Ekologia i ekonomia współdzielenia są podstawą mojej działalności – mówi Agata Nowińska, założycielka portalu Kuuma.pl i drogerii Pudernica na warszawskiej Pradze Południe.
Czy można połączyć małą drogerię z wielkimi ideami zrównoważonego rozwoju i ekologii?
Oczywiście. Myślę, że jeśli chodzi o asortyment, małym sklepom, również drogeryjnym, łatwiej jest dostosować się do ekologicznych wyzwań niż dużym sieciom. Te ostatnie posiadają ogromne ilości towarów, o których sprzedawcy nie potrafią w zasadzie nic powiedzieć poza ogólnikami. Część z nich zapewne po przeterminowaniu ulega utylizacji. Nie chcę generalizować, ale bardzo często są to produkty z dodatkiem chemii. Małe sklepy sprzedające produkty wytwarzane z naturalnych składników dysponują niewielkimi partiami towarów. Mam na półkach krótkie serie kosmetyków, znam na pamięć daty ich przydatności, wiem które należy szybciej sprzedać, więc nie ma mowy o ich przeterminowaniu i wyrzucaniu. Wszystkie są dostarczane z niewielkich rodzinnych manufaktur, z których część nawet celowo nie chce się rozbudowywać, nie zamierza wchodzić do sklepów wielkopowierzchniowych, unika produkcji masowej. I takich małych manufaktur przybywa. Coraz częściej odzywają się do mnie manufaktury oferujące jeden, dwa produkty. Dlatego mogę bardzo dokładnie informować klientów o składzie wszystkich produktów, o ich oddziaływaniu na skórę czy włosy. Wszystkie kosmetyki są wytwarzane z naturalnych składników, większość jest zapakowana w ekologiczne szklane pojemniki czy w kartoniki. Chociaż krótko prowadzę ten sklep, to już zauważyłam, że 90 proc. klientów do mnie wraca.
Na czym polega ekologiczność produkcji?
Żadne z tych kosmetyków nie są testowane na zwierzętach. Ich produkcja – oczywiście z zachowaniem wszelkich reżimów technologicznych – odbywa się w kameralnych warunkach. Niewielka skala wytwarzania i unikanie szkodliwych składników chemicznych gwarantuje przyjazność dla środowiska naturalnego. Są one produkowane na potrzeby własnych sklepów, najczęściej internetowych, albo właśnie dla takich małych drogerii.
Jednak w dużych sieciach też się pojawiają kosmetyki naturalne.
To prawda, są tu dwa zjawiska. Albo jakiś koncern produkujący kosmetyki, nazwijmy to „tradycyjne” wypuszcza na rynek dodatkową linię kosmetyków naturalnych, albo też producenci kosmetyków naturalnych stają się na tyle znani, że decydują się na produkcję w skali przemysłowej. Ja takich kosmetyków nie posiadam, jeśli pojawi się informacja, że dany kosmetyk pojawił się na półce drogerii sieciowej, to rozważę wycofanie go ze sprzedaży. Raz, że nie mam szansy w starciu z handlowymi gigantami którzy mogą stosować ogromne promocje, a dwa, że chcę mieć u siebie unikalne produkty z małych manufaktur a nie z dużych już firm, które zaczynają kierować się korporacyjną filozofią.
Dla Pani klientów na pewno ma znaczenie naturalność kosmetyków, ale czy rzeczywiście zwracają uwagę, że jest to przyjazna środowisku produkcja z małych rodzinnych manufaktur?
Dla moich klientów ma to ogromne znaczenie. Co ciekawe, ma dla nich także bardzo duże znaczenie, że wszystkie są produkowane w Polsce, informacja o tym wywołuje taki efekt „wow!”. Niektórzy ludzie do tego stopnia są świadomi konieczności dbania o środowisko naturalne, że decydują się kupować kosmetyki jedynie w szklanych opakowaniach. Najwidoczniej coraz częściej dociera do nas, że nie używanie przysłowiowej foliówki, ma znaczenie i może mieć pozytywny wpływ na środowisko.
Czyli można powiedzieć, że eko świadomość napędza małe rodzinne biznesy, a z kolei produkty tych manufaktur napędzają wzrost eko świadomości?
Dokładnie tak. Oczywiście wiem, że takie naturalne, ekologiczne produkty z małych rodzinnych manufaktur nie zdobędą masowych rzesz konsumentów. Krem w sieci kosztuje czasem kilkanaście, a nawet kilka złotych, krem z naturalnych produktów i unikalnej serii musi być droższy. Jednak mam coraz więcej klientów którzy kupili „na próbę” naturalny kosmetyk do włosów, po czym wracają i mówią, że diametralnie zmienił się stan ich włosów i że już nigdy nie wrócą do szamponów drogeryjnych. Zarazem jednak nie przesadzajmy z cenami, kosmetyki czy środki czystości w moim sklepie nie są aż tak dużo droższe niż w sieciach. U mnie płyn czyszczący, pozbawiony szkodliwej chemii, kosztuje 15 zł, co już powinno dać do myślenia choćby rodzicom małych dzieci. Świadomość wartości zdrowych, bezpiecznych produktów rośnie, o czym zresztą świadczy fakt, że niektórzy ludzie zaczynają wytwarzać je samodzielnie w domu. Mam zresztą pomysł, aby na mojej stronie internetowej zrobić podstronę o samodzielnym tworzeniu kosmetyków i środków czystości z naturalnych składników.
Ale to uderzałoby w Pani biznes? Jak ktoś stworzy samodzielnie kosmetyk, to nie kupi kosmetyku u Pani.
Pewnie trochę tak jest, jednak nikt raczej nie będzie samodzielnie codziennie wytwarzać kosmetyków, a jak kilka razy spróbuje, to się w ogóle przekona do tego typu produktów. Bardziej złożonego kremu do twarzy raczej nikt nie spreparuje, ale już peeling z kawy każdy może sobie zrobić.
Przeczytaj cały wywiad na RaportCSR.pl