Wiele internetowych startupów, które odnoszą sukcesy, ułatwia użytkownikom korzystanie z tradycyjnych usług.
W Polsce sukces odniósł m.in. portal fixly.pl, dzięki któremu można znaleźć fachowca, który naprawi nam sprzęt AGD, pomoże w przeprowadzce albo zrobi remont mieszkania. Umieszczenie kilkudziesięciu tysięcy fachowców w jednym miejscu, z możliwością zapoznania się z oceną ich pracy i porównaniem cen, które oferują, okazało się strzałem w dziesiątkę. Podobnie jak strona pyszne.pl oferująca wybór praktycznie z wszystkich restauracji w okolicy. W USA z kolei ostatnio gigantyczny sukces odnieśli Songe LaRon i Dave Salvant, zakładając platformę getsquire.com oferującą za pomocą aplikacji umawianie korzystania z fryzjera (i pielęgnacji lub golenia zarostu). Z tej platformy skorzystało już ok. 3 tys. zakładów fryzjerskich w USA, a wszystkich jest 109 tys., czyli potencjał wzrostu jest ogromny. Sukces amerykańskiego startupu pokazuje, że użycie technologii internetowych i coraz powszechniejszych smartphonów niekoniecznie musi być związane z biznesem nowej generacji. Może to być również ułatwienie korzystania z usług i wybór tych doskonale znanych.
Na początek ciężka praca
Swój biznes Squire Technologies Songe LaRon i Dave Salvant założyli w 2015 r. Zapłacili na początek kilkaset dolarów ulicznemu artyście za malowanie na ulicach Manhattanu „Download Squire”, czyli „Pobierz Squire”. Paradoksalnie, badania dowodzą, że taki tani „partyzancki” marketing bywa skuteczniejszy do bilboardowych kampanii. Na początku współpracę nawiązali z około 50 fryzjerami w około 8-9 zakładach. Przy tak niewielkiej liczbie pobierających aplikację, była ona na początku niespecjalnie pomocna. Fryzjerzy także nie byli zadowoleni, klienci mieli bowiem zwyczaj dodatkowo umawiać się telefonicznie, co dublowało rezerwacje.
LaRon, 37-letni prawnik korporacyjny, i 36-letni Salvant, pracujący w finansach, nie mieli doświadczeń ani w biznesie, ani w zarządzaniu zakładem fryzjerskim. Uznali, że bez takiego doświadczenia nie uda im się zbudować narzędzia, które pomoże tak fryzjerom, jak i ich klientom. Dlatego w 2016 r. za 20 tys. dolarów (z 60 tys. dolarów kapitału, który zgromadzili na swój biznes) wydzierżawili przeżywający kłopoty salon fryzjerski w Chelsea Market na Manhattanie. – To dało nam poligon doświadczalny do opracowania oprogramowania – wspomina Salvant, dziś prezes firmy. – To był ogromny hazard – dodaje. Bezpośrednio nie zajmowali się strzyżeniem (co akurat wymagane jest, aby mieć licencję na zakład fryzjerski w stanie Nowy Jork), ale robili wszystko inne. Prowadzili recepcję, zamiatali włosy z podłogi, zamawiali zapasy szamponów i kosmetyków, rozmawiali z klientami. To był dla nich przyspieszony kurs, jak naprawdę działają zakłady fryzjerskie. To nie jest tak prosty biznes, jak się wydaje. Zaczynając od tego, że trzeba zdecydować się, czy sprzęt używany w salonie jest kupiony, czy wypożyczony, a kończąc na polityce cenowej (fryzjerzy mogą być tani i bardzo drodzy) i harmonogramach dla klientów.
Doświadczenie z prowadzenia zakładu uświadomiło im, że aplikacja musi pomagać tak klientom, jak i fryzjerom. – Bycie przedsiębiorcą i bycie artystą jest podobne. Tworzysz coś, co nie istnieje i wprowadzasz to w świat – mówi Salvant.
Obecnie Squire z siedzibą w Nowym Jorku sprzedaje swoje oprogramowanie i usługi ponad 2800 salonom fryzjerskim w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Wielkiej Brytanii. Każdy z nich płaci miesięczną subskrypcję (od 100 do 250 dolarów w zależności od lokalizacji) plus dodatkowe opłaty zależne od liczby klientów. Oprogramowanie Squire nie tylko oferuje podstawowe usługi rezerwacji i płatności, ale też może pomóc w rozbiciu paragonów na wielu fryzjerów w sklepie. To pomaga w dużych salonach, np. w sytuacji, w której jeden fryzjer strzygł, a inny farbował włosy.
Może automatycznie zarządzać wypłatami napiwków, a także obsługiwać płatności za wynajem krzeseł. W USA popularne jest bowiem, że fryzjerzy strzygą w zakładach, wynajmując krzesło na godziny.
Startup rozważa obecnie ekspansję na usługi finansowe, oferując karty debetowe (we współpracy z startupem Bond Financial Technologies) i testując dystrybucję materiałów takich jak np. jak żyletki.
