Resort finansów obiecywał przedsiębiorcom, że skarbówka rozliczy za nich PIT.
Nic z tego nie wyszło. Zamiast tego fiskus przetrzyma ich pieniądze.
Od 2018 roku resort finansów zapewniał przedsiębiorców, że fiskus wypełni za nich deklarację PIT za 2019 rok, wykorzystując do tego usługę „Twój e-PIT”. Teraz okazuje się, że były to obietnice bez pokrycia. W ostatniej chwili ministerstwo podrzuciło Sejmowi projekt ustawy uchylający możliwość skorzystania z tej usługi. Owszem, skarbówka wypełni w tym roku miliony zeznań, ale tylko podatnikom, którzy nie prowadzą firm. A przecież miało być inaczej. Jednocześnie resort finansów nie zmienił przepisów, z powodu których przedsiębiorcy nie mogą skutecznie złożyć deklaracji zaraz po zakończonym roku podatkowym. Fiskus zaakceptuje ich rozliczenia, ale dopiero 15 lutego, a to oznacza nawet kilkumiesięczne opóźnienie w ewentualnych zwrotach nadpłat. Zmiana ta dotyczyła wprowadzenia usługi „Twój e-PIT” dla firm. Niestety, usługi ciągle nie ma, a nowe terminy obowiązują. Dla porównania jeszcze dwa lata temu przedsiębiorcy mogli złożyć PIT w styczniu i zawnioskować o przeksięgowanie nadpłaty na poczet innych, bieżących zobowiązań podatkowych. Teraz jest to niemożliwe. Efekt jest zatem taki, że skarbówka przetrzymuje pieniądze, które mogłyby zostać wykorzystane przez podatników w sensowny sposób.
Usługa dla wybranych
Od 1 stycznia 2019 roku obowiązują przepisy, zgodnie z którymi urzędy skarbowe wypełniają za podatników deklaracje PIT na podstawie informacji przekazanych fiskusowi przez płatników (pracodawców, zleceniodawców itd.). Zeznania za 2018 rok zostały zatem uzupełnione przez pracowników organów podatkowych. Następnie gotowe deklaracje z dniem 15 lutego skarbówka udostępniła na specjalnym portalu internetowym, funkcjonującym pod nazwą „Twój e-PIT”. Zadaniem podatników było jedynie zaakceptowanie deklaracji. Mogli ją również odrzucić i złożyć dokument po staremu. Nie obyło się oczywiście bez problemów technicznych, zawieszonych serwerów oraz opóźnień w działaniu systemu. Wszystko to zostało jednak fiskusowi wybaczone z uwagi na skalę przedsięwzięcia (w ubiegłym roku z usługi „Twój e-PIT” skorzystało ok. 7 mln podatników). Wprowadzając nową usługę, zmieniono przy okazji terminy akceptacji złożonych deklaracji PIT. Przed nowelizacją, podatnicy mogli składać swoje zeznania zaraz po zakończonym roku podatkowym, natomiast fiskus był obowiązany do ich przyjęcia oraz wprowadzenia do swoich systemów. Począwszy od rozliczeń za 2018 rok, podatnicy nadal mogą przesłać deklaracje w pierwszym miesiącu po zakończeniu roku podatkowego, jednak skarbówka zaakceptuje je najwcześniej 15 lutego. Przesunięcie tego terminu miało oczywiście związek z wprowadzeniem usługi „Twój e-PIT”. W ten sposób urzędnicy mieli zyskać czas na wprowadzenie rozliczeń do systemów informatycznych oraz na udostępnienie ich podatnikom.
Przeczytaj też:
Noworoczne trzęsienie ziemi w podatkach
Jak grube ryby unikają podatków?
Taka zmiana była jak najbardziej zrozumiała i raczej nie budziła większych kontrowersji. Dziwiło natomiast to, że dotyczyła ona również osób rozliczających dochody z działalności gospodarczej, które przecież nie mogły skorzystać z portalu „Twój e-PIT”, ponieważ resort finansów i fiskus nie zdążyły przygotować do tego swoich systemów. Ministerstwo zapewniło wówczas, że przedsiębiorcy będą mogli skorzystać z tej usługi w 2020 roku. „Od rozliczeń za 2019 r. zeznania podatkowe będą dostępne również dla podatników – osób fizycznych prowadzących pozarolniczą działalność gospodarczą składających zeznanie podatkowe na formularzu PIT-36, PIT-36L lub PIT-28” – czytamy w uzasadnieniu projektu ustawy z 2018 roku, wprowadzającej „Twój e-PIT”.
