Wprowadzenie do użytku tzw. zielonych paszportów stanowi naruszenie wszystkich podstawowych zasad, na których teoretycznie została zbudowana Unia Europejska.
Jeszcze rok temu opinia, że bez specjalnego cyfrowego certyfikatu nie będzie można swobodnie poruszać się po świecie, była traktowana jako przejaw myślenia w kategoriach teorii spiskowych. Dziś debata na temat wprowadzenia covidowych paszportów dotyczy już jednak nie tyle tego, czy, lecz kiedy zostaną upowszechnione i wprowadzone do użytku.
Zarządzanie strachem
Zdumiewające jest przede wszystkim to, z jaką łatwością udało się przeforsować rozwiązanie, które jeszcze do niedawna byłoby odbierane jako naruszające zbyt wielu podstawowych wolności obywatelskich. Po raz kolejny potwierdzenie znajduje smutna obserwacja, że największym sprzymierzeńcem władzy jest strach. W przypadku pandemii koronawirusa społeczne obawy przed zachorowaniem zostały dodatkowo wzmocnione przez lęk przed kolejnymi lockdownami i związanymi z nimi izolacją czy też problemami finansowymi. W efekcie kwestia wprowadzenia zielonych certyfikatów przedstawia się dziś większości osób jako naturalny i ze wszech miar pożądany środek, który umożliwi wreszcie powrót do „starej normalności”.
Swobodny przepływ towarów, usług czy też pracowników został zapisany m.in. w Traktacie o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Z kolei na mocy podpisanego przez Polskę w 2007 r. Traktatu z Schengen mieszkańcy krajów członkowskich nie powinni napotykać trwałych przeszkód w podróżowaniu po całej wspólnocie. Do tej pory kontrole graniczne przywracano jedynie okresowo, m.in. przy okazji kryzysu migracyjnego w 2015 r., lecz ograniczenia te posiadały wyraźny horyzont czasowy. W przypadku obecnej pandemii takiego horyzontu wskazać nie można, gdyż według opinii różnych ekspertów transmisji nowego wirusa nie zdołają powstrzymać nawet lockdowny, masowe szczepienia i inne stosowane powszechnie środki ostrożności. Wprowadzanie zielonych certyfikatów wiąże się więc z bardzo niebezpiecznym scenariuszem, w którym tak naprawdę już nigdy mogłyby nie zaistnieć warunki odpowiednie do tego, żeby się z nimi rozstać.
W tym momencie mogłoby się oczywiście pojawić zastrzeżenie, że Unia Europejska i jej członkowie nie mają przecież żadnych szczególnych powodów do tego, aby wprowadzać cyfrowe paszporty już na stałe. Jeśli jednak przyjrzymy się dotychczasowej historii Wspólnoty łatwo zauważyć, że jej obecny kształt bardzo znacząco odbiega od wzoru, który przygotowali ojcowie-założyciele, a najnowsza historia Unii to wręcz nieustanne pasmo niesłowności i niewypełniania podjętych zobowiązań.
Zdegenerowany projekt
Zgodnie z oficjalną wersją historii, prezentowaną w szkołach i na uczelniach, Unię Europejską zaprojektowano jako wspólnotę opartą na chrześcijańskich wartościach, realizującą zasadę solidarności pomiędzy narodami. Obecnie Unia już dawno wyrzekła się swych korzeni i realizuje m.in. neomarksistowską politykę wyzwolenia rzekomo uciśnionych mniejszości seksualnych, a zamiast jedności i współpracy na forum unijnym swoje warunki coraz bardziej bezceremonialnie dyktują najsilniejsi, czyli przede wszystkim Niemcy. Co szczególnie istotne, zjednoczona Europa miała według Adenauera czy de Gaspariego działać zgodnie z zasadą pomocniczości, tj. jak najbardziej ograniczać ingerencję państwa w życie społeczne i pozostawiać tym samym jak największą przestrzeń dla organizacji społecznych, religijnych i szeroko rozumianego sektora prywatnego. Zamiast tego Bruksela od lat wciela się w rolę biurokratycznego centralnego planisty, który pragnie decydować o najmniejszych szczegółach życia mieszkańców Starego Kontynentu.
Wprowadzenie segregacjonizmu szczepionkowego wpisuje się niestety w ten coraz bardziej ponury trend, gdyż zamiast nieść mieszkańcom Europy swobodę i bezpieczeństwo naraża ich na coraz większe nadużycia ze strony władzy. Sprzeciwu wobec zielonych paszportów nie wolno w żaden sposób łączyć tylko i wyłącznie z niechęcią wobec szczepień jako takich. Wprowadzenie nowego narzędzia służącego identyfikacji wykracza przecież poza literę wszystkich wiążących obecnie państwa członkowskie traktatów i wyposaża rządzących w bardzo niebezpieczne narzędzie inwigilacji.