W 2020 r. Squaire zarobił około 4 mln dolarów (ponad 16 mln zł), pomimo rezygnacji z opłat abonamentowych na czas pandemii, kiedy prawie wszystkie zakłady fryzjerskie zostały zamknięte. Jest na dobrej drodze do potrojenia tej liczby do ponad 12 mln dolarów w 2021 r. W lipcu 2021 r. Squire zebrał od inwestorów 60 mln dolarów przy wycenie całej spółki na 750 mln dolarów. W sumie firma zebrała już 143 mln dolarów kapitału własnego (ponad 570 mln zł), a jej wycena oscyluje w okolicach 1 mld dolarów.
Aplikacja specjalnie dla branży
– Wielu z nas zdało sobie z tego sprawę, że zakład fryzjerski bardzo różni się od wszystkich innych branż, ma inne potrzeby dotyczące oprogramowania – mówi Yoonkee Sull, partner w Iconiq Capital z siedzibą w San Francisco, która zainwestowała w Squire.
Inaczej mówiąc, trudno jest używać tego samego oprogramowania w restauracji i zakładzie fryzjerskim. Na przykładzie Squaire rynek zaczął dostrzegać, że tworzenie specjalistycznego oprogramowania dla małych firm może być bardzo opłacalne.
Squaire to kolejny przykład zauważalnego trendu. Innym jest np. Carpinteria w Kalifornii Procore (oprogramowanie dla placów budowy, obecnie notowane na giełdzie z kapitalizacją rynkową wynoszącą 13,8 mld dolarów) czy ServiceTitan z Los Angeles, która produkuje aplikacje dla hydraulików i innych rzemieślników, wyceniane na 9,5 mld dolarów.
Wszystko opiera się na pomyśle, że jeżeli możesz zrobić program pomagający hydraulikom i ich klientom, to może też to zrobić dla fryzjerów. Dlatego nie powinno dziwić, że założyciele Procore i ServiceTitan zainwestowali w Squire.
To nie jedyna platforma tego typu. Wśród konkurentów Squaire są takie jak Boulevard z Los Angeles i Booksy z siedzibą w San Francisco, a także Booker, obecnie należąca do Mindbody, platformy rezerwacji jogi i spa, która została zakupiona przez firmę private equity Vista Equity Partners za 1,9 mld dolarów w 2019 r. Booksy weszło już do Polski i z jego usług zintegrowanych z najpopularniejszą na świecie wyszukiwarką Google korzysta już wiele zakładów fryzjerskich w dużych polskich miastach.
Głównym problemem fryzjerów są bowiem klienci, którzy umawiają się na wizyty i nie przychodzą. – Zakłady fryzjerskie tracą pieniądze na produktach, personel je okrada, ludzie odwołują spotkania i nie płacą za nie, a ja nie mam żadnego z tych problemów – tłumaczy Peter Gosling, właściciel Glassbox Barbershop. Od czasu podpisania umowy ze Squire cztery lata temu Gosling zredukował koszty. Wie, które szampony i kosmetyki dobrze się sprzedają, wie którzy fryzjerzy są najlepsi, a których lepiej wymienić.
Co ważne dla tych, którzy chcieliby pójść w ślady przedsiębiorczych Amerykanów, ani LaRon, ani Salvant nie mieli doświadczenia w programowaniu, więc zatrudnili młodego inżyniera oprogramowania, Yasa Tabasama, aby pomógł im zbudować aplikację; został trzecim współzałożycielem firmy i pierwszym dyrektorem ds. technologii.
Jak wiadomo, oprócz dobrego pomysłu na biznes, trzeba też mieć szczęście. Zakład fryzjerski, który wynajęli, aby zdobyć wiedzę o branży, pomógł im jeszcze w inny sposób. Ich klientem, który umówił się na strzyżenie, był Blake Chandlee, ówczesny wiceprezes ds. globalnej współpracy w Facebooku, obecnie szef globalnych rozwiązań biznesowych w TikTok. Salvant zapytał go, co myśli o ich oprogramowaniu. Chandlee odparł, że mu się podoba i zapytał, czy planują być na konferencji South by Southwest w następnym tygodniu. Salvant skłamał bez mrugnięcia okiem i odpowiedział, że tak, po czym natychmiast zarezerwował bilety. Dzięki temu dołączyli do imprezy dla VIP-ów, którą Chandlee organizował w swoim domu i pozyskali go jako jednego z pierwszych poważnych inwestorów. – To dwóch najciężej pracujących ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałem – mówi Chandlee. – Są definicją twardości. To jest coś, co podziwiam w ogóle u ludzi, a na pewno u założycieli firm – podsumował.
Wzrost ich biznesu został zatrzymany przez pandemię koronawirusa, ale obecnie wszystko wróciła na właściwe tory. I zapewne w najbliższych latach, po debiucie giełdowym, założyciele trafią na listy najbogatszych Amerykanów.