Jak powstało laboratorium P4 w Wuhan i czy Paryż powinien obawiać się sankcji Waszyngtonu?
Amerykański wywiad bada, czy źródłem pandemii koronawirusa był zainfekowany pracownik laboratorium P4 w Wuhan. Sytuacja jest kłopotliwa nie tylko dla Chin. Dziennikarskie śledztwo „Le Figaro” ujawniło, komu Chiny zawdzięczają laboratorium z Wuhan. P4 jest dzieckiem współpracy chińsko-francuskiej. Na czele dwustronnej komisji stanął Alain Mérieux biznesmen działający w branży szczepionkowo-medycznej. Natomiast ostrzeżenia na temat niskiego poziomu bezpieczeństwa w laboratorium spływały do Waszyngtonu od dawna.
Na tropie źródła
Pod koniec kwietnia prezydent Donald Trump powiedział, że widział dowody, które dają „wysoki stopień pewności”, iż źródłem koronawirusa Covid-19 było laboratorium w Wuhan. – Jak to się stało, że zatrzymali ruch powietrzny wewnątrz Chin, a nie zatrzymali samolotów do Stanów Zjednoczonych i do całej Europy? Uważam, że Światowa Organizacja Zdrowia powinna się wstydzić, bo zachowuje się jak agencja public relations dla Chin – zauważył prezydent Trump.
Później, na przełomie kwietnia i maja, sekretarz stanu USA Mike Pompeo ogłosił, że amerykański wywiad ma dowody potwierdzające, że koronawirus Covid-19 pochodzi z laboratorium Wuhan Institute of Virology, a nie z tamtejszego targu (niektóre media sugerują, że pacjentką zero była sprzedawczyni krewetek w Wuhan, a źródłem niedogotowany nietoperz sprzedany na Huanan Seafood Wholesale Market).
– Istnieją ogromne dowody na to, że od tego się to zaczęło. Od początku mówiliśmy, że to jest wirus, który powstał w Wuhan w Chinach. Od samego początku usłyszeliśmy przez to wiele przykrych słów. Ale myślę, że cały świat może to teraz zobaczyć. Pamiętajcie, Chiny mają daleko sięgającą historię zarażania świata, tak jak i prowadzenia niespełniających standardów laboratoriów. To nie pierwszy raz, kiedy mamy do czynienia z narażeniem świata na wirusy w wyniku awarii w chińskim laboratorium – powiedział sekretarz stanu USA. Pompeo nie chciał jednak odpowiedzieć na pytanie, czy wirus mógł być celowo uwolniony z laboratorium. Zarzucił za to komunistycznym władzom, że nie przyjęły międzynarodowej pomocy i zbyt późno informowały świat.
Z kolei biuro dyrektora wywiadu krajowego USA poinformowało, że bada, czy wybuch pandemii był skutkiem spożycia dzikich zwierząt z targu, czy też wypadkiem w jednym z laboratoriów w Wuhan. Za to przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA gen. Mark Milley oświadczył, że wojsko Stanów Zjednoczonych nie wie, czy koronawirus pochodzi z laboratorium w chińskim Wuhan. Po słowach Trumpa i Pompeo w obronie Chin stanęły lewicowe media i opozycja w USA, twierdząc, że nie ma twardych dowodów pozwalających na to, by oskarżać Pekin. Podobną linię obrali liderzy Unii Europejskiej i tutejsze media. „Der Spiegel” opublikował materiał, w którym, powołując się na informatorów w niemieckim wywiadzie, stwierdzono, że Sojusz Pięciorga Oczu (sojusz wywiadów USA, Wielkiej Brytanii, Kanady, Australii i Nowej Zelandii) nie chciał potwierdzić BND rewelacji dot. źródła koronawirusa.
Francuski wątek
Amerykanie od początku koronakryzysu krytykowali UE za brak stanowczej postawy wobec Chin. Oprócz dystansowania się od burzliwych relacji Waszyngtonu z Pekinem, powściągliwość UE ws. Chin może mieć jeszcze jeden powód. Czołowy francuski dziennik „Le Figaro” opublikował obszerny materiał, w którym wskazano, że dla Francji temat źródła wirusa może być bardzo niewygodny. Jak się bowiem okazało, laboratorium P4 w Wuhan powstało właśnie na skutek współpracy Francji z Chinami. Historia jest dość długa, bo sięga aż 2003 roku. Wówczas to Paryż postanowił pomóc Pekinowi w badaniach nad patogennymi wirusami, na które nie ma szczepionki. Było to efektem pandemii SARS, która również miała swój początek w Azji. Francja zobowiązała się dostarczyć Chinom technologię, sprzęt i specjalistów. W 2004 roku prezydent Francji Jacques Chirac i prezydent Chin Hu Jintao zawiązali porozumienie, a umowę o budowie laboratorium P4 w Wuhan podpisał francuski szef MSZ Michel Barnier. Za budowę laboratorium odpowiadały Wuhan Institute of Virology, Jean Mérieux BSL-4 Laboratory z Lyonu, Chińska Akademia Nauk i lokalne władze. Prace ruszyły jednak dopiero w 2010 roku, przy głosach sprzeciwu wobec udzielania Chinom wsparcia technologicznego, które może obrócić się przeciwko Zachodowi. „Le Figaro” przypomniał, że takie laboratorium nie podlega międzynarodowym kontrolom.
