1.9 C
Warszawa
poniedziałek, 23 grudnia 2024

Programowy nokaut

Prezentując rozszerzenie programu 500 plus na pierwsze dziecko oraz „trzynastkę” dla emerytów, Prawo i Sprawiedliwość na ponad pół roku przed wyborami w znaczący sposób przybliżyło swoje kolejne zwycięstwo.

Wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego na konwencji wyborczej PiS można uznać za prawdziwy polityczny nokaut. Po pierwsze dlatego, że zapewne nikt nie spodziewał się, że nowy program socjalny będzie aż tak rozbudowany. Po drugie zaś, jak do tej pory żadna z najbardziej liczących się w polskiej polityce formacji nie dokonała kroku, który w choćby zbliżony sposób pozwolił ugruntować jej pozycję. Podczas gdy lewicowy elektorat wciąż waha się, czy oddać głos na Platformę Obywatelską, Wiosnę Roberta Biedronia, Sojusz Lewicy Demokratycznej, czy też na wyczekiwane z utęsknieniem nowe ugrupowanie Donalda Tuska, wyborca o centroprawicowych poglądach już wie, na kogo zagłosuje.

Ogień krytyki
Jak można się było spodziewać, wyceniany przez niektórych na nawet 40 mld złotych rocznie zestaw obietnic, znalazł się w ogniu krytyki. Zdaniem lidera Polski Fair Play Roberta Gwiazdowskiego może on kiedyś doprowadzić do zrujnowania kraju, gdyż ostatecznie polega na rozdawaniu społeczeństwu czegoś, co wcześniej zostało mu zabrane. Z kolei zdaniem byłego wicepremiera i ministra finansów Leszka Balcerowicza propozycje PiS prowadzą Polskę w stronę Grecji, która przeżyła gospodarczy krach, który przypłaciła go pauperyzacją społeczeństwa. Racji wydaje się nie mieć żaden ze wspomnianych polityków. Z jednej strony pieniądze na programy socjalne nie pochodzą tylko i wyłącznie z kieszeni osób nimi objętych. PiS zdobył wszak środki na swój sztandarowy program 500 plus, przede wszystkim ograniczając nadużycia podatkowe oraz egzekwując płacenie podatków od dużych podmiotów gospodarczych, które wcześniej się do tego nie kwapiły. Z drugiej zaś strony ciężko porównywać obecną sytuację w Polsce do tej, która miała miejsce w Grecji ze względu na to, że Polska nie zadłuża się na niebotyczne sumy w związku z przystąpieniem do strefy euro oraz panującym akurat boomem na obligacje krajów o kiepskiej wiarygodności kredytowej. Można zasadnie dywagować na temat tego, czy pieniądze przeznaczane przez partię Jarosława Kaczyńskiego na transfery socjalne, mogłyby zostać przeznaczone na coś zupełnie innego, lecz nieuprawnione jest przekonywanie, że Polska stała się właśnie drugą Grecją czy też Wenezuelą, gdyż zwiększonym wydatkom towarzyszy jednoczesne zwiększanie przychodów budżetowych oraz redukcja deficytu (w 2018 roku był najniższy od 20 lat).

Socjalliberalizm w praktyce
Uskuteczniana przez Prawo i Sprawiedliwość strategia coraz częściej zaczyna przypominać tzw. socjalliberalizm, którego nie można sprowadzić do zwykłego socjalizmu czy też rozdawnictwa. Zgodnie z tą bardzo popularną na całym świecie doktryną państwo zapewnia społeczeństwu spore zabezpieczenia socjalne, lecz przede wszystkim w oparciu o środki zgromadzone w budżecie w wyniku względnie konkurencyjnego modelu gospodarki. W przeciwieństwie do państw narzucających ocierające się o konfiskatę stawki podatkowe dla najlepiej zarabiających (czyli np. Francji, gdzie najwyższa stawka podatku dochodowego wynosi nawet 75 proc.), Polska pod rządami PiS to państwo oparte na umiarkowanym, jak na europejskie warunki, fiskalizmie. Stosowanie zasad socjalliberalizmu przy pomyślnej koniunkturze, może zapewnić stosującej go partii wieloletnie rządy. Wyrazem wielkiej frustracji, spowodowanej świadomością tego faktu, jest postawa obecnej opozycji, czyli przede wszystkim Platformy Obywatelskiej, która rządząc przez osiem lat, zaprzepaściła swoją szansę na uruchomienie analogicznego programu. Przewodniczący PO Grzegorz Schetyna stwierdził nawet, poirytowany po konwencji PiS, że nowe pomysły Kaczyńskiego zostały zaczerpnięte wprost z jego propozycji składanych w 2016 roku.

