2.5 C
Warszawa
wtorek, 24 grudnia 2024

Zabawa dla milionerów

Udział w Rajdzie Dakar kosztuje fortunę.

To dlatego startują w nim głównie milionerzy, celebryci oraz zawodnicy z bogatymi sponsorami.

To nie przypadek, że najbardziej utytułowanym polskim zawodnikiem w edycji Rajdów Dakar jest milioner Rafał Sonik, a najlepszym kierowcą samochodowym jest Katarczyk Nasser Al-Attiyah, którego rodzina trzęsie arabskim rynkiem nieruchomości. Prawie wszystkich uczestników Dakaru łączy to, że mają grube portfele lub potężnych sponsorów za plecami. Na same przygotowania do tych wyścigów trzeba wydać grubo ponad milion złotych. Treningi, pojazd, sprzęt, mechanicy – to wszystko kosztuje fortunę. Wystarczy powiedzieć, że ekipy samochodowe zabierają na zawody średnio po kilkaset sztuk nowych opon. Na samo wpisowe trzeba przeznaczyć kilkadziesiąt, a nawet kilkaset tysięcy złotych, w zależności od tego, czy się startuje na motorze, quadzie, samochodem czy ciężarówką. Koszty rosną wraz z kolejnym członkiem załogi, ponieważ wpisowe dotyczą każdej osoby, którą zabiera ze sobą uczestnik mistrzostw. Na miejscu również trzeba mieć pod ręką walizkę pełną pieniędzy, głównie na paliwo, które jest o wiele droższe od tradycyjnego.

Polacy z grubymi portfelami
17 stycznia zakończyła się tegoroczna edycja Rajdu Dakar, zorganizowana pierwszy raz w historii na piaskach Arabii Saudyjskiej. Wśród uczestników nie zabrakło Polaków, którzy jak zwykle zajęli wysokie lokaty. Brązowy medal na quadzie wywalczył Rafał Sonik, dla którego było to piąte podium w karierze. W 2009 oraz 2013 roku był trzeci, rok później zajął drugie miejsce, a w 2015 zwyciężył w całym rajdzie. Na wysokiej, piątej pozycji uplasował się Kamil Wiśniewski, natomiast debiutujący Arkadiusz Lindner zakończył zmagania na 12. miejscu w klasyfikacji generalnej quadów. Polaków nie zabrakło również w kategoriach motocykli oraz ciężarówek, jednak w tym wypadku wyniki były znacznie słabsze – najlepszy motocyklista Maciej Giemza był 17., a ścigający się samochodem Jakub Przygoński zakończył rajd na 19. pozycji. Natomiast dwójka biało-czerwonych: Maciej Domżała i Rafał Marton, startująca w wyścigach ciężarówek, została sklasyfikowana na 13. miejscu. Każdy z wymienionych zawodników, aby wziąć udział w Dakarze, musiał wcześniej zagospodarować kilka milionów złotych.

Wydaje się, że najmniejszy kłopot miał z tym Rafał Sonik, który oprócz tego, że dobrze jeździ quadem, przy okazji jest milionerem i właścicielem spółki Gemini Holding, działającej na rynku nieruchomości. W 2015 majątek 53-letniego biznesmena z Krakowa był wyceniany na prawie 8 mld zł. Od tamtej pory jego wartość z pewnością wzrosła za sprawą kolejnych projektów budowlanych, w tym powstałej dwa lata temu nowoczesnej galerii handlowej w Tychach (36 tys. mkw., 130 sklepów, 1100 miejsc parkingowych). Podobnych obiektów w swoim portfelu inwestycyjnym Sonik ma znacznie więcej. Wystarczy wymienić galerie Gemini Park w Bielsko-Białej oraz w Tychach. Pozostali Polacy, którzy wzięli udział w tegorocznym Dakarze, również mają ogromne możliwości finansowe. Wspomniany Maciej Domżała, startujący w kategorii ciężarówek, jest znanym stołecznym deweloperem, stojącym za spółką Radius Projekt, która niedawno wybudowała m.in. znane osiedle Nowy Raków na warszawskiej Ochocie. W Dakarze wystartował też jego syn Aron razem z pilotem rajdowym Maciejem Martonem. Także ścigający się na quadzie Arkadiusz Lindner działa w branży deweloperskiej, choć na zdecydowanie mniejszą skalę niż Domżała, o Soniku nie wspominając. Lindner jest właścicielem łódzkiej spółki Maxbud Development, operującej głównie w segmencie niewielkich apartamentów mieszkaniowych oraz domów jednorodzinnych.

