2.5 C
Warszawa
wtorek, 24 grudnia 2024

Nowa zimna wojna

Amerykanie budują cyfrowy mur berliński wokół Chin.

Amerykański prezydent Donald Trump dał 45 dni na zaprzestanie działalności w USA dwóm chińskim firmom: ByteDance oraz Tencent. Są one właścicielami, odpowiednio, dwóch superpopularnych aplikacji: TikToka i WeChata. Pierwsza z nich jest prawdziwym hitem 2020 r. To serwis umożliwiający wrzucanie krótkich (nie dłuższych niż minuta) filmów. Na całym świecie korzysta z niej już blisko 1,5 mld ludzi. Z WeChata korzysta „tylko” 1 mld ludzi. Oficjalnym powodem wyrzucenia tych aplikacji jest bezpieczeństwo użytkowników. Trump przekonuje, że Chiny gromadzą nielegalnie dane klientów i treści, które wytwarzają. Dokładnie tak samo postępują jednak amerykańskie koncerny działające na tym rynku. Doś przypomnieć głośny skandal z 2016 r., gdy okazało się, że Facebook sprzedawał dane swoich użytkowników firmom, aby mogły wiedzieć, jak do nich dotrzeć. Właśnie dane od Facebooka miały być kluczowym elementem zwycięstw w kampaniach wyborczych na rzecz brexitu (opuszczenia przez Wielką Brytanię Unii Europejskiej) w 2016 r. i późniejszego o kilka miesięcy zwycięstwa Trumpa nad faworyzowaną przez media demokratką Hilary Clinton. Rywalizacja Chin i USA weszła w fazę ostrego konfliktu. Klasycznej wojny na razie nie będzie, ale wszystkie inne chwyty są dozwolone.

Czwarta rewolucja przemysłowa
Pierwszą uderzenie USA w gospodarkę chińską miało miejsce wiosną 2019 r. Wówczas USA wprowadziły sankcje wobec produkującego nowoczesny sprzęt elektroniczny Huawei. Wcześniej Trump oskarżył Chiny o nieuczciwe praktyki handlowe. To producent telefonów, tabletów, komputerów, ale także dostarczyciel nowoczesnej technologii telefonicznej. Oczywiście oficjalnym powodem sankcji była kwestia bezpieczeństwa narodowego. Od tego czasu sankcje na Huawei były przedłużane. W tej sprawie znaczący jest polski wątek. USA bowiem domagają się od swoich sojuszników (w tym Polski), aby również zaczęły dyskryminować Huawei. Szczególnie w nadchodzącej rywalizacji o budowę w Polsce supernowoczesnej i szybkiej łączności bezprzewodowej 5G. Porównywana jest ona do tego, czym kolej była dla pierwszej rewolucji przemysłowej, prąd dla drugiej i komputeryzacja dla trzeciej. Po prostu szybkość przesyłania ogromnych danych będzie tak duża, że umożliwi automatyzację wielu procesów życia codziennego i bardziej efektywne wykorzystanie sztucznej inteligencji.

Czwarta rewolucja przemysłowa w historii ludzkości może zmienić układ sił na świecie. Temu starają się zapobiec Stany Zjednoczone. Na razie odcięcie chińskiej firmy obiecali Amerykanom tylko Brytyjczycy, a i to tylko pod głośno wypowiedzianą groźbą, że w przeciwnym wypadku zostaną odcięci od wszelkich amerykańskich danych wywiadowczych. Brytyjczycy wciąż lawirują i odsuwają w czasie wyrzucenie Huawei. Ma to nastąpić do roku 2027, ale na razie brytyjskie firmy wciąż mogą współpracować z chińskim gigantem. Podobny spór jest w Niemczech. Zwolennicy i przeciwnicy współpracy z Chińczykami są mniej więcej tak samo silni. Obie strony mają swoje argumenty. Pierwsi podkreślają, że Huawei to jedyna szansa Unii Europejskiej, aby nie być zdanym tylko na łaskę Amerykanów. Drudzy mówią wprost o szpiegostwie Chińczyków, na co są konkretne przykłady. Dwa lata temu ujawniono, że inżynierowie Huawei instalując sprzęt w siedzibie Unii Afrykańskiej celowo zostawili luki, aby móc kraść deponowane tam informacje. Niemcy więc skłaniają się w kierunku USA. Podobnie Francja. Rząd PiS i Andrzej Duda opowiedzieli się oczywiście po stronie Amerykanów. Podczas wizyty w USA Duda podpisał umowę dot. 5G, której prawdziwym celem jest niedopuszczenie, aby Huawei brał udział przy budowie tej sieci w Polsce.