Z perspektywy wyborców obietnice wygłaszane przez prezesa PiS różnią się jednak od tych, które wygłasza przewodniczący PO przede wszystkim tym, że partia pierwszego z nich zdała w ciągu ostatnich lat ważny test z wiarygodności. Pomimo kilku niezrealizowanych zapowiedzi z kampanii w 2015 roku (m.in. szybkiego załatwienia problemu frankowiczów, czy też ukarania winnych wielkich afer), partia Kaczyńskiego w większości wprowadziła w życie to, o czym wcześniej mówiła. Dzięki temu jest w oczach zwykłego Kowalskiego o wiele bardziej godna zaufania i gdyby nawet PO Grzegorza Schetyny zaproponowała teraz wypłatę aż 1000 zł miesięcznie na każde dziecko, nie spotkałaby się z pozytywną reakcją w postaci wyższych słupków w wyborczych sondażach. Siła rażenia wystąpienia Kaczyńskiego polega przede wszystkim na tym, że stoją za nim niemal cztery lata słowności wobec wyborców, którzy dostali w przybliżeniu to, na co zagłosowali. W polskiej polityce od wielu lat jest to wciąż towar deficytowy, o czym mogą się ostatnio przekonać chociażby wyborcy urzędującego prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Program poszerzenia programu 500 plus, trzynastej pensji dla emerytów, czy też zwolnienia z PIT dla osób poniżej 26 roku życia stanowi swego rodzaju polityczny nokaut, gdyż w dzisiejszych warunkach żadna z innych formacji politycznych nie jest w stanie przeciwstawić mu czegokolwiek. Polskich wyborców nie da się dzisiaj skutecznie i masowo porwać postulatem obniżki podatków, czy też promocji praw mniejszości seksualnych. Swoją dawną moc straciło także straszenie PiS-em, gdyż jego rządy nie przyniosły zapowiadanego przez opozycję totalnego bankructwa i upadku. PiS rozeznał preferencje wyborców i skutecznie administruje swoim niesłabnącym poparciem.

Odpowiedni moment
Na ogłoszenie nowego pakietu socjalnego nie wybrano wcale przypadkowego momentu. Niedawny warszawski szczyt ws. Iranu zakończył się bowiem sporą wizerunkową wpadką Prawa i Sprawiedliwości, które pierwotnie zamierzało przy pomocy amerykańskich sojuszników (a dokładniej obietnicy zniesienia wiz oraz zwiększenia kontyngentu wojsk amerykańskich stacjonujących w kraju), polepszyć swoje notowania, a ostatecznie zamiast prestiżu, spotkała je serią upokarzających zdarzeń. Porażka na tym odcinku została na kolejne dni skutecznie zasłonięta przez ofensywę programową, ukazującą rządzącą partię jako triumfalnie rozszerzającą zakres programu, w którego możliwość udźwignięcia przez budżet wątpiło tak wiele osób. Zdaniem przewodniczącej Nowoczesnej, Katarzyny Lubnauer, Jarosław Kaczyński zdecydował się na tego rodzaju krok, gdyż przestraszył się połączonych sił Koalicji Europejskiej. Fakty są zaś takie, że prawdziwy strach zajrzał w oczy samej Lubnauer, której pozycja wobec utworzenia Wiosny Roberta Biedronia oraz postępujących podziałów na lewicy uległa daleko idącej marginalizacji. Przestrach w oczach widać także u pozostałych liderów Koalicji Europejskiej, którzy nadal nie wiedzą, jak odpowiedzieć na szach Kaczyńskiego: czy być bardziej liberalnymi gospodarczo i krytykować PiS za socjalizm, czy raczej postawić na socjalizm i przebić PiS większymi obietnicami. Z jednej strony twierdzą, że obietnice PiS to szaleństwo, a z drugiej przekonują, że skradziono im ich obietnice.

 

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news