Państwowy Orlen wyłoży miliony na reklamę w Formule 1 oraz na wsparcie dla Roberta Kubicy.
Polak zasili ekipę Alfa Romeo Racing, a płocki koncern będzie sponsorem tytularnym zespołu.
Zeszłoroczny, nieudany sezon Roberta Kubicy w barwach Formuły 1 nie zniechęcił zarządu płockiego koncernu PKN Orlen do dalszego wspierania polskiego rajdowca. Po krótkim kontrakcie z brytyjską stajnią Williamsa potentat paliwowy postanowił mocniej zakorzenić się w „królowej motosportu”. Tym razem państwowa spółka podpisała umowę sponsoringową z ekipą Alfa Romeo Racing. W zamian za finansowe wsparcie dla szwajcarskiego konstruktora, Orlen został tytularnym sponsorem zespołu. Od 2020 roku pełna nazwa ekipy to: Alfa Romeo Racing Orlen. Oprócz tego na mocy nowego kontraktu Robert Kubica dołączył do zespołu jako kierowca rezerwowy. Podobnie jak to było rok temu, gdy Orlen rozpoczął współpracę z Williamsem, także i teraz nie brakuje malkontentów, którzy powątpiewają w sens działań marketingowych państwowego koncernu. Ich zdaniem Orlenu nie stać na tak ekskluzywną reklamę podczas prestiżowych zawodów F1. Takich głosów jest jednak znacznie mniej, aniżeli przed rokiem. To, dlatego że po kontrakcie z Williamsem więcej argumentów jest po stronie płockiej spółki, która udowodniła, że umowa z Brytyjczykami była opłacalna. Po jej rozwiązaniu Orlen zakomunikował, że wartość ekspozycji medialnej podczas transmisji F1 przewyższyła kwotę, jaką koncern wyłożył na sponsorowanie ekipy z Grove.
Bilans umowy z Williamsem
Pod koniec listopada 2018 r., a więc zaraz po zakończeniu sezonu Grand Prix Formuły 1, polskie media obiegła informacja o powrocie do wyścigów Roberta Kubicy. Po krótkich negocjacjach urodzony w Krakowie kierowca dogadał się z państwową Spółką PKN Orlen, która ostatecznie postanowiła wesprzeć Polaka i zasponsorować jego występy w barwach brytyjskiego teamu Williamsa. Wartość rocznego kontraktu wyniosła ok. 10 mln euro (ok. 43 mln zł wg ówczesnego kursu EUR/PLN), co stanowiło znikomą część zysku, jaki w 2018 roku wypracował płocki koncern – 5,5 mld zł. Zatem z czysto finansowego punktu widzenia nie była to dla Orlenu decyzja o wielkim znaczeniu. Miała ona natomiast niewątpliwy potencjał marketingowy. Dla samego Roberta Kubicy otwierała zaś drogę do ponownych występów na torach F1. Umowa z brytyjskim koncernem zagwarantowała Orlenowi ekspozycję firmowego logo (symboliczna czerwona głowa orła na białym tle) m.in. na bolidach Williamsa, strojach kierowców i całego zespołu oraz w pit stopie (czyli stanowisku obsługi technicznej pojazdów). To oznaczało, że informacja o polskiej spółce dotarła, za pośrednictwem transmisji telewizyjnej oraz internetowej, do najdalszych zakątków na świecie. Wystarczy powiedzieć, że w 2018 roku średnia oglądalność jednego Grand Prix wyniosła 490,2 mln widzów, natomiast na przestrzeni całego sezonu łączna liczba odbiorców na całym świecie dobiła do 1,758 mld.
Przeczytaj też:
Co najważniejsze, Williams zgodził się na występy Roberta Kubicy w roli jednego z dwóch podstawowych kierowców wyścigowych. Dzięki temu polski kierowa w marcu 2019 roku po raz pierwszy od 2010 roku, kiedy to uległ poważnemu wypadkowi, pojawił się na torach F1. Kubica zadebiutował w pierwszym GP sezonu w Australii (marzec 2018 r.), gdzie zajął ostatnie miejsce. W kolejnych wyścigach wcale nie szło mu lepiej. Jednak nie była to wina samego kierowcy, lecz brytyjskiego koncernu, który przygotował bolid wyraźnie odstający od reszty stawki. Ostatecznie ubiegłoroczny sezon Kubica zakończył na przedostatniej pozycji (19), zgromadziwszy zaledwie jeden punkt za 12. miejsce podczas lipcowego GP Niemiec. Gorszy od Polaka był tylko jego kolega z zespołu, Brytyjczyk George Russell, który ani razu nie zapunktował. Oceniając wynik Kubicy, trzeba jedna pamiętać, że były to jego pierwsze występy w F1 po ponad 8-letniej przerwie. Przez ten czas budowa, technika oraz sposób prowadzenia bolidów przeszły prawdziwą rewolucję, dlatego za największy sukces Polaka należy uznać zdobycie cennego doświadczenia, które może zaowocować w tegorocznym sezonie.
