17.8 C
Warszawa
wtorek, 8 października 2024

Przedostatnia szansa zmarnowana?

Spotkanie przywódców najbogatszych państw świata w Rzymie nie pomogło wypracować najważniejszego politycznego porozumienia w najnowszych dziejach.

Na szczycie państw grupy G-20, które odpowiadają za prawie 80 proc. światowego PKB, zabrakło oczywiście Polski, która pomimo stałego postępu w zakresie zwiększania rozmiarów swojej gospodarki nie zdołała jeszcze przebić się do pierwszej dwudziestki. Obecnie zajmujemy 22. miejsce i jeśli na świecie nie dojdzie do żadnych większych przetasowań, pozycja ta jeszcze przez kilka lat uniemożliwi nam uczestnictwo w obradach ekskluzywnego grona państw. Gdyby nawet jednak Polska już w tym roku została dopuszczona do uczestnictwa w rzymskich obradach trwających od 30 do 31 października zapewne i tak nie zdołałaby przełamać obowiązującego tam konsensusu określającego ściśle najważniejsze dążenia światowych liderów. Za takie zaś uważa się przede wszystkim walkę z globalnym ociepleniem, wprowadzanie sanitaryzmu oraz wdrażanie nowych, globalnych zasad podatkowych.

Środki ostrożności tylko dla mas

W zakresie pandemicznym przywódcy grupy G-20 zadecydowali, że jeszcze w tym roku zaszczepionych ma zostać 40 proc. ludności świata, a do końca 2022 r. aż 70 proc. Jednocześnie zadeklarowali, że w razie pojawienia się nowych pandemii podejmą starania, aby zmniejszyć z 300 do 100 dni okres potrzebny na stworzenie nowych szczepionek. Pomimo tego, że obecni w Rzymie przywódcy narzucili na całym świecie drakońskie normy sanitarne, które w wielu miejscach przyjmują wręcz charakter totalitarnego systemu segregacji, sami zachowywali wobec owych norm bardzo luźny stosunek. Obowiązujące w wielu krajach maseczki zakładali jedynie do oficjalnych zdjęć, a poza tym przebywali nieustannie w znacznych grupach bez zachowywania jakiegokolwiek dystansu. Drakońskie reguły wymuszane przy użyciu policji i służb wojskowych obowiązują, jak widać, jedynie prostych ludzi, a nie decydentów. Należy pamiętać, że rzymski szczyt odbywał się w czasie, gdy w całych Włoszech, w tym również we włoskiej stolicy, trwały (i nadal trwają) niezauważane dziwnym trafem przez wiodące media masowe protesty przeciwko narzuconemu obowiązkowi posiadania covidowego paszportu.

Szczególnie ostre starcia miały miejsce w Trieście, gdzie pracownicy portu stali się przedmiotem brutalnej interwencji sił porządkowych. Protesty przeciwko sanitarnej opresji odbywają się zresztą obecnie nie tylko we Włoszech, lecz w większości państw, których reprezentanci przybyli na szczyt. W tym kontekście tak rażące niestosowanie się do wymuszanych na zwykłych ludziach norm należy uznać za wręcz skandaliczne.

Dieslem na zeroemisyjny szczyt

Podobne dwójmyślenie dało się zaobserwować w przypadku kwestii klimatycznych, które zdominowały całość obrad. Podczas gdy przywódcy prześcigali się w klimatycznym radykalizmie i wezwaniach do podjęcia natychmiastowych działań, część z przybyłych polityków bardzo luźno potraktowała ekologiczne wytyczne w kontekście swojego podróżowania. Prezydent USA Joe Biden przejechał z lotniska na czele kawalkady złożonej z 85 wysokoemisyjnych aut, książę Karol zaś, który w ostatnich dniach krążył po Bliskim Wschodzie mobilizując tamtejszą klasę polityczną do klimatu wyrzeczeń, przyczynił się – jak policzyły brytyjskie gazety – do emisji takiej samej ilości CO2 co zwykły Brytyjczyk przez cały rok. Autentyczna troska o klimat jest na światowych salonach brana w bardzo głęboki nawias, o czym wiedzą dobrze wszyscy zgromadzeni.

