościach (12,8 ton), lecz obecna tendencja zasługuje na uznanie po wieloletnich zaniedbaniach w tej kwestii. Repatriowane tuż po wojnie złoto II RP zostało przez komunistów rozdysponowane w dość błyskawicznym tempie, tak, że w 1989 r. byliśmy krajem o nieprzeciętnie niskich rezerwach cennego kruszcu. Co ciekawe, największe zasługi w dziedzinie powiększania zasobów złota ma, jak do tej pory, ustępująca prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Pełniąc w latach 1992–2001 funkcję prezesa Narodowego Banku Polskiego była nad wyraz uduchowioną osobą.

Jako członkini charyzmatycznej wspólnoty modlitewnej przekonywała swego czasu m.in., że podejmując decyzje na temat wysokości stóp procentowych, bardzo mocno się modli i dzięki temu jest w stanie podjąć właściwą decyzję. Być może właśnie rozmodlenie pomogło jej także podjąć decyzję, która w sporej mierze ratuje wizerunek całego jej urzędowania na stanowisku szefa banku centralnego. Bez względu na to, jak ocenilibyśmy dzisiaj jej rządy i udział w aferze reprywatyzacyjnej, to właśnie Gronkiewicz-Waltz w 1998 r. sprawiła, że Narodowy Bank Polski zakupił ok. 70 ton złota po dość okazyjnej cenie (300 dolarów za uncję). W oczach kolejnych prezesów banku centralnego kontynuowanie tego kursu nie znalazło uznania pomimo tego, że od 2010 r. banki centralne wyraźnie zmieniły nastawienie i zamiast pozbywać się złota, zaczęły je masowo skupować.

Jeszcze w 2005 r. publiczne banki sprzedawały rocznie blisko 700 ton cennego kruszcu, aby w 2017 r. zakupić już ponad 300 ton. Obecnie możemy już w zasadzie mówić o wielkiej „gorączce złota”, w ramach której poszczególne państwa prześcigają się w zwiększaniu swoich rezerw i zabiegach zmierzających do przejęcia jeszcze większej kontroli nad zasobami zdeponowanymi w wielkich centrach finansowych świata. Takie potęgi, jak Chiny, Rosja czy też Turcja są aktywne na rynku złota w stopniu dotąd niespotykanym.

Dobry czas na zakupy

Dziwi to, że rządząca obecnie ekipa, zwlekała z naprawą zaniedbań na kruszcowym odcinku tak długo. Jeżeli narracja o niszczeniu i wasalizacji polskiego państwa w czasach rządów Platformy Obywatelskiej oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego miałaby być prawdziwa, to elementem tego niszczenia była bez wątpienia polityka finansowa w zakresie rezerw dewizowych banku centralnego. Największe potęgi świata traktują złoto jako jedno z kluczowych aktywów, a posiadane przez nie rezerwy odzwierciedlają w sporej mierze ich polityczną pozycję. Niemcy z 3,3 tys. ton i Rosja z 1,9 tys. ton złota należą do ścisłej światowej czołówki, podczas gdy Polska z 115,8 tonami to światowy słabeusz. Władze Narodowego Banku Polskiego (także te wcześniejsze) mogą się wprawdzie tłumaczyć tym, że rosnąca przez bardzo długi czas od końca lat dziewięćdziesiątych cena złota nie sprzyjała zakupom, lecz na dobrą sprawę trudno o lepsze zabezpieczenie przyszłości kraju.

Mija właśnie 10 lat od momentu wybuchu poprzedniego kryzysu finansowego, który przyczynił się do jeszcze większej utraty zaufania do obecnego porządku światowych finansów. To nie przypadek, że reakcją na ogromne zawirowania w świecie finansów było zwiększone zainteresowanie złotem, które podbiło ceny na światowych rynkach. Wydaje się jednak, że najwyższa w historii wycena złotego kruszcu z lat 2011–12 tak szybko się nie powtórzy, dlatego nie ma większych przeciwwskazań, aby Narodowy Bank Polski nie mógł podjąć jeszcze bardziej dynamicznych działań.

