3.9 C
Warszawa
niedziela, 22 grudnia 2024

Włochy kontra reszta świata

Polsce przybył potencjalny sojusznik w postaci Włoch, które pozostają w coraz większym konflikcie z Brukselą i międzynarodowym establishmentem. Na drodze do zbliżenia stoi jednak nieskrywana przez Włochów sympatia wobec Rosji.

Kilka dni temu agencja ratingowa Moody’s obniżyła ocenę Włoch z BAA2 do BAA3. Oznacza to przede wszystkim, że Italia będzie się odtąd musiała zadłużać znacznie drożej niż do tej pory, co w perspektywie nie najlepszej kondycji budżetu wiązać się może z istotnymi problemami. Obecnie nawet Polska może liczyć na niższy koszt długu na światowych rynkach (co widać choćby po oprocentowaniu 10-letnich obligacji) niż nieporównanie zamożniejsze od nas Włochy.

Kara za nieposłuszeństwo

Decyzja agencji ratingowej wywołała oburzenie włoskiego rządu, a wedle niektórych głosów rozważany jest nawet pozew do sądu. Dla wszystkich jest bowiem oczywiste, że prawdziwą przyczyną negatywnej oceny włoskiej gospodarki i rządu nie są wcale twarde gospodarcze dane, lecz polityczna niechęć wobec prawicowych polityków, którzy coraz odważniej formułują własne cele polityczne. Bez cienia wątpliwości finanse publiczne Włoch nie należą do zdrowych (dług publiczny sięga astronomicznego poziomu 130 proc. PKB), a zaproponowany przez rząd Giuseppe Contego deficyt w wysokości 2,4 proc. mógłby być o wiele niższy, lecz i tak nie odbiega w żaden istotny sposób od tych, które notowano w czasie rządów hołubionego przez międzynarodowych finansistów Matteo Renziego.

Obniżka ratingu to ewidentna kara za niesubordynację, którą Włochy demonstrują ostatnio niemal na każdym kroku. „Grzechem pierworodnym” grupy polityków, których faktycznym liderem pozostaje wicepremier i minister spraw wewnętrznych Matteo Salvini, było wstrzymanie napływu nielegalnych imigrantów z Afryki. Szacuje się, że od 2014 roku włoską granicę morską przekroczyło ok. 650 tys. osób, z których większość pozostała na Półwyspie Apenińskim. Zapowiedź powstrzymania tej niebezpiecznej tendencji była zresztą jedną z przyczyn wyborczego sukcesu koalicji Ligi Północnej oraz Ruchu Pięciu Gwiazd.

W rezultacie główne szlaki przemytu imigrantów zostały skierowane m.in. ku Hiszpanii, a Włochy oskarżono o ksenofobię i brak solidarności. Zajęcie jednoznacznego stanowiska w sprawie kryzysu imigracyjnego sprawiło, że naturalnym sojusznikiem Salviniego stały się Węgry rządzone przez Wiktora Orbana, a przejściowo także inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej dążące do zmian w tym zakresie (m.in. Austria, Czechy, a także Bawaria). Włochy przekształciły się w ostatnich tygodniach w faktycznego lidera europejskiej opozycji wobec Brukseli, montując pod swoimi skrzydłami szeroką koalicję sprzeciwiającą się dyktatowi duumwiratu Berlina i Paryża.

Ambicje Salviniego

Jednakże prawdziwym kamieniem obrazy dla europejskich elit pragnących de facto zneutralizowania niezależnej polityki państw członkowskich stała się zapowiedź Salviniego, iż nie wyklucza kandydowania na stanowisko przewodniczącego Komisji Europejskiej. W przyszłorocznym głosowaniu będzie mógł bez wątpienia liczyć na głos Węgier, gdyż udzielił im jasnego poparcia w czasie niedawnego publicznego linczu zorganizowanego przy okazji głosowania nad uruchomieniem artykułu 7. traktatu o Unii Europejskiej. Wicepremier Włoch zapowiedział nawet niedawno odważnie, że już za kilka miesięcy będzie rządził całą Unią Europejską razem z Wiktorem Orbanem.

Salvini otwarcie mówi o Węgrzech jako swoim sojuszniku, dlatego naturalnie pojawia się pytanie o Polskę. Wypowiadając się na temat swoich planów przejęcia rządów w Unii Europejskiej, zdradził, że osobiście rozpoczął już „dialog z polskimi przyjaciółmi”. Ewentualny sojusz włosko-węgiersko-polski byłby zbyt skromny, aby przejąć kontrolę nad polityką Unii Europejskiej, lecz jednocześnie nie można by już go było lekceważyć.

