e-wydanie

4.7 C
Warszawa
sobota, 20 kwietnia 2024

Algorytm dla klasy średniej

Najnowsze propozycje zmian podatkowych zawartych w Polskim Ładzie pokazują, jak bardzo władza wyalienowała się od ciężko pracujących na własne utrzymanie Polaków.

Aby w pełni zapoznać się z najnowszymi propozycjami Ministerstwa Finansów, trzeba poświęcić naprawdę sporo czasu, gdyż cały projekt to łącznie ponad 250 stron tekstu. W gąszczu zawiłych przepisów, w których rozeznać się mogą jedynie doradcy podatkowi i sami twórcy projektu ustawy, znaleźć można jednak prawdziwą „perełkę”. Jest nią algorytm, który utrwali się jako jeden z najdziwaczniejszych w dziejach przeliczników w historii stanowienia prawa w Polsce. Zgodnie z projektem urzędników MF w celu obliczenia tzw. ulgi dla klasy średniej trzeba bowiem pomnożyć przychody z pracy przez 0,06 684 549, odjąć od nich 4 572 zł, a następnie całość podzielić przez 0,17.

Łamigłówka dla Kowalskiego

To wszystko nie jest niestety ponurym żartem, lecz rzeczywistością, z którą, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, będą się musieli już od stycznia kolejnego roku zmagać Polacy. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież osoby pracujące w działach kadr czy księgowości operują na skomplikowanych wzorach i wykonują skomplikowane obliczenia każdego dnia, dlatego nowy przepis nie powinien sprawiać im wielkich trudności. Być może jest w tym nieco prawdy, lecz zasadniczo rzecz biorąc, zasady prawa podatkowego powinny być tworzone z myślą o obywatelach. W jaki jednak sposób zwykły obywatel ma dokonać na podstawie nowego przelicznika kalkulacji, aby zrozumieć, ile realnie będzie zarabiał?

Nawet jeśli dodatkowo specyficznie rozumiana przez obecną władzę klasa średnia miałaby dzięki algorytmowi stulecia osiągnąć finalnie pewne korzyści i tak nie zmieni to faktu, że samo wymyślenie tego rodzaju przelicznika obnaża alienację władzy względem całej reszty społeczeństwa. Wyobcowanie to polega przede wszystkim na tym, że tworzący przepisy zachowali się w sposób, który zdradza, że na co dzień nie mają kontaktu ze zwykłymi ludźmi. Pracujący na etacie Kowalski oczekuje od państwa przede wszystkim tego, że będzie ono tworzyło względnie proste prawo i zasady podatkowe, dające się ująć w przejrzyste formuły. Zamiast im je dostarczyć, resort kierowany przez Tadeusza Kościńskiego przyjął perspektywę patologicznego biurokraty, który dąży wyłącznie do tego, aby ostatecznie wszystko zgadzało się po stronie liczb. Zastosowanie skomplikowanego algorytmu być może przyniesie pożądany rezultat, jeśli chodzi o efekt finansowy, lecz pod wieloma względami okazało się wielką porażką.

Dobre prawo to skomplikowane prawo?

Wiceminister finansów Jan Sarnowski, który w mediach bardzo zachwalał najnowsze propozycje swojego resortu, to zwolennik tezy, iż dobre prawo to skomplikowane prawo. Jego zdaniem państwo powinno dążyć do sytuacji, w której tworzy bardzo rozbudowaną matrycę przepisów, które możliwie jak najlepiej odwzorowują złożoną rzeczywistość społeczną, a następnie przy pomocy nowoczesnych metod informatycznych wykonuje niemal wszystkie obliczenia za obywatela. W tej perspektywie obywatel ma mieć rzekomo zapewniony „święty spokój”, ponieważ nie musi samodzielnie wnikać w rozmaite zawiłości systemu prawnego, a większość wysiłku przy dokonywaniu wszelkiego rodzaju obliczeń spada na urzędników.