Obietnice bez pokrycia
Jeszcze pod koniec ubiegłego roku wydawało się, że ministerstwo dotrzyma swojej obietnicy. Wszak urzędnicy resortu nie informowali o żadnych trudnościach lub przeszkodach w rozszerzeniu usługi „Twój e-PIT” na przedsiębiorców, a co ważniejsze – z przepisów wprost wynikało, że z portalu skorzystają również podatnicy prowadzący firmy. Nieoczekiwanie 24 grudnia MF przesłało do Sejmu projekt ustawy zmieniający przepisy dotyczące udostępniania przez fiskusa deklaracji (art. 45cd ustawy o PIT). Zgodnie z niezapowiedzianą nowelizacją, w tym roku skarbówka nie przygotuje – wbrew wcześniejszym zapowiedziom – rozliczeń PIT dla przedsiębiorców (przepisy mają wejść w życie 15 lutego). W jaki sposób resort tłumaczy tę niespodziankę? „Biorąc pod uwagę wprowadzone w ostatnim czasie zmiany w otoczeniu legislacyjnym, które nie zostały przewidziane przy realizacji pierwszego etapu usługi („Twój e-PIT” – red.), a które w pierwszej kolejności wpływają na konstrukcję udostępnionych za pośrednictwem portalu podatkowego formularzy podatkowych PIT-37 i PIT-38, oraz równoległą implementację 3 kolejnych formularzy, w tym PIT-36 i PIT-28, stwierdzić należy, że istnieje ryzyko niedotrzymania terminów realizacji drugiego etapu oraz powstania dużej ilości błędów, co z punktu widzenia odpowiedzialności administracji podatkowej za bezpieczeństwo danych udostępnionych podatnikowi, jest niedopuszczalne” – czytamy w uzasadnieniu. Innymi słowy, ministerstwo twierdzi, że wszystko szło zgodnie z planem, dopóki w ubiegłym roku nie wprowadzono zmian, „które nie zostały przewidziane” (chodzi zerowy PIT dla młodych oraz obniżenie stawki z 18 proc. na 17 proc.). Pytanie: a kto te zmiany opracował oraz rekomendował? Oczywiście resort finansów. Zatem MF samo siebie obwinia za poślizg w usłudze „Twój e-PIT”, tylko robi to w taki sposób, by nikt tego nie dostrzegł.
Fiskus przetrzyma kasę
Jednocześnie resort nie zmienił obowiązującej od ponad roku zasady, zgodnie z którą deklaracje przesłane zaraz po zakończeniu roku (np. w styczniu) fiskus uznaje za złożone dopiero z dniem 15 lutego (art. 45 ust. 1 ustawy o PIT). Taki stan rzeczy ma bardzo określone konsekwencje, niekonieczne pozytywne dla przedsiębiorców. Otóż wcześniejsze składanie zeznań nie zawsze jest wyrazem nadgorliwości podatników, lecz ma na celu jak najszybsze odzyskanie nadpłaconego podatku. Przed wprowadzeniem usługi „Twój e-PIT”, składając deklarację odpowiednio wcześnie organy podatkowe potrafiły zwrócić daninę jeszcze w styczniu. Od ubiegłego roku jest to niemożliwe. Wówczas resort finansów usprawiedliwiał taki stan rzeczy potrzebą przygotowania przepisów do rozszerzenia portali na przedsiębiorców. Minął ponad rok, usługi nadal nie ma, a niekorzystne zasady rozliczeń wciąż obowiązują. W obecnym stanie prawnym podatnik prowadzący firmę, który przed 15 lutym złoży przez internet deklarację z wykazaną nadpłatą, może ją odzyskać nawet półtora miesiąca po tym terminie (fiskus ma aż 45 dni na zwrot w wypadku zeznań złożonych elektronicznie). Natomiast jeżeli przedsiębiorca zaniesie papierową deklarację do skarbówki, wówczas urzędnicy mogą zwlekać aż trzy miesiące ze zwrotem nadpłaty. Zatem w skrajnych przypadkach może się okazać, że podatnik, który jeszcze dwa lata temu miał już w styczniu pieniądze na koncie, teraz poczeka sobie do 15 maja (3 miesiące od 15 lutego). Nowe zasady są niekorzystne również dla tych przedsiębiorców, którym za grudzień wychodzi zaliczka do zapłaty. Przed zmianą przepisów mogli oni jej nie płacić, jeżeli do 20 stycznia złożyli zeznanie z wykazaną nadpłatą np. z tytułu zastosowania jednej z ulg podatkowych. Teraz muszą najpierw zapłacić zaliczkę (na starych zasadach – do 20 stycznia) i oczekiwać, aż fiskus zwróci im pieniądze. To oznacza, że w określonych sytuacjach przedsiębiorca nie dość, że nie odzyska w styczniu nadpłaty, to jeszcze będzie musiał zapłacić podatek za grudzień, który za kilka miesięcy i tak dostanie z powrotem od skarbówki.