Jeżeli wybory w 2022 r. we Francji wygra Marine Le Pen, oznaczać to będzie koniec Unii Europejskiej, jaką znamy.
Szefowa Frontu Narodowego Marine Le Pen wygrałaby w pierwszej turze z Emmanuelem Macronem, otrzymując 27 proc., podczas gdy urzędujący prezydent Francji – 24 proc. W drugiej – przegrałaby z nim w stosunku 48 do 52 proc. To znaczna poprawa w porównaniu do wyniku z 2017 r., gdy Le Pen przegrała z Macronem 34 do 66 proc. Czy dojdzie do Nowej Rewolucji Francuskiej, tym razem narodowej? Wybory prezydenckie odbędą się w Francji za około 15 miesięcy. Takie wyniki sondaży już dziś, gdy kampania jeszcze nie ruszyła, pokazują, że może dojść do największej politycznej sensacji ostatnich lat. Marine Le Pen (w sierpniu skończy 53 lata) jest radykalnym politykiem. Jej zwycięstwo może zakończyć istnienie Unii Europejskiej w obecnym kształcie. Opowiada się ona bowiem, oficjalnie, za powstaniem osi Paryż – Berlin – Moskwa, która miałaby „bronić wartości chrześcijańskich w dziedzictwie europejskim”. To właśnie takie wypowiedzi, w połączeniu z wizytą w Moskwie, tuż po aneksji Krymu przez Rosję, sprawiły, że zaczęto ją określać „kobietą Putina w Paryżu”. Dziś nikt nie jest w stanie przewidzieć wyników wyborów. Wiadomo jednak, że tym razem walka o prezydenturę będzie wyjątkowo zacięta. Francuzi bowiem nie tyle pragną widzieć Marine Le Pen w roli prezydenta Francji, co mają dość Macrona z jego masońskim zapleczem, pacyfikującego brutalnie protesty ludzi na ulicach. We Francji jest system rządów tzw. półprezydenckich. To znaczy, francuski prezydent ma bardzo duży wpływ na rządzenie Francją i na prowadzenie polityki zagranicznej. Mniejszy zakres władzy niż amerykański prezydent w USA (który jest jednocześnie szefem rządu), ale znacznie większy niż np. polski, który pełni funkcje reprezentacyjne i kontrolne.
Dziedziczka poglądów i partii
Marine Le Pen jest córką Jeana-Marie Le Pena, sędziwego (urodził się w 1928 r.) polityka, który założył w 1972 r. Ruch Narodowy (początkowo nazywany Zjednoczeniem Narodowym). Przez następne czterdzieści lat był liderem tej partii i głosił hasła eurosceptyczne, postulował politykę izolacjonizmu Francji, czyli niemieszania się np. w awantury takie jak usunięcie libijskiego dyktatora Muammara Kaddafiego w 2011 r. Sprzeciwiał się też konsekwentnie przyjmowaniu kolorowych imigrantów do Francji. Le Pen zbudował sobie i partii solidne poparcie. Miał jednak bardzo silny tzw. szklany sufit, czyli poziom poparcia, którego nie był w stanie przekroczyć. Miał bowiem bardzo silny negatywny elektorat. Jego wypowiedzi często ocierały się o rasizm i antysemityzm. Marie Le Pen jest politykiem XXI wieku. Dużo bardziej otwartym, sympatyczniejszym niż jej ojciec. Jest radykalna, ale nie jest wulgarna i nie głosi żadnych poglądów, które mogłyby być uznane za niedopuszczalne.
Zwolenniczka Frexitu
Mimo że stara się uchodzić za „normalną” europejską polityk, Marie Le Pen otwarcie głosi plan wyjścia Francji z Unii Europejskiej. Jeżeli Francja pod jej kierownictwem miałaby w UE pozostać, to muszą nastąpić zmiany. UE zamiast dążyć do bycia państwem federacyjnym, w którym państwa członkowskie oddają „centrali” coraz więcej kompetencji, zmienia się w luźny związek państw. Le Pen nie chce otwartych granic i chce wyjścia Francji ze strefy euro. Oczywiście ma nie być także budżetu UE i zasady prymatu prawa unijnego nad prawem krajów członkowskich.
