11.7 C
Warszawa
czwartek, 3 października 2024

Suwerenność cyfrowa!

Polska Chmura Krajowa pochwaliła się niedawno kontraktem inwestycyjnym z Microsoftem opiewającym w sumie na miliard dolarów.

W 2019 r. z kolei Chmura Krajowa zawarła podobną umowę z innym światowym gigantem – Google. Cieszymy się? I tak, i nie.

Na początek jednak wyjaśnijmy dla porządku, czym jest chmura cyfrowa i dlaczego jest taka ważna. Z punktu widzenia użytkownika, chmura stanowi wirtualną przestrzeń do przechowywania danych i użyczania mocy obliczeniowej do ich przetwarzania. Zamiast trzymać wszystko np. na firmowych komputerach czy inwestować w potężną serwerownię, często prościej i taniej jest wynająć miejsce w chmurze. Ma to dodatkowy walor bezpieczeństwa – gdy „wysypie” się nam komputer, nie utracimy swoich danych. Jeżeli korzystacie Państwo z usług typu Google Drive lub OneDrive Microsoftu – to jesteście użytkownikami chmury. Fizycznie taka chmura to po prostu serwery wraz z towarzyszącą infrastrukturą stojące w odpowiednio zabezpieczonej lokalizacji i dostarczające zewnętrznym użytkownikom swych zasobów, włącznie z oprogramowaniem niezbędnym do korzystania z usługi.

I właśnie taką platformę tworzy Operator Chmury Krajowej sp. z o.o. powołany w 2018 r. przez bank PKO BP oraz Polski Fundusz Rozwoju. Do tej pory polskie podmioty zmuszone były do korzystania z usług zagranicznych, natomiast w niedalekiej przyszłości będą miały do dyspozycji rodzimego dostawcę rozwiązań chmurowych. Oprócz przyśpieszenia cyfrowej transformacji gospodarki w ramach „IV rewolucji przemysłowej”, polska chmura ma ten walor, że serwery będą fizycznie zlokalizowane w naszym kraju, co wpłynie m.in. na szybkość i wydajność usług oraz cyberbezpieczeństwo. Państwo polskie poprzez swą spółkę będzie niejako gwarantem właściwego zabezpieczenia danych zarówno przed cyberprzestępcami (co ma znaczenie w dobie wojen hybrydowych), jak i „fizycznym” wyłączeniem chmurowej infrastruktury. Dodajmy, że Chmura Krajowa to jedyne tego typu przedsięwzięcie w naszej części Europy, dzięki czemu mamy szansę stać się informatycznym hubem dla całego regionu. W tym kontekście premier Mateusz Morawiecki mawia o stworzeniu „polskiej Doliny Krzemowej”, mającej zapewnić nam status lidera nowych technologii.

Zatem do tego momentu wypada się tylko cieszyć. W czym zatem problem? Właśnie w tych wielkich kontraktach podpisanych ze światowymi (w praktyce amerykańskimi) gigantami. W tej chwili globalny rynek usług chmurowych opanowany jest przez kilku potentatów, na czele z wielką trójką: Amazon (Amazon Web Services – AWS), Microsoft (Azure) i Google (Google Cloud). Do tego doliczyć można jeszcze IBM, Oracle czy chińskiego Alibabę. Z tej wielkiej trójki mamy już u siebie Microsoft i Google. Z organizacyjnego punktu widzenia Polska stanie się zatem centrum jednego z kilkudziesięciu „regionów chmurowych” zawiadywanych przez gigantów IT. Przykładowo, Google ma takich regionów 23 (plus 6 regionów projektowanych, w tym Warszawa), a Microsoft – 59, obejmujących łącznie 140 krajów.


Przeczytaj też:

Amerykanie nie chcą płacić!

GAFA …

Czy Facebook i Google są za darmo?


Co to oznacza w praktyce? Cyfrową kolonizację. W przypadku Chmury Krajowej możemy mówić o suwerenności cyfrowej jedynie w aspekcie lokalizacji serwerów – jeśli chodzi o całą resztę (technologie, zawiadywanie danymi) będziemy uzależnieni od podmiotów zewnętrznych. To trochę tak, jak z działającymi u nas fabrykami międzynarodowych koncernów – niby są w Polsce, ale kluczowe decyzje dotyczące ich funkcjonowania zapadają gdzie indziej. Podobnie będzie z „naszą” chmurą. Kolejne kryzysy nauczyły nas, że wbrew liberalnej mitologii kapitał ma narodowość – i tę lekcję akurat staramy się odrobić. Rzecz w tym, że narodowość mają również technologie, w tym cyfrowe – a to akurat najwyraźniej jeszcze nie przebiło się do świadomości naszych decydentów. Z perspektywy Google czy Microsoftu zatem, polska Chmura Krajowa będzie jedynie „hubem” pośredniczącym, za pomocą którego światowi giganci będą mogli sprawniej sprzedawać swe usługi na perspektywicznym rynku Europy Środkowo-Wschodniej. „Polska Dolina Krzemowa” stanie się więc kolonią koncernów technologicznych – filią, a nie samodzielnym podmiotem. Zamiast inwestować w rozwój, własne rozwiązania, technologie (bo dopiero to czyniłoby z nas suwerennych cyfrowo graczy), poszliśmy po linii najmniejszego oporu – niech zrobią to za nas inni.

 Ta droga na skróty ma swoją cenę. Otóż docelowo na „naszej” chmurze wisieć ma cała administracja państwowa i wielka część krajowego biznesu. To zaś powoduje, że Google i Microsoft (a więc i amerykański rząd) będą nas miały na widelcu, z dostępem (i kontrolą) do wszystkich możliwych danych na nasz temat na czele. Innymi słowy, nasze państwo będzie można w każdej chwili rzucić na kolana i „wyłączyć” jednym pstryknięciem, a decyzja o użyciu owego „pstryczka” będzie mogła zostać potencjalnie podjęta w korporacyjnych lub rządowych gabinetach za Atlantykiem. No i wreszcie – przy tej skali inwestycji (a więc i uzależnienia) o szumnie zapowiadanym „podatku cyfrowym” będziemy mogli zapomnieć.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news