Sukces Orlenu
Na kontrakcie z Williamsem najbardziej skorzystał jednak sam Orlen, który pomimo kiepskich występów swojego rajdowego pupila, zapewnił sobie reklamę, o jakiej inne firmy znad Wisły mogą tylko pomarzyć. Już sama informacja o podpisaniu umowy z Brytyjczykami była dla płockiego koncernu marketingową trampoliną. Z wyliczeń Orlenu wynika, że w dniach 28–31 stycznia, a więc zaraz po wspólnej konferencji prezesa spółki Daniela Obajtka z Robertem Kubicą, informacja ta dotarła do 102 mln osób. Orlen oszacował, że na ekwiwalent reklamowy o takim zasięgu musiałby wydać ponad 8 mln zł. Z danych Instytutu Monitorowania Mediów, na które powołuje się państwowa firma, wynika natomiast, że od końca listopada (2018 r.) do lutego (2019 r.) w polskich mediach pojawiło się ponad 3 tys. przekazów, które wygenerowały ekwiwalent na poziomie ok. 17,8 mln zł i dotarcie na poziomie ok. 200 mln widzów. To oznacza, że jeszcze przed debiutem Kubicy w Williamsie, Orlen zanotował marketingowy sukces w postaci bezpłatnej reklamy nie tylko w Polsce, ale również na świecie.
Kolejne profity pojawiły się w trakcie realizacji umowy z brytyjskim zespołem wyścigowym. „Miniony sezon przerósł nasze oczekiwania w kontekście korzyści uzyskiwanych dzięki obecności w najbardziej prestiżowych wyścigach świata” – stwierdził niedawno Daniel Obajtek, chwaląc się, że wartość ekspozycji logotypu Orlenu w ubiegłym sezonie przekroczyła 110 mln zł, natomiast łączny ekwiwalent reklamowy, obejmujący również ekspozycje w innych transmisjach (np. programy informacyjne itd.) wyniósł ponad 200 mln zł. Ponadto, jak podkreślił Obajtek, spółce udało się zwiększyć zyski ze sprzedaży detalicznej (na stacjach paliw). I rzeczywiście, z danych za III kwartał 2019 r. wynika, że przychody ze sprzedaży (detalicznej) wyniosły 83,703 mld zł, wobec 80,286 mld zł w analogicznym okresie 2018 r., co oznacza wzrost o 4 proc. (dane za IV kw. 2019 r. nie zostały jeszcze opublikowane).
Umowa z Alfą Romeo
Kontrakt z Williamsem był zatem strzałem w dziesiątkę – marketingowym dla Orlenu oraz sportowym dla Kubicy. W ubiegłym sezonie ten ostatni udowodnił, że gdyby dysponował lepszym bolidem, wówczas jego wyniki byłyby znacznie lepsze. Niedosyt związany z niską pozycją Kubicy w połączeniu z apetytem zarządu Orlenu na kolejny eksperyment z Formułą 1, zaowocowały nową umową podpisaną ze szwajcarskim koncernem Alfa Romeo Racing. Informacja o kontrakcie pojawiła się 31 grudnia, a dzień później została potwierdzona przez prezesa Orlenu. Z medialnych doniesień wynika, że kwota, jaką płocki koncern wyłoży na sponsoring, jest porównywalna z ubiegłorocznym kontraktem z Williamsem (ok. 10 mln euro). Jednak porozumienie z Alfą Romeo Racing jest znacznie korzystniejsze dla Orlenu aniżeli umowa z Brytyjczykami. Na mocy nowego kontraktu państwowa spółka uzyskała status sponsora tytularnego zespołu, którego pełna nazwa od nowego roku brzmi: „ Alfa Romeo Racing Orlen”. Ponadto logotyp polskiego koncernu będzie eksponowany na bolidach, a konkretnie na tylnym i przednim skrzydle, lusterkach oraz na sekcjach bocznych, obręczy ochraniającej kierowców (tzw. aureola), a także na klatce piersiowej i plecach kombinezonów oraz w trzech miejscach na kaskach wszystkich kierowców.
Umowa z Alfa Romeo Racing zakłada także udział kierowców i członków zespołu w promocji wydarzeń organizowanych przez Orlen, a w szczególności wsparcie rozgrywanego w Polsce wyścigu VERVA Street Racing. Zasadnicza różnica względem kontraktu z Williamsem polega jednak na tym, że Kubica w zespole Alfa Romeo będzie jedynie kierowcą rezerwowym, pozostającym w cieniu niekwestionowanych liderów: Włocha Antonio Giovinazziego oraz Fina Kimi Raikkonena. Nie oznacza to jednak, że Polak będzie przez cały sezon siedział z założonymi rękami. Przeciwnie, Kubica będzie regularnie testował możliwości bolidów, weryfikował poprawki techniczne, uczestniczył w pracach na symulatorze itd. Ponadto nic nie stoi nie przeszkodzie, by brał udział w wyścigach innych serii. Zresztą historia Formuły 1 zna wiele przypadków, gdy w trakcie sezonu kierowcy rezerwowi wychodzili z cienia i zastępowali podstawowych zawodników (np. z powodu ich kontuzji).