Teoretycznie pojawienie się na politycznej scenie Europy kogoś takiego jak Matteo Salvini powinno być polskiemu rządowi bardzo na rękę. Lider Ligi Północnej śmiało staje w obronie rodziny, prawa do życia, tradycji, sprzeciwia się dyktatowi Unii Europejskiej oraz niekontrolowanej imigracji. Jednocześnie Włochy pod jego rządami zdążyły już wejść w otwarty konflikt z niemal wszystkimi środowiskami, które atakują Polskę. Na dodatek zarówno Prawo i Sprawiedliwość, jak i koalicja Ligii Północnej oraz Ruchu Pięciu Gwiazd opowiadają się za bardzo rozbudowaną opieką socjalną ze strony państwa (we Włoszech ma nawet zostać wprowadzony dochód gwarantowany). Nieco dziwi więc to, że praktycznie skazani na siebie sojusznicy nie wykonali jak dotąd żadnego istotnego gestu deklarującego współpracę, nie wspominając o próbie bezpośredniego spotkania. Nękana przez Brukselę Polska bez wątpienia bardzo potrzebowałaby kolejnego oprócz Węgier sojusznika, na dodatek tak potężnego.

Putin zbawcą Zachodu

Dość chłodne relacje na linii Warszawa- Rzym tłumaczy najprawdopodobniej otwarcie promoskiewski kurs Salviniego, który w typowy dla zachodniej prawicy sposób szuka oparcia w zbliżeniu z Rosją. Jego zdaniem sankcje nałożone na Rosję w następstwie inwazji na Krym wybitnie szkodzą włoskiej gospodarce i włoskim przedsiębiorcom, dlatego nie widzi sensu w ich utrzymywaniu. Zapowiedział nawet, że przy okazji najbliższego głosowania nad przedłużeniem sankcji zgłosi swoje weto.

Ocena Władimira Putina i rządzonej przez niego Rosji jest w obozie rządzącym Włochami mocno wyidealizowana i nie brakuje nawet opinii, że dzięki wschodniemu mocarstwu Europie uda się ocalić własną cywilizację. Szafowanie tego typu opiniami budzi więc zrozumiałe rezerwy, a nawet obawy o to, czy za sukcesem promoskiewskiej opcji we Włoszech nie stoją rosyjskie pieniądze. Bez względu jednak na to, jakie są faktyczne związki nowego włoskiego rządu z Moskwą, warto docenić to, że dzięki niemu Polska zyskała sporą szansę na wydostanie się z niebezpiecznej izolacji. Matteo Salvini to twardy gracz, który nie wahał się nawet zagrozić Brukseli, że wstrzyma płatność unijnej składki. Kwestią otwartą pozostaje jednak to, czy stosowane przez niego metody faktycznie przyniosą realną zmianę w polityce. Wysoce problematyczny pozostaje, chociażby wspomniany dochód gwarantowany, z którego po wstępnym pilotażu zrezygnowały nawet kraje skandynawskie.

Salvini to polityk antyestablishmentowy, śmiało występujący przeciwko globalnym elitom dążącym do rządzenia z pominięciem procedur demokratycznych. Pragnąc pozyskać głosy niezadowolonych z dyktatu wielkich międzynarodowych instytucji finansowych oraz ośrodków władzy sprawujących realną kontrolę nad Unią Europejską, Salvini zaproponował włoską wersję programu 500 plus, czyli dochód gwarantowany. Włochy znajdują się w wielkim kryzysie demograficznym i budżetowym i trudno oczekiwać, aby zwiększenie wydatków socjalnych przyczyniło się w jakikolwiek istotny sposób do poprawy kluczowych wskaźników gospodarczych i społecznych, lecz z perspektywy zwykłych ludzi wprowadzenie powszechnego zasiłku wydaje się wielkim przełomem oraz gestem, na który nie było stać żadnej z uprzednio rządzących ekip.

Już wkrótce dojdzie zapewne do kolejnej obniżki ratingu wiarygodności kredytowej Włoch przez agencję Standard&Poor’s. Decydenci światowych finansów bez wątpienia będą się za wszelką cenę starali pokazać Salviniemu, że dalsza niesubordynacja oraz próby uzyskania niezależności będą go mocno kosztować. Już teraz wiele kluczowych włoskich spółek giełdowych traci na wartości, a przedstawiciele europejskich instytucji finansowych otwarcie grożą, że nie przyznają Włochom kolejnych kredytów. Niewykluczone także, że Włochy staną się wkrótce stać trzecim po Polsce i Węgrzech krajem, wobec którego zastosowane zostaną unijne sankcje, a Salvini zostanie okrzyknięty kolejnym wcieleniem Recepa Tayipa Erdogana.

 

FMC27news