Szejkowie, celebryci i byli sportowcy
Na listach startowych Rajdu Dakar aż roi się od miliarderów z różnych państw. Katarskim odpowiednikiem Sonika jest Nasser Al-Attiyah – jeden z najbardziej utytułowanych uczestników tej imprezy i największy sportowy idol w swojej ojczyźnie. Al-Attiyah triumfował w samochodowej konkurencji aż trzykrotnie: w 2011 i 2016 roku oraz w ubiegłorocznej edycji. Jest także brązowym medalistą letnich Igrzysk Olimpijskich w Londynie z 2012 roku w konkurencji skeet olimpijski (strzelectwo sportowe). Oprócz niebywałego talentu sportowego Katarczyk ma przy okazji miliony na koncie, które pozwalają mu na starty w Dakarze. 47-letni rajdowiec jest spokrewniony z byłym emirem i premierem Kataru Tamimem ibn Hamad Al Sanim, w którego rządzie ministrem był ojciec Nassera. Cała dynastia Al-Attiyah należy do politycznej elity kraju, co oznacza majątek liczony w miliardach dolarów. Jeszcze kilka lat temu do jego rodziny należała jedna z największych firm deweloperskich w Katarze.

Jak widać, ściganie się w Rajdzie Dakar to sport dla nielicznych. Udział w zawodach biorą albo milionerzy, albo zawodnicy, za którymi stoją poważni sponsorzy. Do tych ostatnich należy państwowa spółka Orlen, od kilku lat wspierająca finansowo utalentowanych kierowców znad Wisły, których nie stać na pokrycie wszystkich kosztów wyścigu. W tegorocznej edycji Dakaru ORLEN Team był reprezentowany przez pięć załóg. Do startujących już wcześniej Kuby Przygońskiego, Adama Tomiczka i Macieja Giemzy dołączyli Martin Prokop i Kamil Wiśniewski. Wśród uczestników wyścigów nie brakuje również ludzi z głośnymi nazwiskami, głównie celebrytów oraz byłych sportowców, którzy dorobili się milionów w trakcie swoich karier. Do tej kategorii należy niewątpliwie zaliczyć Adama Małysza, który w latach 2012–2016 regularnie brał udział w Dakarze. Były skoczek miał ponoć namówić Roberta Lewandowskiego, by ten, po zakończeniu kariery piłkarskiej, spróbował swojej szansy w rajdach samochodowych. Niewykluczone zatem, że już za kilka lat będziemy oglądać „Lewego” ścigającego się na pustyni.

Kilkaset sztuk opon i 100 tys. euro za paliwo
Dlaczego w Rajdzie Dakar startują wyłącznie milionerzy, byłe gwiazdy sportu, celebryci oraz zawodnicy z bogatymi sponsorami? Ponieważ jest to najdroższy sport, jaki został do tej pory wymyślony. Już sama kwota wpisowego sugeruje, że mamy do czynienia z imprezą dla elit. Jak czytamy na portalu swiatmotocykli.pl, stawka od jednego uczestnika jest uzależniona od gabarytu pojazdu w myśl zasady: im większe, tym droższe. Dla motocyklistów wpisowe wynosi 15 tys. euro. Kierowcy samochodów oraz ich piloci muszą uiścić ok. 30 tys. euro. Z kolei zawodnicy ścigający się ciężarówkami – 40 tys. euro. Uczestnicy Dakaru są obowiązani opłacić również wszystkich członków sztabów technicznych, czyli głównie mechaników, elektryków i trenerów. Łącznie jedna drużyna, w zależności od kategorii, może się składać nawet z kilkudziesięciu osób. Od każdej z nich organizator wymaga wpisowego 15 tys. euro.

Oczywiście do tego wszystkiego trzeba doliczyć poniesione przed zawodami koszty treningów, zagranicznych wyjazdów oraz testowania samochodu, które wynoszą co najmniej kilkaset tysięcy euro. Zatem jeszcze przed samym rajdem uczestnicy muszą dysponować co najmniej milionem na przygotowania, sprzęt oraz wpisowe. Tak wysokie opłaty są następnie przeznaczane na wydatki obciążające organizatora rajdu – firmę Amaury Sport Organisation (ASO), która odpowiada za transport sprzętu na miejsce wyścigów i z powrotem. ASO pokrywa również koszty ubezpieczenia OC, opieki medycznej na najwyższym poziomie oraz ekipy ratowniczej, wyposażonej w śmigłowce. Ponadto organizator zapewnia uczestnikom specjalny sprzęt GPS. Kolejny, najważniejszy wydatek to sam pojazd. Niestety producenci skrzętnie ukrywają ceny za wynajęcie oraz przygotowanie maszyny do wyścigów. Kwoty zaczynają się od ok. pół miliona euro wzwyż, w zależności od rodzaju pojazdu. Na imprezę trzeba również wynająć samochody serwisowe, lawety, kampery, a także zakupić części samochodowe oraz narzędzia. Do tego dochodzą opony na zmianę, których potrzeba od kilkudziesięciu par dla jednego motocykla kilkuset dla ciężarówki. To są wydatki, których nie da się w żaden sposób pominąć. Organizatorzy podchodzą do tego bardzo restrykcyjnie. Przykładowo za wykorzystanie do pomocy technicznej samochodu, który nie został zgłoszony do imprezy, grozi kara dyskwalifikacji. Mało? Na Dakarze trzeba mieć pod ręką co najmniej 100 tys. euro na samą benzynę, ponieważ niektóre pojazdy spalają kilkadziesiąt litrów na 100 km!

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news