Do aktywności na rynku złota zachęca przede wszystkim rekordowa wysokość rezerw Narodowego Banku Polskiego, które na początku roku wynosiły ponad 60 mld euro. Nikt nie oczekuje od władz banku centralnego rzucenia do gry wszystkich dostępnych środków, lecz sytuacja jest wyjątkowo pomyślna i wręcz zachęcająca do dalszych działań. Podwyższony właśnie przez agencję Standard&Poor rating naszego kraju do poziomu A– oraz relatywnie ustabilizowana sytuacja budżetowa sprawiają, że nie ma większych powodów do obaw, że zwiększone zakupy złota w jakikolwiek negatywny sposób nadwątlą rezerwy finansowe państwa. W światowej gospodarce nie widać nadto żadnych ewidentnych znamion mającego nadejść lada chwila kryzysu, dlatego warto wykorzystać nadającą się sytuację. Tego rodzaju spożytkowanie środków zgromadzonych przez NBP byłoby tym bardziej wskazane, że w ciągu ostatnich lat pojawiały się już liczne sugestie dotyczący tego, w jaki sposób rząd mógłby skorzystać z rezerw tak, aby nie leżały bezczynnie (m.in. na wielkie rządowe inwestycje).

Zabezpieczenie na niestabilne czasy

Podjęta przez prezesa Glapińskiego decyzja o powiększeniu rezerw złota zasługuje na tym większe uznanie, że stwarza swego rodzaju precedens w naszym regionie. Jak dotąd kraje Unii Europejskiej na ogół pozbywały się złota. Nawet Niemcy, które w ostatnim czasie podjęły wysiłki na rzecz repatriacji swoich zasobów ze Stanów Zjednoczonych, częściej pozbywają się swoich rezerw, niż je uzupełniają (nie czynią tego w wielkich ilościach, lecz mimo wszystko nieznacznie redukują swój stan posiadania). Po wielu latach uśpienia Polska uaktywniła się i pomimo relatywnie niewielkiego rozmiaru zakupów trzeba ten krok jednoznacznie pochwalić. Zalety złota jako twardej rezerwy na trudne czasy stają się coraz bardziej widoczne w perspektywie ostatnich wydarzeń na świecie. Strefa euro jest targana nieustannymi zawirowaniami związanymi z rosnącymi napięciami politycznymi wynikającymi z napływu imigrantów i przejmowaniem władzy przez eurosceptyczne ugrupowania.

W przypadku dolara zaś w kolejnych miesiącach coraz silniej odczuwane będą skutki wojny handlowej z Chinami, która dopiero się rozkręca. Jeśli Polsce zależy na zabezpieczeniu się przed tego typu gospodarczymi turbulencjami, powinna jeszcze bardziej zdywersyfikować swój portfel rezerw. Na prawdziwe pochwały pod adresem Adama Glapińskiego i kierowanego przez niego NBP przyjdzie jeszcze czas, jeśli obecny trend zostanie utrzymany i nie okaże się tylko chaotycznie podjętą, jednorazową decyzją. Polska to wciąż światowy średniak, by nie powiedzieć słabeusz w zakresie rezerw złota. Dokonane w czasie lata zakupy pozwoliły wprawdzie przesunąć się nam nieco w górę w klasyfikacji państw pod względem posiadanych rezerw złota, lecz Polska nadal ma wiele do nadrobienia.

Przedwojenne zasoby złota wynosiły niewiele więcej niż obecnie (95 ton wobec 115,8 ton współcześnie), a jeśli nasz kraj myśli o tym, aby stać się regionalnym liderem, musi mieć zdecydowanie więcej argumentów finansowych. Podstawową zaletą złota jest to, że nie jest walutą emitowaną przez żaden rząd i w związku z tym zapewnia duże zabezpieczenie przed ryzykiem o charakterze politycznym. Pod rządami obecnej władzy Polska bardzo uzależniła się militarnie i gospodarczo od Stanów Zjednoczonych, więc dla przeciwwagi powinna przynajmniej zredukować swoje uzależnienie od Wuja Sama, wiążąc swoją przyszłość z neutralnym politycznie złotem. Takiej okazji może już nie być.

 

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news