– Należy zrozumieć, że P4 jest jak elektrownia nuklearna. To bakteriologiczna bomba atomowa. Testowane wirusy, na przykład Ebola, są niezwykle niebezpieczne – przekonuje informator francuskiego dziennika. Paryż jednak kontynuował prace, a budowa P4 została ukończona w styczniu 2015 roku. Laboratorium w Wuhan kosztowało ponad 40 mln dolarów. – W latach 70. kraje takie jak USA, Kanada, Niemcy, Francja, Rosja i Australia przeniosły żywego wirusa Ebola do swoich laboratoriów w celu przeprowadzenia badań. Teraz rząd chiński zrobi to samo. Ale będzie musiał również zaostrzyć nadzór i monitorowanie badań nad niebezpiecznymi i egzotycznymi patogenami oraz wzmocnić zarządzanie obiektami, w których takie badania są przeprowadzane – pisała w 2015 roku Shan Juan z „China Daily”.
– Francja jest dumna i szczęśliwa, że przyczyniła się do budowy pierwszego laboratorium wysokiego bezpieczeństwa biologicznego P4 w Chinach. Podobnie jak nowe laboratorium P4-Inserm w Lyonie, zaprojektowane przez te same francuskie firmy, to model technologii na najwyższym światowym poziomie. Te technologie laboratoryjne, doskonale opanowane przez nasze firmy inżynieryjne i producentów sprzętu, stanowią główny atut gwarantujący bezpieczeństwo populacji – mówił ówczesny premier Francji Manuel Valls. Oficjalne uruchomienie laboratorium nastąpiło jednak w 2018 roku i zbiegło się z pierwszą wizytą Emmanuela Macrona w Pekinie. „Le Figaro” przedstawiło też argumenty, które mogą posłużyć francuskim władzom do obrony przed ewentualnymi oskarżeniami. Dziennik przekonuje, że Francja straciła kontrolę nad projektem. Nawet jeden z inicjatorów przedsięwzięcia Alain Mérieux, biznesmen z branży szczepionkowo-medycznej, zrezygnował z przewodnictwa w dwustronnej komisji w 2015 roku. Z kolei 50 francuskich naukowców, którym Pekin obiecał pięcio letnie kontrakty w P4, nigdy nie trafiło na miejsce.
„Le Figaro” wskazał również, że po wybuchu pandemii laboratorium P4 oficjalnie wstrzymało działalność, ale francuskie i chińskie źródła wskazują, że pracy trwały tam dalej, w celu opracowania szczepionki. Natomiast dziennik „Washington Post” ujawnił, że amerykańska ambasada w Pekinie, co najmniej od stycznia 2018 roku alarmowała Waszyngton o niewystarczających środkach bezpieczeństwa w laboratorium P4. To właśnie wizytujący laboratorium przedstawiciele ambasady jako pierwsi mieli przekazać do Waszyngtonu, że w P4 bada się groźne koronawirusy pochodzące od nietoperzy. Co ciekawe, chińskie media też miały zarzuty pod adresem pracowników laboratorium. Chodziło m.in. o to, że naukowcy wyrzucali materiały laboratoryjne do kanalizacji bez wcześniejszego poddania ich obróbce dla odpadów biologicznych, a niektórzy mieli rzekomo handlować na lewo zwierzętami, na których prowadzono eksperymenty.
Odszkodowania za pandemię
W 2017 roku w magazynie „Nature” ukazał się artykuł Davida Cyranoskiego, który wskazywał, że naukowcy spoza Chin obawiają się ucieczki patogenów, zwracając uwagę, iż wirusy wielokrotnie „uciekały” z chińskich laboratoriów. Np. koronawirus SARS został rozniesiony poza laboratorium Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom w Pekinie w 2004 roku. Skandal skończył się zarażeniem kilku osób i serią dymisji, na czele z ówczesnym dyrektorem Li Liming’iem. Kwestia ustalenia, czy w przypadku koronawirusa Covid-19 mogło dojść do przypadkowego (lub nie) uwolnienia z laboratorium P4, jest obecnie kluczowa. Wiele państw i polityków już teraz domaga się bowiem odszkodowań od Chin za wybuch pandemii. Brytyjski think-tank The Henry Jackson Society oszacował, że Chiny powinny zostać pozwane o co najmniej 6,5 tryliona dolarów, by zrekompensować szkody.
Brytyjczycy wskazują, że winą Chin było też ukrywanie prawdy o początkach pandemii. Władze zgłosiły Covid-19 jako chorobę wywoływaną przez koronawirusa dopiero 31 grudnia, tymczasem wiedziano o niej już w listopadzie 2019 roku. Mało tego, chińscy lekarze, którzy alarmowali o problemie, byli karani. Natomiast „South China Morning Post” ujawnił dokumenty chińskiego rządu, według których do 27 grudnia zidentyfikowano prawie 200 przypadków osób zakażonych. A to przeczyło danym przekazanym Światowej Organizacji Zdrowia. To wszystko zostało uwzględnione przez Brytyjczyków, którzy w swoim raporcie wskazali, iż istnieją podstawy, aby pozwać Chiny na gruncie prawa międzynarodowego. Natomiast przy egzekwowaniu prawa wobec Chin można wykorzystać Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości, Stały Trybunał Arbitrażowy czy Światową Organizację Handlu.
Czy jednak tak się stanie? Już teraz rządząca Lombardią Liga chce, aby ten region Włoch zażądał od władz Chin 20 mld euro odszkodowania za straty poniesione z powodu pandemii koronawirusa. Niewykluczone, że wkrótce konkretne roszczenia wysuną inne regiony i państwa.