Jak ujawniła „Gazeta Wyborcza”, przygotowywane jest specjalne prawo, które pozwoli dyskryminować dostawców z państw, w których nie są przestrzegane prawa człowieka. Biorąc pod uwagę to, kto dysponuje taką technologią, brzmi to jak słynny żart, w którym miś, zajączek i lis grają w kraty. Miś w końcu mówi na głos, że nie powie, kto oszukuje, tylko palnie go w ten rudy łeb. Tak samo brzmi mniej więcej przygotowywana ustawa. Na krytykę w „Gazecie Wyborczej” nowego prawa ostro zareagowała ambasador amerykańska w Polsce Georgette Mosbacher. Wcześniej pozwalała sobie łajać polskie władze za krytykę dziennikarzy (dokładniej tych pracujących w telewizji TVN, która należy do amerykańskiego koncernu). Teraz sama skrytykowała Tomasza Szostaka.

„Panie Szostak, podkreślanie zagrożeń płynących z Chińskiego 5G i Huawei to nie szantaż, jak napisał Pan w swoim artykule. Polska chce zapewnić bezpieczeństwo swoich danych, ochrona danych jest priorytetem zarówno dla Polski jak i dla USA” – przekonywała Mosbacher w komentarzu na Twitterze. Do tej dyskusji włączył się były minister spraw zagranicznych w rządzie PO- PSL Radosław Sikorski i zapytał ambasador, czy może zaręczyć, iż USA nie podsłuchują swoich sojuszników. Odpowiedzi nie dostał, bo dowodów, że USA też inwigilują wszystkich jak leci (wrogów i przyjaciół), jest aż nadto.

Nieuniknione starcie
W styczniu 2020 r. USA i Chiny doszły do porozumienia handlowego. Chiny zobowiązały się zwiększyć znacznie zakupy w USA, co miało zrekompensować Amerykanom chińską politykę dumpingu (dopłacania do eksportu), a także zorganizowanej kradzieży technologii (szpiegostwa przemysłowego), którego się dopuszczali. Spokój nie trwał jednak długo. Przede wszystkim USA zdają sobie sprawę, że w wypadku spokojnej rywalizacji z Chinami ich gospodarka w końcu zostanie przegoniona. Wynika to z prostej matematyki. USA mają ponad cztery razy mniej ludzi niż Chiny. Dlatego „jastrzębie”, czyli zwolennicy ostrego traktowania Chin, chcą doprowadzić do konfliktu, przynajmniej gospodarczego, jak najszybciej, póki amerykańska gospodarka jest mocniejsza niż chińska. Specjalista od geopolityki, dr Jacek Bartosiak, jest przekonany, że otwarty konflikt zbrojny amerykańsko- chiński jest nieunikniony.

– Wojna chińsko-amerykańska jest możliwa w każdej chwili. Jesteśmy na drodze do niej. To jest walka na śmierć i życie o dominację w świecie – powtarza od dwóch lat dr Bartosiak. Chociaż Polacy wydają się być zdecydowani, aby stanąć po stronie Amerykanów, Chińczycy nie składają broni. Ryszard Hordyński, dyrektor ds. inwestycji, strategii i komunikacji w firmie Huawei Polska, publicznie przekonuje, że wyrzucenie jego firmy to minimum 15 mld zł strat dla Polski tylko na wymianie sprzętu. 60 proc. używanej obecnie sieci 4G jest bowiem postawiona na sprzęcie Huawei, a budowa sieci 5G wymaga oparcia się o infrastrukturę tej wcześniejszej. Zdaniem Hordyńskiego pozostałe koszty wyniosą kilkadziesiąt mld zł.

Właśnie w braku funduszy w Polsce (związanym z kryzysem) Chińczycy widzą szansę, aby nie zostać wyrzuconym z rodzimego rynku. Branżowy serwis Quartz ogłosił, że to, z czym mamy do czynienia, to początek budowania cyfrowego muru berlińskiego między Chinami a USA. Amerykanie nie poprzestaną na sekowaniu tych trzech firm chińskich. Następny w kolejce jest chiński gigant Alibaba (u nas znany jako wielki internetowy sklep ze wszystkim). Pretekstem będzie walka o prawa człowieka. Zdaniem analityków Quartza Amerykanie powtarzają taktykę Chińczyków sprzed dwu dekad. Blokowali oni wówczas amerykańskim firmom internetowym dostęp do swojego rynku. Nie tylko po to, aby cenzurować treści (chociaż było to bardzo ważne dla rządzących Chinami), ale także po to, aby dać swoim firmom ochronę przed zachodnią konkurencją. Możemy spodziewać się, że niedługo pojawią się na rynku amerykańskie odpowiedniki TikToka i WeChata. Nowa zimna wojna dopiero się rozpoczęła.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news