Nie można pomijać faktu, że szczepionki przeciwko koronawirusowi stanowią na dobrą sprawę rodzaj wielkiego eksperymentu, którego wszystkich skutków jeszcze nie poznaliśmy. Już sama obawa milionów osób przed przyjęciem preparatu, którego zastosowanie nie zostało poprzedzone wieloletnimi badaniami, powinna posłużyć jako przyczyna wystarczająca do tego, aby zamknąć całą dyskusję na temat wprowadzania zielonych paszportów już tego lata.
Rządzący starannie unikają odpowiedzi na pytania o to, w jaki jeszcze sposób posiadacze nowych covidowych paszportów będą uprzywilejowani względem reszty obywateli, lecz tego rodzaju schematy już dziś funkcjonują w krajach, które jako pierwsze zdecydowały się uczynić z cyfrowych paszportów przepustkę do „nowej normalności”. Pomysł karania obywateli za niezaszczepienie się przeciwko koronawirusowi poprzez obciążenie pełnymi kosztami leczenia zgłosiła już prof. Anna Piekarska, która jest członkiem Rady Medycznej przy premierze, ale na szczęście cała sprawa na razie nie uzyskała dalszego biegu.
Premier Mateusz Morawiecki, tłumacząc stanowisko swojego rządu, starał się mocno podkreślić, że w ramach Unii Europejskiej istnieje ogromna presja ze strony państw zachodu i południa kontynentu, aby zielone certyfikaty wprowadzić jak najszybciej. Zdradził przy tym, że nie zamierza walczyć z tą inicjatywą za wszelką cenę i najpewniej dostosuje się do woli silniejszych i zamożniejszych państw.
Niesłowny partner
Sygnałem alarmowym powinien być już sam fakt, że najsilniejsi członkowie Unii nalegają na szczepionkowy segregacjonizm w sposób nieznoszący sprzeciwu, a cała operacja jest przeprowadzana z zadziwiającym impetem. O ile sam program szczepień w Unii Europejskiej przebiegał
w, delikatnie mówiąc, mało zadowalającym tempie, o tyle projekt zielonych certyfikatów wdrażany jest z żelazną konsekwencją i w trybie wręcz ekspresowym. Mało tego, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa covidowe paszporty zostaną wprowadzone do użytku szybciej, niż zakończy się sama akcja szczepień, co samo w sobie powinno budzić wiele wątpliwości.
Parlament Europejski, który na szczęście ma niewielkie kompetencje, przyjął rezolucję wzywającą do wprowadzenia paszportów szczepionkowych zdecydowaną większością głosów. Zdaniem europarlamentarzystów sposobem na uniknięcie dyskryminacji ze względu na brak paszportów powinno być zapewnienie powszechnych i darmowych testów dla wszystkich osób. Wiadomo jednak, że postulat ten jest fikcją, a konieczność nieustannego testowania się będzie czyniła z posiadaczy zielonych certyfikatów uprzywilejowaną kastę.
Powierzanie unijnym organom nadzoru nad tak delikatną kwestią, jak zielone certyfikaty, niesie ze sobą ogromne ryzyko również dlatego, że Unia Europejska już wielokrotnie dawała dowody na to, że nie jest słowna i nie dotrzymuje obietnic. Najlepszym tego przykładem jest choćby pozorowana przez unijne elity wspólna i stanowcza polityka wobec Rosji. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej już od kilkunastu lat są mamione obietnicami prowadzenia ostrej polityki względem Kremla, lecz w praktyce Berlin i tak od wielu lat owocnie współpracuje w Moskwą w zakresie m.in. energetyki. Wielką, niespełnioną obietnicą Unii Europejskiej było także zapewnienie, że nie przerodzi się ona nigdy w superpaństwo dążące do odebrania pełni suwerenności państw członkowskich, a tymczasem jesteśmy świadkami błyskawicznego procesu zawłaszczania przez nią kolejnych kompetencji. Jeśli do tego uwzględnimy projekt emisji wspólnego długu, sytuacja staje się naprawdę bardzo poważna.
Szczepionkowy segregacjonizm to zdecydowanie najgorszy pomysł, na jaki eurokraci wpadli w ostatnich latach. Niesie on ze sobą niebezpieczeństwo wykorzystania mechanizmu sanitarnego do realizacji skrajnych i ideologicznych przedsięwzięć. Niepokój powinno budzić także to, że nie podano jak dotąd żadnych precyzyjnych kryteriów, po których spełnieniu pandemię będzie można uznać za skończoną, a certyfikaty za zbędne. Unia Europejska odeszła od swoich pierwotnych założeń i ideałów tak daleko, jak jeszcze chyba nigdy dotąd.