Nie powinno dziwić więc, że do Rzymu nie chcieli przybyć ani Xi Jinping, ani Władimir Putin, którzy wprawdzie wcześniej również zadeklarowali osiągnięcie zeroemisyjności, ale nie chcieli brać udziału w teatrzyku, w którym poszczególni aktorzy prześcigają się w składaniu wzniosłych deklaracji. Joe Biden, który nie krył rozczarowania faktem, że Rosja i Chiny zlekceważyły tak ważne spotkanie, starannie skrywał to, że jego kraj również zdecydował w ostatnich dniach o zwiększeniu wydobycia węgla wobec narastającego kryzysu energetycznego.

Pod nieobecność dwóch potężnych przywódców ustalono zaledwie cel ograniczenia wzrostu globalnej temperatury do 2050 r. o 1,5 st. C, co według większości zwolenników radykalnej zielonej transformacji stanowi zdecydowanie zbyt mało, aby myśleć o „uratowaniu planety”. Prezydent USA miał ich zdaniem przespać ważny moment tuż przed szczytem ostatniej szansy COP26 w Glasgow. Joe Biden przespał szczyt Rzymie nie tylko w przenośni, gdyż, jak uchwyciły to kamery w czasie obrad, zdarzyło mu się uciąć długą drzemkę. Wiekowy prezydent, który ewidentnie nie jest w stanie udźwignąć sprawowania tak ważnego urzędu, spóźniał się zresztą na większość spotkań średnio o 20 minut.

Metan na cenzurowanym

Pomimo rozczarowania w zakresie polityki zeroemisyjności szczyt G-20 w Rzymie przyniósł niestety bardzo niepokojącą deklarację w zakresie redukcji metanu. W tekście zawartego porozumienia mowa jest o tym, że redukcja metanu „może być jednym z najszybszych, wykonalnych gospodarczych sposobów” na ograniczenie zmian klimatycznych. Co prawda jedno z największych zagrożeń w tym zakresie stwarza forsowany wspólnie przez Rosję i Niemcy gazociąg Nord Stream 2, ale w czasie rozmów w Rzymie temat ten został pominięty szerokim łukiem. Na pierwszym planie pojawiła się za to kwestia hodowli zwierząt, która od dłuższego czasu stanowi przedmiot zmasowanych ataków ze strony ekologistów. Wciągnięcie kwestii metanu pod obrady grupy G-20 może się niestety wiązać z ogromnymi zawirowaniami na rynku żywności (i ogromnymi kłopotami dla takich krajów jak Polska). Choć w sprawie najważniejszej, czyli dążeniu do zeroemisyjności, na szczycie grupy G-20 nie osiągnięto zadowalającego porozumienia, w wielu innych kwestiach zauważalny jest stały progres. Pokazuje to choćby kwestia zakończonej oficjalnie małej wojny handlowej między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską, którą wywołał Donald Trump. Choć pozornie może się to wydawać dobrą informacją, bardzo niepokojący wydaje się fakt, że świat coraz szybciej zmierza w kierunku wypracowywania globalnych metod zarządzania. Dziełu temu sprzyja niewątpliwie zielona agenda, która wymusza koordynację wysiłków na wielu polach. W efekcie świat przestaje coraz szybciej bazować na twórczej i ożywiającej wszystko konkurencji i stacza się w zatrważającym tempie w kierunku standaryzacji i jednolitości. Pojawiający się na szczytach G-20 przywódcy coraz częściej zachowują się niczym ministrowie jedynie realizujący na podległych im terytoriach wytyczne globalistycznej agendy.

Zebranych w Rzymie zwolenników jedynej słusznej drogi prowadzącej ku zielonej transformacji i zrównoważonego rozwoju zawstydził nieco w nieoczekiwany sposób prezydent Władimir Putin. Stwierdził on, że globalne problemy z łańcuchami dostaw i rosnącymi cenami wynikają wprost z nieodpowiedzialnej polityki budżetowej, która stała się ostatnio większą plagą niż sam koronawirus. Przekonani o konieczności dokonania epokowych zmian w gospodarce politycy pozbyli się resztek zdrowego rozsądku, wywołując tym samym największą od lat falę światowej inflacji. Nieoczekiwana uwaga byłego komunistycznego aparatczyka przyjęta została zapewne z niezadowoleniem, lecz paradoksalnie to właśnie w niej znaleźć można najbardziej trzeźwą ocenę obecnej sytuacji na świecie, którą dało się usłyszeć w Rzymie. Problemy ekonomiczne już niedługo sprawią, że snuta w pięknej scenerii Wiecznego Miasta opowieść o zrównoważonej przyszłości ustąpi znów miejsca dyskusji nad realnymi problemami tego świata.

FMC27news