W 2017 r. obiecywała, że jeżeli wygra wybory i w ciągu pół roku nie zmieni UE na taką, jakiej chce, to zrobi referendum w sprawie opuszczenia Unii przez Francję i będzie rekomendowała Francuzom głosowanie na „tak”. To byłby tylko początek zmian. Le Pen chce wydalić z Francji wszystkich obcokrajowców, co do których służby policyjne mają wątpliwości, czy działają legalnie i mają dobre intencje. Chce wprowadzić zasadę, że imigranci, którzy działają w ugrupowaniach terrorystycznych, będą pozbawiani francuskiego obywatelstwa automatycznie po wyroku skazującym. A skazani obcokrajowcy mają być natychmiast wydalani z Francji. Chce również odebrania bezpłatnej opieki zdrowotnej nielegalnym imigrantom. Dla „zwykłych” Francuzów chce natomiast obniżenia stawek podatku dochodowego, dla najgorzej zarabiających aż o 10 pkt. procentowych. Le Pen chce także przywrócenia otwartego protekcjonizmu gospodarczego, co samo w sobie już czyni wątpliwym sens działania struktury takiej jak Unia Europejska. Francuskie firmy mają mieć pierwszeństwo w otrzymywaniu zamówień publicznych.
Le Pen chce, aby firmy zatrudniające pracowników z zagranicy płaciły dodatkowy podatek wynoszący ok. 10 proc. zarobków zatrudnianego obcokrajowca. W jej programie dużo miejsca zajmuje kwestia bezpieczeństwa. Tak zewnętrznego, jak i wewnętrznego. Chce ona zwiększenia sił policyjnych o 15 tys. i powiększenia liczby miejsc w więzieniach o 40 tys. Chce także zwiększyć wydatki na armię, ale połączyć to z jednoczesnym wyłączeniem się Francji ze wspólnych struktur dowodzenia NATO. Krótko mówiąc, Le Pen uznaje, że NATO nie jest wystarczającym gwarantem bezpieczeństwa Francji, ale raczej jej obciążeniem.
Wszyscy na jedną
Nie ulega wątpliwości, że francuskie i europejskie elity zrobią co w ich mocy, aby nie dopuścić do wyboru Marie Le Pen na prezydent Francji. Może ona oczywiście liczyć na wsparcie Władimira Putina, rosyjskiego dyktatora, do którego sympatię publicznie deklarowała.
Z punktu widzenia Polski sojusz narodowej Francji z Rosją Putina (i planem wciągnięcia do tego Niemiec) wygląda bardzo nieciekawie. Osobną kwestią jest, czy na dłuższą metę tendencje izolacjonizmu, jakie narastają w Europie, w ogóle są do powstrzymania. Pamiętajmy, że Francja ma największą liczbę muzułmanów w Europie, może ona wynosić nawet 6 mln osób. We francuskich miastach powstały całe dzielnice, dobrowolne getta, do których boi się przyjeżdżać nawet policja, a jeśli już to robi, to w sile kilkudziesięciu ludzi, z długą bronią. To wszystko woda na młyn Marine Le Pen, która obiecuje normalność, ale przy okazji chce rozmontować Unię Europejską. W każdej formie. Nie tylko jako super-państwo, ale także tej, która przez lata dała Europie ogromny sukces, czyli wolność przemieszczenia się i możliwość swobodnego dostępu firm z krajów UE do rynków w różnych państwach. O ile w 2017 r. scenariusz zwycięstwa Le Pen był praktycznie nierealny, to teraz w 2022 r. te szanse są już znaczne. Nawet jeżeli Le Pen nie wygra, to będąc relatywnie młodą osobą powalczy też o prezydenturę w 2027 r.
Czy Polska jest gotowa na prorosyjski zwrot we francuskiej polityce? Czy mamy scenariusze na wypadek, gdyby w 2022 r. rozpoczął się otwarty demontaż Unii Europejskiej? To są na dziś sprawy kluczowe. Szanse Le Pen na zwycięstwo wzrastają mocno w związku z niezadowoleniem Francuzów z lockdownów, czyli zamykania gospodarki, rozmaitych godzin policyjnych, wreszcie brutalnego pacyfikowania demonstracji. Zwrot francuskiej polityki o 180 stopni, z głównego animatora zjednoczenia Europy na państwo likwidujące UE, w najbliższych latach jest bardzo prawdopodobny.