2.6 C
Warszawa
czwartek, 26 grudnia 2024

Wiemy, ile zarabia Kubica

Pod względem zarobków polski kierowca F1 odstaje od czołówki.

Mało tego, zarabia mniej, aniżeli w 2010 roku. Ale i tak nie ma na co narzekać.

Pod względem zarobków polski kierowca F1 odstaje od czołówki. Mało tego, zarabia mniej, aniżeli w 2010 roku. Ale i tak nie ma na co narzekać. W niedzielę (17. marca) urodzony w Krakowie kierowca po raz pierwszy od ponad 8 lat usiadł za kierownicą w grze o najwyższą stawkę. Ostatni raz ścigał się w Formule 1 w listopadzie 2010 roku podczas Grand Prix Abu Zabi. Poważna kontuzja i długotrwała rehabilitacja wykluczyły go z grona najlepszych i jednocześnie najlepiej zarabiających kierowców. Debiut w GP Australii Kubica zakończył na ostatnim (17.) miejscu. Zdecydowanie wyższą pozycję Polak zajmuje w zestawieniu zarobków w F1. Chociaż od czołówki i tak dzielą go Himalaje twardej waluty. Co ciekawe, Kubica zarabia znacznie mniej niż 8 lat temu. Wówczas jego roczne zarobki plasowały go w gronie najlepiej zarabiających kierowców. Teraz bliżej mu do końca finansowej tabeli aniżeli do jej szczytu.

Krezusi Formuły
Zarobki kierowców F1, podobnie jak topowych piłkarzy, są trudne do oszacowania z powodu wielu zmiennych, bonusów oraz wpływów z reklam ukrywanych przez wielkie koncerny. Mimo to portal race-elite.com podjął się próby obliczenia łącznych wynagrodzeń wszystkich zawodników Formuły, zgłoszonych do tegorocznego sezonu. Serwis bazował na danych z magazynu „Forbes” oraz BBC, a także na kwotach ujawnionych przez poszczególne zespoły konstruktorskie. Jak co roku na szczycie zestawienia uplasował się Brytyjczyk Lewis Hamilton. Lider Mercedesa i pięciokrotny zdobywca tytułu mistrza świata zainkasuje w tym sezonie ok. 57 mln dol. (ok. 215 mln zł). W kwocie tej zawierają się zarówno pensja od niemieckiego koncernu, jak i wpływy marketingowe. W stosunku do zeszłego roku łączne wynagrodzenie Hamiltona wzrosło o 6 mln dol. (z 51 do 57 mln). Wydaje się dużo, jednak w porównaniu do najlepiej zarabiających sportowców świata, 34-letni kierowca wypada przeciętnie. W rankingu 2018 r. magazynu „Forbes” Brytyjczyk zajął dopiero 12. miejsce ze stratą do lidera – amerykańskiego boksera Floyda Mayweathera – 234 mln dol. Zdecydowanie więcej od Hamiltona inkasują także najlepsi piłkarze świata – Lionel Messi oraz Cristiano Ronaldo, których zarobki „Forbes” oszacował odpowiednio na 111 i 108 mln dol. (420 i 410 mln zł) Na drugim miejscu wśród krezusów F1 uplasował się Niemiec Sebastian Vettel, reprezentujący barwy Ferrari. 31-letni kierowca zarobi w tym sezonie ok. 45 mln dol. (170 mln zł), czyli o 5 mln więcej aniżeli w roku ubiegłym. Podium finansowego zestawienia zamyka zawodnik Renault Daniel Ricciardo z zarobkami na poziomie 17 mln dol. (65 mln zł).

Zarobki w F1

Orlen załatwił Kubicy fuchę
Robert Kubica plasuje się dopiero na 15. miejscu w rankingu opracowanym przez portal race- -elite.com. Portfel Polaka urośnie w tym sezonie o ok. 0,57 mln dol. (ok. 2,1 mln zł). Mniej od 34-latka zarobi tylko pięciu zawodników, a wśród nich klubowy kolega Kubicy – George Russel, który zainkasuje 0,18 mln dol. Stawkę zamyka natomiast Tajlandczyk Alexander Albon z team’u Scuderia Toro Rosso (należący do koncernu Red Bull), który w 2019 roku wzbogaci się jedynie o 0,17 mln. (ok. 2 mln zł). Co ciekawe, na wynagrodzenie kierowcy z Krakowa złożą się pośrednio pieniądze z państwowej spółki Orlen S.A., będącej oficjalnym sponsorem Williamsa. Zgodnie z umową z listopada 2018 roku płocki koncern paliwowy w trakcie dwóch sezonów (2019 i 2020) przeleje na konto brytyjskiego team’u 100 mln zł. Dzięki temu logo państwowego giganta będzie w tym czasie eksponowane na bolidach oraz strojach i kaskach Williamsa. Gdyby nie decyzja władz Orlenu o zainwestowaniu w Formułę, Kubicy ciężko byłoby wrócić na tory. Polska spółka na ostatniej prostej negocjacji przelicytowała sponsorów rosyjskiego kierowcy Siergieja Sirotkina, który w ubiegłym sezonie bronił barw Williamsa. W tej dyscyplinie najpierw liczą się pieniądze, a dopiero później umiejętności sportowe.

Kubica zbiedniał
W ostatnim sezonie przed kontuzją (2010 r.) sytuacja finansowa Kubicy była zdecydowanie lepsza, aniżeli obecnie. Wówczas reprezentował barwy francuskiej stajni Renault, od której inkasował rocznie 7,5 mln euro (ok. 30 mln zł), co dawało 7. pozycję pod względem najlepiej zarabiających kierowców F1. Do tego Polak zarabiał krocie na reklamach oraz kontraktach sponsorskich. Jego łączne dochody z tego tytułu sięgały kilku milionów złotych rocznie. Kubicę wspierał wówczas państwowy Totalizator Sportowy oraz firma FoodCare – podkrakowski producent napojów energetycznych. Tak wysokie zarobki rajdowca były uzasadnione jego osiągnięciami na torach Formuły. Wystarczy przypomnieć, że sezon 2008 zakończył na 4. pozycji, wygrywając w prestiżowym Gran Prix Kanady oraz zajmując 2. miejsca w rajdach Malezji, Monako i Japonii. Kolejny rok był zdecydowanie słabszy (14. w MŚ), ale to i tak nie zniechęciło Francuzów z Renault do podpisania z nim lukratywnego kontraktu, opiewającego na wspomniane 30 mln zł. W sezonie 2010 wartość zarobków Roberta osiągnęła swój szczyt. Nigdy wcześniej jego wynagrodzenie nie było tak wysokie. W 2009 roku Polak inkasował ponad połowę mniej (3,5 mln euro), będąc wówczas drugim kierowcą w BMW Sauber. Pensje Kubicy ewoluowały stopniowo, a ich wysokość była skorelowana z wynikami na torach oraz z jego potencjałem marketingowym. Kiedy w 2005 roku zaczynał swoją przygodę w F1, jako kierowca testowy Renault, mógł liczyć jedynie na 0,2 mln euro. Rok później był już drugim zawodnikiem BWM z pensją 0,8 mln, ale w następnym roku było to już 2,8 mln. Teraz historia zatoczyła koło – Kubica znów zaczyna z niskiego pułapu płacowego, ale wystarczy kilka dobrych występów w Williamsie, a brytyjska firma z pewnością wyłoży kolejne miliony na kierowcę z Polski.Zarobki Roberta Kubicy

 

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news