-0.8 C
Warszawa
piątek, 22 listopada 2024

Koniecznie przeczytaj

Pandemia uderzyła w firmy transportowe

W pandemii rekordowo wzrósł dług branży transportowej i osiągnął poziom ok. 1,2 mld zł – wynika z danych Krajowego Rejestru Długów. Są to głównie nieuregulowane rachunki najmniejszych firm przewozowych. Na zapłatę czekają m.in. banki, firmy leasingowe i faktoringowe. Prawie 15 proc. zadłużenia transportowcy mogliby spłacić, odzyskując własne należności od swoich kontrahentów.

Według Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej, od początku pandemii, czyli od marca 2020 r. dług przewoźników i firm magazynowych (TSL) wzrósł z 978,8 mln zł do 1,18 mld zł na koniec maja br. – o ponad 20 proc. Większość tej kwoty stanowią nieuregulowane rachunki najmniejszych firm przewozowych.

Liderami zadłużenia są firmy z Mazowsza, na których ciąży ponad 231 mln zł. Za nimi są przedsiębiorstwa ze Śląska (137 mln zł) i Wielkopolski (131 mln zł). Najmniej długów mają firmy z województw: opolskiego (20,3 mln zł), podlaskiego (21,7 mln zł) i warmińsko-mazurskiego (27,8 mln zł). Każda z nich średnio do oddania kontrahentom ma ok. 50 tys. zł (6 proc. wartości łącznego zadłużenia branży TSL).

Branża TSL musi odzyskać od swoich dłużników prawie 171 mln zł. Niemal 55 mln zł to długi wzajemne, czyli zobowiązania firm transportowych i magazynowych. 38,6 mln zł są jej winni przedsiębiorcy z sektora handlowego, a 22,5 mln zł – firmy przemysłowe.

Niezapłacone faktury i rachunki to zamrożone pieniądze dla firm i całej gospodarki. Dlatego wielu przedsiębiorców stara się odzyskać należności na drodze sądowej. Tymczasem, wg danych Ministerstwa Sprawiedliwości dot. pracy polskich sądów powszechnych, średni czas oczekiwania na wyrok w sprawach gospodarczych – i to tylko w pierwszej instancji – stale się wydłuża. W praktyce przez wszystkie instancje nierzadko spory te przechodzą latami.

Alternatywą dla stale przedłużających się, nieodpowiadających potrzebom biznesu, postępowań sądowych są sądy polubowne. Jak pokazują dane w czasie pandemii sądy polubowne rozstrzygają więcej sporów – w 2020 roku o ponad 36 proc. wzrosła liczba spraw, które trafiły przed oblicze arbitrów. Stało się tak m.in. dlatego, że w czasie pandemii sądy polubowne niezwykle szybko przystosowały się do nowej rzeczywistości. Ułatwił im to fakt, że już przed koronawirusem miały one możliwość prowadzenia wideorozpraw. Np. największy w kraju sąd polubowny, czyli Sąd Arbitrażowy przy Krajowej Izbie Gospodarczej ma taką możliwość od 2015 r. Realne zainteresowanie tą formą rozstrzygania sporów pojawiło się jednak dopiero po wybuchu pandemii. W czasie lockdawnu znacznie łatwiej przecież można było zorganizować posiedzenie sądu online, niż stacjonarne. Zwłaszcza, gdy strony sporu miały swoje siedziby w różnych częściach kraju, a nawet świata.

– W arbitrażu międzynarodowym rozprawy online są dziś standardem. W czasie pandemii wszystkie duże instytucje arbitrażowe, jak np. ICC w Paryżu, promują właśnie taki sposób prowadzenia postępowań. Jeśli chodzi o Polskę, nasz sąd jest na tym polu prekursorem. W okresie pandemii włożyliśmy wiele pracy w to, by działać nieprzerwanie i ułatwić klientom przeniesienie się do wirtualnej rzeczywistości. Inwestujemy w narzędzia, które czynią postępowania arbitrażowe jeszcze bardziej wygodnymi, szybkimi i – co w aktualnej sytuacji szczególnie istotne – bezpiecznymi; narzędzia, dla których kolejne ograniczenia dotyczące przemieszczania się pomiędzy poszczególnymi krajami nie stanowią bariery – mówi Agnieszka  Durlik, dyrektor generalna Sądu Arbitrażowego przy Krajowej Izbie Gospodarczej w Warszawie.

Średni czas rozstrzygania spraw w postępowaniu arbitrażowym w 2020 r. wyniósł 101 dni – dane te obejmują zarówno spory skomplikowane, jak i te prostsze, których rozstrzygnięcie potrafi zająć do 20 dni. W skomplikowanych sporach gospodarczych trzeba się liczyć z tym, że okres oczekiwania jest nieco dłuższy – np. arbitrzy SA KIG w ub. r. średnio potrzebowali na wydanie wyroku 154 dni. Dla porównania w warszawskich sądach, przed pandemią, rozstrzygnięcie takiego sporu w dwóch instancjach zajmowało 6 lat. –W okresie pandemii w naszym sądzie znacząco skrócił się czas rozstrzygania sporów. Wprowadzenie trybu online i generalnie współpracy zdalnej pozwala łatwiej działać na odległość i współpracować z klientami z innych regionów, co – nawet w czasach, gdy nie zmagaliśmy się z pandemią – było utrudnione – komentuje Agnieszka Durlik.

W 2020 r. arbitrzy SA KIG, największego w kraju stałego sądu polubownego, najczęściej zajmowali się sporami z kategorii sprzedaż i obrót handlowy oraz najem i dzierżawa. W sumie było to 40 proc. wszystkich postępowań prowadzonych przez ten sąd. Średnia wartość przedmiotu sporu wyniosła ponad 3 mln zł.

KN/RaportCSR.pl

Najnowsze