Trudno wiceministrowi Sarnowskiemu odmówić tego, iż w podobny sposób kształtowane jest dziś prawo w wielu innych państwach świata. W ostatnich latach zaszła pod tym względem niemal rewolucja. Państwo stało się dziś wielkim kolekcjonerem danych na temat obywateli i nieustannie optymalizuje osiągane przez nich dochody oraz płacone podatki w stopniu, który jeszcze do niedawna byłby uważany za rażące nadużycie. Przemycenie do przepisów prawnych gotowego algorytmu o skomplikowanej strukturze to jednak kardynalny błąd w sztuce, którego zwyczajnie nie można było popełnić. W jego następstwie władza odsłoniła swoje oblicze jako zainteresowana przede wszystkim tym, aby w przyjętych obliczeniach zgadzały się wszystkie słupki.

Przedstawiciele Ministerstwa Finansów przekonują, że dzięki zmianom podatkowym w Polskim Ładzie polska gospodarka zdecydowanie przyspieszy za sprawą zwiększonego popytu konsumenckiego ze strony osób osiągających dotąd niższe dochody. W praktyce więcej pieniędzy wydawać będą zapewne pracownicy kancelarii podatkowych, gdyż przyjęty projekt zmian jeszcze bardziej gmatwa i tak skomplikowany system. Pomimo głoszonej tak wiele razy narracji o patriotyzmie gospodarczym, obecna władza brnie w rozwiązania, które jeszcze bardziej utrudniają życie obywatelom.

Klasa średnia do redefinicji

Osobną kwestią pozostaje to, że opisywany tu algorytm stanowi propozycję dla osób zarabiających od 4,1 do 7,9 tys. zł netto miesięcznie. W ten właśnie sposób „dobra zmiana” definiuje zakres przynależności do klasy średniej, co samo w sobie przedstawia się co najmniej dziwacznie. Jeśli bowiem, jak przekonują premier Mateusz Morawiecki i prezes PiS Jarosław Kaczyński, mamy do końca dekady dogonić pod względem wysokości zarobków zachodnią Europę, to przy tak określonej klasie średniej może to być zwyczajnie niewykonalne. Jeśli spektakularny pościg za najbogatszymi naprawdę ma się zacząć już od teraz, to progi podatkowe i wszystkie wyjściowe kwoty powinny być zmieniane praktycznie co roku, gdyż szybko przestaną być aktualne. Do 2030 r. klasa średnia nie może zaczynać się przecież od zarobków rzędu 4 tys. zł na rękę, lecz co najmniej dwukrotności tej sumy.

Jak jednak widać wyraźnie, nikt w obozie władzy zapewnień o dogonieniu zachodniej Europy nie bierze na poważnie. Podobnie w przypadku tworzenia prawa – po powtarzanych wielokrotnie zapewnieniach o chęci zerwania z ponurym dziedzictwem III RP partia rządząca wprowadza zmiany w systemie podatkowym, które swoim skomplikowaniem przerastają wszystko, co do tej pory powstało.

„Algorytm stulecia” to coś więcej niż tylko wizerunkowa wpadka, gdyż nawet po jego wypłynięciu do mediów władza nie zdecydowała się z niego zrezygnować i obiecać „usunięcie usterki”. Wręcz przeciwnie, z ust polityków obozu rządzącego dało się słyszeć w ostatnich dniach nieustanne zachwalanie zmian podatkowych zawartych w Polskim Ładzie jako świetnej propozycji skierowanej do milionów Polaków. Owe miliony Polaków są jednak wobec Polskiego Ładu wyjątkowo nieentuzjastyczne, co pokazują zresztą kolejne sondaże.

W całej tej sytuacji trudno niestety znaleźć jakikolwiek happy end, gdyż „algorytm klasy średniej” pojawił się nie w pierwszym rzucie prac, lecz na samym ich końcu. Aby uchwalić wszystko z zachowaniem odpowiednich terminów, ustawa musi zostać przyjęta lada dzień, gdyż PiS bardzo chce, aby nowe zasady obowiązywały już od początku 2022 r. Oznacza to niestety, że nieszczęsny przelicznik pozostanie z nami na dłużej.

Najnowsze